Lecz siÄ™ jedzeniem.. Haylie Pomroy
czuć się szczęśliwszy (szczęśliwsza).
☐ Chcę się uwolnić od uczucia niepokoju
☐ Chcę poradzić sobie z nękającą mnie chorobą autoimmunologiczną.
☐ Chcę mieć pod kontrolą poziom cukru we krwi.
☐ Nie chcę już cierpieć na cukrzycę.
☐ ___________________________________
☐ ___________________________________
☐ ___________________________________
☐ ___________________________________
☐ ___________________________________
To tylko próbka. Nasza lista może być o wiele bardziej szczegółowa, dłuższa i obejmować więcej rzeczy. Napiszmy ją od serca. Przelejmy marzenia na papier i nie bójmy się sięgać wysoko! A potem uświadommy sobie coś niezwykle istotnego: że wszystko, co jemy, wpływa na to, czy pozycje na liście mają szansę się urzeczywistnić, czy też pozostaną na zawsze w sferze marzeń. Niniejsza książka podpowie nam, czego pożądamy najbardziej, i poda rozwiązania, które pomogą nam urzeczywistnić marzenia. W ostatnim rozdziale znajdziemy zaś quiz, który pomoże nam jeszcze lepiej określić swoje cele. Na mojej stronie internetowej7 www.hayliepomroy.com można znaleźć jeszcze bardziej szczegółowy zestaw pytań. Pomaga on określić, które cele osiągnąć najpierw. Strona zawiera także setki dodatkowych przepisów, dzięki którym nasze „recepty na jedzenie” (a będą się one pojawiać na stronach tej książki) staną się jeszcze pyszniejsze i bardziej zachęcające. Ja mam narzędzia, dzięki którym mogę pomóc, ale to w rękach każdego czytelnika leży moc dokonania zmian i to on wybiera, co chce osiągnąć.
ROZDZIAŁ 2
Choroba czy przystosowanie metaboliczne?
W każdym z nas są dwa wilki: dobry i zły. Wygra ten, którego nakarmisz.
Czy kiedykolwiek staliście przed lustrem, zastanawiając się: „Kogo ja widzę i co ten ktoś zrobił z prawdziwym mną?”. Czasem trudno nam rozpoznać się w lustrze z powodu ciemnych cieni pod oczyma, nowych zmarszczek czy nagle obwisłej skóry. Nie możemy wcisnąć się w ulubione dżinsy, bo brzuch nam „spuchł” lub też na biodrach pojawiły się boczki. A może będąc na wizycie u lekarza, stwierdziliśmy, że dziwnie nam się przygląda (albo wręcz powiedział, że jesteśmy chorzy). Zaczynamy się wtedy zastanawiać, jak mogło do tego dojść. Czy to naprawdę my? Czy to nasze ciało? Czy gdy na siebie patrzymy, czujemy się niekomfortowo?
Skoro nie porwali nas kosmici i nie podmienili, co tak naprawdę się wydarzyło? Gdzie podziała się nasza energia? Co się stało z naszym ciałem? Z naszym zdrowiem? Z nami, jakich pamiętamy z dawnych lat? Wielu moich klientów pyta: „Jak, do diabła, do tego doprowadziłem (doprowadziłam)?”.
Zawsze odpowiadam to samo, niezależnie od problemu i od tego, jak daleko zaszły niechciane zmiany. Te zmiany mają sens. Każdy z nas ma bardzo mądry organizm, można powiedzieć: genialny. On wie, jak się dostosować do zmian środowiska, w którym żyje, by jak najlepiej chronić swoje zdrowie. Wie, jak się zmieniać, bo zna swój M w równaniu Ż + M = Z. Ciało robi to, co musi, by utrzymać się przy życiu w takich warunkach, jakie ma.
Może zaczęło się od zmęczenia. Każdemu zdarzają się dni, gdy nie może wygrzebać się rano z łóżka albo po południu powieki mu się same zamykają, choć do końca pracy jeszcze daleko. Może jednego dnia byliśmy sobą – tym zdrowym, pełnym energii osobnikiem – a potem znienacka kimś zupełne innym: nieznajomym o bladej, zmęczonej twarzy, z wzdętym brzuchem, zupełnie odmienionym ciałem i nieoczekiwanymi problemami ze zdrowiem. Zawsze mieliśmy ochotę na seks, a teraz… no cóż, wolelibyśmy przyłożyć głowę do poduszki i zasnąć. Kochaliśmy aktywność, a w tej chwili wszystko wydaje się zbyt dużym wysiłkiem. Kim się staliśmy? Pewnie nigdy nie przypuszczaliśmy, że porzucimy ćwiczenia. Może męczą nas uderzenia gorąca, włosy wypadają, a jelita reagują buntem niemal na wszystko, co jemy? A może ciągle rośne nam cholesterol, a lekarz powiedział, że cierpimy na przewlekłą chorobę, mamy podwyższone ryzyko cukrzycy czy zawału serca? Może zaczęło się od alergii i cieni pod oczyma, a teraz nęka nas zapalenie stawów albo toczeń. Może nasz problem to przewlekły ból bądź rozchwiane hormony, niekontrolowane skoki cukru we krwi albo po prostu od dawna nie możemy się porządnie wyspać?
Zmęczenie, utrata ochoty na seks czy spadek wydolności fizycznej mogły nie być częścią naszego planu na życie, ale jeśli ich doświadczamy, to z ważnego powodu. Pewnie nie było twoim celem, żeby pojawiła się u ciebie oponka na brzuchu, obwisła skóra na ramionach czy kilka dodatkowych zmarszczek. Nie zamierzałeś też pewnie się roztyć, ale twój organizm zmienił się tak, a nie inaczej, próbując cię uchronić przed znacznie gorszym losem. Można założyć, że wśród twoich celów życiowych nie było choroby, ale to, co określamy tym mianem, jest tak naprawdę dobrze wyważoną reakcją na zmiany środowiska. Reakcją, która pozwala przetrwać. To, jak teraz wyglądasz i jak się czujesz, odzwierciedla „wyższą konieczność”, jakiej twój organizm podporządkował swoje działania – on chciał po prostu przeżyć.
W rozmowach z klientami często odwołuję się do takiej analogii: żeby człowiek był finansowo stabilny, jego dochody muszą przewyższać wydatki. Trzeba zarabiać więcej, niż się wydaje. Jeśli to potrafimy, możemy zaoszczędzić na czarną godzinę. Gdy ona przyjdzie, nie będziemy musieli się zadłużać, a potem spłacać horrendalnych odsetek.
Metabolizm działa podobnie. Oszczędzanie jest trochę jak budowanie silnych mięśni, mocnych kości i zapasów potrzebnych substancji. Gdy zarabiamy więcej i dostarczamy organizmowi wszystkie składniki, których potrzebuje do działania, możemy robić zapasy pozwalające nam potem przetrwać ciężkie czasy: okresy dużego stresu, presji czy braku dostępu do dobrej żywności. Gdy zarobki się zmniejszają, bo – na przykład – zwolniono nas z pracy albo zrobiliśmy sobie urlop, możemy funkcjonować całkiem nieźle, o ile mamy oszczędności, do których sięgamy. Ale co, jeśli pracy nie ma przez wiele tygodni, miesięcy, a może i lat? Oszczędności się kończą i trzeba żyć na kredyt, a gdy już nie mamy skąd pożyczyć i musimy zacząć zwracać długi – wtedy dopiero jesteśmy w poważnych tarapatach. Porównajmy to do fizjologii. Na początku, gdy nasze ciało zaczyna sięgać do zapasów, czerpie składniki odżywcze z tych części i procesów, które nie są najważniejsze dla przeżycia, na przykład przestaje inwestować we wzrost włosów i paznokci. Potem zaczyna podbierać minerały z kości i białka z mięśni. Jeśli wcześniej mieliśmy mocne, zdrowe włosy i paznokcie, twarde kości i mnóstwo tkanki mięśniowej, na zewnątrz wciąż możemy dobrze wyglądać, ale w końcu braki zaczną się ujawniać.
Gdy ten stan się przedłuża, cierpieć zaczyna coś więcej niż tylko nasza próżność. Organizm wchodzi w stan przedchorobowy. Z początku nie da się go jeszcze rozpoznać badaniem lekarskim, ale kości zaczną rzeszotnieć, zmniejszy się masa mięśniowa, pogorszą się wyniki badań. W końcu nadejdzie moment, w którym mimo wszelkich wysiłków organizm będzie musiał się poddać – zachorujemy. Możemy sądzić, że ciało nas zdradza, ale tak naprawdę ono robi wszystko, co tylko możliwe, by utrzymać nas przy życiu. Nie ma zaś innego wyjścia, jak tylko znaleźć jakieś czasowe sposoby na podtrzymanie podstawowych czynności życiowych.
Spróbujmy się teraz przez chwilę zastanowić, co składa się na ten chroniczny dyskomfort dla ciała; czym tak naprawdę jest przewlekła choroba. Może już taką u nas rozpoznano, a może jeszcze nie. Większość
7
Strona w języku angielskim (przyp. wydawcy).