Partnerstwo bliskości. Amir Levine
jego logikę. Jak mamy być bardziej niezależni, mimo że całkowicie od kogoś zależymy? Gdybyśmy mieli streścić podstawowe założenie teorii przywiązania jednym zdaniem, brzmiałoby ono tak: jeśli chcesz znaleźć drogę do niezależności i szczęścia, znajdź najpierw odpowiednią osobę, od której możesz być zależny, i idź z nią przez życie. Gdy to zrozumiesz, pojmiesz również istotę tej koncepcji. Aby zilustrować działanie powyższej zasady, przyjrzyjmy się jeszcze raz okresowi, w którym wchodzimy w nasze pierwsze bliskie relacje, czyli dzieciństwu. Mimo że style przywiązania u dorosłych i dzieci nie są dokładnie tym samym, nic lepiej nie demonstruje tego, co chcemy przekazać, niż tzw. „test nieznanej sytuacji” (strange situation test).
TEST NIEZNANEJ SYTUACJI
Sarah i jej dwunastomiesięczna córka Kimmy wchodzą do pokoju pełnego zabawek. Czeka tam na nie miła młoda asystentka, która na powitanie zamienia z matką i córką kilka słów. Kimmy zaczyna odkrywać zabawkowy raj – raczkuje po pokoju, podnosi zabawki, rzuca je na ziemię i sprawdza, czy będą grzechotać, turlać się czy świecić; jednocześnie od czasu do czasu zerka na mamę.
Następnie matka dziewyczynki zostaje poproszona o opuszczenie pokoju, więc wstaje i szybko wychodzi. Gdy tylko Kimmy orientuje się w sytuacji, zaczyna się denerwować. Pochlipując, raczkuje w stronę wyjścia tak szybko, jak tylko potrafi. Woła mamę i uderza rączką w drzwi. Asystentka próbuje ją zainteresować pudełkiem pełnym kolorowych klocków, ale to tylko jeszcze bardziej denerwuje małą, która w końcu rzuca w nią jednym z tych klocków.
Gdy po krótkiej chwili mama wraca do pokoju, Kimmy szybko raczkuje do niej i wyciąga rączki, żeby ją podniosła. Sarah przytula córkę i delikatnie ją uspokaja. Dziewczynka mocno wtula się w mamę i przestaje szlochać. Gdy znów jest spokojna, powraca też jej zainteresowanie zabawkami, którymi ponownie zaczyna się bawić.
Eksperyment, w którym wzięły udział Sarah i Kimmy, jest prawdopodobnie jednym z najważniejszych badań w dziedzinie teorii przywiązania. Nazwano go testem nieznanej sytuacji (historia opisana powyżej jest wersją skróconą). Mary Ainsworth była zafascynowana tym, jak instynkt poznawania otoczenia u dziecka – który przekłada się na jego umiejętność zabawy i nauki – może zostać wzbudzony lub zduszony w zależności od tego, czy mama jest obecna, czy też nie.
Badaczka zauważyła, że dziecko chętnie poznaje nieznane sobie wcześniej otoczenie i okazuje przy tym pewność siebie, o ile ma przy sobie obiekt swojego przywiązania. Obecność tego obiektu znana jest pod nazwą „bezpiecznej bazy”. Jest to świadomość, że stoi za tobą ktoś, kto cię wspiera, na kim możesz w 100% polegać i do kogo zawsze możesz się zwrócić w potrzebie. Bezpieczna baza jest podstawą, bez której dziecko nie będzie się prawidłowo rozwijać, uczyć i poznawać otoczenia.
BEZPIECZNA BAZA DLA DOROSŁYCH
Jako dorośli nie bawimy się już co prawda zabawkami, ale musimy stawiać czoło światu i radzić sobie z nowymi sytuacjami i trudnymi wyzwaniami. Chcemy być wysoko wydajni w pracy, robić ciekawe i odprężające rzeczy w wolnym czasie i znajdować w sobie dostatecznie dużo ciepła i cierpliwości, żeby dbać o naszych bliskich. Jeśli czujemy się bezpiecznie, jak dziecko w teście nieznanej sytuacji, gdy matka jest obecna w pokoju, świat leży u naszych stóp. Mamy dość odwagi, by podejmować ryzyko, szukać inspiracji i podążać za naszymi marzeniami. Jeśli jednak nam tego poczucia bezpieczeństwa brakuje, jeśli jesteśmy niepewni tego, czy najbliższa nam osoba, nasz romantyczny partner, naprawdę w nas wierzy, wspiera nas i będzie z nami, gdy będziemy tego potrzebować, będzie nam znacznie trudniej skoncentrować się na zadaniach, jakie stawia przed nami życie. Jak w teście nieznanej sytuacji, świadomość, że można całkowicie polegać na kimś bliskim, i poczucie bezpieczeństwa, jakie on nam daje, zwłaszcza jeśli wie, jak nas uspokoić w trudnych chwilach, pozwalają nam skupić uwagę na wszystkich innych aspektach życia, które nadają mu sens.
Działanie bezpiecznej bazy w relacjach pomiędzy dorosłymi dobrze tłumaczy Brooke Feeney, dyrektor ośrodka badawczego Carnegie Mellon University Relationship Lab. Feeney szczególnie interesuje się tym, w jaki sposób partnerzy mogą się wzajemnie wspierać, i tym, jakie czynniki przekładają się na jakość tego wsparcia. W jednym ze swoich badań Feeney poprosiła pary, by w laboratorium porozmawiały ze sobą o swoich osobistych celach i możliwościach. Okazało się, że gdy uczestnicy eksperymentu mieli poczucie, że partnerzy ich w tych celach wspierają, rozmawianie na ten temat podnosiło u nich poziom pewności siebie i poprawiało im nastój. Ponadto już po rozmowie wyżej niż przed nią oceniali prawdopodobieństwo osiągnięcia tych celów. Osoby biorące udział w badaniu, które czuły, że ich partnerzy są mniej wspierający lub chcieliby silniej ingerować w ich wybory, mniej chętnie rozmawiały o swoich celach, nie rozważały z taką pewnością siebie sposobów na ich osiągnięcie i częściej pomniejszały ich znaczenie.
Wróćmy do Karen i Tima, naszej pary z programu telewizyjnego; ich doświadczenie było pod wieloma względami zbliżone do testu nieznanej sytuacji u dzieci. Tak jak Karen potrzebowała chwycić Tima za rękę, żeby dodać sobie otuchy, Kimmy pragnęła obecności swojej matki. Podobnie jak Kimmy straciła zainteresowanie zabawą, gdy mama wyszła z pokoju, i skupiła się tylko na tym, by sprowadzić ją z powrotem, Karen również reagowała zachowaniem protestacyjnym, nie zgadzając się na dalszy udział w danym zadaniu, dopóki Tim nie weźmie jej za rękę. Żeby skoncentrować się na swoich zadaniach, każda z nich potrzebowała poczuć obecność swojego obiektu przywiązania. Dopiero wówczas, gdy miały poczucie, że ich bezpieczna baza została odbudowana, mogły wrócić do przerwanych czynności.
ZNALEZIENIE WŁAŚCIWEJ OSOBY
Pytanie brzmi, co się dzieje, jeśli osoba, na której najbardziej polegamy – i w związku z tym jesteśmy od niej zależni zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie – nie spełnia swojej roli jako obiekt przywiązania. Przecież nasz mózg przypisuje jej rolę naszej bezpiecznej bazy, emocjonalnej kotwicy i bezpiecznego portu, do którego będziemy wracać w trudnych chwilach. Jesteśmy zaprogramowani na szukanie emocjonalnej dostępności tej osoby. Co więc się dzieje, jeśli ta dostępność nie jest nam konsekwentnie oferowana? Eksperyment Coana pokazał, że fizyczny kontakt ze współmałżonkiem może nam pomóc obniżyć poziom lęku w stresującej sytuacji. Dowiedzieliśmy się z niego także, że uczestniczki najbardziej zadowolone ze swoich związków odnosiły najwięcej korzyści za wsparcia współmałżonka.
Inne eksperymenty w tej dziedzinie przyniosły jeszcze więcej mówiące wyniki. Doktor Brian Baker, psychiatra i badacz z University of Toronto zajmuje się psychicznymi aspektami chorób serca i nadciśnienia – szczególnie wpływem konfliktów małżeńskich i stresu w pracy na ciśnienie krwi. W jednym ze swoich badań Baker odkrył, że dobre małżeństwo ma leczniczy wpływ na łagodną formę nadciśnienia: spędzanie czasu z partnerem obniża u chorych ciśnienie krwi do poziomu bardziej zbliżonego do normy. Jeśli jednak taka osoba nie jest szczęśliwa w małżeństwie, kontakt z partnerem wręcz pogarsza jej stan zdrowia; w towarzystwie współmałżonka ciśnienie chorego wzrasta i utrzymuje się na wysokim poziomie tak długo, jak długo partner jest w pobliżu! Z tego badania wysnuć można istotne wnioski, że jeśli bliska nam osoba nie spełnia naszych najbardziej podstawowych potrzeb związanych z przywiązaniem, doświadczamy chronicznego niepokoju i napięcia, przez co jesteśmy bardziej narażeni na różne przypadłości. Gdy jesteśmy uwikłani w romantyczną relację z kimś, kto nie stanowi dla nas bezpiecznej bazy, cierpi nie tylko nasze samopoczucie, ale również zdrowie fizyczne.
Wygląda więc na to, że partnerzy mają znaczący wpływ na naszą umiejętność dobrego funkcjonowania w świecie. Nie da się tego obejść. Bliskie nam osoby mają wpływ nie tylko na to, jak czujemy się sami ze sobą, ale także na to, na ile w siebie wierzymy i czy spróbujemy urzeczywistnić nasze nadzieje i plany. Partner, który spełnia nasze potrzeby związane z przywiązaniem i czuje się dobrze w roli naszej bezpiecznej bazy, może nam pomóc żyć dłużej w lepszym emocjonalnym i fizycznym zdrowiu. Z drugiej