Posłuszna żona. Kerry Fisher

Posłuszna żona - Kerry  Fisher


Скачать книгу
dla ciebie najfajniejsza wycieczka, ale naprawdę muszę pojechać do taty w Wielkanoc. Fatalnie się czuję na myśl, że wszyscy inni spędzą czas z rodziną, a on będzie siedział sam, z przydziałowym czekoladowym jajkiem.

      Massimo zjadł kawałek ryby i otarł kąciki ust serwetką.

      – Nie chcę, żebyś się denerwowała w święta. Sama wiesz, jak dołujące są dla ciebie te wizyty. Mam tylko cztery dni wolne, od piątku, i pomyślałem, że moglibyśmy zrobić sobie małą wycieczkę do Londynu, zabrać Sandra do Londyńskich Lochów i do Tower. Zatrzymalibyśmy się tam w hotelu.

      Wbiłam w niego wzrok, ale uważałam, żeby w moim głosie nie było słychać niechęci. Londyńskie Lochy? Sandro miałby koszmary przez kilka następnych miesięcy.

      – Brzmi świetnie. Moglibyśmy obejrzeć jakieś przedstawienie, jeśli oczywiście masz ochotę. Sprawdzę, co grają w teatrach. A może jednak… moglibyśmy wpaść do taty wieczorem przed Wielkim Piątkiem, jeśli skończysz na tyle wcześnie pracę?

      – W czwartek będę siedzieć do oporu, żeby wszystko skończyć i nie musieć pracować w święta. Twój tata nie będzie wiedział, że to Wielkanoc, prawda? Wybierz się do niego po świętach albo jeszcze tydzień później.

      Massimo składał serwetkę w harmonijkę. Pociągał wino łyk za łykiem. Rytmicznie postukiwał nożem o brzeg talerza.

      Nie widziałam taty od trzech miesięcy. Musiałam jechać. Usiłowałam mówić spokojnym głosem, nie pozwolić, żeby wkradł się do niego błagalny albo natarczywy ton.

      – A mogłabym pojechać autobusem do Worthing i stamtąd wziąć taksówkę, któregoś dnia w przyszłym tygodniu?

      – To dosyć kosztowna wyprawa. Właśnie dostałem zawiadomienie, że opłaty za dom opieki wzrosną. Uważam, że powinniśmy spróbować ograniczyć niepotrzebne wydatki tam, gdzie tylko możemy.

      Wzięłam głęboki wdech.

      – Byłeś niesamowicie hojny, płacąc dotąd za opiekę nad tatą, ale chyba pora poradzić się prawnika i uzyskać zgodę na skorzystanie z pieniędzy ze sprzedaży jego domu. Wtedy cały ten ciężar nie spadnie na ciebie. – Powstrzymałam się przed dodaniem: I moglibyśmy wysupłać pięćdziesiąt funtów, żebym mogła odwiedzić ojca.

      Massimo westchnął, jakby rozmawiał z kimś o ograniczonych zdolnościach intelektualnych.

      – Ty chyba nie masz pojęcia, ile kosztuje jego pobyt w tym całym domu. – Poklepał mnie po ręce. – A jak dożyje dziewięćdziesięciu pięciu lat? Muszę mu to finansować, bo zaraz skończą mu się pieniądze. Nie chciałbym, żeby wylądował w jakiejś norze śmierdzącej kapustą, gdzie wszyscy staruszkowie siedzą w pieluchach.

      Ścisnął mi się żołądek. Nie mogłam pozwolić, żeby coś takiego spotkało tatę, który nosił spinki do mankietów i koniecznie musiał spryskać się „kropelką płynu po goleniu”. Upierał się przy wstawaniu z łóżka czy z krzesła za każdym razem, kiedy do pokoju wchodziła pielęgniarka – kobieta. Powinnam była wymyślić, jak odpowiednio zabezpieczyć tatę finansowo, kiedy sprzedaliśmy jego dom, zamiast polegać na dobrej woli Massima. Ale mojemu mężowi, zarówno wtedy, jak i teraz, trudno było odmówić: „Masz wystarczająco dużo na głowie. Ja się zajmę stroną finansową. Twój tata by tego chciał. W końcu ludzie płacą mi fortunę za zarządzanie ich pieniędzmi. Pozwól mi zdjąć z siebie trochę stresu, inaczej znów skończysz na antydepresantach”.

      A ponieważ Massimo zawsze zbywał mnie machnięciem ręki, kiedy prosiłam, żeby pokazał mi papiery – „Ja się tym zajmę, zresztą z przyjemnością” – nie miałam pojęcia, jak długo tata będzie w stanie płacić za siebie, nawet gdyby udało mi się uzyskać dostęp do jego pieniędzy.

      Massimo energicznie rozgniatał widelcem rybę. Uwaga, zaraz zepsuję wieczór. Trudno, spróbuję jutro.

      Spojrzał na mnie przenikliwie.

      – No, a poza tym, skoro masz tyle wolnego czasu, może pójdziesz do lekarza, żeby wyjaśnić, dlaczego nie możesz ponownie zajść w ciążę? Najwyraźniej miałaś mnóstwo czasu na organizowanie poszukiwań tego cholernego kota, ale jakoś nie chciało ci się dowiedzieć, dlaczego Sandro nie ma jeszcze rodzeństwa.

      Niepotrzebnie tak naciskałam. To typowe dla Massima – tolerował, nawet akceptował, coś, co było dla mnie ważne, do chwili, kiedy się znudził, bo nie było już w tym dla niego powodu do chwały, bo nikt nie mówił: Widzieliście, jak starał się pocieszyć swojego synka, kiedy zginęła ich kotka?

      – Spróbuję się zapisać, ale lekarka, która specjalizuje się w planowaniu rodziny i problemach z płodnością, jest od jakiegoś czasu na urlopie. – Wstałam po szklankę wody, żeby nie zobaczył, jak się czerwienię, mówiąc to kłamstwo. – Jak tylko wróci, zobaczę, co powie. Pewnie będzie chciała w którymś momencie zbadać nas oboje.

      Massimo niemal rzucił widelec na stół.

      – W rodzinie Farinellich nigdy nie było problemu z płodnością. Nico ma tylko jedną córkę, bo Caitlin nie chciała więcej dzieci. Zrób badania i zobacz, co ci powiedzą lekarze.

      Pokiwałam głową, jakbym miała umówić się na wizytę w pierwszym możliwym terminie.

      Ale Massimo nie mógł kontrolować wszystkiego.

      Na razie.

      ROZDZIAŁ 9

      MAGGIE

      Po raz pierwszy, odkąd się wprowadziłam do Nica, miałam poczucie, że znalazłam swoje miejsce, na pełnych prawach, i w końcu nie chowam się przepraszająco po kątach. Będę miała własną pracownię, urządzę kawałek domu po swojemu, zamiast zajmować przestrzeń należącą do innej kobiety, jak dziki lokator. Miałam właśnie zejść na śniadanie, lekkim krokiem, kiedy usłyszałam dziwny dźwięk. Przypominał mi skowyt lisa, którego kiedyś widziałam u nas na osiedlu, potrąconego przez chłopaków jadących kradzionym samochodem i wijącego się w agonii w rynsztoku.

      Podbiegłam na koniec korytarza. Pokój Franceski. Zawahałam się w obawie, że nawrzeszczy na mnie, bym się wynosiła. Uznałam jednak, że może naprawdę za drzwiami stało się coś poważnego, więc wtargnęłam do środka, wołając jednocześnie Nico. Zasłony w pokoju były nadal zaciągnięte i chwilę potrwało, zanim dostrzegłam Francescę, skuloną w nogach łóżka, na wpół schowaną pod kołdrą. Płakała, jakby nastąpił koniec świata.

      – Francesca! – Podbiegłam do niej i przyłożyłam dłoń do jej pleców. – Co się stało? – Próbowałam ją do siebie odwrócić, ale wtuliła się głębiej w pościel.

      Wtedy zobaczyłam plamy krwi na prześcieradle.

      – Biedactwo. To twój pierwszy okres?

      Przytaknęła, z głową w kołdrze.

      – Masz coś, jakieś podpaski?

      Wyszlochała, że nie.

      W drzwiach pojawił się Nico.

      – Co się dzieje?

      Położyłam palec na ustach i odprawiłam go gestem dłoni, bezgłośnie poruszając ustami: „Już dobrze”. Skłonność Nico do zielenienia na twarzy przy rozmowie o kobiecych sprawach nie była nam teraz potrzebna. Wyglądał na zdezorientowanego, ale wycofał się z pokoju. Kochałam go jeszcze bardziej za to, że mi zaufał.

      Zdjęłam szlafrok z haczyka na wewnętrznej stronie drzwi i podałam go Francesce.

      – No dobrze, kochanie. Idź pod prysznic, poczujesz się o niebo lepiej. A ja ci znajdę jakieś podpaski.

      Ku


Скачать книгу