Dom Radziwiłłów. Stanisław Cat-Mackiewicz

Dom Radziwiłłów - Stanisław Cat-Mackiewicz


Скачать книгу
nie tylko na Litwie, ale we wszystkich krajach tego państwa”.

      Habent sua fata libelli

      Mikołaj Rudy Radziwiłł, hetman wielki litewski, jak wiemy – brat stryjeczny Mikołaja Czarnego, po swoim wspaniałym zwycięstwie nad wojskami Iwana Groźnego w dniu 26 stycznia 1564 roku nad rzeką Ułą niedaleko miasta Orszy pojechał do Częstochowy, aby tam Panu Bogu złożyć podziękowanie. Jak wiadomo, w Częstochowie znajduje się największa świętość katolickiej Polski, mianowicie cudami słynący obraz Matki Boskiej, umieszczony w klasztorze Paulinów na Jasnej Górze. Witając księcia-hetmana, paulini pokazali mu człowieka opętanego przez diabła i zaczęli owego diabła wypędzać, co im się wspaniale udało. Niestety, hetman powziął pewne podejrzenie, kazał przed sobą postawić tego człowieka i dowiedział się, że chodziło tu o komedię, a nie o cud prawdziwy. Człowiek był zupełnie zdrowy i tylko na zlecenie mnichów udawał, że wewnątrz niego siedzi diabeł. Hetman poczuł się niesłychanie obrażony. Nie lubił, aby z niego robiono durnia, i z miejsca oświadczył, że przyjmuje wiarę swego brata stryjecznego Mikołaja Czarnego i porzuca religię katolicką.

      W ten sposób protestantyzm na Litwie, krzewiony przez Mikołaja Czarnego, uzyskał poparcie innej linii Radziwiłłów, książąt na Birżach i Dubinkach. Linia ta wymarła w wieku XVII, ale do ostatnich czasów była gorliwą protektorką litewskiego kalwinizmu.

      Pięknie swego czasu powiedział Balzac, że jeśli się pisze powieść historyczną, to trzeba zasadzić las, czekać, aż on wyrośnie, potem las ten wyrąbać i skorzystać tylko z paproci, które w tym lesie pomiędzy konarami drzew wyrosły. Taka jest proporcja pomiędzy rzeczami, które opracowując pewną epokę historyczną, trzeba wiedzieć, a tymi, z których się w swoim opracowaniu korzysta. To szmat pracy pisać o historii.

      Otóż do tych paproci, które chcę wykorzystać, należy przemówienie Mikołaja Czarnego do swego syna Mikołaja VIII Krzysztofa „Sierotki”, które on był wygłosił niedługo przed swoim zgonem w 1565 roku. Było to przemówienie dokładnie wzorowane na wielkich mowach Rzymian do swoich synów i spadkobierców. Powiadał w nim Mikołaj Czarny, że zostawia swemu synowi wielkie imię, wielki majątek, ale zostawia mu także rzecz najważniejszą, o wiele od godności i majątku cenniejszą, mianowicie wiarę prawdziwą. Długą i piękną tę mowę zasadniczą zakończył kanclerz wielki Mikołaj Czarny następującym zwrotem:

      „W tej pobożności, w tej czystej wierze, w której Cię wychowałem, spędź całe dalsze życie. A tak Bóg błogosławić Cię będzie; tak uczynisz dni swoje sławnymi po wszystkie dni żywota Twego, tak wreszcie wiecznego szczęścia swego, największej nagrody dostąpisz”.

      Gorące te napomnienia ojcowskie pozostały jednak bez skutku. W pięć lat po śmierci ojca Mikołaj Krzysztof „Sierotka” przyjmuje katolicyzm, porzuca protestantyzm. Bardziej jeszcze zabolałoby Mikołaja Czarnego, że trzej pozostali jego synowie, a bracia „Sierotki”, zrobili to samo. „Sierotka” był pierwszym ordynatem na Nieświeżu; brat jego Stanisław II, pierwszy ordynat na Ołyce, oraz następny jego brat, Albrycht II, ordynat na Klecku, porzucili protestantyzm i bardzo pobożnie zaczęli wspierać katolicyzm na Litwie, budować kościoły, osadzać klasztory, a przy klasztorach fundować szpitale. Wreszcie trzeci brat „Sierotki”, a czwarty syn Mikołaja Czarnego, Jerzy III, zostaje nawet katolickim biskupem, wpierw wileńskim, później krakowskim, i kardynałem.

      „Sierotka” przyjął katolicyzm w 1570 roku i z tym jego nawróceniem związana jest następująca legenda. Oto powiada kaznodzieja Widziewicz:

      „Pomógł i ów dziwny cud, gdy w piątek przed Niedzielą Kwietną, jadąc z Warszawy do Wilna, w gospodzie kapłony piec rozkazał; które gdy oprawne już na stole leżały, jednym razem ruszać się poczęły i po stole bieżąc, na ziemię spadły”.

      Sens tego cudu na tym polegał, że martwe ptaki ożyły, aby protestować przeciwko łamaniu postu przez Radziwiłła.

      Legenda ta jest, szczerze powiedziawszy, nie bardzo przekonywająca, a nawet nieestetyczna. Od razu obronimy tu pamięć księcia „Sierotki” przed czytelnikiem, że przyjął on katolicyzm nie pod wpływem kapłonów, lecz jednego z największych Polaków, genialnego ks. Piotra Skargi.

      Zestawienie tych dwóch legend o dwóch nawróceniach: Mikołaja Rudego na protestantyzm i Mikołaja „Sierotki” na katolicyzm, jest bardzo wymowne i stanowi dobry materiał dla wytłumaczenia epoki omawianej.

      Mikołaj Rudy obraził się, że pod pozorem cudu pokazują mu zwyczajne oszustwo. Jest w tym pozytywizm, żądanie prawdy realnej, pozytywnej, sprawdzalnej. Te kapłony wstające z półmisków to przykład trywialny i niedorzeczny, ale jednak przykład tęsknoty do cudowności. Protestantyzm opierał się na tęsknocie do prawdy realnej, katolicyzm budził tęsknotę do rzeczy nadprzyrodzonych.

      Nie wiem, czy podział na rozum i serce, na rozsądek i na uczucie jest podziałem, który utrzyma się w fizjologii, bo przecież człowiekiem rządzi ten sam mózg i te same nerwy, a serce na zamierzenia i plany człowieka żadnego wpływu nie wywiera, będąc tylko organem krążenia krwi. Ale mniejsza o to. Podział na rozsądek i na uczucie jest podziałem starym i powszechnie powtarzanym; otóż powiedzmy, że reformacja w XVI wieku w Polsce odwoływała się do rozsądku, katolicyzm do uczucia.

      Datą krawędziową, historyczną będzie tu rok 1565, w którym umarł Mikołaj Czarny Radziwiłł, a natomiast arcybiskup Hozjusz sprowadził jezuitów do Polski i na Litwę. Teraz rozpoczyna się kontrreformacja i ma tempo prawdziwie rewolucyjne.

      Jezuici powstali w roku 15401, założeni przez Ignacego Loyolę, Hiszpana, który sam się urodził w roku 1491. Była to, by użyć nowoczesnego wyrażenia, olbrzymia propaganda katolicyzmu. Skarga, używając języka, który nas dzisiaj śmieszy, powiada, że jezuici przeniknęli do Japanu, Kongum, Malaki, południowej Etiopii, Angoli, Meksyku, Monomotapy. Faktem jest, że energia ich wylała się na świeżo odkryte przez Hiszpanów i Portugalczyków kraje za dalekimi morzami. Jezuici był to bunt południa europejskiego przeciwko surowości i oschłości północnoeuropejskiej, germańskiej. Oczywiście, że działalność ich związana jest z mocarstwowością hiszpańską, z ekspansją Hiszpanii na nowe kontynenty, ale związana jest także z wyższością talentów artystycznych hiszpańskich i włoskich nad innymi narodami. Zbory protestanckie miały być surowe w rysunku, Bóg protestancki miał być Bogiem sprawiedliwym, ale surowym. Ciepło, które na religię spływało z rączek Matki Boskiej, miało być wyeliminowane. Jezuici odwrotnie, jak najbardziej popierają piękno przy budowie kościołów, popierają innowacje, nowe style, nowe pomysły. Styl jezuicki, czyli odmiana baroku, jest pełen wesołości, wprowadza prawdziwe teatrum figur – jedne figury łączy się z innymi w akcji. Oto łucznicy strzałami rozstrzeliwują św. Sebastiana i oto inna święta śpieszy z olejkiem, aby zwilżyć jego rany. Jak najwięcej światła i słońca, precz z gotyckim półmrokiem i posępnością mistyczną. Precz także z równą linią renesansową. W stylu odrodzenia wszystko było podporządkowane linii prostej, sztywnej; figury musiały stać wyprostowane. W baroku figury zaczynają wychodzić z nisz, schodzić z kolumn, zaczynają się ruszać, żyć, nieomal tańczyć. Nie tylko architektura barokowa, ale również rzeźba, muzyka, śpiew, nawet taniec – wszystko to odgrywa ogromną rolę w jezuickiej propagandzie. Było z Polską właśnie tak jak ze zmianą wiary tych dwóch Radziwiłłów. Polska


Скачать книгу