Bezsenność. Monika Siuda

Bezsenność - Monika Siuda


Скачать книгу
odczuwała przed odwiedzinami przyjaciółki, a która skutecznie mieszała jej w głowie.

      – To, że znamy się już od ładnych paru miesięcy i jeszcze nigdy nie umówiłyśmy się na spotkanie. Nie licząc tego, że wpadłaś do mnie po wizycie u Kuraka.

      – Rzeczywiście – przyznała z zaskoczeniem Lidia.

      – Mogę ci pomóc? – zapytała Iga, wskazując na produkty, z których miała z dużym prawdopodobieństwem powstać kolacja.

      – Jasne. Mam nadzieję, że…

      – Nie. Nie obrażę się, że nie przygotowałaś jedzenia na czas – odpowiedziała Iga na pytanie, które nie zdążyło paść, domyślając się bezbłędnie jego treści.

      – Za chwilę pójdziemy do salonu – zapewniła Lidia, nie mając pomysłu, co powinna powiedzieć.

      – Chyba masz tam coś niezwykle ciekawego.

      – Co?

      – Inaczej nie chciałabyś zaciągnąć mnie tam za wszelką cenę. – W Idze znowu zaczęło narastać rozbawienie.

      – Och! Daj już spokój. – Lidii zaczął się udzielać nastrój przyjaciółki. – Nie mam tam niczego szczególnego.

      – Więc może zostaniemy tutaj. Uwielbiam siedzieć w kuchni. Sama mam naprawdę niewielką, a mimo to spędzam w niej większość czasu. Jeśli mam być szczera, to właśnie tam najczęściej pracuję.

      Iga była dziennikarką pracującą w domu. Pisała felietony. Obecnie była związana z jednym dużym czasopismem, a dla dwóch mniejszych pisywała jedynie od czasu do czasu i tylko wtedy, kiedy nie kolidowało to ze zleceniami jej głównego pracodawcy. Kiedy miała wystarczająco dużo czasu, pisała opowiadania, które czasem udało się jej opublikować w magazynie literackim.

      Atmosfera w końcu zaczęła się rozluźniać. Być może było to w pewnym stopniu spowodowane kieliszkiem wypitego wina, które otworzyła Lidia, twierdząc, że kupiła je z myślą o wspólnej kolacji. Jak się miało okazać, butelka została niemal zupełnie opróżniona, jeszcze zanim posiłek stanął na stole.

      – Może teraz zdecydujemy się przejść do salonu? – zaproponowała Lidia, kiedy skończyły jeść, a brudne naczynia wylądowały w zmywarce.

      – To zależy.

      – Od czego?

      – Od tego, czy twoja kanapa jest naprawdę wygodna.

      – Jest wyjątkowo wygodna – zapewniła Lidia.

      – Więc wyrażam zgodę. – Iga wzięła swój kieliszek i ruszyła za Lidią.

      Rozsiadły się na kanapie, uprzednio wybierając kolejne wino z dobrze zaopatrzonego stojaka znajdującego się w salonie.

      – Masz świetne mieszkanie – zauważyła Iga, rozglądając się po pokoju, który był wielkości jej całego mieszkania.

      – Nic nadzwyczajnego.

      – Inaczej byś mówiła, gdybyś miała do dyspozycji dwa maleńkie pokoje.

      – Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.

      – Nie przejmuj się. Nie zabrzmiało.

      – Tylko nie myśl sobie, że mam aż tak wielką smykałkę do interesów i to, co widzisz, jest moją zasługą.

      – A tak nie jest?

      – Oczywiście, że nie. Los obdarzył mnie zamożną rodziną. To wszystko dzięki rodzicom.

      – A antykwariat?

      – To raczej hobby, choć skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie przynosi zysków. Niekiedy zdarza mi się ubić naprawdę niezły interes.

      – Więc jednak zarabiasz – zauważyła Iga.

      Lidia pokręciła przecząco głową.

      – Przyznaję, że przestaję rozumieć.

      – Zdecydowaną większość dochodów oddaję na cele charytatywne.

      – Podziwiam…

      – Nie po to ci o tym mówię.

      – Mimo wszystko…

      – Daj spokój. Mamy się lepiej poznać i tyle. Nie chcę cię okłamywać, ani zatajać prawdy.

      – Rozumiem.

      – To naprawdę dziwne, że nigdy wcześniej nie wpadłyśmy na pomysł, aby umówić się na wieczór albo chociaż spędzić razem popołudnie.

      – Zgadza się. Ale powiedz szczerze, dlaczego zdecydowałaś się dziś ze mną spotkać?

      Lidia spojrzała na Igę, zastanawiając się, czy powinna wyjawić jej prawdę. Jeszcze rano w to nie wątpiła, teraz jednak nie była przekonana, czy pomysł jest dobry i realizując go, postąpi słusznie.

      – Coś się stało? – zaniepokoiła się Iga. Nie umknęło jej uwadze, że przyjaciółka na moment straciła dobry humor.

      – Nie. Nic – zaprzeczyła niepewnie Lidia.

      – Świętowanie porządnie przespanej nocy nie stanowi jedynego powodu naszego dzisiejszego spotkania, prawda?

      – Nie pogniewasz się…?

      – Ty powinnaś wiedzieć to najlepiej.

      – Racja.

      – Więc?

      – Myślę, że nie będziesz na mnie zła, kiedy usłyszysz to, co chcę ci powiedzieć – niepewnie oceniła Lidia.

      – Ja też tak uważam.

      – Skąd wiesz?

      – Bo wyglądasz na strapioną. Musiałabym nie być do końca normalna, denerwując się na ciebie o to, że chcesz podzielić się ze mną swoim zmartwieniem.

      Lidia uniosła kieliszek do ust i wypiła niewielki łyk wina. Patrzyła na jakiś punkt na ścianie i nie odrywając od niego oczu, odezwała się.

      – Nigdy o tym nikomu nie mówiłam. To jest związane z moją bezsennością, jest jej powodem.

      – A co spowodowało, że postanowiłaś to zmienić.

      – Ten psycholog… Wszystko wskazuje na to, że jest w stanie mi pomóc.

      – To bardzo prawdopodobne – zgodziła się Iga, mając nadzieję, że Lidii te wizyty pomogą bardziej niż jej. Nie przyznała się przed nią, ale już jakiś czas temu zaczęła wątpić w skuteczność terapii.

      – Wiem jednak, że będzie oczekiwał ode mnie szczerości – podjęła po chwili przerwy Lidia, rozumiejąc, że Iga nie zamierza o nic pytać.

      – Szczerość w gabinecie psychoterapeuty to podstawa.

      – Domyślam się. Wiem, że będę zmuszona opowiedzieć o czymś, o czym nikomu do tej pory nie mówiłam.

      – Czy to coś złego?

      – Powiedziałabym raczej, że coś dziwnego.

      – Chcesz mi o tym opowiedzieć?

      – Jeśli tylko zechcesz słuchać.

      – Coś mi mówi, że właśnie po to tu dzisiaj jestem.

      – Nie chcę, abyś czuła się przeze mnie wykorzystana.

      – Bez obaw. Chętnie poznam twoją opowieść. Chyba po to ma się przyjaciół, prawda?

      – Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczna.

      – Nie musisz. Opowiadaj – zachęciła Iga.

      – Choć


Скачать книгу