Bezsenność. Monika Siuda
Dźwięk domofonu wystarczył mu do utwierdzenia się w przekonaniu, że była jednak realna.
ROZDZIAŁ 2
Podszedł do drzwi prowadzących z jego maleńkiej poczekalni na korytarz kamienicy, na parterze której mieścił się jego gabinet, i nacisnął przycisk otwierający zamek. Nie miał wątpliwości, kto za chwilę stanie w progu. Trudno było sobie wyobrazić, że miałby to być ktoś inny niż przyjaciółka jego pacjentki Igi.
Wyszedł na klatkę schodową i już po chwili zobaczył dwie kobiety. Mógł się domyślić, że jego nowa pacjentka nie zjawi się sama.
– Naprawdę nie chciałabym robić kłopotu. – Nieznajoma kobieta spojrzała na niego przekrwionymi oczami. – Ale kiedy przed niespełna godziną zgodziłam się z panem spotkać, Iga nie chciała zwlekać i postanowiła, że od razu mnie tu przyprowadzi.
– Bo bałam się, że się zaraz rozmyślisz – wtrąciła Iga, stojąca tuż za Lidią.
– To żaden kłopot. Wejdźcie. – Waldemar otworzył szerzej drzwi.
– Gdyby nie Iga, w życiu nie pomyślałabym nawet o tym, żeby przychodzić do pana o tej porze. Umówiłabym się najpierw. – Kobieta spoglądała ukradkiem na Waldemara. Jej zmieszania nie dało się ukryć.
– Naprawdę nic się nie stało – zapewnił Waldemar. – Gdybym nie mógł się dziś z panią spotkać, po prostu bym o tym powiedział.
– I to naprawdę nie jest żaden kłopot?
– Proszę mi wierzyć, że najmniejszy. Jestem Waldemar Kurak. – Wyciągnął rękę do Lidii.
– Lidia Nowa. – Lidia poczuła złość na siebie, że nie przedstawiła się od razu. Uścisnęła rękę terapeuty, przepraszając za to uchybienie.
– Ma pani problem? – zagadnął, nie bardzo wiedząc, od czego powinien zacząć.
Lidia pokiwała na potwierdzenie głową.
– Więc zapraszam do swojego gabinetu. – Waldemar wskazał prowadzące do niego drzwi.
– Ale czy to konieczne? – Lidia spojrzała na nie, jakby były wrotami do samego piekła.
– Poczekalnia nie jest najlepszym miejscem do prowadzenia rozmów. Tam będzie nam znacznie wygodniej.
– A czy Iga może wejść z nami? – Lidia spojrzała błagalnie na Waldemara, po czym przeniosła to samo spojrzenie na Igę.
– Nawet o tym nie myśl – sprzeciwiła się Iga.
– Wejdź tam ze mną – głos Lidii załamał się – proszę. Ten jeden, jedyny raz.
– Co pan na to? – Iga nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Z trudem przychodziło jej wyobrażenie sobie, że uczestniczy w czyjejś terapii.
– Jeśli nie ma pani nic przeciwko temu, to może pani uczestniczyć w tym spotkaniu. Możemy się umówić, że potraktujemy je jako rozmowę wstępną. Powiedzmy taką, którą przeprowadzimy, aby się poznać i dowiedzieć się o sobie paru rzeczy.
ROZDZIAŁ 3
Dochodziła północ, a Iga i Lidia nadal się nie rozstały. Iga zaprosiła Lidię do siebie, wiedząc, że po pierwszym spotkaniu z terapeutą będzie się chciała wygadać. Jak się okazało, wizyta u Waldemara kosztowała Lidię znacznie więcej, niż Iga mogła się spodziewać. Wiedziała, że dla przyjaciółki będzie to na pewno ogromne przeżycie. Mogła się tego domyślać choćby po tym, jak dużo czasu potrzebowała, aby namówić ją na to spotkanie. Próbowała od kilku tygodni zaciągnąć ją do tego gabinetu, ale jej namowy nie przynosiły żadnego efektu. To, że Lidia zgodziła się wreszcie na rozmowę z terapeutą, nie było jej zasługą nawet w najmniejszym stopniu. Iga miała tego świadomość. Jej przyjaciółka zdecydowała się na odwiedziny gabinetu psychologa tylko dlatego, że koszmary, które nawiedzały ją teraz niemal każdej nocy, stały się tak okropne, że zupełnie nie pozwalały jej spać. Sytuacja była już naprawdę poważna, a Lidia była osobą zdającą sobie z tego sprawę najlepiej. Skutki przedłużającej się bezsenności stały się już zbyt odczuwalne. Lidia nie miała już siły na zwykłe funkcjonowanie, a praca, choć kochała ją ponad wszystko, stała się praktycznie niemożliwa.
Nadal żałujesz, że zdecydowałaś się na terapię? – zapytała Iga, kiedy Lidia skończyła opowiadać o wrażeniach, które wywołało poznanie psychologa jej przyjaciółki.
– Nie zdecydowałam się na żadną terapię – odparła Lidia, nadal uporczywie twierdząc, że pomoc specjalisty jest jej zbyteczna.
– Ale jednak zdecydowałaś, że odwiedzisz mojego terapeutę.
– Zrobiłam tak tylko dlatego, że przez ostatnie tygodnie marudziłaś mi o tym nieustannie.
– A widziałaś się ostatnio w lustrze?
– Nie wiem, o co ci chodzi. – Lidia wzruszyła ramionami lekceważąco, choć doskonale wiedziała, o czym Iga mówi. Wyglądała okropnie, a jej podkrążone oczy nie miały sobie równych.
– Doskonale wiesz. I powiem ci, że jeśli nadal twierdzisz, że te spotkania są ci zbędne i zrezygnujesz z nich, to niebawem wylądujesz w szpitalu. A wtedy już nikt cię nie będzie pytał, na co masz ochotę.
– Niby dlaczego?
– Ponieważ wszystko wskazuje na to, że jeśli dalej nie będziesz spała, to zwyczajnie oszalejesz albo zapadniesz na jakąś okropną chorobę, będącą skutkiem wycieńczenia.
– Sądzę, że wyolbrzymiasz problem.
– Wiesz co? Jak na ciebie patrzę, to dziwię się, że masz jeszcze siłę się kłócić. I powiem ci coś jeszcze. Jutro z samego rana zadzwonię do Kuraka i umówię cię na spotkanie. Zapewniam cię, że zrobię wszystko, aby odbyło się ono najpóźniej pojutrze.
– Ma długie terminy oczekiwania, a…
– A ja mam ogromny dar przekonywania.
ROZDZIAŁ 4
Pożegnał się z Lidią. Ich drugie spotkanie właśnie dobiegło końca. Wyznaczył jej wizytę na godzinę dwudziestą, co stanowiło wyjątek. O tej porze poświęcał się zazwyczaj zgłębianiu wiedzy albo analizowaniu akt swoich pacjentów. W sprawie Lidii zadzwoniła jednak Iga i to nie do jego recepcjonistki, ale bezpośrednio do niego, więc nie miał szans, aby nie spełnić jej życzenia i odmówić spotkania się z jej przyjaciółką już następnego dnia po tym, gdy miał okazję ją poznać.
Waldemar podczas pierwszej sesji terapeutycznej nie dowiedział się dużo więcej niż podczas pierwszego spotkania. Było to działanie zamierzone. Chciał poznać się ze swoją nową pacjentką, wzbudzić w niej choćby maleńkie zaufanie do siebie. Postępował tak w przypadku każdego nowego pacjenta. Starał się nie poruszać od razu tematów związanych bezpośrednio z problemem, z powodu którego szukano u niego pomocy.
Dowiedział się, że Lidia pochodzi z bardzo zamożnej rodziny, której majątek tworzyło kilka pokoleń. Miała świetne wykształcenie i mimo że nie musiała, pracowała. Przyznawała jednak szczerze, że gdyby jej praca nie była jednocześnie jej hobby, raczej nie zdecydowałaby się podjąć żadnej innej. Prowadziła antykwariat, który przynosił niezłe dochody. Lidia sporą ich część przeznaczała na działalność charytatywną. Zarobione pieniądze nie były jej niezbędne.
Waldemar wiedział już również, że jest osobą, która raczej woli spędzać czas w samotności. To, że zaprzyjaźniła się z Igą za pośrednictwem internetu, stanowiło rzecz wyjątkową i było wynikiem tego, że podczas kolejnej nieprzespanej nocy Lidia zwyczajnie nie miała lepszego