Odrobina czarów. Michelle Harrison

Odrobina czarów - Michelle  Harrison


Скачать книгу
– krzyknęła Fliss i uścisnęła z ulgą siostrę. – Tak, to my!

      Betty oparła się o zimne kamienie ściany, bo niespodziewanie zmiękły jej nogi.

      – Uff, dzięki wronom, że cię znalazłyśmy – rzuciła krótko. Zimna mgła szczypała ją w koniuszek nosa. Niestety Fliss się myliła – nie miały najmniejszych szans ujrzeć z klifu świateł łodzi. Ba, Betty nie widziała nawet, gdzie kończy się ląd! Co oznaczało, że dopóki się nie przejaśni, jedyny trop prowadzący do Charlie stanowiła babka.

      – Nie dziękuj nikomu, że mnie tu zamknęli! – burknęła babka. – Żeby trafić do aresztu w moim wieku… Będą o tym plotkować przez całe miesiące!

      – Nie będą – zapewniła Betty. Na samą myśl o tym, że musi wyznać babce prawdę, zaschło jej w ustach. – Och, babciu, oni cię oszukali! Oszukali nas wszystkich.

      – Oszukali? – nie dowierzała staruszka.

      – Tylko udawali strażników, żeby zabrać Charlie – powiedziała Fliss.

      – Słucham? Ale dokąd ją zabrali? I kim w takim razie byli? Och, szybko, wydostańcie mnie stąd, żebym mogła ich dorwać w swojej ręce!

      – Niczego jeszcze nie wiemy. – Betty pokazała Błądce na migi, że ma się nie odzywać. – Ale na pewno musimy ruszyć za nimi w pościg. Odpłynęli z Charlie łodzią, ale w takiej mgle nie mogli dotrzeć daleko… – Rozejrzała się, bo nagle zdała sobie z czegoś sprawę. – Być może ten jeden raz mgła będzie naszym sprzymierzeńcem.

      – Betty Wspaczna! – napomniała ją babka głosem ostrym jak brzytwa. – Co ty w ogóle wygadujesz? Nie będziecie się uganiać za przestępcami! Macie sprowadzić prawdziwych strażników, żeby mnie uwolnili, i wtedy zajmiemy się tym razem. Zrozumiano?

      – Prawdziwi strażnicy już jej szukają – zapewniła ją Fliss. – A to oni dysponują zapasowym kluczem. Tylko że, babciu… – Z nerwów z trudem wymawiała słowa. – Nie możemy bezczynnie czekać, aż ktoś znajdzie Charlie za nas. My… mamy rzeczy, których nie mają strażnicy.

      – Och, wszystko jedno, co macie! – zbyła ją babka. – Jak planujecie ich dopaść? Przecież wypłynęli łodzią na mokradła, zgadza się?

      – Popłyniemy za nimi – odparła Betty.

      – Słucham?! – parsknęła staruszka. – Betty, przecież ty masz trzynaście lat! Trzynastolatki nie pływają samotnie po mokradłach!

      – Czemu nie? Spędzam z tatą na łodzi każdą wolną chwilę. Przyglądam mu się i sporo się uczę. Dam sobie radę. Będę musiała, jeśli chcemy zobaczyć Charlie.

      Pomarszczone palce rozluźniły chwyt na prętach.

      – To wszystko moja wina. Powinnam była walczyć. Gdyby wasz ojciec tu był, na pewno by do tego nie doszło. Nikt przecież nie będzie słuchać głupiej staruszki…

      – Nawet tak nie mów – zaprotestowała Fliss. – Tato w niczym by nam nie pomógł. Nabrali nas, i tyle. A poza tym, babciu… jesteś od niego dwa razy straszniejsza! Że też miałaś odwagę tak się im postawić.

      – Serio, byłaś wspaniała – przytaknęła siostrze Betty. Sięgnęła do wnętrza celi, by chwycić babkę za dłonie o skórze cienkiej jak papier. – Nie obwiniaj się za to, że ruszyłyśmy Charlie z pomocą. Na naszym miejscu zrobiłabyś dokładnie to samo.

      Bunia Wspaczna pociągnęła nosem.

      – Nie w tym rzecz.

      – Spróbujmy ustalić, dokąd zabrali Charlie – zaproponowała Betty. – Może coś mówili? Przypomnij sobie, babciu. Cokolwiek, co mogłoby nas naprowadzić na ich trop.

      – Nie. – Staruszka pokręciła zniechęcona głową. – Gadali coś wyłącznie o Udręce, ale skoro nie są prawdziwymi strażnikami, to pewnie wcale się tam nie wybierają.

      – Czyli kłamali konsekwentnie do samego końca. – W głos Fliss wkradło się rozczarowanie. – Kimkolwiek są, znają się na swojej robocie.

      Staruszka zaczerpnęła gwałtownie tchu.

      – Zaraz, chyba jednak coś usłyszałam. Kiedy mnie tu zamknęli i już odchodzili.

      Betty poderwała głowę.

      – Tak?!

      – Tylko że wcale nie chodziło o miejsce – ciągnęła babka. – No i, jak mówiłam, oddalali się od celi i szumiał wiatr. Ale mogłabym przysiąc, że słyszałam słowo „Macherko”.

      – Macherko? – Betty zmarszczyła brwi. – Znam tylko jednego Macherkę.

      – Rdzawy Macherko – wymamrotała Fliss. – Cieszący się złą sławą przemytnik.

      – Chciałaś chyba powiedzieć „martwy” – wtrąciła się babka. – W każdym razie wszystko, co ma z nim jakikolwiek związek, oznacza wyłącznie kłopoty.

      – Tylko dlaczego mieliby o nim rozmawiać? – Betty głowiła się nad tym pytaniem, aż nagle ją olśniło. – Chyba że rzeczywiście mieli na myśli c o ś. Czy też: pewne miejsce…

      – Betty? – odezwała się babka ostrzegawczym tonem. – Lepiej wybij to sobie z głowy. Przecież to czyste szaleństwo! Fliss, czy mogłabyś przemówić siostrze do rozumu?

      – Wybacz, babciu, ale Betty ma rację – odpowiedziała dziewczyna. – W tej chwili jesteśmy największą szansą Charlie.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4QAYRXhpZgAASUkqAAgAAAAAAAAAAAAAAP/sABFEdWNreQABAAQAAABkAAD/4QN5aHR0cDovL25zLmFkb2JlLmNvbS94YXAvMS4wLwA8P3hwYWNrZXQgYmVnaW49Iu+7vyIgaWQ9Ilc1TTBNcENlaGlIenJlU3pOVGN6a2M5ZCI/PiA8eDp4bXBtZXRhIHhtbG5zOng9ImFkb2JlOm5zOm1ldGEvIiB4OnhtcHRrPSJBZG9iZSBYTVAgQ29yZSA1LjAtYzA2MSA2NC4xNDA5NDksIDIwMTAvMTIvMDctMTA6NTc6MDEgICAgICAgICI+IDxyZGY6UkRGIHhtbG5zOnJkZj0iaHR0cDovL3d3dy53My5vcmcvMTk5OS8wMi8yMi1yZGYtc3ludGF4LW5zIyI+IDxyZGY6RGVzY3JpcHRpb24gcmRmOmFib3V0PSIiIHhtbG5zOnhtcE1NPSJodHRwOi8vbnMuYWRvYmUuY29tL3hhcC8xLjAvbW0vIiB4bWxuczpzdFJlZj0iaHR0cDovL25zLmFkb2JlLmNvbS94YXAvMS4wL3NUeXBlL1Jlc291cmNlUmVmIyIgeG1sbnM6eG1wPSJodHRwOi8vbnMuYWRvYmUuY29tL3hhcC8xLjAvIiB4bXBNTTpPcmlnaW5hbERvY3VtZW50SUQ9InhtcC5kaWQ6OTEyNzMzYTAtNWExNS00NDNhLTk5NzgtODQ0ZWQ1MjNlMmEzIiB4bXBNTTpEb2N1bWVudElEPSJ4bXAuZGlkOjZGMzQwQTZEMEEzMzExRUI4NDU0OTlFMzlENzhEQUJDIiB4bXBNTTpJbnN0YW5jZUlEPSJ4bXAuaWlkOjZGMzQwQTZDMEEzMzExRUI4NDU0OTlFMzlENzhEQUJDIiB4bXA6Q3JlYXRvclRvb2w9IkFkb2JlIEluRGVzaWduIDE1LjEgKE1hY2ludG9zaCkiPiA8eG1wTU06RGVyaXZlZEZyb20gc3RSZWY6aW5zdGFuY2VJRD0idXVpZDpkMjBkODFhYy1hNzNkLWM1NDQtYTQxOS1hMTQ3YjdlZDQ5YWMiIHN0UmVmOmRvY3VtZW50SUQ9InhtcC5pZDoxMzNlOTg4ZS00YzUwLTQ0NDMtODllYi02NTk0ZmQ2YjljMzEiLz4gPC9yZGY6RGVzY3JpcHRpb24+IDwvcmRmOlJERj4gPC94OnhtcG1ldGE+IDw/eHBhY2tldCBlbmQ9InIiPz7/7gAOQWRvYmUAZMAAAAAB/9sAhAABAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAgICAgICAgICAgIDAwMDAwMDAwMDAQEBAQEBAQIBAQICAgECAgMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAwMDAw
Скачать книгу