The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair. Ryk Brown
okrętem nie jest takie złe” – pomyślał Scott.
***
Piżmowy, przytłaczający aromat molo uderzył Nathana dużo wcześniej, zanim jeszcze dotarł do mesy. Podczas obiadu w wiejskim domu Tuga dowiedział się, że molo pachniało znacznie gorzej podczas gotowania niż wtedy, gdy je się już jadło. Kiedy zbliżył się do wejścia, zanotował sobie w pamięci, aby w przyszłości upewnić się, że wszystkie kolejne potrawy z molo będą przygotowywane przy zamkniętych drzwiach kuchni.
Nie był jednak przygotowany na to, co zobaczył, wchodząc do mesy. Całe pomieszczenie, wystarczająco duże, aby pomieścić co najmniej dwieście osób, było zajęte przez surowe molo. Zostało zgromadzone w stosach, z których każdy zajmował około metra kwadratowego powierzchni. Każdy element stosu miał co najmniej dziesięć centymetrów grubości. Ludzie z ekipy wydobywczej oraz dwóch załogantów „Aurory” pod kierownictwem Tuga usuwało zewnętrzny naskórek z każdego kawałka. Po oskórowaniu dzielono go na ćwiartki, a następnie przenoszono do kuchni w celu oczyszczenia.
Po drugiej stronie stołu Nathan widział kilka dużych garnków, z których wydobywała się para, gdy jedna z pracownic wrzucała do nich pokrojone w kostkę molo, a także jakieś świeże zioła. Chociaż w zapachu nie było nic apetycznego, Nathan wiedział z doświadczenia, że odpowiednio przygotowane molo może być smacznym i pożywnym posiłkiem. Cieszył się, że mają na pokładzie kogoś, kto wie, jak je ugotować.
Nathan podszedł do członka swojej załogi – młodego technika, który właśnie pokazywał pracownikowi z Przystani, jak korzystać z przydzielonego zestawu łączności.
– Jak leci?
– Ten jest ostatni, kapitanie – odpowiedział technik. – Zrobiłem listę wszystkich osób, zawierającą nazwiska, umiejętności i identyfikatory zestawów komunikacyjnych, tak jak prosiła komandor Taylor.
– Bardzo dobrze. Wyświadcz mi teraz przysługę i powiadom wszystkich, że w ciągu kilku najbliższych dni nasz lekarz wezwie ich na testy fizyczne.
– Tak jest – odpowiedział technik. Wyglądał na nieco przygnębionego.
– Nie martw się, to smakuje znacznie lepiej, niż pachnie.
– Postaram się, kapitanie.
Nathan przeszedł przez pomieszczenie do miejsca, w którym pracował Tug. Na jednym ze stolików znajdowało się kilka pudeł wypełnionych jakimś rodzajem paczkowanego jedzenia, opisanego w języku, którego nie rozumiał.
– O co w tym chodzi? – zapytał Tuga, wskazując na pudła.
– To znajdowało się na promach – wyjaśnił Tug. – Miało służyć jako pożywienie dla pracowników przez co najmniej kilka dni. Pomyśleliśmy, że może się przydać. Być może będziemy w stanie wymieszać coś z tego z molo.
– Wygląda na to, że przetworzyłeś już większość materiału. – Nathan rozejrzał się po stosach molo. – Wykonałeś to całkiem szybko.
– W rzeczywistości praktycznie połowa oryginalnej przesyłki została zniszczona podczas bitwy w hangarze. Wydaje mi się, że kilku pana ludzi ukryło się za jednym ze stosów, który został spalony przez broń energetyczną.
Nathan skrzywił się.
– Więc na jak długo wystarczy to, co mamy?
– Może dwa tygodnie, uwzględniając także dodatkowe osoby, które znalazły się na pokładzie. Ale rozumiem, że ma pan też jakieś racje żywnościowe, które zostały odzyskane z kapsuły ratunkowej.
– Tak, ale nie miej zbytniej nadziei – odpowiedział Nathan, przypominając sobie makaron i tajemnicze mięso, które on i Władimir musieli zjeść tuż przed podróżą na Przystań. – Większość z tych rzeczy jest ledwo jadalna.
Rozejrzał się po pomieszczeniu.
– A gdzie są piloci?
– Pana nowa załoga wahadłowca? Są w hangarze i sprawdzają, czy promy nie zostały uszkodzone. Nie sądzę, żeby czuli się komfortowo, pracując razem z robotnikami.
– Tak, rozumiem to. Chyba pójdę się z nimi spotkać – stwierdził Nathan, a następnie odwrócił się, by odejść. – Za godzinę będziemy mieli kolejne spotkanie strategiczne – dodał.
– Pojawię się na nim, kapitanie – zapewnił Tug.
Gdy wychodził, jedna z kobiet zatrzymała go i pokazała mu próbkę molo, przygotowanego w sposób, jakiego jeszcze nie widział. Były to brązowawe kulki, pokryte drobno zmielonymi krakersami lub ciasteczkami.
– Czy chciałby pan spróbować, kapitanie? – zapytała, wyciągając talerz.
– Jasne. – Nathan chwycił w palce jedną z brązowych kulek i włożył ją do ust. Wciąż była ciepła. Na zewnątrz okazała się twarda, prawie chrupiąca, o lekko słodkim smaku. Gdy ugryzł, zewnętrzna skorupa pękła, a jedwabiste, kremowe centrum rozlało mu się w ustach.
– Coś niesamowitego! – wykrzyknął Nathan.
Kobieta rozpromieniła się, słysząc jego pochwałę.
– To jest zrobione z molo? – zapytał, biorąc kilka kolejnych kulek.
– Jak najbardziej – zapewniła.
– Bardzo dziękuję. Nie zapomnij proszę poczęstować tamtego gościa – powiedział Scott, wskazując na technika, który chciał uciec od nieprzyjemnego zapachu wydobywającego się z kuchni. Następnie wyszedł z mesy, wsunął kolejną kulkę do ust i westchnął z rozkoszy.
***
– Co planowałeś zrobić? – zapytał Josh. – Pozostać na Przystani na zawsze? A może chciałeś poślubić córkę jakiegoś brudnego farmera i zmajstrować bandę brudnych dzieci?
Zaczął się śmiać, częściowo sam do siebie.
Oczy Lokiego błyszczały za każdym razem, gdy uśmiechała się do niego nawet umiarkowanie atrakcyjna kobieta. Josh z łatwością mógł sobie wyobrazić przyjaciela żonatego i otoczonego zgrają brudnych, wrzeszczących dzieci.
– Nie bądź takim mądralą, Josh – warknął Loki, kontynuując wprowadzanie poleceń do systemu diagnostycznego promu. – Wiesz, że nie miałem zamiaru pozostać na Przystani dłużej, niż to konieczne. Po prostu nie jestem pewien, czy ten okręt to najlepszy sposób na opuszczenie układu. Czy w ogóle przyjrzałeś mu się z bliska? Jasne, wygląda całkiem świeżo i nic mu nie odpada, ale ta cała ich technologia wydaje się trochę przestarzała, nawet jak na standardy Przystani.
– Jaja sobie robisz? Nigdy nie słyszałem o żadnym okręcie, który miałby napęd skokowy czy coś podobnego. Poza tym interesuje mnie nie tyle okręt, co miejsce, skąd pochodzi.
– Zawsze byłeś marzycielem. – Loki potrząsnął głową.
– Daj spokój! – zawołał Josh. – Nie mów mi, że nie jesteś choć trochę ciekawy. To znaczy chodzi mi o to, że ci ludzie przybyli z Ziemi. Wszyscy podobno mamy stamtąd pochodzić. To chyba dość ekscytujące?
– Może następnym razem powinieneś zapytać, zanim nas do czegoś zgłosisz.
– O co ci chodzi? Nie ufasz mi?
– Nie, nie ufam. – Komputer diagnostyczny wydał wściekły dźwięk, powodując, że Loki rzucił datapada na konsolę. – Cholera, nie mogę nawet uruchomić systemu diagnostycznego.
– Tak, te słabo zaawansowane technologicznie pociski powodują duże uszkodzenia, prawda? Mamy tu pełno dziur w kabinie. – Josh odwrócił się do Lokiego ze swojego miejsca na przodzie promu. – Trzeba go zezłomować. Elektronika i sterowanie lotem są po prostu zbyt zniszczone, aby je naprawiać, zwłaszcza że nie mamy części