Barwy miłości. Diana Palmer
należy pani. Ma pani ogromny talent. Zauważyłem to od razu, mimo że jak dotąd widziałem tylko to ohydztwo, które kazał pani namalować mój dowcipny kuzyn.
– Wiedział, że się panu nie spodoba.
– Tony i jego poczucie humoru. Zresztą pomylił się. Sam obraz mi się podoba, nie podoba mi się tyko to, co na nim jest. Mocno trąci kiczem. Od dawna pani maluje?
– Odkąd byłam na tyle duża, żeby utrzymać w palcach kredkę. Ale chyba nie przyszliśmy tu rozprawiać o moim życiorysie, prawda?
– Racja. – Przyjrzał jej się dokładnie. – W piątek idę na rodzinne przyjęcie. Z powodów, o których wolałbym w tej chwili nie mówić, potrzebuję na tę okazję damskiego towarzystwa. Jeśli zgodzi się pani ze mną pójść, nie będę próbował unieważnić kontraktu, który podpisała pani z Tonym. Ostrzegam, że jego wiarygodność jest co najmniej wątpliwa, więc da się go łatwo obalić.
Poczuła, że się rumieni.
– Nie jestem dziewczyną do wynajęcia! Zdawało mi się, że już to sobie wyjaśniliśmy.
– Owszem, wyjaśniliśmy, i tym bardziej nie rozumiem, w czym problem. Nie powiedziałem, że potrzebuję dziewczyny do łóżka. Chcę tylko, żeby spędziła pani kilka godzin ze mną i z moją rodziną. Przy kolacji. Zgadza się pani czy nie?
Rozważyła w milczeniu, czy ma jakieś inne opcje. Niestety trzymał ją w garści i oboje o tym wiedzieli.
– Dobrze, niech panu będzie – przystała niechętnie.
– Będzie pani musiała trochę poudawać – dorzucił od niechcenia.
– Poudawać? Co mianowicie?
Zapatrzył się w rozżarzony koniec papierosa.
– Że jest pani we mnie zakochana.
Poderwała się gwałtownie i podeszła do drzwi.
– Żartuje pan?! To już wolę do końca życia sprzedawać na rogu ulicy karykatury!
– Słusznie. – On także podniósł się z krzesła. – Na durnych obrazkach zarobi pani znacznie więcej niż gdyby wystawała pani na rogu, próbując sprzedać siebie. Zamknij się na chwilę, kobieto i posłuchaj, co do ciebie mówię!
– Słucham – odparła oburzona. – Już od kilku minut, bo nie mam innego wyjścia!
– Na tym przyjęciu będzie pewna osoba… Wydaje jej się, że się w niej kocham, a ja chcę ją wyprowadzić z błędu. Rozumie pani?
– Rozumiem, ale NIE rozumiem, co JA mam z tym wspólnego. Niech pan zabierze jedną ze swoich dziewczyn. Ponoć ma ich pan na pęczki.
– Tak się składa, że chwilowo nie mam żadnej – westchnął sfrustrowany. – A przecież nie przyprowadzę matce do domu dziwki! To chyba zrozumiałe?
– Coś podobnego, to pan ma matkę? – zadrwiła bezlitośnie.
Spojrzał na nią z rozdrażnieniem.
– Wyjątkowo działa mi pani na nerwy, pani Shannon.
– Z wzajemnością, panie Scarpelli.
– Przyjadę po panią o piątej. I proszę nie mówić o tym Tony’emu.
– Jak pan rozkaże, jaśnie panie. – Uśmiechnęła się słodziutko i dygnęła. – Skończyliśmy? Chętnie poszłabym do domu.
– Ja też. – Przytrzymał jej drzwi. – Pani przodem.
Zadarła dumnie podbródek i wymaszerowała do salonu.
– A tak na marginesie – mruknął jej wprost do ucha – zaskoczyła mnie pani wczoraj. Nie sądziłem, że dobrze wychowane panienki z Południa używają tak obraźliwych gestów.
Zaczerwieniła się po czubek nosa i odeszła. Nie była w stanie na niego spojrzeć. Na wszelki wypadek zamierzała jak najszybciej ulotnić się z imprezy, ale oszczędził jej zachodu i wyszedł pierwszy. Gdy zniknął, u jej boku natychmiast pojawił się Henning.
– O co mu chodziło? – zapytał, gdy odciągnął ją na bok. – Znacie się?
– Tak jakby… – mruknęła pod nosem. – Zgubiłam wczoraj torebkę. A on ją znalazł.
– No i?
Wzruszyła ramionami.
– No i myślał, że jestem dziwką.
Roześmiał się, jakby usłyszał przedni dowcip.
– Ty? Dziwką? Też wymyślił.
– Nie martw się, szybko wyprowadziłam go z błędu. Wyjątkowo odrażający typ. Zawsze taki był, czy to efekt jakichś przykrych doświadczeń?
– Hm… – Zamyślił się na moment. – Powiedzmy, że Nick jest facetem po przejściach. Nie miał łatwego życia, ale zwykle nie zachowuje się jak ostatni palant. – Przyjrzał jej się z namysłem. – Musiałaś zrobić na nim spore wrażenie.
– Oczywiście… – Prychnęła z powątpiewaniem. – Zaprosił mnie na randkę. W pewnym sensie.
– Serio?! No proszę… A wydawało mi się, że nie wyleczył się jeszcze z… Zresztą nieważne. To nie moja sprawa. W każdym razie bądź ostrożna i nie angażuj się za mocno. Lubię cię. Nie chciałbym, żeby cię zranił.
– Nie byłby pierwszy i zapewne nie ostatni – odparła beztrosko. – Ja też miałam ciężkie życie, więc nie martw się, nie pozwolę mu się do siebie zbliżyć. Nie na tyle, żeby mógł mnie skrzywdzić.
Zmarszczył brwi.
– Mam rozumieć, że zgodziłaś się z nim wyjść z własnej woli?
Jasne, pomyślała kwaśno. A piaski Sahary pokrył lodowiec.
– Pewnie, czemu nie… Pójdę już. Miałam bardzo długi i ciężki dzień.
– Długi i ciężki dzień? Przecież nic dziś nie robiłaś. Poza tym, że przyszłaś tutaj.
– No właśnie.
Roześmiał się, prowadząc ją do drzwi.
– Aż tak zalazł ci za skórę? Cóż, bywa czasem subtelny jak walec. Kiedy doniesiesz mi resztę płócien na wystawę?
– Do końca przyszłego tygodnia? – zaproponowała ostrożnie. Wiedziała, że czeka ją co najmniej kilka zarwanych nocy.
– Zgoda.
– Uprzedzam, że mogę się trochę spóźnić. Ale nie więcej niż jakieś dziesięć, piętnaście lat.
– Bardzo śmieszne. – Przewrócił oczami. – Leć do domu i porządnie się wyśpij.
– Co tylko pan każe, szefie.
– Jasne… Dobranoc, Jo.
– Dobranoc, Tony. – Pomachała mu na pożegnanie i wyszła.
Do końca wieczora jej myśli całkowicie zaprzątał Nick. Żaden inny mężczyzna nie wzbudzał w niej tak mieszanych uczuć jak on. I ta jego dziwaczna prośba… Do czego mu potrzebna dziewczyna, która będzie udawać, że się w nim durzy? Mężczyźnie z takim wyglądem i z taką charyzmą? To się nie trzymało kupy. Cóż, niełatwo będzie rozgryźć pana Scarpellego i jego motywy.
ROZDZIAŁ DRUGI
Tak jak przypuszczała, skończyło się na kilku nieprzespanych nocach, ale za to w piątek kolekcja była gotowa.
– Piękne – zachwycił się Tony,