Zła krew. Maria Jaszczurowska
ukośnie naprzeciwko siebie, tuż obok dużego okna wykuszowego. Nie zaproponowała, że zademonstruje, jak działa urządzenie, ale Chuckowi od razu rzucił się w oczy jego imponujący dizajn: duża, lśniąca, czarno-biała kostka z ekranem dotykowym, który do złudzenia przypominał iPhone’a.
Elizabeth bez ceregieli przeszła do rzeczy: chciała wiedzieć, czy McDermott zgodzi się reprezentować Theranosa w sprawie przeciwko Richardowi Fuiszowi[44]. Ken powiedział, że mogą ustalić, kto ma prawo do patentu, jeśli o to jej chodzi. Podczas takiego postępowania Urząd Patentów i Znaków Towarowych rozstrzyga, która ze stron roszczących sobie prawo do danego wynalazku opracowała go jako pierwsza. Zwycięzca otrzymuje prawo do patentu, nawet jeśli wniosek złożył później. Ken specjalizował się w tego typu sprawach.
Chuck się wahał. Powiedział Elizabeth, że musi się zastanowić i zasięgnąć rady u kolegów. Syn Fuisza był wspólnikiem w tej kancelarii, a to dodatkowo komplikowało zlecenie. Chuck uznał, że przyjmując je, wplątałby firmę w niezręczną sytuację. Elizabeth nawet nie mrugnęła, słysząc nazwisko Johna Fuisza. Na to właśnie czekała. Zapytała, czy John mógł uzyskać dostęp do poufnych materiałów Theranosa złożonych w kancelarii McDermott i przekazać je dalej.
Chuk uznał, że to daleko idący wniosek. Za coś takiego prawnik nie tylko zostałby zwolniony, ale też odebrano by mu prawo do wykonywania zawodu. John specjalizował się w prawie patentowym, nie należał jednak do odrębnego zespołu oskarżycieli, którzy pisali i składali wnioski patentowe. Nie miał powodu, by zaglądać do kartoteki Theranosa; gdyby to uczynił, nic nie zdołałoby go usprawiedliwić. W dodatku był wspólnikiem w kancelarii. Po co miałby popełniać zawodowe samobójstwo? To nie trzymało się kupy. Poza tym dwa lata wcześniej, w 2006 roku, Theranos przeniósł wszystkie swoje akta związane z patentami do kancelarii Wilson Sonsini – innej firmy prawnej działającej w Dolinie Krzemowej. Chuck pamiętał, jak Chris zadzwonił do niego wtedy i przepraszającym tonem wyjaśnił, że Larry Ellison uparł się, by Elizabeth skorzystała z usług tamtej kancelarii. Kancelaria McDermott posłusznie przekazała wszystkie akta rywalom. Prawnik z McDermott nie miałby zatem nawet do czego zajrzeć.
Po wyjściu Elizabeth Chuck skontaktował się z kierownikami zespołów odpowiedzialnych za składanie patentów oraz prowadzenie związanych z nimi postępowań. Tym drugim działem kierował bezpośredni przełożony Johna Fuisza. Chuck dowiedział się, że co prawda istnieją podstawy, by wytoczyć Richardowi Fuiszowi sprawę o ustalenie prawa do patentu, ale John Fuisz jest partnerem w kancelarii i cieszy się nieposzlakowaną opinią, a wytaczanie sprawy rodzicowi jednego ze wspólników to nie najlepszy pomysł. Chuck postanowił zatem odmówić prośbie Elizabeth. Kilka tygodni później zadzwonił do niej, by przekazać swoją decyzję[45]. Chuck i ekipa z jego kancelarii sądzili, że już nigdy więcej nie usłyszą o tej sprawie.
6
Sunny
Chelsea Burkett czuła, że grozi jej wypalenie zawodowe. Zbliżał się koniec lata 2009 roku; jak zwykle pracowała do późna w start-upie w Palo Alto. Tak się złożyło, że pełniła funkcje, które w większej firmie o ugruntowanej reputacji prawdopodobnie rozdzielono by między pięć osób. Nie buntowała się przeciwko ciężkiej pracy. Podobnie jak większość dwudziestopięcioletnich absolwentów Stanforda wysiłek i trud miała we krwi. Pragnęła jednak odrobiny inspiracji, a w tym miejscu jej nie znajdowała: zatrudniająca Chelsea firma Doostang była internetowym biurem karier dla młodych finansistów.
Chelsea przyjaźniła się z Elizabeth, kiedy ta jeszcze studiowała na Uniwersytecie Stanforda. Na pierwszym roku mieszkały w sąsiednich pokojach w Wilbur Hall, wielkim kompleksie akademików we wschodnim skrzydle kampusu. Od razu się polubiły. Chelsea zapamiętała szeroki uśmiech Elizabeth i jej niebiesko-czerwono-białą koszulkę z napisem „Nie zadzieraj z Teksasem”; miała ją na sobie, kiedy się poznały. Chelsea uważała Elizabeth za miłą, inteligentną i zabawną osobę.
Obie były towarzyskie i miały niebieskie oczy. Chodziły razem na imprezy, piły alkohol, dobrze się bawiły, a po jakimś czasie zapisały się do stowarzyszenia studenckiego, częściowo z powodu szansy na lepszy akademik. Ale podczas gdy Chelsea jak zwyczajna nastolatka wciąż poszukiwała swojego miejsca w życiu, Elizabeth od początku wydawała się wiedzieć, czego chce i kim chce zostać. Na drugim roku pojawiła się na kampusie z własnoręcznie napisanym patentem, czym oszołomiła przyjaciółkę.
Dziewczyny utrzymywały kontakt jeszcze pięć lat po tym, jak Elizabeth zdecydowała się rzucić studia, by założyć Theranosa. Nieczęsto się widywały, ale czasem wysyłały do siebie esemesy. Kiedyś Chelsea wspomniała, że praca ją przygnębia, na co Elizabeth odpisała: „To może zatrudnisz się u mnie?”.
Chelsea przyjechała na spotkanie z przyjaciółką do jej biura przy Hillview Avenue i szybko dała się przekonać, że dołączenie do Theranosa to dobry pomysł. Elizabeth z pasją rozprawiała o przyszłości i roztaczała wizje zaawansowanej technologii, która uratuje niejedno życie. W uszach Chelsea brzmiało to znacznie bardziej szlachetnie i ciekawie niż szukanie pracy dla bankierów inwestycyjnych. Elizabeth potrafiła być przekonująca, a do tego patrzyła na ludzi tak, że byli gotowi pójść za nią na koniec świata.
Szybko znaleziono miejsce dla Chelsea: miała dołączyć do zespołu opracowującego rozwiązania dla klienta końcowego – zajmowano się w nim konfiguracją badań walidacyjnych. Theranos przeprowadzał je, by przekonać do współpracy koncerny farmaceutyczne. Chelsea dostała pierwsze zadanie: organizację badania dla Centocor, filii koncernu Johnson & Johnson.
Kilka dni później stawiła się w nowej pracy. Okazało się, że nie jest jedyną z kręgu starych znajomych, których zatrudniła Elizabeth. Zaledwie tydzień wcześniej do zarządu dołączył Ramesh „Sunny” Balwani. Chelsea spotkała go raz czy dwa, ale nie znała dobrze. Wiedziała tylko, że jest chłopakiem Elizabeth i że mieszkają razem w Palo Alto. Elizabeth nie wspominała, że Sunny też należy do ekipy Theranosa, więc Chelsea dopiero teraz odkryła, że będzie z nim pracować. A może dla niego? Nie wiedziała na pewno, komu podlega bezpośrednio: Elizabeth czy Sunny’emu. Tytuł wiceprezesa zarządu, którym posługiwał się Sunny, onieśmielał i brzmiał podniośle, ale niewiele mówił. Niezależnie od tego, jaką rolę w firmie faktycznie odgrywał chłopak właścicielki, szybko umocnił swoją pozycję. Od początku angażował się w każde działanie spółki i wszędzie było go pełno.
Kojarzył się z żywiołem, ale nie w dobrym znaczeniu tego słowa. Choć natura poskąpiła mu wzrostu (dostał od niej zaledwie sto pięćdziesiąt parę centymetrów), mizerną, a przy tym korpulentną posturę nadrabiał agresywnym, wręcz bezczelnym stylem zarządzania. Miał gęste brwi i lekko skośne oczy, opadające kąciki ust i kwadratowy podbródek – całość sprawiała niepokojące wrażenie. Traktował pracowników z góry i bez krzty szacunku: mieszał ludzi z błotem, a polecenia wydawał podniesionym głosem.
Chelsea od początku go nie lubiła, choć starał się być dla niej miły przez wzgląd na jej przyjaźń z Elizabeth. Nie rozumiała, co koleżanka widzi w tym facecie, starszym od niej o prawie dwadzieścia lat i pozbawionym jakichkolwiek manier, o wdzięku nie wspominając. Przeczucie podpowiadało jej, że taki człowiek jak Sunny oznacza kłopoty, ale Elizabeth najwyraźniej obdarzała go pełnym zaufaniem.
Sunny pojawił się w życiu Elizabeth latem 2002 roku, zanim rozpoczęła studia na Uniwersytecie Stanforda[1]. Poznali się w Pekinie, w trakcie jej trzeciego roku szkoły języka i kultury chińskiej. W tamtym okresie z trudem nawiązywała przyjaźnie, a na wyjeździe okazało się, że rówieśnicy jej nie lubią i jej dokuczają[2]. Sunny, jedyny dorosły uczestnik programu, niewiele myśląc, pospieszył osamotnionej dziewczynie na pomoc. Tak przynajmniej matka Elizabeth opisywała początki ich znajomości w rozmowach z Lorraine Fuisz.
Sunny urodził się i wychował w Pakistanie[3]. Do Stanów Zjednoczonych przyjechał w 1986 roku na studia podyplomowe. Po ich ukończeniu