Star Carrier. Tom 8. Światłość. Ian Douglas

Star Carrier. Tom 8. Światłość - Ian Douglas


Скачать книгу
CVS „Ameryka”

      Obrzeża Układu Słonecznego

      Godzina 19.20 TFT

      Kapitan Sara Gutierrez siedziała na mostku „Ameryki” i obserwowała wygenerowany komputerowo obraz na głównym ekranie. Podobny obraz wyświet­lił się w jej głowie, ale zamknęła to okno. Wolała patrzeć własnymi oczami niż bezpośrednio przez mózg. Nie była pewna, dlaczego tak jest, chociaż podejrzewała, że jakaś perwersyjna część jej umysłu chciała się zdystansować od danych, by móc obiektywnie je przetworzyć. Admirał Gray nazwałby ją staroświecką, ale sam był prymem nieufającym implantom i AI, więc przyganiał kocioł garnkowi.

      Cholera… brakowało jej admirała na mostku flagowym. Dlaczego dowództwo musiało zabrać go z „Ameryki”?

      Grafika przed nią przedstawiała rój z Rozety jako wielką, wściekłą dłoń. Jej palce zaciskały się wokół małych niebieskich znaczników symbolizujących eskadry myśliwców. W każdej ­chwili mog­ły zostać całkowicie otoczone.

      – CAG! – zawołała. – Zabierzcie ich stamtąd!

      – Pracuję nad tym, kapitanie! Są strasznie szybkie!

      – Przypominam pani, kapitanie – odezwał się Dean Mallory, starszy oficer taktyczny dowodzący BCI – że obraz spóźnia się o niemal dwadzieścia minut.

      – Wiem, wiem – burknęła. – Cholera, Keating, podprowadź nas bliżej!

      – Aye, aye, ma’am – odparł sternik. – Jeszcze subiektywne pięć minut.

      Zawiłości walki przy prędkościach relatywistycznych sprawiały, że Gutierrez kręciło się nieco w głowie. Na szczęście AI okrętu świetnie sobie z nimi radziła. „Ameryka” wystrzeliła myśliwce, gdy znajdowała się mniej niż pięć jednostek astronomicznych od celu. Doleciałyby około 17.20. W ciągu czterdziestu minut „Ameryka” zbliżyła się na nieco poniżej dwóch jednostek astronomicznych – piętnaście minut świetlnych.

      Oznaczało to, że lotniskowiec odbierał telemetrię przesłaną przez eskadry myśliwców piętnaście minut wcześniej. Oglądali teraz transmisję z przeszłości.

      Kapitan Gutierrez i załoga mostka ujrzeli więc zniszczenie trzech należących do VFA-211 myśliwców i teraz patrzyli, jak „Headhunters” się wycofują. Walka zapewne już się rozstrzygnęła, ale „Ameryka” miała zobaczyć wynik za kolejne osiem minut. Okręt wciąż leciał w stronę najbliższej utarczki z prędkością nieco poniżej siedmiu dziesiątych c.

      – Kapitanie? – w głowie dowódcy odezwał się spokojnie Mallory. – Nie wiemy, jak nasze myśliwce poradzą sobie z tym… czymś. Musimy być gotowi na alternatywną taktykę. Sugeruję użyć nano-D.

      Pomysł był szokujący… chociaż sama rozważała taki manewr.

      – To niedozwolone, komandorze!

      – Tak, ale może być skuteczne.

      – Dobrze. Ile tego mamy?

      – Kilka tysięcy sztuk. Mieliśmy zdać je na Supra­Quito, ale z uwagi na rozwój sytuacji nie zdążyliśmy.

      Gutierrez nie była zadowolona. Użycie nano-D nie było nielegalne… jeszcze nie. Nie do końca. Podlegało znacznym ograniczeniom. Na tyle, że nakazując wykorzystanie go, Gutierrez ryzykowała karierę.

      Disasemblery nanotechnologiczne były mikroskopijnymi maszynami rozbierającymi na atomy każdą substancję, z jaką się zetknęły. Wydzielały w ten sposób ogromne ilości ciepła. Zaledwie rok wcześniej, w listopadzie 2424, część paneuropejskich sił zbrojnych bez upoważnienia własnego rządu zrzuciła głowice nano-D na stolicę USNA w Columbus w stanie Ohio, aby zniszczyć wrogi północnoamerykański rząd. Budynki, chodniki, infrastruktura podziemna, samochody i ludzie – wszytko to w ciągu paru sekund zostało rozłożone na atomy. W miejscu dawnego centrum miasta znajdowało się teraz idealnie kuliste jezioro o średnicy trzech kilometrów i głębokości pół kilometra. Zginęły miliony ludzi.

      Po tej zbrodni wielu domagało się uderzenia na Genewę. Prezydent Koe­nig powstrzymał żądzę zemsty i wydał rozkaz memetycznego ataku w cyberprzestrzeni, który ostatecznie zapewnił USNA niepodległość od Konfederacji Ziemskiej.

      Ale po Columbus niektórzy politycy domagali się zakazu wszelkiej broni nano-D. Stanowiła śmiertelne zagrożenie, bo zawsze istniała możliwość, że wymknie się spod kontroli. Nano-D zaprogramowano tak, by wyłączało się po upływie pewnego czasu lub określonej liczby cykli rozbiórkowych, ale w razie gdyby program zawiódł, chmura głodnych mikroskopijnych maszyn mog­łaby iść naprzód, pożerając wszystko na swojej drodze. Co gorsza, niewielka zmiana w kodzie sprawiłaby, że z napotkanych atomów tworzyłyby nowe nano-D. Chmura rosłaby i mog­łaby pożreć całą planetę.

      W dwudziestym wieku niektórzy sprzeciwiali się samej idei nanotechnologii. Ostrzegali, że gdyby nanomaszyny zaczęły rozkładać materię na atomy i budować z niej kolejne nanomaszyny, cała Ziemia mog­łaby zmienić się w niekończącej się spirali zniszczenia w „szarą maź”.

      Ale podobnie jak ogień, mimo wszelkich zagrożeń nanotechnologia stała się zbyt użyteczna dla ziemskiego przemysłu, medycyny i ekonomii. Dzięki odpowiednim zabezpieczeniom, kontrolującym proces rozkładu materii, szara maź nigdy nie stała się poważnym niebezpieczeństwem. Ale mimo tych środków ostrożności broń nano-D przez lata ulepszano, aż jej potencjał zniszczenia stał się nieprześcigniony.

      I śmiercionośny dla milionów mieszkańców Columbus.

      Co zrobiłby tu admirał Gray? – pomyślała z niejaką desperacją Gutierrez. „Ameryka” była wyposażona w broń nano-D. Ziemi groziło niebezpieczeństwo większe niż kiedykolwiek. Czy kazałby jej użyć, gdyby zależało to od niego?

      Sarze Gutierrez wydawało się, że zna odpowiedź. Gray zawsze był nieszablonowym taktykiem i korzystał z tego, co miał do dyspozycji, na nowe, często niesamowite sposoby. Dwadzieścia lat wcześniej, jako młody pilot myśliwca, zyskał przydomek „Piachu” dzięki wystrzeleniu rakiet ARTO – antyrakietowej tarczy obronnej – w stronę atakujących okrętów Sh’daar. ARTO były po prostu zbiornikami z piaskiem, które umieszczało się na drodze wrogich rakiet. Innowacją Graya było to, że wystrzelił ten piasek w główne okręty przeciwnika z prędkością zbliżoną do światła.

      Niewiele wrogich jednostek przetrwało tę dziwną bitwę.

      Czy użycie nano-D było mniej moralne niż rzucanie piaskiem rozpędzonym niemal do c?

      Wątpiła, aby Gray widział wielką różnicę.

      – Dobrze. Uzbroić pierwsze dwa pociski nano-D. Działo osiowe. CAG, przekaż pilotom, żeby zeszli z drogi!

      – Tak, kapitanie.

      Zgodnie z najnowszymi regulacjami kapitanowie okrętów powinni uzyskać pozwolenie przełożonych, zanim użyją broni nano-D. Istniała jednak luka w przepisach. Czasami opóźnienie wiadomości przesyłanych z prędkością światła było zbyt wielkie, by wszystko skonsultować z dowództwem.

      Ale… ­jeśli dowódca podjął złą decyzję, miał ogromne kłopoty.

      – Jak daleko od Ziemi znajduje się cel?

      – W tej ­chwili przekracza orbitę Jowisza, kapitanie – odpowiedział sternik. – Ale z ukosa. Jakieś osiem minut świetlnych.

      Innymi słowy, za daleko, żeby pytać o pozwolenie.

      Wzięła głęboki oddech.

      – Powiadomić Ziemię o moich zamiarach wystrzelenia rakiet z nanotechnologicznymi disasemblerami w cel, gdy sytuacja taktyczna stanie się jasna.

      Oznaczało


Скачать книгу