Dom Radziwiłłów. Stanisław Cat-Mackiewicz

Dom Radziwiłłów - Stanisław Cat-Mackiewicz


Скачать книгу
tych słowach zaiste wspaniałych nastąpiła odmiana sytuacji. W niedługim czasie najzawziętsi przeciwnicy Barbary zaczęli kornie składać jej wizyty. Rok upłynął i Barbara była przez prymasa Polski, dawnego jej wroga, koronowana na królową Polski w dniu 7 grudnia 1550 roku. Ale była już chora, toteż w czasie koronacji przemówiła inteligentnie, lecz smutno:

      „Do innej mnie korony Pan Niebieski powoła, proścież go tedy wraz ze mną, aby to ziemskie berło na palmę niebieską zamienił, a miłego męża mojego w żalu po mnie utulił”.

      Istotnie Barbara umarła w Krakowie w dniu patrona Polski, św. Stanisława, 8 maja 1551 roku. Zygmunt August odprowadził jej ciało do Wilna i tam pochował.

      Zygmunt August kochał bardzo Barbarę. Z powodów dynastycznych i na skutek nalegań senatorów pojął nawet trzecią żonę, Katarzynę austriacką, lecz to małżeństwo szczęśliwe nie było. Natomiast przetrwała go legenda, że czarownik Twardowski wywoływał mu ducha Barbary, że wśród jakichś czarownych kadzideł ukazał mu osobę nader do Barbary podobną, a była nią mieszczka miasta Krakowa – Giżanka. Twardowski zapładniał długo swoją osobą poezję i fantazję polską. W Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie pokazywano nawet książki Twardowskiego, a na ich kartach odcisk ręki diabelskiej. Dochowało się podanie wzorowane na przekazie o życiu Sylwestra II, papieża z X wieku, że Twardowski zaprzedał duszę diabłu, podpisał cyrograf, że diabeł zabierze jego duszę, ale tylko wtedy, kiedy Twardowski będzie w Rzymie. I oto diabeł przydybał Twardowskiego w karczmie nazywającej się Rzym. Legenda ta posiadała oczywiście szereg form, jedną z nich wykorzystał największy poeta polski, Adam Mickiewicz. Po śmierci miał pan Twardowski zawisnąć na księżycu. Badania historyczne stwierdziły jednak niestety, że czarodziej taki nie istniał nigdy, toteż barbaropodobna Giżanka musiała być przez kogo innego królowi podsunięta.

      Przeciwieństwa

      Trudno mi się rozstać z tematem Barbary Radziwiłłówny w jednym rozdziale. Są to czasy ciekawe do obserwacji. Wielkość kultury włoskiej i związana z nią w tym okresie zbrodniczość, amoralność, trucicielstwo. Powstająca kultura polska oryginalna, choć zawsze na Rzymie wzorowana, żywiołowy rozkwit literatury w polskim języku narodowym, wolność Polaków rwąca się do anarchii. Królowa Bona i jej nienawiść do Radziwiłłów. Królowa Bona chciała, aby Zygmunt August był nie tylko jej posłusznym synem, ale i jej narzędziem, instrumentem. Z chwilą, kiedy się ożenił z pierwszą żoną, Elżbietą Rakuską, czyli Austriaczką, czyli Habsburżanką, powstało niebezpieczeństwo jego usamodzielnienia. Bona zaczęła namiętnie zwalczać swoją synową. W literaturze polskiej wciąż pokutuje opis, jak Elżbieta zażądała sera parmezańskiego, a Bona w jej obecności i wobec całego dworu zawołała szafarza i zaczęła go łajać za to, że ten ser bez jej wiedzy wydał. Bona wysłała Zygmunta Augusta na Litwę w mniemaniu, że nadal będzie narzędziem jej polityki. Ale Zygmunt August, którego cały dalszy przebieg życia wskazuje, że był to pan subtelny i politycznie bardzo zręczny, sprzymierzył się na Litwie z Radziwiłłami i zaczął na spółkę z nimi prowadzić politykę niepokrywającą się ze wskazówkami Bony. Stąd potworna złość do rodziny Radziwiłłów, stąd furia Bony, gdy dochodzą do niej pogłoski o miłości do Barbary, a potem o małżeństwie z Barbarą. Wtedy całą Litwę, a później i Polskę obiegają paszkwile zniesławiające Barbarę, rozpowszechniane są plotki, które do dziś dnia powtarzane są przez historyków jako pogłoski, a czasami nawet jako prawdy. W ogóle plotka dobrze skomponowana jest rzeczą zabójczą. Trzeba ją tylko tak skomponować, aby zaatakowany miał trudności w obronie. Na przykład zacznijmy szeptać, że ktoś ma syfilis. Trudno, aby poszkodowany rozbierał się publicznie lub dawał zaprzeczające ogłoszenia w gazetach. Plotka będzie się szerzyć i robić swoje.

      Właśnie podobnie obelżywe, aroganckie plotki puszczano o królowej Barbarze. Gorzej, głośno wypowiadano na sejmach. Swoboda wypowiadania się na sejmie była przecież nieograniczona. I raz, gdy wojewoda krakowski Kmita przebrał miarę w obelgach rzucanych na królową Barbarę, Zygmunt August, który musiał tego wysłuchiwać, zerwał się z tronowego krzesła, na którym siedział, i zawołał:

      – Wojewodo krakowski!

      Nic więcej. W izbie zapanowała cisza. Tych dwóch ludzi przez czas dłuższy patrzyło sobie w oczy. Król stał wysmukły, piękny, młody, spokojny, lecz z błyskami stanowczości w oczach. Kmita był rozczochrany, gruby, niezgrabny. Cisza się przedłużała. Wreszcie Kmita coś mruknął, że mu mówić swobodnie nie dają, i usiadł. Mowa była skończona. Król wygrał.

      Wygrana ta była jednak ludzka, nie królewska. Król wygrał jako człowiek obrażony w swoich uczuciach do kobiety i żony, nie jako despotyczny władca, który by potwarcę mógł zamknąć do lochu. Kmita był dalej senatorem, mógł dalej mówić, co mu się podoba, a jednak poskromiony został przez ten okrzyk, jakże godny i wspaniały.

      Przejdźmy teraz do przeciwieństw ustroju społecznego i politycznego jakże skrajnego!

      Granica pomiędzy państwem polskim a Rosją była za czasów Zygmunta trochę inna – powiedzmy ironicznie – od obecnej granicy polsko-rosyjskiej. Dość powiedzieć, że w sporach granicznych Rosjanie żądali zwrotu Kijowa, a Litwini zwrotu Pskowa, Nowogrodu Wielkiego i Smoleńska. Takie były ówczesne spory graniczne pomiędzy państwem polsko-litewskim a carstwem moskiewskim.

      Za czasów Zygmunta Augusta panował w Moskwie Iwan IV, tak zwany Groźny. Zorganizował on instytucję „opriczniny”, która miała wyszukiwać i karać wrogów carskich w kraju. Opricznicy mieli wyszytą na siodłach psią mordę i miotłę, co oznaczało, że są wierni carowi jak psy i oczyszczą carstwo z jego wrogów jak miotłą. W ciągu jednego roku potrafili zamordować około czterech tysięcy ludzi. Mordowano szlachtę rosyjską, tak zwanych bojarów, właśnie dlatego, aby nie nabrała ambicji szlachty polsko-litewskiej i nie miała snów o jakichś politycznych uprawnieniach w państwie. Majątki ludzi napastowanych przez opriczników były konfiskowane na rzecz skarbu carskiego.

      W liberalnym wieku XIX historycy rosyjscy potępiali jednozgodnie opriczników. Wyraz „opricznik” stał się w ogóle w języku rosyjskim jednoznaczny z pojęciem zbrodniarza, gwałtownika i nikczemnika. Profesor Kluczewski w swoich wykładach na Uniwersytecie Moskiewskim w drugiej połowie XIX wieku pisze, że Iwan IV przez opriczników i synobójstwo przygotował upadek dynastii.

      Tenże prof. Kluczewski, a i inni mu współcześni uczeni rosyjscy przedstawiają nam osobę Groźnego jako typ psychopatologiczny. Niesłychana nerwowość i pobudliwość, strach przed samotnością, czułość i przywiązanie do osób bliskich, łatwo zmieniające się w ataki do nich nienawiści, czego dowodem jest zamordowanie ukochanego syna. Kiedy wojska Iwana IV zajęły Inflanty, w miejscowości Kokenhausen dyskutował on z jakimś pastorem na tematy teologiczne, bo bardzo gustował w takich rozważaniach. Pastor w jednym ze swoich zdań wymówił nazwisko Marcina Lutra. Wtedy car Iwan zmienił się na twarzy i chlasnął pastora pejczem po łysinie z okrzykiem: „Masz swojego Lutra”.

      Kiedy indziej kazał zarąbać słonia przysłanego mu przez szacha Persji w charakterze podarunku, ponieważ słoń ten umiał klękać, a nie chciał uklęknąć przed carem.

      Iwan Groźny miał


Скачать книгу