Służąca. Alicja Sinicka
W rzeczywistości od momentu, w którym dał mi ten adres, myślę już wyłącznie o powrocie do domu. Chcę jak najszybciej nawiązać kontakt z Martą i jakoś wyjaśnić tę patową pomyłkę. Mam wrażenie, że siedząc z Kacprem w kawiarni, marnuję czas. Że za chwilę wieść o mojej rzekomej kradzieży się rozniesie i stracę wszystkich klientów.
Podchodzi do nas kelnerka z tacą i stawia na stole zamówione napoje. Uśmiecha się do Kacpra.
– Pan Kacper Borewski, prawda? – pyta cicho.
Mężczyzna kiwa głową.
– Tak się zastanawiałam, jak tylko pan wszedł, czy… – Waha się. – …to pan czy nie pan. Uwielbiam pana książki. Te wszystkie zbrodnie wydają się takie realne.
Mierzę ją wzrokiem. Jest bardzo atrakcyjna. Długie, kasztanowe włosy, wysportowane ciało opięte przez czarną sukienkę. Pewnie stąd ta śmiałość. Ja chyba nie zdobyłabym się na taką bezpośredniość.
Dociera wtedy do mnie coś ważnego. Kacper musi być rozpoznawalny. Sama nie czytam książek, nie interesuję się światem literatury, nie mam pojęcia, kto jest tam kim.
– Dziękuję – odpowiada niższym niż zawsze tonem, po czym zwraca się ciałem lekko w jej stronę.
Choć w mojej głowie szaleje burza myśli o panu Antonim, czuję lekkie ukłucie zazdrości. Kacper na moich oczach się zmienia, gładko wchodzi w rolę pisarza rozmawiającego z czytelniczką.
– Która książka jest pani ulubioną?
– Och, Cesarstwo, zdecydowanie. To moja ulubiona historia. – Kelnerka na moment się odwraca, macha ręką do kolegi stojącego za barem, po czym odsuwa krzesło i dosiada się do nas.
Zaczyna opowiadać o tym, co najbardziej podobało jej się w książce. Początkowo jestem bardzo zniecierpliwiona. Chcę jak najszybciej skończyć spotkanie z Kacprem i wrócić do domu, żeby napisać do Marty. Jednak wraz z kolejnymi słowami czytelniczki Kacpra odsuwam od siebie myśli o tym, co przydarzyło mi się rano. Rośnie we mnie ciekawość. To, o czym mówi ta dziewczyna, wydaje się znajome.
– Świetnie pan wymyślił ten motyw pokoju w zamku władcy. To, że Cesarz zakradał się do służącej pod osłoną nocy, w przebraniu, żeby nikt go nie rozpoznał. Duszną atmosferę dało się odczuć od początku. Kiedy doszło do zbrodni… – Rozszerza ciemne oczy. – …musiałam zamknąć książkę. Nie mogłam przez to przebrnąć od razu. To było naprawdę mocne. Ale później dokończyłam. Nie wierzyłam, że zabił ją jego syn…
– Cieszę się, że książka przypadła pani do gustu – wchodzi jej w słowo Kacper, unosząc dłoń, jakby chciał ją przystopować.
Dziewczyna wypuszcza cicho powietrze, spoglądając na niego w niemym zachwycie. Kiwa głową.
– Skąd pan bierze pomysły?
Kacper patrzy mi prosto w oczy, a raczej przeszywa mnie spojrzeniem tak głębokim, że czuję je w najdalszych zakamarkach duszy.
Wraca do niej wzrokiem.
– Z życia, pani…
– …Agnieszko. Mam na imię Agnieszka. – Uśmiecha się.
– Pani Agnieszko. Bardzo mi miło, że książka się pani spodobała.
– Jeszcze tylko jedno pytanie. – Kelnerka unosi palec wskazujący.
– Tak? – odpowiada Kacper z nutą zniecierpliwienia w głosie.
– Czy pan teraz coś pisze? Chętnie przeczytałabym coś nowego.
– Właśnie rozpoczynam pracę nad nową książką.
– Kiedy będzie można ją przeczytać?
– Jak dobrze pójdzie, skończę za dwa, trzy miesiące. Wszystko zależy od tego, jak ułożą się pewne sprawy.
Stuka parę razy długopisem o blat stolika.
– Jest pan bardzo tajemniczy.
W odpowiedzi wzrusza ramionami.
Choć na jego twarz wkrada się niewyraźny uśmiech, w spojrzeniu i w głosie jest coś ponurego.
Dziewczyna żegna się z Kacprem, a mnie traktuje jak powietrze. Po chwili wraca do swoich obowiązków, ja jednak nie potrafię kontynuować naszej rozmowy. Patrzę teraz na niego inaczej. W mojej głowie kłębią się wspomnienia z pokoju na piętrze, szafa wypchana identycznymi sukienkami z rozsypującą się w dłoniach koronką. Były jakby stare, jak nie z tej epoki.
Kacper wygląda na sfrustrowanego. Mówi coś o tym, że dostał niedawno ważną nagrodę literacką i tego typu sytuacje zdarzają mu się coraz częściej. Mam wrażenie, że mnie za to przeprasza.
– Nie szkodzi – odpowiadam. – Naprawdę czerpiesz z życia, pisząc książki?
– Oczywiście. Inaczej nie da się stworzyć niczego wiarygodnego.
– Będę musiała przeczytać to Cesarstwo.
Uśmiecha się.
– Powiedziałaś mi wczoraj, że nie czytasz książek.
– Ale twoją przeczytam.
– Myślę, że to dla ciebie za duży kaliber, Julio. Lepiej zacznij od czegoś lżejszego. Ja tworzę naprawdę brutalne thrillery.
– Chyba każdy lubi czasem trochę dreszczyku emocji.
– To zależy od rozmiarów tego dreszczyku.
– Dlaczego chciałeś się ze mną dzisiaj spotkać?
To pytanie wypływa z moich ust samoistnie.
Pochyla się nad stolikiem i zagląda mi w oczy. W jego błękitnych tęczówkach zauważam kilka ciemniejszych plamek, które wibrują w promieniach słońca.
– Bo bardzo mi się podobasz.
Nie wiem, co odpowiedzieć. Nie byłam przygotowana na tak dosadną odpowiedź. Choć sprawia wrażenie tajemniczego mężczyzny, od czasu do czasu zaskakuje mnie upustem szczerości, od której coś zapada się w mojej klatce piersiowej. Jakbym miała tam tylko wielkie bijące serce.
– Jak mogę ci się podobać? Tak naprawdę rozmawiamy ze sobą trzeci raz w życiu.
– Ale znamy się przeszło pół roku.
Nie odrywając od niego oczu, sięgam po torebkę leżącą na sąsiednim krześle.
– Muszę już wracać.
– Odwiozę cię do domu.
Odnoszę wrażenie, że Kacper realizuje jakiś plan, o którego istnieniu wie tylko on. Znamy się przeszło pół roku? Przecież przez ostatnie miesiące od czasu do czasu pozdrawialiśmy się tylko przed posesją pana Antoniego.
Nie rozumie, że zagrożenie jest bardzo blisko. Próbuje skontaktować się z córką Antoniego Lwowskiego, jakby to miało rozwiązać wszystkie jej problemy. Szuka jej na Facebooku, wertując niekończącą się listę nazwisk. Nie zdaje sobie sprawy, że źródło jej cierpienia jest w zupełnie innym miejscu. Wpłynęła na górę lodową. Widzi tylko jej czubek, nie pojmuje, jak wielki jest jej przeciwnik. Przypomina mrówkę, która miota się na prawo i lewo, gdy ktoś wdepnie w jej mrowisko. Próbuje coś ratować, nie wiedząc, jak żałośnie wygląda to z boku.
Szkoda mi jej. Pewnie wiele osób na jej miejscu postąpiłoby tak samo. Nie uświadamiając sobie siły wroga, wierzysz, że jesteś w stanie go pokonać. Reagujesz na wszystkie ukłucia i przyklejasz plastry na kolejne ranki, nie dopuszczając do siebie myśli, że będzie ich coraz więcej.
W jej życiu pojawiła się dziura, która pruje się jak oczko w tanich