Dream again. Mona Kasten

Dream again - Mona Kasten


Скачать книгу
co to było, wydawało mi się lepsze, niż bez końca głowić się nad tekstem. Podałam mu więc rękę i pozwoliłam, by pociągnął mnie za sobą.

      Niezliczone treningi sprawiły, że wnętrze jego dłoni było twarde i szorstkie. Ścisnął moją dłoń, a ja zadrżałam na całym ciele.

      Poczułam, że chcę, by nigdy więcej mnie nie puszczał.

      Kiedy się obudziłam, czułam się jak zombie.

      Przez pół nocy na zmianę wymiotowałam i szlochałam, aż w końcu zapadłam w niespokojny sen. Jedno wspomnienie goniło drugie, jakby nawet we śnie los ze mnie drwił i przypominał, co odrzuciłam.

      Przetarłam twarz dłońmi, zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki, na piętro.

      Myjąc zęby, stwierdziłam, że wyglądam tak samo, jak się czułam: do bani. Włosy sterczały mi we wszystkie strony, cera miała zielonkawy odcień, usta wyschły i popękały. Mogłabym spokojnie zagrać w The Walking Dead i zgarnąć za to Złoty Glob, oczywiście bez trzech godzin u charakteryzatora.

      Powędrowałam wzrokiem do kosmetyczek, które upchnęłam pod umywalką. Nie chciałam zajmować chłopakom miejsca, więc postawiłam je w najciemniejszym kącie, koło rolek papieru toaletowego. Ale w takim stanie za żadne skarby świata nie zejdę do saloniku. Nieważne, ile czasu minęło, Blake zorientuje się, że cierpię, a tego chciałam za wszelką cenę uniknąć.

      I dlatego zamiast, jak poprzednio, szybko wziąć prysznic, zanim wszyscy wstaną, postąpiłam dokładnie odwrotnie. Wypakowałam wszystkie kosmetyki i ustawiłam na krawędzi wanny, a potem weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę. Najpierw ciepłą, później coraz gorętszą, aż z trudem mogłam wytrzymać.

      W nadziei, że uda mi się spłukać z siebie wczorajszy wieczór, szorowałam się żelem pod prysznic. Umyłam włosy, wtarłam w nie ulubioną odżywkę i naprawdę długo ją trzymałam. Zdążyłam się też ogolić. Po raz drugi spłukałam włosy i jeszcze sporo czasu spędziłam pod gorącym strumieniem. Odprężyłam się, a wspomnienia zeszłej nocy dosłownie zaszły mgłą.

      Owinęłam się ręcznikiem, związałam włosy w turban, a potem zajęłam się pielęgnacją ciała. Nasmarowałam się ulubionym balsamem cytrynowym. Sięgnęłam po serum, które poleciła mi stylistka z Los Angeles, potem nałożyłam krem do twarzy, krem pod oczy i spray, który sprawiał, że skóra mieniła się leciutko.

      Spryskiwałam nim właśnie dekolt, gdy klamka w drzwiach się poruszyła. Zastygłam w bezruchu i spojrzałam przez mleczną szybkę w drzwiach. Widać tam było jedynie niewyraźny zarys męskiej sylwetki, ale ten widok wystarczył, by serce stanęło mi w piersi.

      Nie byłam gotowa na spotkanie z Blakiem. Nie teraz. Nie, zanim się wewnętrznie nie ogarnę.

      Zignorowałam intruza pod drzwiami, dalej spryskiwałam się mgiełką, a potem wróciłam wzrokiem do swojego odbicia. W przeciwieństwie do tego, jak się czułam po przebudzeniu, teraz autentycznie promieniałam. I naprawdę czułam się o wiele lepiej.

      Od wieków nie robiłam niczego dla siebie. Super, że zabrałam ze sobą te wszystkie kosmetyki. Włożyłam czarne jeansy wystrzępione przy kostkach i białą koszulę. Wysuszyłam włosy, umalowałam się i po godzinie byłam wreszcie gotowa zejść do kuchni. Wyszłam z łazienki, celowo zostawiając porozkładane kosmetyki. Nie chciałam dłużej udawać, że tu nie mieszkam, tylko dlatego, żeby nie drażnić Blake’a. Najwyraźniej nie obchodziło go, jak się czuję.

      Choć głowa nadal pękała mi z bólu, a żołądek ściskał boleśnie, zbiegłam na parter.

      W saloniku Ezra i Cam siedzieli już przy stole. Otis kręcił się w kuchni.

      – Dzień dobry – mruknęłam i od razu ruszyłam w kierunku ekspresu do kawy.

      – Cześć. – Otis podał mi kubek. Uśmiechnęłam się do niego i włączyłam ekspres. Maszyna obudziła się i po chwili otoczył mnie cudowny zapach świeżo mielonej kawy.

      Z kubeczkiem w dłoni odwróciłam się w kierunku saloniku. Chłopcy siedzieli przy stole nad talerzami pełnymi jedzenia. Byli zmęczeni, ale najwyraźniej zdążyli już posprzątać większość chaosu po wczorajszym. O tym, że była tu impreza, świadczyło tylko kilka plam na podłodze, nad których pochodzeniem wolałam się nie zastanawiać, i pojedyncze brudne szklanki i talerze.

      Schyliłam się po garnek z dolnej szafki. Postawiłam go na kuchence. Było coś kojącego w fakcie, że zaraz przygotuję sobie moje zwykłe śniadanie. Robiłam to od trzynastego roku życia. Szykowałam je sobie w mieszkaniu airbnb, w którym zatrzymałam się tuż po przyjeździe do Los Angeles, i we wspólnocie mieszkaniowej, do której się później przeprowadziłam. Ten codzienny rytuał przynosił spokój, ukojenie, nawet jeśli przez pół nocy na zmianę rzygałam, szlochałam i próbowałam uciec przed bolesnymi wspomnieniami.

      Zagotowałam płatki owsiane z mlekiem i upiłam łyk kawy, kiedy nagle gruchnęła fala oklasków. Odwróciłam się tak szybko, że odrobina płatków wylądowała na podłodze. Nawet tego nie zauważyłam. Całą moją uwagę pochłaniał Blake, który właśnie wchodził do pokoju. Miał zmierzwione włosy i poduszkę odciśniętą na policzku. Wydawał się zmęczony i niewyspany, ale na jego ustach błąkał się zadowolony uśmieszek.

      Mój żołądek ścisnął się boleśnie. Odwróciłam się szybko i jak szalona mieszałam owsiankę.

      – Gratulacje, stary – zaczął Ezra.

      – Już wczoraj zastanawialiśmy się z Otisem, jak ty to robisz, mając tę szynę na nodze.

      Stukanie kuli było coraz bliżej.

      – Prawdziwy dżentelmen nie zdradza takich tajemnic.

      Sporo mnie kosztowało, by opanować prychnięcie.

      Blake dołączył do mnie w kuchni. Kiedy ostatnio byliśmy tu razem, źle się to skończyło. Jak właściwie wszystko między nami. Podszedł do szafki po mojej lewej stronie, wyjął patelnię, a potem sięgnął po miseczkę i wbił do niej jajka.

      Uparcie wpatrywałam się w moje płatki.

      – Jeszcze w nocy naszemu bałwankowi odpadł nos – poinformował Otis.

      Cam prychnął cicho.

      – Idę o zakład, że ktoś go zeżarł.

      Koncentrowałam się na ich słowach, nie na Blake’u, który postawił patelnię na palniku obok mojego garnka. Nie na fakcie, że znajdował się zaledwie kilka centymetrów ode mnie. Nie na tym, że spędził tę noc z dziewczyną, a ja ich słyszałam.

      Serce ściskało mi się boleśnie. Nie miałam pojęcia, czemu tak się dzieje.

      – Kto byłby zdolny do czegoś takiego? Kto, na miłość boską, ukradłby nos biednemu, bezbronnemu bałwankowi? – dopytywał Otis z komicznym oburzeniem.

      – Ja.

      Spojrzałam na brata przez ramię. Akurat wsunął sobie do ust połowę naleśnika. Kiedy poczuł na sobie nasze spojrzenia, przestał gryźć.

      – Jak mogłeś, stary? Godzinami dopieszczaliśmy tego bałwana, rzeźbiliśmy jego sylwetkę.

      – O ile pamiętam, trwało to niecałą godzinę i zaraz wróciliście do środka – skomentował Blake tak cicho, że pozostali na pewno nie mogli go usłyszeć.

      – Zadziwiające, że w ogóle coś zauważyłeś. Najwyraźniej byłeś zajęty czymś innym. – Te słowa padły, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Od razu wiedziałam, że popełniłam duży błąd.

      – Owszem. – Wycedził to tak powoli, z taką satysfakcją, że nie miałam wyjścia, musiałam na niego spojrzeć, chociaż


Скачать книгу