Barwy miłości. Diana Palmer
cię, puść mnie – powiedziała rozedrganym głosem.
– Czemu? Czegoś ci ubędzie, jeśli cię pocałuję?
– Puść mnie, mówię ci! – Odepchnęła go z całych sił, ale zyskała jedynie tyle, że objął ją mocniej.
– Już dobrze, nie szarp się. Nie jestem brutalem, nie pochwalam przemocy. Nie bój się, nic ci nie zrobię i do niczego nie będę cię zmuszał. Powiesz mi, co się stało? Taka reakcja na pewno nie wzięła się znikąd.
– Nie znoszę, gdy ktoś próbuje nade mną dominować – odparła z mieszaniną lęku i złości. – Nie pozwolę, żeby ktokolwiek używał wobec mnie siły! Rozumiesz?!
Popatrzył na nią z namysłem.
– Jasne, rozumiem, ale chciałbym wiedzieć, dlaczego tak cię to przeraża.
– Nie masz prawa wypytywać mnie o takie rzeczy!
Westchnął ciężko i prześlizgnął po niej wzrokiem.
– Okay, jeszcze nie – zgodził się łaskawie, zaglądając jej w oczy. – Za mało się znamy. Ale któregoś dnia poznamy się lepiej. Wtedy będę miał prawo zapytać cię o cokolwiek. A ty przestaniesz się mnie bać i może nawet pozwolisz mi się zdominować.
Jego słowa przeraziły ją tak bardzo, że zadrżała na całym ciele. Zaczęła się zastanawiać, jak by się to odbyło. Skupiłby się na sobie, czy zadbałby także o jej potrzeby? I czy był w ogóle zdolny do czułości? Nie miała zbyt wielu doświadczeń z mężczyznami, a te, które nabyła, nie należały do szczególnie satysfakcjonujących. Jak dotąd nikt nie wzbudził w niej na tyle silnych uczuć, by zapragnęła stracić przy nim kontrolę. Nick Scarpelli okazał się pod tym względem wyjątkowy. Bała się nie tylko jego, lecz także własnych uczuć.
– Możesz mnie już puścić? – poprosiła cicho.
– Oczywiście, nie ma sprawy. – Otworzył ramiona, a ona czym prędzej uniosła nogi, żeby postawić je na ziemi. Sukienka podjechała przy tym do góry aż tak wysoko, że odsłoniła całe uda.
– Bardzo zgrabne – stwierdził, bezczelnie szczerząc zęby.
Zeskoczyła na podłogę jakby ją przypalano. Wyglądała uroczo, kiedy się złościła.
– Boże, jak ja cię nie cierpię!
– Serio? Tym lepiej, na pewno nie będzie nudno. – Wstał i spojrzał na nią z wysokości swoich blisko dwóch metrów. – Ale zobaczysz, i tak pójdziesz ze mną kiedyś do łóżka. I na pewno ci się spodoba.
Miała szczerą ochotę mu przyłożyć i zmyć z twarzy ten idiotyczny uśmieszek. Wolała jednak nie sprawdzać, jak by zareagował.
– Dobranoc, złotko. Zadzwonię za dwa, trzy dni. Dam ci trochę czasu, żebyś zdążyła ochłonąć. – Mrugnął do niej od drzwi i położył rękę na klamce. – Skończyłaś już prace nad kolekcją? – zainteresował się nagle.
– Skończyłam – wykrztusiła z trudem. – Obrazy są u Tony’ego, w galerii.
– Nie zapominaj, że to także moja galeria. Wpadnę tam jutro i rzucę na nie okiem. Intrygujesz mnie. Ciao, Jolana.
Kiedy wyszedł, mieszkanie wydało jej się puste i przyblakłe.
Wzięła prysznic i wskoczyła pod kołdrę. Domenico Scarpelli miał wyjątkową zdolność wyprowadzania jej z równowagi. Niepokoiło ją to. Mężczyźni jego pokroju przywoływali złe wspomnienia, więc zwykle unikała takich typów jak ognia.
Nie chciała nigdy więcej spotkać na swojej drodze kogoś podobnego do stryja, który przyjął ją pod swój dach po śmierci matki. Był starym kawalerem. Nie wiedział i nie chciał wiedzieć niczego o dzieciach, a zwłaszcza o małych dziewczynkach. Jeśli nie liczyć nadmiaru negatywnych emocji, nigdy nie okazał jej choćby odrobiny uczucia. Za to wyżywał się na niej przy każdej sposobności, a kiedy okazała nieposłuszeństwo, bywał brutalny. Jak by tego było mało, nie wylewał za kołnierz. Raz zbił ją po pijanemu i mocno poturbował. Nie tylko na ciele. Do tej pory nosiła po tym psychiczne blizny. Taka trauma zostaje w człowieku na zawsze. Żałował tego, co zrobił, ale nie potrafiła mu wybaczyć. Niedługo potem uciekła do dalekiej kuzynki mieszkającej w pobliżu Atlanty. Kuzynka, silna kobieta po sześćdziesiątce, dała jej bezpieczny dom i zagroziła stryjowi, że jeśli będzie próbował zabrać Jolanę z powrotem, sprawa zakończy się w sądzie. Nie nalegał. Prawdopodobnie ucieszył się, że wreszcie jej się pozbył. Po tym wszystkim Jo stała się bardzo podejrzliwa. Nie ufała mężczyznom i starała się ich unikać. Czuła się w miarę swobodnie tylko przy porządnych i spokojnych facetach, którzy niczego od niej nie żądali, nie chcieli jej zmienić ani zdominować. Wprawdzie nie pociągali jej fizycznie, ale przynajmniej się ich nie bała. Bała się za to Scarpellego. I nie tylko dlatego, że był wielki i silny jak dąb. Kiedy jej dotykał, działy się z nią niesamowite i przerażające rzeczy. Gdy stwierdził bez żenady, że niedługo zaciągnie ją do łóżka, zamiast się zdenerwować, poczuła przyjemny dreszczyk emocji. W sypialni, zresztą podobnie jak w życiu, zazwyczaj to mężczyźni grali pierwsze skrzypce, a ona bała się dominacji. Obiecała sobie, że nigdy nie pozwoli, żeby ktokolwiek ją kontrolował. Właśnie dlatego dotąd nie była w żadnym poważnym związku. Skrywała wiele lęków i nie była przekonana, czy potrafiłaby z kimś się nimi dzielić.
Rano, kiedy miała wyjść na zakupy, zadzwonił Tony.
– Przed chwilą wpadł do mnie Nick – zaczął bez wstępów. – Oglądał twoje obrazy i jest zachwycony.
– Naprawdę?
– Naprawdę. Wychwalał zwłaszcza pejzaże. Mówi, że przypominają mu rodzinne strony, a nawet konkretne miejsce, w którym dorastał.
Cieszyła się, że ją docenił, ale nie potrafiła tego odpowiednio wyartykułować.
– Miejsce, w którym dorastał? Nie przypominam sobie, żebym malowała piekło.
– No wiesz? Jesteś bez serca. Coś mi mówi, że od dziś Nick będzie największym entuzjastą twojej sztuki.
– Skoro tak, to faktycznie nie powinnam źle o nim mówić – przyznała ze śmiechem. – A gdzie on właściwie dorastał?
Zafundowała sobie kiedyś wycieczkę po Bahamach i Karaibach, więc większość jej plenerów przedstawiała różne odsłony tego regionu.
– W Nassau – odparł Henning. – Jego ojciec prowadził tam interesy. Przez całe dzieciństwo kursowali między Bahamami a Nowym Jorkiem.
– Z tego, co mówił, w ich domu raczej się nie przelewało.
– To prawda. Kiedy Nick miał dziesięć lat, zmarł jego ojciec, a matka wyszła ponownie za mąż. Niestety okazało się, że za zwykłego pasożyta i nieroba. Gość przepuścił cały jej majątek w ciągu roku i zostawił ją na ulicy bez grosza przy duszy. Żeby mogli związać koniec z końcem, Nick musiał pójść do pracy. Pracował razem z mamą w restauracji. Ona była kelnerką, a on sprzątał stoły. Potem zachorowała i zrobiło się jeszcze gorzej… Jeśli chcesz wiedzieć więcej, będziesz musiała zapytać Domenica. Chroni swoją prywatność i nie znosi, kiedy się o nim plotkuje.
– Jasne, doskonale rozumiem. Nie powiem mu, że o nim rozmawialiśmy. – Wyobraziła sobie Nicka jako chłopca, który ciężko pracuje na utrzymanie rodziny, i ogarnął ją smutek. Z jakiegoś powodu bolało ją, że odebrano mu dzieciństwo. Wolała się nie zastanawiać dlaczego. – Tak czy inaczej, to wiele tłumaczy.
– Też tak myślę. Ale nie użalaj się nad nim,