Fjällbacka. Camilla Lackberg
rodziców Marie.
– Przecież ci mówiliśmy, że nie wolno… – Harriet urwała, kiedy Leif rzucił jej kolejne spojrzenie.
– Jak długo tam byłyście? Mniej więcej.
– Nie wiem. W każdym razie w domu byłam koło szóstej, w sam raz na kolację.
– Rzeczywiście – przyznał KG. – Nic nam nie mówiła o kąpieli, powiedziała, że przez cały ten czas pilnowały Stelli.
Spojrzał ze złością na córkę, która nie przestawała wpatrywać się w swoją spódniczkę.
– Oczywiście zauważyliśmy, że ma mokre włosy, ale powiedziała, że biegały ze Stellą pod zraszaczem.
– Wiem, to źle, że kłamałam – przyznała Helen. – Ale nie pozwalają mi tam chodzić. Nie podoba im się, że się przyjaźnię z Marie, bo ma taką rodzinę, ale czy to jej wina?
Znów oczy jej zaiskrzyły.
– Ta dziewczyna jest taka sama jak jej rodzina – rzucił KG.
– Ona jest po prostu… trochę bardziej uparta od innych – powiedziała cicho Helen. – Nie przyszło wam do głowy, że widocznie ma powód być taka, a nie inna? Nie wybrała sobie rodziny.
– Proszę się uspokoić. – Leif podniósł do góry obie ręce.
Ta kłótnia wiele mówiła o ich rodzinie, ale on uważał, że nie pora ani miejsce na roztrząsanie takich spraw.
Odczytał swoje notatki.
– Czy to się zgadza z tym, co pamiętasz z wczoraj?
Kiwnęła głową.
– Tak, zgadza się.
– Marie powie to samo?
Helen jakby się zawahała, ale potem powiedziała spokojnie:
– Tak.
– JAK SIĘ CZUJESZ? – spytała Paula, przyglądając mu się badawczo.
Martin był ciekaw, kiedy wreszcie przestaną się o niego martwić.
– Dobrze jest – odparł i nawet się zdziwił, że zabrzmiało to tak szczerze.
Żal po śmierci Pii nigdy nie przeminie, zawsze będzie się zastanawiał, jak mogłoby wyglądać ich wspólne życie, i zawsze kątem oka będzie jej wypatrywał, kiedy w życiu Tuvy będzie się działo coś ważnego. Mniej ważnego też. Zaraz po jej śmierci ludzie mówili mu, że z czasem odzyska radość życia, że będzie się umiał cieszyć i śmiać. Żal nie przeminie, będzie mu towarzyszyć, ale nauczy się z nim żyć. Wtedy wydawało mu się to niemożliwe, miał wrażenie, jakby brnął przez ciemności. W pierwszym okresie robił jeden krok do przodu i dwa do tyłu, ale później już dwa kroki do przodu i tylko jeden do tyłu. Aż przyszła chwila, kiedy zaczął iść tylko naprzód.
Przypomniała mu się młoda mama, którą poprzedniego dnia poznał na placu zabaw. Właściwie od tamtej pory sporo o niej myślał. Powinien był ją poprosić o numer telefonu. Albo przynajmniej spytać, jak ma na imię. Mądry po szkodzie. Sam był zaskoczony, że chciałby ją znów spotkać. Na szczęście mieszkają w małej miejscowości. Od rana miał nadzieję, że trafi na nią na placu zabaw. W każdym razie taki miał plan, zanim zabójstwo małej Nei zmusiło go do powrotu do pracy.
Zrobiło mu się głupio. Jak można w takiej sytuacji rozmyślać o jakiejś lasce?
– Wyglądasz na zadowolonego, ale najwyraźniej jesteś czymś zafrasowany – powiedziała Paula, jakby czytała w jego myślach.
Nie mógł się powstrzymać: opowiedział jej o kobiecie z placu zabaw. O mało nie przegapił zjazdu i musiał ostro skręcić w lewo.
– Taka ładna, że już zapomniałeś, jak się prowadzi samochód? – zapytała, łapiąc za uchwyt nad oknem.
– Pewnie uważasz, że jestem śmieszny – powiedział, czerwieniąc się. Piegi na tle jego kredowobiałej cery stały się jeszcze wyraźniejsze.
– Uważam, że to wspaniałe – odparła Paula, poklepując go po nodze. – I nie miej wyrzutów sumienia, życie musi się toczyć dalej. Jak ci będzie dobrze, to równie dobrze będzie ci się pracowało. Więc dowiedz się, kim jest, i zadzwoń do niej. Przecież i tak nie damy rady pracować na okrągło, bo zaczniemy popełniać błędy.
– Pewnie masz rację – przyznał Martin. Zastanawiał się, jak ma ją znaleźć.
Znał imię jej syna. To zawsze coś na początek. Tanumshede nie jest aż tak duże, żeby nie dało się jej znaleźć. Chyba że jest tylko przejazdem, że jest turystką. A jeśli w ogóle nie mieszka w okolicy?
– Nie zatrzymamy się? – zapytała Paula, gdy z chrzęstem opon minął pierwszy dom po zjeździe na szutrową drogę.
– E… co? Ojej, przepraszam. – Znów się zaczerwienił aż po cebulki włosów.
– Potem ci pomogę ją znaleźć – zaśmiała się Paula.
Zatrzymał się na podjeździe przed starym czerwonym domem z białymi narożami i mnóstwem drewnianych zdobień. Aż westchnął z zazdrości. Dokładnie tak chciałby mieszkać. Zaczęli z Pią odkładać na dom i zebrali prawie całą niezbędną sumę. Co wieczór wchodzili na Hemnet15, zdążyli nawet jeden obejrzeć. I wtedy dowiedzieli się o raku. Pieniądze zostały na koncie, a marzenie o domu umarło wraz z Pią. Podobnie jak pozostałe marzenia.
Paula zapukała do drzwi.
– Halo! – zawołała po chwili.
Spojrzała na Martina, nacisnęła klamkę i weszła do przedpokoju. W wielkim mieście coś takiego byłoby absolutnie niemożliwe, ale w tej okolicy niezwykłe było raczej zamykanie drzwi na klucz. Starsza pani, która wyszła im na spotkanie, nie wydawała się w najmniejszym stopniu przestraszona, kiedy usłyszała w przedpokoju obce głosy.
– No dzień dobry, czyżby przyszła w odwiedziny policja? – zagadnęła z uśmiechem.
Martin przestraszył się, że zaraz przewróci ją przeciąg, taka była drobniutka i pomarszczona.
– Wejdźcie, proszę. Właśnie oglądam trzecią rundę, między Gustafssonem i Danielem Cormierem – powiedziała.
Martin spojrzał pytająco na Paulę. Nie miał pojęcia, o co chodzi. Nie interesował się specjalnie sportem, mógłby ewentualnie obejrzeć mecz, gdyby Szwecja doszła co najmniej do półfinału mistrzostw Europy albo świata, ale to wszystko. Wiedział, że Pauli też to dotyczy, może nawet – o ile to w ogóle możliwe – jeszcze bardziej.
– Bez względu na powód tych odwiedzin musicie poczekać. Możecie sobie usiąść na kanapie – dodała starsza pani, wskazując na obitą błyszczącym materiałem w róże kanapę.
Sama z pewnym trudem usiadła w fotelu uszaku z podnóżkiem przed ogromnym telewizorem. Martin stwierdził ze zdumieniem, że to, o czym wspomniała, było walką dwóch facetów tłukących się zawzięcie w czymś na kształt klatki.
– W drugiej rundzie Gustafsson założył mu dźwignię na staw łokciowy. Cormier już pękał, ale gong zabrzmiał dokładnie w chwili, kiedy miał się poddać. Teraz wygląda, jakby Gustafsson się zmęczył, więc Cormier nabrał wiatru w żagle. Ale jeszcze nie daje za wygraną, Gustafsson ma cholerną wolę walki. Jeśli tylko uda mu się ściągnąć go do parteru, to myślę, że wygra. Cormier jest najmocniejszy w stójce, w parterze już nie jest taki ostry.
Martin zagapił się na starszą panią.
– To
15
Hemnet – portal pośredniczący w sprzedaży domów i mieszkań.