To nie jest, do diabła, love story!. Julia Biel

To nie jest, do diabła, love story! - Julia Biel


Скачать книгу
„LUBIĘ LODY I JONASZA BARDZIEJ NISZ NATASZA”). Tym razem wiersz Nutelli na szczęście nie zawierał rymów i musiałem przyznać, że wbił mnie w fotel.

      Przekaz tego, co napisała, był taki prosty. Czy między jawą a snem w końcu jej prawdziwe uczucia wzięły górę i przyznała się do tego, że mnie potrzebuje? Że mnie pragnie? Te kilka linijek napisał ktoś, kto cierpiał z powodu tego, że nie może się zbliżyć do drugiej osoby. Że zazdrości takim rzeczom jak ubranie czy łańcuszek. Jak tatuaż. Ta dziewczyna potrafiła do mnie przemówić, jeśli chciała. „Lecz, niestety, jestem tylko człowiekiem”, kończył się wiersz, określając w duchu dekadenckim postawę podmiotu lirycznego, dla którego nadszedł czas zwątpienia i poczucia beznadziei. Myślę, że Brydzia postawiłaby mi za interpretację utworu piątkę z plusem.

      Rymy ze szkolnej szafki, które wciąż tkwiły w wewnętrznej kieszeni zimowej kurtki, rozbawiły mnie, ale wiersz biały nadesłany mejlem – rozczulił. Dlaczego Ella była taka trudna? Dlaczego nie mogła wyluzować i założyć, że nie musi się mnie bać? „Wiem, że Dominik i ja jesteśmy popieprzeni. Nie proszę, żebyś to zrozumiał. Ale przy Tobie chwilami udawało mi się zapomnieć, że mam do zrealizowania szerszy plan”. No tak, jej plan. Plan, o który poszło jej ojcu. Plan, który realizowała jak korposzczur. Byłem wściekły na wszelkie plany. Jeśli dojdziemy z Ellą do porozumienia, zamówię jej kubek z napisem: JONASZ – NA SPONTANIE, NA ROZGRZANIE (w zestawie z koszulką I TRIED TO BE NORMAL ONCE. WORST TWO MINUTES OF MY LIFE).

      Niezależnie od tego, że rozumiałem, jak bardzo rodzice spieprzyli im życie, i widziałem, że wyciągała rękę do zgody, nie miałem chęci jej wybaczać. No dobra, trochę miałem, ale czułem się urażony i wciąż trochę wściekły. Funkcjonowanie w dużej rodzinie nauczyło mnie tego, że sprawy trzeba załatwiać rozmową. Że nie można zdzielić brata, wystawić go na balkon, na korytarz, zamknąć w lodówce. Siostry potrafiły siedzieć w łazience całymi godzinami, co miało niewątpliwe plusy, ale przejściowo; łazienka po pewnym czasie okazywała się jednak potrzebna pozostałym członkom rodziny i trzeba było walczyć o swoje. Ella nie potrafiła rozmawiać. Może powinienem ją zapisać na jakieś warsztaty komunikacji interpersonalnej? Szybki risercz w internecie potwierdził istnienie na rynku tego rodzaju oferty. Mnóstwo firm proponowało zajęcia z nabywania „umiejętności skutecznej komunikacji dwustronnej pozwalającej na aktywne słuchanie oraz zrozumiałe komunikowanie skomplikowanych treści”. No proszę. Pod choinkę jak znalazł. Zaśmiałem się, kiedy wyobraziłem sobie jej minę, gdyby coś takiego ode mnie dostała. Myślę, że zarobiłbym patelnią w głowę jak Flynn Rajtar od Roszpunki w Zaplątanych.

      Myślała o mojej wardze. I to nie raz. Joda i Wera wielokrotnie mnie zapewniały, że to nie jest żaden fałszywy stereotyp i że dziewczyny naprawdę uwielbiają leczyć męskie rany. Skaleczenia, plasterki, całuski. Podobno widok własnego faceta tymczasowo unieruchomionego i skazanego na ich łaskę i niełaskę był dla nich dość podniecający. Czy to znaczy, że Ella traktowała mnie jak swojego faceta?

      Czy chciałem, żeby mnie tak traktowała?

      Sam nie wierzyłem w uczucie, które mną zawładnęło. Pomimo zdrady Lily i nieufności, jaka mnie toczyła przez parę tygodni niczym nowotwór, poczułem, że byłbym gotów zaryzykować. Kiedy zajrzałem jeszcze głębiej w siebie, postanowiwszy się nie oszukiwać, i zastanowiłem się, z czego to wynika, stwierdziłem jedno – Nutella była zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny, jakie znałem. Miała marzenia, które były o lata świetlne od marzeń zwykłych śmiertelników, miała wyjątkową historię rodzinną i swoją małą traumę, z którą nie wiedziała, co począć. I była najpiękniejszą dziewczyną, jaką w życiu spotkałem. To musiało być jakieś dziwne spięcie gdzieś w mózgu – obca osoba pojawiła się znienacka na mojej drodze, a ja uważałem ją teraz za najśliczniejsze, najzgrabniejsze, najmądrzejsze i najbardziej wkurzające stworzenie pod słońcem.

      Jakie to zabawne, że w dzisiejszych czasach rodzina jest towarem reglamentowanym. Miałem świadomość, że moje rodzeństwo i ja byliśmy wyjątkiem. Rodzice wspominali, że ludzie nieraz patrzyli na naszą gromadkę jak na patologię. Piątka dzieci? Alkoholizm i przemoc w rodzinie były oczywistym skojarzeniem.

      A mimo to nawet taki buc jak ja dobrze się czuł, wiedząc, że za ścianą zawsze jest ktoś gotowy mu pomóc. Ella nie miała rodziny, a przynajmniej tak się czuła. Wow. Nowoczesny świat odbierał ludziom wszystko. Może angielski termin nuclear family miał dać nam wszystkim do myślenia? Rodzina nuklearna. Rodzina na wymarciu. Rodzina, która sama jest swoim końcem. Swoim unicestwieniem.

      Rany, czułem, jak ogarnia mnie rosnący gniew. Może powinienem obejrzeć którąś z części Johna Wicka o niedoścignionym zabójcy i miłośniku psów. My kind of guy. Zmora uwielbiała strzelanki. I fajerwerki.

      Ponieważ nie odpisywałem, Stalkella postanowiła bombardować mnie wiadomościami. Miałem je otworzyć? Kiedy to zobaczy, będzie wiedziała, że odczytałem wiadomości i piłeczka będzie po mojej stronie boiska.

      Nagle rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju zajrzała Joda. Zmorka skorzystała z okazji i przecisnęła się do środka, żeby położyć się na moim łóżku.

      – Nie wiem, czy debatujesz teraz o losach świata czy co, w każdym razie tak właśnie wyglądasz. Ale gdybyś potrzebował dodatkowej motywacji, żeby otworzyć te pieprzone WhatsAppy, coś ci przyniosłam. – Wyciągnęła w moim kierunku jakąś karteczkę.

      Wziąłem, nie patrząc, co to jest.

      – Skąd wiesz, że ich nie przeczytałem? – zainteresowałem się.

      – Bo inaczej Ella korespondowałaby z tobą, a nie ze mną.

      – A o czym tak sobie piszecie?

      – Wymieniamy się dowcipami o facetach.

      – O, a co tym razem spieprzył Jeremi?

      – Zapomniał, że dziś minęło pół roku od dnia, w którym pierwszy raz zaprosił mnie do kina.

      – Przecież wtedy jeszcze nie byliście razem.

      – I co z tego? Dla mnie to była nasza pierwsza randka!

      Zrobiłem sobie mentalną notatkę, żeby zapamiętać nasze pierwsze wspólne wyjście z Nutellą. Cholera, chyba go tak naprawdę nie było. Wszystkie były przypadkowe, udawane albo źle się kojarzyły.

      – Okej. To rzuć jakimś dowcipem.

      – Dlaczego tak trudno kobiecie znaleźć mężczyznę, który byłby wrażliwy, troskliwy i przystojny?

      – No, oświeć mnie.

      – Bo on przeważnie już ma chłopaka.

      – Bardzo śmieszne.

      – Dlaczego faceci lubią mądre kobiety?

      Uniosłem brwi.

      – Przeciwieństwa się przyciągają.

      – Czy ty w ogóle znasz jakikolwiek zabawny kawał?

      – Co powiedział Bóg, kiedy stworzył faceta?

      Czekałem.

      – Stać mnie na więcej.

      – Wyobraź sobie, że znam ciąg dalszy. Kiedy Bóg stworzył kobietę, stwierdził: Wracamy do pierwowzoru.

      Wybuchnęła śmiechem.

      – Dobranoc, Jona. Przeczytaj kartkę.

      – Dobranoc, Joda. Nie pij już więcej.

      Z ciężkim westchnieniem i mimo woli się uśmiechając, zwróciłem się do mojej rottweilerki.

      – Jak to dobrze, że chociaż ty mnie rozumiesz.

      Mruknęła. Wziąłem to za dobrą monetę.

      Kiedy spojrzałem na to, co przyniosła mi Joda, ze zdziwieniem odkryłem wczorajszą kartkę zdartą z kalendarza.


Скачать книгу