Nieodpowiednia dziewczyna. J. Harrow

Nieodpowiednia dziewczyna - J. Harrow


Скачать книгу
To gdzie ja niby trafiłem?! Wydawało mi się, że do studia tatuażu, a nie salonu masażu czy gabinetu kosmetycznego!

      – Jakiś konkretny styl cię interesuje? Specjalizuję się w kilku.

      Zrobiło mi się głupio. Cóż, kompletny był ze mnie laik w tej dziedzinie.

      – Tutaj wisi kilka moich zdjęć. To znaczy zdjęć moich prac. – Wskazała na ścianę po mojej prawej stronie.

      Przyglądałem się przez chwilę i odetchnąłem z ulgą. Dziewczyna faktycznie miała talent. Byłem nieco spokojniejszy. Oczywiście do czasu, gdy zaczęła rozpakowywać igłę. Nie żebym bał się zastrzyków, ale jeżdżenie tym po mojej skórze, przez najbliższy kwadrans lub dłużej, zdecydowanie nie było moim marzeniem.

      – Dan, nie bój się. – Alice uśmiechnęła się do mnie z sąsiedniego fotela.

      – Nie boję się – skłamałem.

      Tatuażystka w końcu usadowiła się blisko mnie i chwyciła mój lewy nadgarstek.

      – Mam na imię Eve – powiedziała cicho. – Nie „pani”.

      Uśmiechnąłem się sztucznie. Nie mogłem się skupić. Pochylała się przede mną młoda dziewczyna, w obcisłym topie z głębokim dekoltem. W dodatku oszałamiająco pachniała, a jej ciepła, delikatna dłoń dotykała mojej ręki. Przyglądałem się bezwiednie jej twarzy i tatuażom zdobiącym ciało. Eve mogła mieć jakieś dwadzieścia lat, ale wyglądała starzej. Nie tyle z twarzy, co przez te wszystkie „zdobienia”. Mocno podkreślone czernią oczy, krwistoczerwona pomadka, kolczyk w brwi, na rękach kilka tatuaży…

      – No, to zaczynamy. – Podniosła na mnie oczy, szukając potwierdzenia.

      Skinąłem i wbiłem wzrok w mój nadgarstek. Śledziłem każdy jej ruch, próbując skupić się na tym, co robiła, a nie na tym, jak wyglądała. O dziwo, prawie nic mnie nie bolało i po chwili byłem w stanie nawet nawiązać konwersację z Eve.

      – Od jak dawna się tym zajmujesz?

      – Tutaj od roku. Wcześniej kilka lat za granicą.

      – Przepraszam, ale wyglądasz bardzo młodo, myślałem, że dopiero zaczynasz.

      Nie widziałem jej ust, ale miałem wrażenie, że się uśmiechnęła.

      – Wezmę to za komplement – mruknęła.

      – No jasne, masz talent, to widać.

      – Mówiłam o moim wieku.

      Zmieszałem się. Wolałem trzymać się zasady, że kobiety o wiek się nie pyta, ale aż mnie korciło, żeby zapytać, ile ma lat.

      – Kurde, boli… – Usłyszałem z boku jęki Alice.

      Jej tatuaż miał troszkę większą powierzchnię, ale tatuażysta dopiero zrobił obrys. Jak tak dalej będzie narzekać, to koleś nie dokończy tatuażu i Alice zostanie z kształtem serca, niemówiącym kompletnie nic…

      – No coś ty, tylko troszkę – pocieszałem ją. – Wytrzymasz.

      Przymknęła oczy. Widziałem, że naprawdę cierpi. Zastanawiałem się, ile jest w tym winy tatuażysty, a ile progu odporności na ból. Podobno ten był u ludzi bardzo zróżnicowany. Ja prawie go teraz nie odczuwałem.

      – Kto wybrał tatuaże? – zapytała mnie Eve.

      – Moja dziewczyna. Ta, która teraz narzeka. – Uśmiechnąłem się.

      – Aha.

      Wyczułem w jej głosie, że była lekko rozbawiona.

      – Dobrze, że tobie nie przypadła kłódka. – Oderwała się na chwilę od pracy i sięgnęła po kolor. – To by dopiero było…

      Zerknęła na mnie i puściła oczko. Na szczęście Alice nie mogła tego widzieć. Właśnie w tej chwili pożałowałem swojej decyzji. Wiedziałem, że te tatuaże to jakaś pomyłka! Teraz w pracy będą się ze mnie pewnie naśmiewać. Padną pytania o kluczyk, jego znaczenie…

      – Generalnie wciąż nie jestem przekonany… – burknąłem. – Ale chyba jest już za późno.

      – E tam – mruknęła Eve, wracając do pracy. – Ja żałuję połowy swoich dziar, ale wszystko w razie czego można naprawić. Jak ci się znudzi kluczyk, to przyjdź. Wydziaram ci na nim coś innego.

      Nie miałem ochoty na kolejne tatuaże, ale pomyślałem, że jest to jakieś rozwiązanie. Eve powoli kończyła wypełniać mój wzór kolorem. Alice wciąż miała jedynie czarno-szary rysunek i na pytanie tatuażysty, czy jest gotowa na wypełnianie kolorem, gwałtownie potrząsnęła głową.

      – Nie dzisiaj. Za bardzo mnie boli.

      Postanowiliśmy przyjść jeszcze raz, gdy tylko Alice zdobędzie się na odwagę. Eve na koniec stwierdziła, że być może i tak konieczna będzie jakaś delikatna „poprawka”, co oznaczało, że prawdopodobnie wrócimy tu za jakieś trzy tygodnie.

      Biedna Alice. Tak bardzo chciała tych tatuaży, a teraz przeklinała samą siebie. Po powrocie do domu niemal natychmiast poszła się położyć i usnęła jak dziecko.

      Dwa tygodnie później pojawiłem się u Eve, ale tym razem nie towarzyszyła mi Alice. Ja koniecznie chciałem poprawić, według mnie nieco za jasny, kolor, ale ona nie była gotowa na kolejny raz z igłą. Przypuszczałem, że jeszcze długo nie będzie gotowa, więc postanowiłem się na nią nie oglądać.

      Eve tym razem nie miała głębokiego dekoltu i łatwiej było mi się skupić na jej pracy. Przyjąłem to z pewną ulgą, bo nie byłem typem faceta, który ogląda się za innymi kobietami. Ostatnim razem, gdy przyszedłem tu z Alice, było mi strasznie głupio, że zagapiłem się w cycki innej. Tym bardziej że piersiom Alice absolutnie niczego nie brakowało…

      – Dziewczyna spietrała? – Eve od razu przeszła do rzeczy.

      – Można tak powiedzieć.

      – Zdarza się.

      – Nie wiem, jak określa się dziewczynę, ale gdyby była chłopakiem, to nazwałbym ją mamisynkiem. Wiesz, że poskarżyła się swojej mamie, jak to ją niby strasznie bolało?

      Eve roześmiała się.

      – Ja też nie znam odpowiednika określenia dla dziewczyny.

      – Też tak ze wszystkim biegasz do mamy?

      To było zwyczajne pytanie. Zauważyłem jednak, że lekko zesztywniała.

      – Nie. Jestem sierotą.

      – Przykro mi.

      Poczułem się nieswojo. Eve w skupieniu kontynuowała pracę, a ja się zastanawiałem, jak wybrnąć z tej krępującej ciszy.

      – Wspomniałaś, że od lat się tym zajmujesz. A dokładnie to kiedy zaczęłaś?

      – Jak miałam jakieś szesnaście lat.

      – To szybko, jak na ten zawód?

      Wydęła lekko usta.

      – Nie wiem. Ja musiałam się szybko usamodzielnić. Pracuję, odkąd skończyłam szesnaście lat.

      Ja w tym wieku namiętnie grywałem w piłkę, konsolę i oglądałem się za dziewczynami. Nie zazdrościłem jej.

      – Chodziłaś do jakiejś szkoły?

      – Do jakiejś tak.

      – Mam na myśli, czy są jakieś szkoły tatuażu.

      Uśmiechnęła się.

      – Nauczyłam się sama, jeśli o to pytasz. To znaczy uczyłam się od ludzi, którzy się tym od lat zajmowali.

      – Ach tak.

      Przyglądałem się jej uważnie.


Скачать книгу