Posłuszna żona. Kerry Fisher

Posłuszna żona - Kerry  Fisher


Скачать книгу
się między otwarciem worka z napisem „Pościel” a staroświeckiego kufra, który zawierał Bóg wie co (a to pewnie jeszcze trochę nadwątli moją wiarę w siebie), kichnęłam i złota szkatułka wyleciała mi z ręki.

      Wylądowała z otwartym wieczkiem na stercie plecaków, rycząc dźwiękami skrzypiec i fletów.

      – Przepraszam, przepraszam, to pewnie przez ten kurz. – Rzuciłam się po nią, modląc się, żeby się nie okazało, iż uszkodziłam bezcenną rodzinną pamiątkę.

      Podniosłam szkatułkę, odwróciłam ją wieczkiem do dołu, żeby sprawdzić, czy nic się nie wgniotło i nie porysowało, a wtedy wypadło z niej aksamitne dno. A zaraz za nim wyfrunął deszcz papierów: bilety, jakaś pocztówka, kilka odręcznych liścików, złożone menu z National Portrait Gallery. Zebrałam to wszystko, żeby wepchnąć z powrotem na miejsce, i wtedy zauważyłam wygrawerowany w środku na dnie napis:

      „Ukochana Caity-Kiciu,

      słysząc tę muzykę, zawsze będę myślał o Tobie i żałował, że nie dokonaliśmy innych wyborów.

      Twój na zawsze, P.”.

      Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się uważniej. Tak, zdecydowanie „P”. Naprawdę nie chciałam wiedzieć, jakim czułym słówkiem Caitlin nazywała Nico. „Pieseczek?” „Ptyś”? „Pysiulek”? Chwała Bogu, że Nico nie wymyślił dla mnie jakiegoś odpowiednika „Caity-Kici”. Maggie-Myszka. Albo, jeśli szybko nie zacznę się odchudzać, Maggie-Muffinka. Miałam kiedyś chłopaka, który nazywał mnie „kluseczką pupeczką”. Zniechęciło mnie to do pieszczotliwych przezwisk na całe życie.

      „Żałował, że nie dokonaliśmy innych wyborów”. O co chodziło? Jakich wyborów? Popatrzyłam na kawałki papieru, które trzymałam w ręku, pamiątki z życia Caitlin. Tak wiele ją ominęło. Czy czerpałaby z tych wszystkich koncertów, miejsc, kolacji troszeczkę większą przyjemność, czy starałaby się wycisnąć więcej radości z każdej minuty, gdyby wiedziała, że ma ich ograniczony zapas? Czy postanowiłaby wypić jeszcze jednego drinka, zjeść jeszcze jedną lukrowaną bułeczkę, chrzanić jutro?

      Zerknęłam na Francescę, która nadal kartkowała w skupieniu swoje książki i zeszyty, przygryzając wargę. Chociaż wiedziałam, że odkrycie jakichkolwiek dalszych szczegółów dotyczących związku Nico z kobietą będącą moją poprzedniczką będzie dodatkową torturą, przejrzałam znaleziska ze szkatułki. Bilety na operę – Peleas i Melisanda w Royal Opera House w Covent Garden, La Traviata w London Coliseum, Così fan tutte w Theatre Royal w Bath. Wepchnęłam je z powrotem do szkatułki, razem z ulotką z wystawy „Późny Turner: Malarstwo uwolnione w Tate Britain”.

      Nico nigdy nie wspominał mi o operze. Wyraźnie zlekceważył mnie jako kompletną tępaczkę i uznał, że należy trzymać się bezpiecznych tematów, takich jak reality show Jestem gwiazdą… Wyciągnijcie mnie stąd!, najnowsze filmy z Jamesem Bondem oraz wybór koloru farby do jadalni: „naturalne płótno” czy „biel orchidei”? Zrobiło mi się przykro. Gdybym wychowała się we włoskiej rodzinie, w której w weekendy chodziło się do muzeów, na koncerty i wspólnie gotowało, pewnie też bym się znała na operze i sztuce. Mama, mimo całego swojego ciepła i cudownych zalet, zdecydowanie wolała telenowelę Coronation Street i kubełek KFC od kultury wysokiej i „cudzoziemskiej” kuchni. Miałam nadzieję, że Nico nie będzie ode mnie oczekiwał chodzenia na koncerty bardziej wyrafinowane od występów Adele. Raczej bym nie zniosła wieczoru z całą rodziną Farinellich, którzy streszczają mi fabułę Turandot, a sami podśpiewują arie po włosku.

      Rzuciłam okiem na pozostałe świstki papieru. Menu kolacyjne z Ritza. Jezu, byłabym wdzięczna za śniadanie w Premier Inn. Zawsze miałam wrażenie, że Nico lubi raczej proste wiejskie knajpy bez zadęcia, a nie takie lokale ę-ą. A może po prostu uznał, że ja będę się lepiej czuła w rustykalnej prostocie. Pewnie myślał, że go rozczaruję, nalewając sobie wina do szklanki na wodę albo zgarniając do torebki darmowe miętówki, żeby mieć je na później. Uczciwie przyznajmy, że rzeczywiście mogłabym to zrobić, w końcu zostałam zindoktrynowana przez mamę, która zabierała z knajp saszetki z cukrem i serwetki. Nie potrafiła przejść obok plastikowej łyżeczki w kawiarni, nie myśląc, że może się do czegoś przydać.

      Była jeszcze kartka urodzinowa z wydrukowanym na froncie sprośnym żartem o tym, jak dużo seksu go zadowoli. Nie znałam Nico od tej strony. Raczej śmieszyłoby to ojca Sama. Na myśl o seksie Nico z Caitlin zrobiło mi się niedobrze.

      Bilety na koncert Andrei Bocellego w Leeds, listopad 2013 roku. Koncert Il Divo w Rotterdamie, kwiecień 2012 roku. Lepiej nie będę się przyznawać, że byłam tylko na jednym koncercie na żywo, i to zespołu One Direction, na który poszłam z Samem.

      Wzięłam do ręki widokówkę z opactwem w Bath. Zawsze chciałam pojechać na weekend do Bath. Tata Sama kiedyś zaszalał i zabrał mnie na noc do pubu w Dudley, gdzie następnie zalał się w trupa „ukąszeniem węża”, czyli cydrem z piwem. Powinnam była się zorientować, że nie nadaje się do dłuższych przebiegów.

      Odwróciłam widokówkę i przeczytałam:

      „Czerwiec 2012 r.

      Moja ukochana Caitlin,

      zawsze, kiedy pojadę do Bath, będę myślał o tym wspaniałym weekendzie. Ciągle próbuję wymyślić sposób, żebyśmy byli razem na zawsze!

      Całuję mocno, Twój P.”.

      Spojrzałam na datę. Cztery lata temu. O co mu chodziło z tym „sposobem, żebyśmy byli razem”? Chyba nie o to, żeby on też umarł? Rozważał pakt samobójczy? Wiedział już wtedy, że jest chora? Pamiętam, jak mama mi mówiła, że Caitlin zupełnie nic nie dolegało, po czym na Wielkanoc 2013 roku dostała bólów brzucha i zmarła w lutym następnego roku. No, ale nieważne, nie moja sprawa, cokolwiek miał na myśli.

      Usłyszałam, że Nico woła mnie z dołu. Wepchnęłam wszystko z powrotem do szkatułki i wcisnęłam na wierzch aksamitną poduszeczkę, z poczuciem winy, że grzebię w jego prywatnych liścikach miłosnych, wściubiam nos w skrawki życia, które miał przede mną.

      Zanim rak postanowił zapukać do jego drzwi.

      Wychyliłam się z włazu w podłodze i wzięłam od niego kubki z herbatą, żeby mógł wejść na górę.

      Ta mała przerwa dobrze mu zrobiła. Miał trochę spokojniejszą twarz. Podszedł do Franceski.

      – Jak ci idzie?

      – Dobrze. Powinnam wyrzucić te wszystkie stare książki i zeszyty. Ale nie wiem, po prostu czuję, że nigdy już nie będę miała okazji napisać o mamie ani jej narysować. Jakoś tak fajnie by było mieć te obrazki z nią, które narysowałam, zanim zachorowała.

      – Kochanie, zachowaj wszystko, co tylko chcesz.

      – Maggie znalazła mi śliczną szkatułkę na biżuterię, prawda, Maggie? Tę, z której leci muzyka operowa, jak się ją otworzy.

      Nico wyglądał na zdziwionego. Podniosłam kasetkę do góry, przygotowując się na: „A, tak, kupiłem ją, kiedy spędzaliśmy cudowny weekend w Wiedniu, Weronie, Paryżu”.

      Zmarszczył brwi.

      – Nie pamiętam czegoś takiego.

      Otworzyłam wieczko.

      Nico przewrócił oczami.

      – Nawet nie wiedziałem, że można kupić takie, które grają muzykę operową.

      – A z jakiej to opery? – spytała Francesca.

      – Nie mam pojęcia – roześmiał się Nico. – Mnie od tego uszy puchną. Wysyłałem


Скачать книгу