Niemiecki bękart (wyd. 3). Camilla Lackberg
– Spojrzał na nią błagalnie.
– Tylko nie rób tego więcej…
Uśmiechnęła się słabo. Biała flaga wywieszona. Już żałowała, że tak na niego napadła, ale o tym powie mu potem. Teraz najbardziej potrzebuje świeżego powietrza.
Szybkim krokiem przeszła przez Fjällbackę, dziwnie opustoszałą po wyjeździe turystów, których przez dwa letnie miesiące wszędzie było pełno. Przypominała pokój po szalonej całonocnej zabawie. Kieliszki z niedopitym alkoholem, w kącie splątana serpentyna, na kanapie dogorywający gość w przekrzywionej czapeczce karnawałowej. W gruncie rzeczy Erika wolała tę porę roku. Lato było zbyt intensywne, zbyt nachalne. Teraz na Ingrid Bergmans torg panował spokój. Kiosk Centrum był jeszcze otwarty, ale za parę dni Maria i Mats znów go zamkną i jak co roku wyjadą uruchomić swój interes w Sälen7. Bardzo jej się podobała ta przewidywalność zmian. Co roku to samo, wciąż ten sam cykl. Same procedure as last year8.
Mijając plac i idąc pod górę Galärbacken, Erika kłaniała się mijanym ludziom. Większość znała, przynajmniej z widzenia. Przyśpieszała jednak, gdy wyczuwała, że ktoś ma ochotę przystanąć i porozmawiać. Dziś nie miała na to ochoty. Szybkim krokiem minęła stację benzynową OK/Q8 i szła Dinglevägen. Wtedy uzmysłowiła sobie, dokąd zmierza. Cel wybrała podświadomie już w chwili, gdy opuszczała Sälvik, ale dopiero teraz to do niej dotarło.
– Trzy pobicia, dwa napady na bank i jeszcze parę drobiazgów. Ale żadnego wyroku za podżeganie do nienawiści – powiedziała Paula, zamykając drzwi radiowozu po stronie pasażera. – Znalazłam też co nieco na faceta, który nazywa się Per Ringholm, na razie same drobne sprawy.
– To jego wnuk – powiedział Martin, zamykając samochód.
Przyjechali do Grebbestad, gdzie Frans Ringholm miał mieszkanie w pobliżu dawnego klubu Gästis.
– Cha, cha, ale się tu człowiek wytańczył. – Martin kiwnął głową w kierunku wejścia.
– Domyślam się. Ale minęły te czasy, co?
– Spokojnie można tak powiedzieć. Od ponad roku nie oglądałem od środka żadnego lokalu z dansingiem.
Nie wydawał się specjalnie zmartwiony. Był zakochany w swojej Pii i najchętniej nie wychodziłby z domu. Ale zanim w końcu spotkał na swej drodze księżniczkę, musiał pocałować niejedną żabę, a nawet ropuchę.
– A ty? – Spojrzał z ciekawością na Paulę.
– Co ja? – Udała, że nie rozumie.
W następnej chwili stanęli przed drzwiami Fransa. Martin zapukał mocno i za chwilę ze środka dobiegł odgłos kroków.
– Słucham?
Drzwi otworzył mężczyzna o krótko ostrzyżonych srebrzystych włosach. Ubrany był w dżinsy i kraciastą koszulę, taką samą, jaką z uporem, ignorując zmiany zachodzące w modzie, nosił Jan Guillou9.
– Pan Frans Ringholm?
Martin przyglądał mu się z ciekawością. Ringholm był dobrze znany w okolicy i nie tylko, Martin sprawdził w internecie. Należał do założycieli jednej z najaktywniej działających organizacji wrogich cudzoziemcom i, jak wynika z tego, co piszą na forach w sieci, coraz bardziej się liczącej.
– Tak, to ja. Czym państwu… – przesunął po nich wzrokiem – mogę służyć?
– Mamy do pana kilka pytań. Możemy wejść?
Frans uniósł brew, ale bez słowa odsunął się od drzwi, żeby ich wpuścić. Martin rozejrzał się ze zdziwieniem. Nie potrafiłby powiedzieć, czego się spodziewał, ale chyba jakiegoś zaniedbania, większego bałaganu. Tymczasem zobaczył schludne mieszkanie. Panował w nim taki porządek, że jego własne wydało się przy tym obskurne.
– Proszę usiąść. – Wskazał kanapę z fotelami w salonie, w głębi, po prawej. – Właśnie nastawiłem kawę. Któreś z państwa chciałoby mleka do kawy? Cukru? – Mówił spokojnie, ujmującym tonem.
Martin i Paula spojrzeli po sobie zaskoczeni.
– Ja dziękuję – odparł Martin.
– A ja poproszę mleko, bez cukru – powiedziała Paula, wchodząc do pokoju przed Martinem.
Usiedli na białej kanapie i rozejrzeli się. Był to jasny, przestronny pokój o dwóch oknach wychodzących na zatokę. Dość przytulny. Panował w nim porządek, ale bez pedanterii.
– Proszę, kawa. – Ringholm wszedł z wyładowaną po brzegi tacą. Na stole postawił trzy filiżanki gorącej kawy i spory talerz z kruchymi ciastkami. – Proszę się częstować. – Zatoczył ręką, wziął jedną z filiżanek i rozparł się w fotelu. – Słucham, czym mogę służyć?
Paula wypiła łyk kawy i powiedziała:
– Pewnie pan słyszał, że koło Fjällbacki znaleziono martwego mężczyznę.
– Tak, wiem, że chodzi o Erika Frankla. – Zrobił zmartwioną minę i kiwnął głową, potem wypił łyk kawy. – Było mi bardzo przykro, gdy się o tym dowiedziałem. Dla Axela to na pewno straszny cios.
– Tak, rzeczywiście… – Martin chrząknął. Zaskoczył go uprzejmy sposób bycia Ringholma. Było to absolutne przeciwieństwo tego, czego się spodziewał. Zmobilizował się i powiedział: – Chcielibyśmy porozmawiać o listach od pana, które znaleźliśmy u Erika Frankla.
– Zachował je. – Ringholm roześmiał się, sięgając po ciastko. – Tak, Erik lubił wszystko zbierać. Wy, młodzi, na pewno uważacie, że pisanie listów to mocno przykurzony relikt przeszłości, ale takim starym piernikom jak my trudno zmienić przyzwyczajenia.
Mrugnął poufale do Pauli. Już miała odpowiedzieć uśmiechem, gdy przypomniała sobie, że ten facet całe życie poświęcił zwalczaniu takich jak ona i utrudnianiu im życia.
– W tych listach są pogróżki… – powiedziała z surową twarzą.
– Eee… Nie określiłbym tego w ten sposób. – Obserwował ją spokojnie, wychylając się do tyłu na fotelu. Założył nogę na nogę i mówił dalej: – Uważa-łem, że powinienem poinformować Erika o istnieniu pewnych… sił w organizacji, które mogą działać w sposób, jak by to powiedzieć… nierozsądny.
– I uznał pan, że należy go o tym poinformować?
– Przyjaźniliśmy się w czasach, gdy obaj biegaliśmy w krótkich spodenkach. Przyznaję, oddaliliśmy się od siebie i od wielu lat nie można było mówić o prawdziwej przyjaźni. Rozeszły się nasze… drogi życiowe. – Uśmiechnął się. – Ale nie życzyłem mu źle i gdy uznałem, że należy go ostrzec, zrobiłem to. Niektórzy ludzie nie mogą pojąć, że nie trzeba od razu okładać się pięściami.
– Ale… kiedyś nie miał pan nic przeciwko okładaniu się pięściami – zauważył Martin. – Został pan trzykrotnie skazany za pobicia. I jeszcze za napady na bank, i z tego, co wiem, nie odsiedział pan tych wyroków tak grzecznie jak Dalajlama.
Ringholm nie wydawał się poruszony tą uwagą. Uśmiechnął się. Całkiem jak Dalajlama.
– Na wszystko przychodzi czas. Więzienie rządzi się własnymi prawami, czasem rozumieją tam tylko jeden język. Poza tym mądrość, jak mówią, przychodzi z wiekiem. Potrafiłem wyciągnąć wnioski.
– A pański wnuk wyciągnął?
Martin
7
Sälen – miejscowość w okręgu Dalarna, popularny ośrodek sportów zimowych.
8
Same procedure as last year – ang.: Tak samo jak w zeszłym roku.
9
Jan Guillou – znany szwedzki dziennikarz i pisarz.