Star Carrier. Tom 8. Światłość. Ian Douglas
razem z resztą flotylli. Taggart widziała na sensorach pozostałe pięć jednostek grupy – okręt flagowy „Toronto”, północnochiński lekki krążownik „Shanxi” i trzy niszczyciele. „Guadalcanal” przekazał już dawno na „Toronto” obrazy tego, co zaszło nad Heimdallem. Obecnie niewielka eskadra obserwowała i nagrywała pokaz świateł bliżej słońca, ponad pięć jednostek astronomicznych dalej. Z odległości prawie dziewięciu jednostek astronomicznych niewielkie czerwone słońce było małym, żarzącym się węgielkiem, ledwie widzialnym gołym okiem. Konstrukcja istoty z Rozety stanowiła surrealistyczny splot geometrycznych kształtów i świateł, wydawała się rozwijać i stawać coraz bardziej złożona.
– Wzorce są zgodne z układem sprzed bitwy – powiedziała Taggart do Rasmussena na kanale taktycznym. – Myślę, że po zbudowaniu struktur mogą je włączać i wyłączać do woli.
– Struktury są zakotwiczone w macierzy czasoprzestrzennej – zauważył doktor Howard Thornton z wydziału ksenosofontologicznego „Toronto”. – Kapitan Taggart ma rację. Przechowują wzorzec tych kształtów w przestrzeni czterowymiarowej i przywołują w razie potrzeby.
– Jak to robią, do cholery? – żądał odpowiedzi Rasmussen.
– Gdybym potrafił odpowiedzieć, panie admirale – odparł Thornton – należałbym do cywilizacji drugiego stopnia. Może trzeciego.
Thornton odnosił się do skali Kardaszewa, by wyjaśnić, że ludzkość jest daleka od poziomu rozwoju technologicznego pozwalającego zrozumieć, co się dzieje, nie mówiąc już o powtórzeniu wyczynu. Czymkolwiek była istota z Rozety, wyprzedzała ludzkość o całe eony i manipulowała czasoprzestrzenią na sposoby sugerujące zdolność do pochłonięcia każdego ergu emitowanego przez gwiazdę, a może znacznie więcej.
Taggart znów poczuła głęboki, religijny podziw.
Przez lata wraz z byłym już mężem należała do Kościoła Kreacjonistycznego Antycznych Obcych. Odejście od systemu wierzeń zajęło jej kilka lat. Rozmowy z Trevorem Grayem w końcu przekonały ją, że wyobrażenie KKAO o zaawansowanych galaktycznych kosmitach manipulujących ludzkim genomem było słabe i beznadziejnie antropocentryczne. Istoty dość zaawansowane, by dokonać czegoś takiego, swobodnie przekształcające czasoprzestrzeń, nie zainteresowałyby się garstką paleolitycznych hominidów siedzących w jaskiniach. Dotychczasowe doświadczenia z Obcymi z Rozety wskazywały, że nie zauważali nawet podróżujących w kosmosie gatunków na obecnym poziomie rozwoju ludzkości. Nie zauważali ludzi albo – co bardziej prawdopodobne – ci w ogóle ich nie obchodzili.
Implikacje takiego rozwiązania mogły być miażdżące. Ludziom wydawało się, że są pępkiem wszechświata, a spotkanie czegoś takiego jak Świadomość z Rozety zniszczyło ich ego.
– Co tu robią? – zastanawiał się głośno Rasmussen. – I po co?
– Wygląda na to – zauważył Thornton – że otaczają Gwiazdę Kapteyna rusztowaniem ze stałego światła. I raczej wątpię, abyśmy byli w stanie zrozumieć dlaczego…
Taggart zauważyła coś w odczycie danych wyświetlającym się jej w głowie.
– Panie admirale?
– Tak, pani kapitan?
– Wykrywamy ruch, sir… i to sporo. Wygląda na chmurę świetlików o szerokości jednostki astronomicznej…
– Mój Boże…
– …zmierzającą cholernie szybko w naszą stronę.
TC/USNA CVS „Republika”
Stocznia SupraQuito
Orbita geosynchroniczna Ziemi
Godzina 17.07 TFT
– Okręt jest w pełni gotowy, kapitanie.
– Dobrze. Zwolnić cumy.
– Cumy magnetyczne zwolnione, sir.
– Sternik, uruchomić silniki manewrowe, powoli nas wycofajcie.
– Powoli wycofać, tak jest.
Gray poczuł lekki wstrząs i przyspieszenie, gdy „Republika” wychodziła z doku. Pozostawało mu jedynie się przyglądać. AI okrętu kontrolowała kurs, moc i funkcje nawigacyjne, chociaż ludzcy oficerowie nadal wszystko nadzorowali. Sztuczna inteligencja „Republiki” była dużo zdolniejsza niż ludzkie mózgi i sprawniej obserwowała otoczenie.
– Opuściliśmy dok, kapitanie.
– Dobrze. Macie kurs.
– Aye, aye, sir. Kurs wprowadzony.
– Przyspieszyć.
– Aye, aye, sir.
Kompleks orbitalny na bakburcie zniknął z zasięgu wzroku, gdy „Republika” przyspieszyła za pomocą generatorów grawitacji. Obraz Ziemi i Księżyca gwałtownie malał. Po kilku sekundach planeta stała się tylko kolejnym jasnym punktem dryfującym w stronę Słońca.
Gray wyświetlił w oknie w swojej głowie informacje z „Encyclopedia Galactica” o miejscu, do którego lecieli.
Obiekt: KIC 8462852
Alternatywne nazwy: Gwiazda WTF, Gwiazda Tabby
Typ: gwiazda ciągu głównego
Typ widmowy: F3 V/IV
Współrzędne: α: 20h06m15,457s δ: + 44°27'24,61"
Gwiazdozbiór: Łabędź
Masa: 1,43 M☉
Promień: 1,58 R☉
Okres obrotu: 0,8797 dni
Temperatura: 6750 K
Jasność: 5 L☉
Wielkość obserwowana: 11,7
Wielkość absolutna: 3,08
Odległość: 1480 lat świetlnych
Wiek: ~4 miliardy lat
Inne informacje: W latach 2009-2015 w danych zaobserwowanych przez Kosmiczny Teleskop Keplera wykryto nietypowe wahania jasności, które trudno było wyjaśnić jako naturalny fenomen. Pojawiła się wtedy po raz pierwszy hipoteza, że spadki jasności gwiazdy wynikają z tego, że okrążają ją wytworzone przez istoty rozumne megastruktury.
KIC 8462852 otrzymała wówczas nieoficjalną nazwę „Gwiazda Tabby”, od imienia Tabethy S. Boyajian, przewodzącej grupie naukowców, która po raz pierwszy zwróciła uwagę na ten obiekt. Nazwaną ją także „Gwiazdą WTF”, od tytułu artykułu Boyajian „Where’s the Flux?”. Wówczas „WTF” było też slangowym skrótem na wyrażenie „what the fuck?”, które oznaczało zaskoczenie lub niedowierzanie…
Od czasu wizyty „Ameryki” w układzie dopisano znacznie więcej informacji. Przez ponad trzy stulecia astronomowie próbowali wyjaśnić dziwne zachowanie gwiazdy, biorąc pod uwagę opcje inne niż istnienie obcych supercywilizacji. Najpopularniejsza hipoteza łączyła szybkie obroty gwiazdy, powodujące zacienienie grawitacyjne, z obecnością nietypowo nachylonego dysku akrecyjnego – mimo faktu, że nigdy nie udało się zaobserwować obecności dysku w podczerwieni. Inne propozycje obejmowały zderzenie dużych planet z gwiazdą, powodujące rozjaśnienie, które przez wieki przygasało.
Problem w tym, że żadne z tych wyjaśnień nie pasowało do wszystkich danych, a były tak złożone, że aż nieprawdopodobne.
Graya całkiem to bawiło. W roku 1960 Freeman Dyson, matematyk i fizyk teoretyczny, zasugerował, że w poszukiwaniach zaawansowanych cywilizacji należy skupić się na szukaniu gwiazd, które z niewyjaśnionych przyczyn przygasają, co może wskazywać na istnienie sfer Dysona lub rojów Dysona. Celem tych hipotetycznych megastruktur