Lecz siÄ™ jedzeniem.. Haylie Pomroy

Lecz siÄ™ jedzeniem. - Haylie  Pomroy


Скачать книгу
żebyś była zdrowa. Naszym priorytetem niech będzie pozbycie się problemów zdrowotnych, a waga unormuje się sama.

      Wtedy spytała:

      – Ale jaka powinna być waga, do której mam dążyć?

      – Porozmawiamy i o tym, ale najpierw sprawdźmy, co nam powie twoje ciało – odpowiedziałam.

      Wtedy po raz pierwszy uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie chodzi o to, żeby schudnąć. Chodzi o to, żeby stworzyć całkiem nowe relacje z jedzeniem i dzięki temu w końcu wrócić do zdrowia. Powiedziała mi później, że to było dla niej coś zupełnie nowego. Wcześniej ciągle sobie czegoś odmawiała, ale nigdy nie myślała nad tym, jak się właściwie odżywiać. Nie zdawała sobie sprawy z tego, jaką moc ma jedzenie.

      Inny znajomy ma syna z problemami zdrowotnymi (o których nie będę szczegółowo mówić, by zachować jego prywatność) i gdy próbował im zaradzić z moją pomocą, po raz pierwszy poczuł związek między tym, jak syn się czuł, a tym, co i jak jadł. Dzieciak przyjmuje silne leki, ale do tego zupełnie zmienił swoją dietę, tak by zawierała głównie składniki nieprzetworzone, wsparte odpowiednimi suplementami. Wszystkie skutki uboczne leków znikły i teraz czuje się świetnie. Zauważył, że jego dziewczyna kupuje produkty, kierując się wyłącznie ceną.

      – Je najgorsze, najbardziej przetworzone świństwa, bo może je dostać w promocji po trzy sztuki za dolara – zżymał się któregoś dnia. – Sam tak kiedyś robiłem! Ale teraz w życiu bym do tego nie wrócił! Nie wyobrażam sobie, że mógłbym znowu tak jeść. Czułbym się okropnie.

      Oczywiście żywność bywa nie tylko rozwiązaniem problemu. Czasem staje się też jego źródłem. Nie chodzi o to, co jemy, ale czego nie jemy (bo się odchudzamy, pościmy albo po prostu nie mamy co jeść) i jaka jest jakość tego, co wrzucamy do żołądka. Żyjemy w czasach, gdy wokół pełno jest taniej, sztucznej żywności, a mimo to często boimy się jedzenia, głodzimy się, zaczynamy jeść w niezdrowy sposób, na przykład eliminując z jadłospisu całe grupy produktów, albo wpadamy w rozpacz, że zjedliśmy coś, co nie pasuje do naszej aktualnej diety.

      Gdy jemy żywność sztuczną, przetworzoną albo kiepskiej jakości, niezamierzenie tworzymy wewnętrzne środowisko (Ż), które zmusza nasz organizm do przystosowania się (M), a on często robi to w sposób, który się nam nie podoba. Opowiem o tym więcej w następnym rozdziale; teraz przyjmijmy po prostu, że jedyna żywność, jaką polecam, to ta prawdziwa, pełna wartości odżywczych. I tak naprawdę tylko taką powinniśmy nazywać żywnością.

      Niestety trudniej ją zdobyć niż podróbki, ale trzeba próbować. Byłam niedawno w spożywczym i zobaczyłam wielki napis „Zdrowa żywność” górujący nad maleńkim wycinkiem jednej z alejek. Zatrzymałam się, bo aż mi szczęka opadła. Czy tylko ja widzę, że to totalna głupota wydzielać na to jedną alejkę w sklepie spożywczym? Czy tylko pół regału wypełniają produkty oficjalnie uznawane za zdrowe? Jeśli na tej połówce regału mieści się wszystko, co zdrowe, to co jest w pozostałej części sklepu? Co ten sklep mówi swoim klientom o tym, co sprzedaje? Otóż on wielkimi literami krzyczy, że jeśli będę tu jeść, stracę zdrowie. Dziwny pomysł na zachęcanie do kupna…

      Chcąc zarobić na ludziach próbujących żyć zdrowo, a cierpiących na rozmaite zaburzenia metaboliczne, takie jak przewlekłe zmęczenie, cukrzyca, problemy autoimmunologiczne czy wysoki poziom cholesterolu, producenci żywności otwarcie przyznają „robimy dwa rodzaje żywności, z czego jeden jest zdrowy”. Przyjmijmy teraz, że nie mamy tu do czynienia z nieuczciwym marketingiem i że to, co zachwala się jako zdrową żywność, rzeczywiście nią jest. Czy ktoś zjadłby jedzenie zepsute? Albo pełne robaków? (Pomijam tu fakt, że robaki mają w sobie więcej wartości odżywczych niż wiele dodatków, jakimi faszerowana jest sklepowa żywność). W naszej kulturze nie jadamy robaków, więc gdybyś przyszedł do mnie na kolację, a ja zaserwowałabym ci jakieś insekty, mam nadzieję, że poczułbyś się co najmniej urażony. Tymczasem zjadamy pestycydy i rozpuszczalniki. Karmimy nasze dzieci substancjami rakotwórczymi i neurotoksynami, a do tego większość ludzi nawet o tym nie myśli. Wielu nie zdaje sobie z tego sprawy, a przynajmniej nie w takiej mierze, by wiedzieć, jak bardzo szkodliwe są te substancje.

      Jemy to, co nam szkodzi, czasem z pełną świadomością, jak źle to na nas wpływa. Jemy potrawy, co do których udowodniono, że wywołują otyłość, cukrzycę, chorobę wieńcową czy raka. Te informacje są powszechnie dostępne. Dlaczego więc nie trafiają do nas? Dlaczego taka pseudo-żywność wciąż ląduje na naszych talerzach? I wreszcie: dlaczego nadal można ją legalnie sprzedawać?

      Zacznijmy zatem od tego, by na serio zająć się jedzeniem. Wspólnie odkryjmy strategię, dzięki której zaprzęgniemy prawdziwą, smakowitą żywność do leczenia naszych organizmów. Wielkim krokiem na tej drodze będzie przestawienie swojego myślenia o jedzeniu. Czas przyjąć, że zdrowa żywność to jedyna akceptowalna dla nas i naszej rodziny. A ja powiem, jak to zrobić.

      Każdy odkryje też, że dzięki pożywieniu może jeszcze więcej. Może wywołać konkretne zmiany metabolizmu, a te wymuszą zmiany stanu zdrowia. Moi klienci często przychodzą do mnie z konkretnymi problemami. Chcą lepiej się poczuć, lepiej wyglądać albo poprawić wyniki badań wskazujące na to, że zaczyna się u nich jakiś proces chorobowy. Gdy pytają mnie, co powinni zrobić, zawsze odpowiadam im: Ż + M = Z, a odpowiedź zawsze zaczynam słowami: „Powinien pan jeść…”.

      Klient: „Jak sprawić, żebym miał więcej energii?”.

      Ja: „Powinien pan jeść…”.

      Klient: „Dlaczego nie mogę już ćwiczyć jak kiedyś? Strasznie się męczę”.

      Ja: „Powinien pan jeść…”.

      Klient: „Co mam zrobić z tym okropnym PMS-em [zespołem napięcia przedmiesiączkowego]?”.

      Ja: „Powinna pani jeść…”.

      Klient: „Co mogę zrobić, by obniżyć za wysoki poziom cholesterolu?”.

      Ja: „Powinien pan jeść…”.

      Klient: „Mój lekarz powiedział, że mam stan przedcukrzycowy. Co robić?”.

      Ja: „Powinien pan jeść…”.

      Klient: „Co mam zrobić, jeśli ciągle jestem głodny?”.

      Ja: „Powinien pan jeść…”.

      Klient: „Czy jest jakiś sposób na uniknięcie chorób przewlekłych, które prześladują moją rodzinę?”.

      Ja: „Tak! Powinien pan jeść…”.

      Na moich forach ludzie ciągle dzielą się historiami o swojej walce z problemami zdrowotnymi i o tym, jakie odnoszą sukcesy. Niektórym brakuje energii albo po prostu kiepsko się czują, choć lekarzom nie udaje się wykryć żadnych nieprawidłowości. Inni zmagają się z tyciem albo zmianami wyglądu, których nie rozumieją i nie akceptują. U części zdiagnozowano cukrzycę albo stan przedcukrzycowy, chorobę autoimmunologiczną, podwyższony cholesterol, nadciśnienie albo chorobę wieńcową. Jeszcze inni wpadli w depresję albo miewają napady paniki. Mimo tych różnic jednak wszyscy chcą wiedzieć jedno: „Co takiego mam zrobić, co pomoże w moim konkretnym przypadku?”. Odpowiedź brzmi: „Musisz jeść tak, by przywrócić równowagę, a przez to naprawić swój metabolizm i odzyskać zdrowie”.

METABOLIZM

      Metabolizm ma wpływ na każdy, najmniejszy nawet, aspekt organizmu, od kości i ścięgien, przez włosy, skórę i paznokcie, po nastrój, działanie układu odpornościowego, wytwarzanie hormonów stresu, przetwarzanie cholesterolu, popęd płciowy, pamięć i zdolności poznawcze. Tym terminem określamy ogół procesów, poprzez które ciało przyswaja substancje z zewnątrz i przekształca je w energię, zużywając


Скачать книгу