Służąca. Alicja Sinicka

Służąca - Alicja Sinicka


Скачать книгу
mnie dotyczy ta sprawa, nie jej. Wolałbym, żeby tak zostało.

      – A Kacper?

      – Kacper to Kacper. On żyje w swoim świecie. Starczy tych pytań.

      Uderza łyżeczką o spodek. Metaliczny brzdęk kojarzy mi się z dzwonkiem porządkowym.

      – Czego pan chce?

      – Niczego szczególnego – odpowiada, unosząc brwi. – Myślę, że fantastycznie sobie z tym poradzisz.

      – A dokładnie?

      – Posłuszeństwa – odpowiada, przewiercając mnie wzrokiem na wylot. – Tylko o to cię proszę.

      Przebiera palcami po blacie. Odchyla lekko głowę do tyłu, jakby chciał mi się lepiej przyjrzeć.

      – Jakiego posłuszeństwa? – pytam.

      Nic z tego nie rozumiem.

      – Słyszałem o tobie wiele dobrego, Julio. Od Antoniego, od Marka Skalskiego. Jesteś wyjątkowa.

      – Co to znaczy?

      – Tylko tyle, że lubię perfekcjonistki. Młode, ładne dziewczyny, które potrafią zadbać o człowieka i o jego dom. Kiedyś miałem taką w domu, trzymałem ją długo. Mieszkała w pokoju na górze, do którego Maria zabroniła ci wchodzić. Chciałbym, żebyś teraz poznała go lepiej.

      Uśmiecha się szeroko.

      Wracam pamięcią do rzędu identycznych czarnych sukienek z białą koronką, do buchającej z łóżka chmury kurzu.

      – Co?

      – Przeprowadzisz się do nas i będziesz zajmować się domem, ogrodem i mną. Będę ci płacił bardzo dobrze.

      – Nigdy w życiu tego nie zrobię.

      Każde słowo wymawiam wyraźnie i powoli. Chyba chcę zapewnić o tym nie tylko jego, ale i samą siebie. Jego propozycja wydaje mi się absurdalna.

      Upija łyk kawy, wyciera dłonie papierową serwetką, po czym rzuca zmiętą na stół.

      – Nie masz wyboru.

      Kręcę przecząco głową.

      – Pójdę na policję, opowiem im, co się stało. Nawet pan sobie nie zdaje sprawy z tego, jakie teraz policja ma metody śledcze. Dopadną pana, zanim zdąży pan udostępnić te zdjęcia w internecie.

      Mówię bez przekonania. Znowu budzi się we mnie strach. Sama nie wiem, czego się spodziewałam po tym spotkaniu, ale na pewno nie czegoś tak strasznego. Wizja mnie wrzuconej do tego pokoju na piętrze jest przerażająca. Potem przypominam sobie, jak Borewski zakopywał coś w ogrodzie parę dni temu. Jak oboje z Marią walczyli z zapadliną w skupisku ostnic. Myśli biegają po mojej głowie bez ładu i składu.

      – To jest twoja wersja. – Wskazuje na mnie dłonią. – „Dostałam tabletkę gwałtu, zrobili mi zdjęcia, szantażowali mnie” – intonuje wysokim tonem, jakby naśladował mój głos.

      – Powiem wszystko – szepczę.

      – A wiesz, jaka będzie moja wersja? – Przechyla głowę, wpatrując się we mnie wyczekująco.

      Nic nie odpowiadam.

      – Przyszła do mojego domu, pod moją nieobecność sprowadziła jakiegoś chłopaka i kurwiła się z nim na kanapie, zamiast sprzątać. Ten chłopak chyba zrobił jakieś zdjęcia, nie wiem dokładnie. Nie wiem też, co się z nimi później stało.

      Zasycha mi w ustach, z trudem przełykam ślinę.

      – Mam wiadomości od pana.

      – Wczoraj kontaktowałem się z tobą z dwóch numerów. Tylko jeden należał do mnie. Ten ze zdjęciami, a dokładnie jego karta SIM, jest zarejestrowany na tamtego chłopaka.

      Czuję, że sytuacja zaczyna mnie przerastać. Skąd w nim tyle ogłady, spokoju? Wszystko zaplanował, oplótł mnie jak bluszcz.

      – Oddam krew do badań. Wykryją tę substancję.

      – Po kilkunastu godzinach rozkłada się na wodę i dwutlenek węgla. Nic już nie masz w organizmie. – Rozpina guzik koszuli i nachyla się lekko w moją stronę. – Chyba się nie rozumiemy, Julio. Mam cię w garści. Twoje życie zmieni się na gorsze, jeśli się nie zgodzisz. Nie będziesz mogła już świadczyć swoich usług w Polsce i… – Uniósł wzrok ponad mnie. – …myślę, że na świecie też nie. Zadbam o to. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej mówiłaś Marii, że kochasz to, co robisz. Nie wyobrażasz sobie innego życia. Królikowską już straciłaś, prawda? Chcesz stracić więcej?

      – Skąd pan o tym wie?

      – Wiem dużo. Rozstaniesz się ze Skalskim samodzielnie czy chcesz, żeby Antoni do niego też napisał?

      Imię „Antoni” wymawia z wyraźną ironią.

      – Nie chcę – odpowiadam, wpatrując się w niego z niedowierzaniem.

      Ciśnie mi się na usta pytanie. Boję się je zadać. Boję się usłyszeć odpowiedź twierdzącą.

      – Coś cię męczy? – odgaduje moje myśli.

      – To pan… – Biorę głęboki wdech. – To pan napisał do Królikowskiej?

      – Kiedy na czymś mi zależy, angażuję w to całą swoją energię. Nie wiesz, do jakich rzeczy jestem zdolny.

      Odbieram to jako „tak”. Przez moment nie mogę wydobyć z siebie głosu. W końcu szepczę:

      – Potwór.

      – Licz się ze słowami. – Unosi palec wskazujący. – Nie jestem potworem. Jestem zwolennikiem dawnego porządku. Uważam, że świat stanął na głowie, nie chcę tego u siebie w domu.

      – Nic z tego nie rozumiem.

      – Wiesz, że mam sentyment do historii, prawda? Kiedyś wszystko było prostsze: podziały społeczne, określone obowiązki dla każdego. Rycerz i giermek. Pan i służąca.

      Nie ruszam się. Patrzę na czarny osad z kawy na brzegach jego filiżanki. Czuję się, jakbym tkwiła w oku cyklonu, otaczający mnie spokój jest pozorny.

      Mówi dalej o tych podziałach, o tym, że każdy w narodzie powinien mieć swoje miejsce. Jego słowa przelatują gdzieś obok, nie docierają do mnie. To jakaś paranoja. Unoszę wzrok na łukowe sklepienie z brązowej cegły nad nami, potem zerkam na białe filary, pomiędzy którymi siedzimy. Wystrój tej kawiarni ma w sobie coś z przeszłości. Czy to dlatego zarówno on, jak i Kacper chcieli się tu spotkać?

      Moich uszu dochodzą dźwięki utworu Wieża radości, wieża samotności. Kelnerka bryluje między stolikami w krótkiej spódnicy odsłaniającej zgrabne nogi. Siedzę naprzeciwko zadbanego bruneta z równo przystrzyżoną brodą, w błękitnej koszuli podkreślającej unikatowy kolor tęczówek przypominający czyste letnie niebo. Z jego ust wypływają słowa, które burzą mi krew, wyniszczają mnie od środka.

      – Chcę, żebyś była u nas rok. Tyle mi wystarczy. Potem będziesz wolna.

      Zatapiam twarz w dłoniach. On tymczasem mówił dalej:

      – Dostaniesz dobre pieniądze. Niejedna dziewczyna zrobiłaby to bez żadnych zdjęć. Ty jednak nam kategorycznie odmówiłaś. Daliśmy ci szansę, ale powiedziałaś „nie”. – Rozkłada ręce. – Co miałem zrobić? Nie pozostawiłaś mi wyboru.

      – Nie naciskał pan szczególnie na przyjęcie tej oferty.

      Przesuwa wąski flakon z goździkiem w prawo, żeby lepiej mnie widzieć, po czym nachyla się nad stolikiem.

      – Bo nie lubię prosić – odpowiada teatralnym szeptem.

      W


Скачать книгу