Factfulness. Hans Rosling
lubisz mieć rację i nie chcesz żyć w bańce błędnych przekonań; jeśli masz ochotę zmienić swoje spojrzenie na świat; jeśli jesteś gotowy wyzbyć się instynktownych reakcji na rzecz krytycznego myślenia; i jeśli do tego wszystkiego czujesz pokorę, ciekawość i lubisz poczucie zdumienia – czytaj, proszę, dalej.
Rozdział pierwszy
Instynkt przepaści
Jak złapać potwora grasującego w klasie jedynie za pomocą kartki papieru
Był październik 1995 roku, a ja nie spodziewałem się, że po tych wieczornych zajęciach rozpocznie się moja walka z błędnymi wyobrażeniami o świecie.
– Jaki jest wskaźnik śmiertelności dzieci w Arabii Saudyjskiej? Nie podnoście rąk. Po prostu wykrzyczcie odpowiedź.
Wcześniej rozdałem kopie tabeli numer 1 i 5 z rocznego zestawienia UNICEF-u. Sprawiały wrażenie nudnych, ale ja czułem ekscytację.
Studenci krzyknęli jednym chórem:
– TRZYDZIEŚCI PIĘĆ!
– Zgadza się. Trzydzieści pięć. Oznacza to, że trzydzieścioro pięcioro dzieci na tysiąc urodzeń umiera przed ukończeniem piątego roku życia. A teraz jaki jest wskaźnik w Malezji?
– CZTERNAŚCIE! – odpowiedzieli jednocześnie.
Gdy pojawiały się kolejne liczby, zapisywałem je zielonym mazakiem na folii leżącej na projektorze.
– Czternaście – powtórzyłem. – Niższy niż w Arabii Saudyjskiej!
Moja dysleksja spłatała mi figla i zapisałem „Malejza”. Studenci wybuchnęli śmiechem.
– Brazylia?
– PIĘĆDZIESIĄT PIĘĆ!
– Tanzania?
– STO SIEDEMDZIESIĄT JEDEN.
Odłożyłem długopis.
– Wiecie, dlaczego mam taką obsesję na punkcie wskaźnika umieralności dzieci? Nie chodzi tylko o to, że mi na nich zależy. Wskaźnik ten mierzy temperaturę całego społeczeństwa niczym ogromny termometr. Dzieci są delikatne. Tak wiele czynników może doprowadzić do ich śmierci. Gdy umiera tylko czternaścioro dzieci na tysiąc w Malezji, oznacza to, że pozostałe dziewięćset osiemdziesiąt sześć przeżywa. Ich rodzice oraz społeczeństwo, w którym żyją, zdołali ochronić je przed wszystkimi niebezpieczeństwami, które im groziły: drobnoustroje, głód, przemoc i tym podobne. Liczba ta świadczy również o tym, że rodziny w Malezji dysponują wystarczającą ilością jedzenia, system kanalizacji jest szczelny i zanieczyszczenia nie przeciekają do wody pitnej, istnieje dobry dostęp do podstawowej opieki medycznej, a matki w tym kraju potrafią czytać i pisać. Wskaźnik ten nie mówi więc jedynie o zdrowiu dzieci. Jest on miarą jakości całego społeczeństwa. To nie liczby same w sobie są interesujące. Interesujące jest to, co one mówią o życiu tych osób – kontynuowałem. – Spójrzcie na nie: czternaście, trzydzieści pięć, pięćdziesiąt pięć i sto siedemdziesiąt jeden. Życie w tych krajach musi być diametralnie różne.
Podniosłem długopis.
– Powiedzcie mi, jak wyglądało życie w Arabii Saudyjskiej trzydzieści pięć lat temu? Ile dzieci umarło w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym roku? Spójrzcie na drugą kolumnę.
– DWIEŚCIE… czterdzieści dwoje.
Wypowiadając tę dużą liczbę, studenci ściszyli głos – 242.
– Zgadza się. Społeczeństwo w Arabii Saudyjskiej poczyniło ogromny postęp, prawda? Liczba zgonów dzieci spadła z dwustu czterdziestu dwóch do trzydziestu pięciu w zaledwie trzydzieści trzy lata. To dużo szybszy postęp niż w przypadku Szwecji. Nam zajęło to siedemdziesiąt dziewięć lat.
– A co z Malezją? Dzisiaj wskaźnik wynosi czternaście. A w roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym?
– Dziewięćdziesiąt trzy – padła odpowiedź mrukliwym tonem.
Studenci, zdumieni i zdezorientowani, zaczęli przeszukiwać tabele. Rok wcześniej podałem moim studentom te same przykłady, ale nie poparłem ich tabelami z danymi, w związku z czym nie uwierzyli mi, gdy opowiadałem o postępie, jaki dokonał się na świecie. Teraz, mając dowody czarno na białym, studenci przeglądali tabele z góry na dół, aby przekonać się, czy nie wybrałem tych państw specjalnie, aby ich oszukać. Nie potrafili uwierzyć w obraz prezentowany przez dane. Różnił się on znacznie od ich wyobrażeń o świecie.
– Dla waszej wiadomości – powiedziałem – nie znajdziecie kraju, w którym wskaźnik śmiertelności dzieci wzrósł. Ogólnie rzecz biorąc, sytuacja na świecie się poprawia. Zróbmy sobie krótką przerwę na kawę.
Rozdział ten poświęcony jest pierwszemu z dziesięciu naszych instynktów: przekonaniu o istnieniu przepaści. Chodzi o nieodpartą pokusę, aby dzielić różne rzeczy na dwie odrębne, często przeciwstawne grupy z wyimaginowaną przepaścią – ogromną czeluścią niesprawiedliwości – pomiędzy nimi. To właśnie za sprawą tego instynktu w ludzkiej świadomości pokutuje przeświadczenie, że na świecie istnieją dwa rodzaje krajów lub dwa rodzaje ludzi: bogaci i biedni.
Niełatwo zauważyć pokutujący w świadomości stereotyp. Tamtego październikowego wieczora w 1995 roku po raz pierwszy spojrzałem bestii prosto w oczy. Było to tuż po zakończeniu przerwy na kawę. Doświadczenie było tak ekscytujące, że od tamtej pory nie przestałem polować na megastereotypy.
Stosuję epitet „mega”, ponieważ przekonania te mają ogromny wpływ na tworzenie błędnego obrazu świata. Pierwszy jest najgorszy. Gdy dzielimy świat na dwa obozy – biednych i bogatych – globalne proporcje zostają całkowicie zafałszowane w ludzkich umysłach.
Po przerwie rozpocząłem wykład, wyjaśniając, że wskaźnik śmiertelności dzieci był najwyższy w plemionach żyjących w lasach deszczowych oraz wśród tradycyjnych rolników żyjących w oddalonych regionach świata.
– To ludzie, których oglądacie w egzotycznych filmach dokumentalnych w telewizji. Ci rodzice muszą pokonać ogromne trudności, aby ich rodziny przetrwały, a mimo to niemal połowa ich dzieci umiera. Na szczęście coraz mniej ludzi musi żyć w tak zatrważających warunkach.
Student siedzący w pierwszym rzędzie uniósł rękę, przechylił na bok głowę i stwierdził:
– Oni nigdy nie będą żyć tak jak my.
Pozostali studenci w sali pokiwali głowami na znak zgody. Pewnie spodziewał się, że będę zaskoczony, ale byłem daleki od tego. Stwierdzenie to słyszałem już wielokrotnie. Nie byłem zaskoczony, byłem podekscytowany. Miałem nadzieję usłyszeć coś podobnego. Przytoczę w skrócie naszą rozmowę:
JA: Przepraszam, ale co masz na myśli, mówiąc: „oni”?
STUDENT: Chodzi mi o ludzi żyjących w innych krajach.
JA: W krajach innych niż Szwecja?
STUDENT: Nie. Chodzi mi o kraje… nie należące do grona państw zachodnich. Oni nie mogą żyć tak jak my. U nich się to nie sprawdzi.
JA: Aha! – krzyknąłem, jakbym nagle wszystko zrozumiał. – Chodzi ci na przykład o Japonię?
STUDENT: Nie. Japończycy przyjęli zachodni styl życia.
JA: A co z Malezją? Tam nie ma „zachodniego stylu życia”?
STUDENT: