Król Łotrów. Loretta Chase

Król Łotrów - Loretta Chase


Скачать книгу
jego pocałunku trudno by doszukiwać się słodyczy czy rycerskości. Stanowił twardą, bezwstydną, bezlitosną napaść, aż głowa dziewczyny odchyliła się do tyłu.

      Przez jedną przerażającą chwilę sądził, że złamał jej kark.

      Ale nie mogła być martwa, ponieważ nadal młóciła go pięściami i się wykręcała. Owinął ją ciasno ramieniem w talii, drugą ręką unieruchomił jej głowę.

      Momentalnie przestała młócić i się wykręcać. I w tejże chwili jej szczelnie zaciśnięte wargi ustąpiły przed jego najazdem tak niespodziewanie, że zachwiał się i zrobił krok w tył, wpadając na latarnię.

      Z całych sił oplotła mu szyję ramionami.

      Madonna in cielo17.

      Najsłodsza Matko Jezusa, ta obłąkana kobieta odwzajemniała pocałunek.

      Ochoczo przywarła do jego warg ciepłymi, miękkimi ustami, świeżymi jak wiosenny deszcz. Pachniała mydłem – rumiankowym – a także mokrą wełną i kobietą.

      Nogi zachwiały się pod nim.

      Oparł się plecami o latarnię, poluzowując miażdżący uścisk, gdyż mięśnie zmieniały mu się w gumę. Mimo to Jessica lgnęła do niego, jej smukłe, rozkosznie wyrzeźbione ciało zsuwało się po nim wolno, aż palcami stóp dotknęła chodnika. Przy czym nadal nie puszczała jego szyi. Nadal nie odrywała warg od jego ust. Całowała go równie słodko, z niewinną żarliwością, jak on ją śmiało i lubieżnie.

      Topił się od tego dziewiczego żaru niczym słup soli w strugach deszczu.

      Przez wszystkie te lata, odkąd ojciec odesłał go do Eton, żadna kobieta nie zrobiła dla niego nic, dopóki nie wcisnął jej pieniędzy do ręki. Lub – jak w przypadku pewnej szacownej niewiasty, za którą wielce niefortunnie uganiał się niespełna osiem lat temu – dopóki nie podpisał dokumentów, przekazując w jej ręce swe ciało, duszę i majątek.

      Panna Jessica Trent uczepiła się go tak, jakby od tego zależało jej życie, i całowała go, jakby świat miał się skończyć, jeśli przestanie, przy czym nie było tu miejsca na żadne „dopóki”.

      Zdumiony i rozpalony zarazem, niepewnie przeciągnął potężnymi dłońmi po jej plecach i otoczył drżącymi palcami rozkosznie filigranową talię. Nigdy wcześniej nie trzymał czegoś takiego jak ona – tak uroczo smukłego i gibkiego, wyrzeźbionego z delikatną perfekcją. Poczuł bolesny ucisk w piersi, miał chęć zapłakać. Sognavo di te. Śniłem o tobie.

      Ti desideravo nelle mia braccia dal primo momento che ti vedi. Pragnąłem wziąć cię w ramiona od chwili, gdy cię poznałem.

      Stał bezradny w ulewnym deszczu, niezdolny zapanować nad złaknionymi ustami, niespokojnymi dłońmi, podczas gdy serce biło mu do rytmu upokarzającej prawdy. Ho bisogno di te. Potrzebuję cię.

      Całkiem jakby to ostatnie stanowiło zniewagę tak potworną, że nawet niedbały zwykle Najwyższy nie mógł puścić jej płazem, mrok rozciął błysk światła, po którym natychmiast rozległ się gwałtowny huk, wstrząsając chodnikiem.

      Oderwała się od niego i cofnęła chwiejnie, dociskając dłoń do ust.

      – Jess – powiedział, sięgając, by przyciągnąć ją z powrotem. – Cara, ja…

      – Nie. O Boże. – Odgarnęła z twarzy mokre włosy. – Niech cię szlag, Dain!

      A potem odwróciła się i uciekła.

* * *

      Jessica Trent była młodą kobietą, która nie zwykła chować głowy w piasek, toteż kiedy ociekając wodą, wspinała się po schodach do mieszkania brata, stawiła czoło faktom.

      Po pierwsze, skorzystała z pierwszej okazji, żeby zapolować na lorda Daina.

      Po drugie, wpadła w głębokie przygnębienie, które momentalnie ustąpiło miejsca napędzanej zazdrością furii, ponieważ zastała dwie kobiety usadowione na jego kolanach.

      Po trzecie, nieomal się popłakała, kiedy tak obraźliwie wypowiadał się o jej wdziękach i nazwał ją tanią gąską.

      Po czwarte, sprowokowała go do napaści.

      Po piąte, o włos go nie udusiła, domagając się, by owa napaść trwała jak najdłużej.

      Po szóste, trzeba było uderzenia pioruna, żeby ją od niego oderwać.

      Kiedy dotarła do drzwi mieszkania, bardzo ją kusiło, by walić o nie głową.

      – Idiotka, idiotka, idiotka – mamrotała, łomocąc do wrót.

      Otworzył jej Withers. Rozdziawił usta.

      – Withers – powiedziała. – Zawiodłam cię. – Wkroczyła do mieszkania. – Gdzie jest Flora?

      – Ojej… – Withers rozejrzał się bezradnie.

      – Ach, czyli jeszcze nie wróciła. Ani trochę mnie to nie dziwi. – Jessica ruszyła do pokoju babki. – W rzeczy samej, nie będę biedaczki winić, jeśli nakłoni woźnicę, żeby zabrał ją prosto do Calais, a stamtąd łodzią wiosłową przez kanał.

      Zapukała do drzwi Genevieve.

      Babka otworzyła, przez długą chwilę przyglądała się Jessice, po czym zwróciła się do Withersa:

      – Panna Trent potrzebuje gorącej kąpieli – oznajmiła. – Dopilnuj, proszę, żeby ktoś się tym zajął, i to szybko.

      Następnie ujęła Jessicę za ramię, wciągnęła do pokoju, posadziła i zdjęła jej przemoczone trzewiki.

      – Pójdę na to przyjęcie – oznajmiła Jessica, dłubiąc przy zapinkach pelisy. – Niech sobie Dain robi ze mnie głupią, ale nie zepsuje mi wieczoru. Nie obchodzi mnie, czy cały Paryż widział. To on powinien się wstydzić: żeby biegać półnagi po ulicach. A kiedy mu przypomniałam, że jest półnagi, jak myślisz, co zrobił?

      – Kochana, przerasta to możliwości mojej wyobraźni. – Genevieve sprawnie zdejmowała wnuczce jedwabne pończochy.

      Jessica opowiedziała jej, jak leniwie rozpiął spodnie.

      Genevieve dostała spazmów ze śmiechu.

      Jessica spojrzała na nią chmurnie.

      – Niełatwo mi przyszło zachować powagę… ale nie to okazało się najtrudniejsze. Najtrudniejsze… – Westchnęła. – Och, Genevieve. Był taki rozkoszny. Chciałam go pocałować. Prosto w ten wielki, piękny nos. A potem we wszystkie inne miejsca. Szalenie mnie to frustrowało. Postanowiłam, że nie wybuchnę, ale nic z tego. No więc biłam go i biłam, aż mnie pocałował. A potem biłam go dalej, aż zrobił to, jak należy. I powinnam ci wyznać, jakkolwiek to upokarzające, że gdyby nie uderzył w nas piorun… czy też prawie… zrujnowałby mnie dokumentnie. Pod latarnią. Na rue de Provence. A potworne jest to – jęknęła – że żałuję, iż tak się nie stało.

      – Wiem – powiedziała kojąco Genevieve. – Wierz mi, kochana, wiem.

      Rozebrała Jessicę do końca – jako że dziewczyna nie była w stanie zrobić wiele więcej poza paplaniem i bezmyślnym gapieniem się na meble – owinęła ją w szlafrok, usadowiła w fotelu przy kominku i kazała służbie podać brandy.

* * *

      Jakieś pół godziny po tym, jak Jessica Trent mu uciekła, lord Dain, przemoczony do cna, ściskając w dłoni pokiereszowany bonet, wkroczył przez drzwi, które otworzył mu drżący Herbert. Zignorowawszy lokaja, markiz podążył przez hol i schodami w górę, a następnie korytarzem do swojej sypialni. Cisnął bonet na fotel, zdjął ociekające wodą ubrania, wytarł się do sucha, ubrał w świeże rzeczy i wrócił do swoich gości.

      Конец


Скачать книгу


<p>17</p>

 (wł.) Madonno w niebie.