Niemiecki bękart (wyd. 3). Camilla Lackberg

Niemiecki bękart (wyd. 3) - Camilla Lackberg


Скачать книгу
1943

      – Ale tchórz z tego Hanssona 10 , w głowie się nie mieści!

      Vilgot Ringholm wyrżnął pięścią w stół, aż podskoczył kieliszek do koniaku. Kazał żonie podać coś do przegryzienia i niecierpliwił się, że tak długo to trwa. Grzebie się, jak to baba. Nie dopilnujesz, to nic nie będzie zrobione.

      – Bodil! – zawołał w stronę kuchni, ale nikt się nie odezwał. Strząsnął popiół z cygara i krzyknął jeszcze raz, tym razem ze wszystkich sił: – Bodiiil!

      – Może stara ci zwiała kuchennymi drzwiami? – zarechotał Egon Rudgren.

      Dołączył do niego Hjalmar Bengtsson, co jeszcze bardziej rozwścieczyło Vilgota. Baba ośmiesza go przed ewentualnymi partnerami w interesach. Dosyć tego. Już miał wstać, żeby zrobić porządek, gdy żona wyszła z kuchni z wyładowaną po brzegi tacą.

      – Przepraszam, trochę to trwało – powiedziała, spuszczając wzrok i stawiając tacę na stole. – Synu, mógłbyś…?

      Prosząco kiwnęła głową w stronę kuchni, ale Vilgot jej przerwał.

      – Frans nie ma czego szukać w kuchni, to babskie sprawy. Wyrósł na mężczyznę, niech siedzi z nami. Zawsze się czegoś nauczy.

      Mrugnął do syna, a siedzący naprzeciw niego Frans przeciągnął się w fotelu. Pierwszy raz wolno mu było siedzieć tak długo przy kolacji wydanej dla kontrahentów ojca. Zazwyczaj po deserze szedł do swojego pokoju. Tym razem jednak ojciec chciał, by został. Fransa rozpierała duma. Jeszcze trochę, a guziki koszuli rozprysłyby się na wszystkie strony. Wieczór zapowiadał się coraz ciekawiej.

      – Może kropelkę koniaku? Co wy na to? Parę tygodni temu skończył trzynaście lat. Może już pora, żeby spróbował koniaku?

      – Jakie już? – zaśmiał się Hjalmar. – Pora była już dawno. Swoim chłopakom daję posmakować, odkąd skończyli jedenaście lat, i powiem, że bardzo dobrze im to robi.

      – Vilgot, naprawdę uważasz… – Bodil z rozpaczą spojrzała na męża, który ostentacyjnie nalał do kieliszka sporo koniaku i podał synowi. Frans wypił łyk i zakaszlał.

      – Spokojnie, chłopcze, koniak trzeba smakować, a nie wlewać w siebie.

      – Vilgot… – znów odezwała się Bodil.

      Vilgotowi wzrok pociemniał.

      Bodil chciała jeszcze coś powiedzieć. Zwróciła się do Fransa, ale syn z triumfem uniósł kieliszek i powiedział z uśmiechem:

      – Twoje zdrowie, droga mamo.

      Idąc do kuchni, słyszała za sobą salwy śmiechu. Zamknęła drzwi.

      – O czym to ja mówiłem? – powiedział Vilgot, zapraszając gestem do częstowania się kanapkami ze śledziem. – Nad czym ten Per Albin jeszcze się zastanawia? Przecież to jasne, że powinniśmy się włączyć po stronie Niemiec!

      Egon i Hjalmar skinęli głowami. No pewnie, można się tylko zgodzić.

      – To smutne – powiedział Hjalmar – że w tych trudnych czasach nasz kraj nie potrafi się zachować uczciwie, zgodnie ze szwedzkimi ideałami. Człowiek się niemal wstydzi, że jest Szwedem.

      Wszyscy jednomyślnie pokiwali głowami, a potem wypili jeszcze po łyku.

      – Że też nie pomyślałem wcześniej! Przecież nie będziemy pić koniaku pod śledzika. Frans, skocz, przynieś kilka zimnych piw!

      Pięć minut później zasady zostały przywrócone: kanapki ze śledziem popijali dobrze schłodzonym tuborgiem. Frans ponownie zasiadł w fotelu naprzeciw ojca i uśmiechnął się szeroko, gdy Vilgot otworzył butelkę i podał mu bez słowa.

      – Wpłaciłem parę koron, by wesprzeć słuszną sprawę, i panom radzę zrobić to samo. Hitler potrzebuje poparcia wszystkich porządnych ludzi.

      – To prawda, interesy idą dobrze – powiedział Hjal-mar, unosząc do góry butelkę. – Ledwo nadążamy z eksportem rudy, tyle jest zamówień. Cokolwiek by mówić o wojnie, to opłacalne przedsięwzięcie.

      – A jak się jeszcze pozbędziemy żydostwa i zyski się zwiększą, to będzie już całkiem dobrze. – Egon sięgnął w stronę pustoszejącego talerza po kolejną kanapkę. Odgryzł kęs i zwrócił się do Fransa, który pilnie słuchał: – Możesz być dumny ze swego ojca, chłopcze. Niewielu jest w kraju takich jak on.

      – Wiem – mruknął Frans.

      Czuł się skrępowany tym, że nagle zwraca się na niego uwagę.

      – Mam nadzieję, że słuchasz ojca, a nie tych, co nie mają o niczym pojęcia. Chyba zdajesz sobie sprawę, że większość tych, którzy potępiają Niemców i wojnę, ma nieczystą krew. W naszej okolicy jest sporo włóczęgów różnej maści, Walonów 11 i im podobnych, więc nic dziwnego, że przekręcają fakty. Twój ojciec wie, jak jest naprawdę. Wszyscy byliśmy świadkami, jak Żydzi i cudzoziemcy próbowali wziąć górę, zniszczyć wszystko, co niezbrukane, szwedzkie. Hitler podąża słuszną drogą, zapamiętaj sobie moje słowa!

      Egon rozgrzał się tak bardzo, że pluł okruszkami chleba na wszystkie strony. Frans słuchał go jak urzeczony.

      – Panowie, czas pogadać o interesach.

      Vilgot z hukiem postawił butelkę na stole, skupiając na sobie uwagę gości.

      Frans przysłuchiwał się rozmowie jeszcze dwadzieścia minut, a potem chwiejnym krokiem poszedł do łóżka. Kładąc się w ubraniu na narzucie, miał wrażenie, że pokój wiruje. Dobiegająca z salonu rozmowa brzmiała jak brzęczenie. Zasnął w błogiej nieświadomości, jak się będzie czuł, kiedy się obudzi.

      Gösta westchnął głęboko. Lato z wolna przechodziło w jesień, co dla niego oznaczało, że wkrótce będzie musiał ograniczyć do minimum granie w golfa. Wprawdzie było jeszcze dość ciepło i teoretycznie miał przed sobą co najmniej miesiąc, ale nauczony doświadczeniem wiedział, że kilka meczów przepadnie w strugach deszczu, kilka z powodu burz, a potem z dnia na dzień temperatura zmieni się z przyjemnej w nieznośną. To poważny minus życia w Szwecji. Plusów, które mogłyby go zrównoważyć, nie dostrzegał. Chyba że kiszone śledzie12, ale wyjeżdżając za granicę, można przecież zabrać ze sobą kilka puszek i już człowiek ma to, co najlepsze, i tu, i tam.

      Na szczęście w komisariacie panował spokój. Mell-berg poszedł na spacer z Ernstem, a Martin i Paula pojechali do Grebbestad porozmawiać z Fransem Ringholmem. Gösta jeszcze raz spróbował sobie przypomnieć, gdzie słyszał to nazwisko, i z ulgą stwierdził, że klapka mu się otworzyła. Ringholm. Tak się nazywa dziennikarz z „Bohusläningen”. Sięgnął po leżący na biurku egzemplarz gazety i zaczął przeglądać. W końcu znalazł: Kjell Ringholm. Złośliwy skurczybyk. Uwielbiał dociskać miejscowych polityków i przedstawicieli władz regionu. Może to przypadek, choć naz wisko nie należało do często spotykanych. Czy mógłby być synem Fransa? Na wszelki wypadek zapisał to sobie w pamięci.

      Na razie czekało go pilniejsze zadanie. Znów westchnął. Była to umiejętność, którą z wiekiem przekształcił niemal w sztukę. Ale to może poczekać do powrotu Martina. Wtedy ciężar rozłoży się na dwóch. W dodatku będzie miał dla siebie jeszcze godzinkę, może dwie,


Скачать книгу

<p>10</p>

Per Albin Hansson (1885–1946) – socjaldemokrata, długoletni premier Szwecji, stał na czele rządu zgody narodowej w latach drugiej wojny światowej, usiłując balansować między stronami konfliktu.

<p>11</p>

W XVII wieku do Szwecji napłynęła liczna grupa imigrantów z Walonii. Zatrudniali się w górnictwie i przemyśle tkackim. Szwedzi mający ciemne włosy i oczy, niewyglądający na typowych Skandynawów, często powołują się na walońskie pochodzenie.

<p>12</p>

Kiszone śledzie – specjał szwedzkiej kuchni o niezwykle silnej woni.