To nie jest, do diabła, love story!. Julia Biel
przekupić koktajlem?
Czy mógł się naprawdę obrazić, wkurzyć, chcieć się uwolnić od wariatki z popieprzonym bratem i popapranymi rodzicami?
Czy jeśli natknę się na niego, będzie obejmował jakąś inną talię, wtulał twarz w inne włosy i szeptał nieprzyzwoite rzeczy do innego ucha?
Wiedziałam jedno, że dzięki temu narcystycznemu bufonowi stałam się odporna na mróz i promieniowałam wewnętrznym ciepłem. Że wręcz promieniałam. I tak bardzo nie chciałam znów się stać zimną suką wyzutą z marzeń z planem na życie niczym urzędnik, który musi realizować założone cele jednostki, w której haruje od rana do nocy! Tak bardzo chciałam nosić to ciepło w sobie każdego dnia.
Postanowiłam przeczekać Jonasza i po prostu systematycznie sprawdzać WhatsAppa.
Ptaszki wszystkich wysłanych przeze mnie wiadomości uparcie pozostawały szare jak pogoda za oknem.
Około godziny trzynastej ogarnęło mnie poczucie zwątpienia i beznadziei.
O czternastej nie mogłam utrzymać otwartych oczu.
O piętnastej poczułam, że weekendowe emocje, które zafundował mi Dominik, niepewność co do tego, czego chcę, a czego nie, co powinnam, a czego nie, co lubię, a czego nie lubię czuć do Jonasza, brak snu i odwyk od pocałunków, które dotąd otrzymywałam prawie za darmo i prawie na serio, sprawiły, że znów poczułam się żałośnie.
Przecież człowiek nie mógł funkcjonować na ciągłej huśtawce (swoją drogą, czy psychologowie nie traktowali ludzi, jakby byli przedszkolakami? Huśtawka nastrojów, karuzela uczuć; naprawdę nie czułam się ani jak dziecko na placu zabaw, ani jak widz w cyrku. To, co przeżywałam, kojarzyło mi się raczej z burzą – nawałnicą emocji).
Dawna Ella domagałaby się konkretów i chciałaby wiedzieć, na czym stoi. Ella Dzisiejsza była po pierwsze chyba trochę niedzisiejsza, a po drugie bała się, że nie stoi na niczym, więc prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu postanowiła wykonać unik.
Wróciłam do domu i sprawdziłam pocztę tylko po to, żeby nie znaleźć w skrzynce nic ważnego.
Kiedy brałam prysznic, wmasowując we włosy kokosowy szampon i namydlając ciało kokosowym żelem, aby następnie natrzeć je mleczkiem kokosowym, doszłam do wniosku, że potrzebuję innej woni. Woni, której, nie będąc Janem Baptystą Grenouille’em w obsesyjnej pogoni za idealnym zapachem, nie mogłam wyizolować, posiąść i nałożyć na skórę.
Zastanawiałam się, czego pragnę – wreszcie się zakochać czy popełnić morderstwo na pewnym niebieskookim zarozumialcu.
Ella Beck <[email protected]>
To: Jonasz Meller <[email protected]>
Sent: Monday, December 09, 2019 06:52 PM
Subject: Friends? Scars
Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, żebyś przestał się dąsać – specjalnie użyłam tego słowa, bo dąsanie naprawdę do Ciebie nie pasuje! Jesteś facetem! Serio, nie mam pojęcia. Napisałabym wszystko, gdybym tylko była pewna, że zadziała. No dobra, prawie wszystko. Nie mogłeś zostać, musiałam porozmawiać z Dominikiem sama. W spokoju.
Im dłużej nie reagujesz, tym jest mi trudniej – trudniej myśleć, trudniej działać, trudniej mieć nadzieję.
Ale łatwiej tęsknić za Twoim śmiechem, Twoim oddechem, Twoją bucowatością niepospolitą. Dobrze by było dać się zamknąć w Twoich ramionach i już nigdzie się stamtąd nie ruszać. I strasznie chciałabym Ci obiecać, że już Cię nigdy nie odepchnę. Ale choć bardzo tego pragnę, nie mogę napisać tych ostatnich wersów.
Słucham piosenki o bliznach Jamesa Baya. Czy blizny, których nie widać, istnieją naprawdę? Czy to tylko urojenia?
Podrap ode mnie Zmorkę za uchem. Czy myślisz, że chciałaby trochę u mnie pomieszkać?
Ponieważ mój umysł jest już nieco zamglony zmęczeniem i ociężały ze smutku, że życie wymyka mi się spod kontroli i przepływa między palcami, które już dawno nie trzymały Twoich, obawiam się, że muszę się zdrzemnąć. Nie sypiam dobrze, to już wiesz, więc położę się tylko na chwilę na kanapie, ona pamięta Cię najlepiej.
Ale ponieważ nie piszę tak dobrych tekstów jak James Bay ani tym bardziej nie tworzę do nich muzyki (na szczęście dla sąsiadów!), za to po raz pierwszy w życiu czuję, że straciłam coś, choć tego nigdy nie miałam, i że poddałeś nas, chociaż nas nigdy nie było, chcę Ci powiedzieć dobranoc wierszem.
Wiersz nie będzie rymowany, bo Leśmian ze mnie żaden (pewnie ku rozpaczy Brydzi od polskiego) i nie będzie długi, bo debiut powinien być krótki, ale za to wyrazi moją aktualną smętność.
Okej, werble:
Do J.
chciałabym być twoją czapką
ona bezkarnie dotyka twych włosów
odurzających i aksamitnych
chciałabym być łańcuszkiem na twojej szyi
tak blisko twej skóry rozgrzanej jak pustynia
i szyi apetycznej jak biała czekolada
chciałabym wrosnąć w ciebie jak tatuaż
który pachnie twoją krwią
i broni twojej piersi
być ubraniem, zegarkiem, płatkiem róży, który rozcierasz w palcach
lecz
niestety
jestem
tylko
człowiekiem
Dobranoc. Kurtyna.
eb
Życie jest do dupy. Było do dupy, jest do dupy i będzie do dupy.
Wszystkie laski są do dupy. Kiedyś byłem naiwny, ale potem szybko otrzeźwiałem. Zdrada Lily podziałała na mnie jak kubeł zimnej wody. Z kostkami lodu.
Ella była upierdliwa, ale prawdziwa. Upierała się przy tym naszym idiotycznym układzie, który posypał się szybciej, niż się spodziewałem. I wcale nie posypał się przez jej starych, przez jej tak zwany plan, przez jej blokadę, nieufność czy zdziczałość.
Posypał się przez nią. W jednej chwili byłem wściekły na Lily i chciałem jej pokazać, że nic dla mnie nie znaczy, umawiałem się z kim popadnie, było mi totalnie wszystko jedno, kto mnie całuje i rozbiera. Nie szanowałem tych dziewczyn, bo one nie szanowały mnie.
Ale Ella była taka… trudna i wrażliwa. Niby nieprzystępna i chłodna, ale coś w niej natychmiast zareagowało na mnie. Na coś we mnie. A ja, pomimo stałego wkurwu na wszystkie dziwki tego świata, lubiłem z nią przebywać. Lubiłem doprowadzać ją do szału, widzieć, jak się czerwieni.
Nasz tak zwany układ sprawił, że dostałem pozwolenie, żeby jej dotykać, żeby ją całować. I to był bardzo zły pomysł. Uzależniłem się. Pieprzona piosenka dla nastolatek była o mnie. Nie mogłem przestać myśleć o tej dziewczynie, obsesyjnie pragnąłem wypełnić jej myśli, jej krtań, jej serce. Chciałem widzieć, jak się śmieje, chciałem, żeby usychała z tęsknoty za moim dotykiem.
A potem zapragnąłem uchronić ją przed jej pieprzoną rodziną, nienormalnym ojcem i nią samą. Zaczęło mi zależeć. Nawet nie wiem, kiedy zaczęło mi zależeć!!!
Dlaczego wtedy się nie odsunąłem, dlaczego jej nie odepchnąłem? Jak mogłem zakładać, że będę w stanie zderzyć się z Nutellą i przeżyć? Myślałem, że w nią zanurkuję i nie utonę? Chciałem z nią