Z duchami przy wigilijnym stole. Группа авторов

Z duchami przy wigilijnym stole - Группа авторов


Скачать книгу
to, co przytrafiło mi się ubiegłej nocy, miało tak szczególny i nieprzyjemny charakter, że trudno byłoby mi się zdobyć na przedstawienie tego nawet panu, przyjacielu, gdyby nie to, że niezależnie od chęci uczynienia zadość pańskiej prośbie mniemam, iż moja szczerość w tej kwestii może doprowadzić do wyjaśnienia okoliczności tak bolesnych i tajemniczych. Innym to, co chcę zaraz opowiedzieć, mogłoby zasugerować, że jestem tępym, zabobonnym durniem, który pozwolił, by własna wyobraźnia zwiodła mnie na manowce i omamiła. Ponieważ jednak ty znałeś mnie w czasach i dzieciństwa, i młodości, nie będziesz podejrzewał, iż jako dorosły uległem fantazjom i słabostkom, od których kiedyś byłem wolny.

      Umilkł, a lord Woodville odrzekł:

      – Możesz całkowicie mi zaufać, iż dam wiarę każdemu słowu twej opowieści, jakkolwiek dziwna by się zdała. Zbyt dobrze znam siłę twego charakteru, abym podejrzewał, iż mógłbyś paść ofiarą jakichś przesądów, a dostatecznie ufam twojemu honorowi i twojej przyjaźni, aby wiedzieć, że nie pozwolą ci na wyolbrzymienie tego, czego byłeś świadkiem.

      – Dobrze zatem – zgodził się generał – przedstawię całą rzecz najlepiej, jak potrafię, znając twoją uczciwość, aczkolwiek wyraźnie czuję, że wolałbym frontalnie zaatakować baterię wroga, niż przywoływać okropne wspomnienia ostatniej nocy.

      Zamilkł na chwilę, a widząc, że lord Woodville zastygł bez słowa w postawie pełnej uwagi, zaczął wyłuszczać, chociaż nie bez widocznych obiekcji, historię swoich nocnych przygód w Gobelinowej Komnacie.

      – Gdy tylko opuścił mnie pan wieczorem, milordzie, zaraz się rozebrałem i położyłem do łóżka, ale drewno w kominku, który znalazł się niemal dokładnie naprzeciw łóżka, płonęło tak żywo i radośnie, że za sprawą setek pobudzających wspomnień z czasów dzieciństwa i młodości, obudzonych dzięki tak miłemu spotkaniu, nie zapadłem natychmiast w sen. Muszę jednak zaznaczyć, że wszystkie emocje były przyjemne i budujące, co miało źródło w poczuciu, iż oto przynajmniej na czas jakiś miejsce znojów, trudów i niebezpieczeństw mego zawodu zajęły rozkosze spokojnego życia, a co więcej, na nowo zaplotły się owe przyjacielskie, serdeczne więzi, z którymi wziąłem rozbrat, powodowany surowymi wymogami wojny. Kiedy więc po głowie pląsały mi takie przyjemne myśli i powoli usypiałem, znienacka rozbudził mnie dźwięk przypominający szelest jedwabnej sukni i stukot wysokich obcasów, zupełnie jakby po sypialni przechadzała się jakaś kobieta. Zanim zdążyłem rozsunąć kotary, aby zobaczyć, co się dzieje, pomiędzy łóżko a kominek zdążyła wślizgnąć się niska postać niewieścia. Zwrócona była do mnie tyłem, a z wyglądu szyi i pleców mogłem wnieść, że należały do starszej kobiety odzianej w staromodną suknię, którą damy nazywają chyba saque, a która zupełnie luźna w talii, wokół szyi i łopatek zebrana była w szerokie, sięgające ziemi fałdy, kończące się swego rodzaju trenem. Wizyta ta wydała mi się niezmiernie dziwna, ale nawet na chwilę nie zagościła w mej głowie myśl, że mogę mieć przed oczyma kogoś innego niż normalną wiekową śmiertelniczkę, mieszkankę zamku, która dla kaprysu przebrała się za swą babkę, a która być może udostępniła mi swoją sypialnię (wydało mi się bowiem, że wasza lordowska mość coś wspomniał o ograniczonej liczbie pokojów), potem zaś zapomniała o tej okoliczności i o północy powróciła do swego dawnego lokum. Tak pomyślawszy, poruszyłem się w łóżku i lekko zakasłałem, aby uświadomić intruzce, że to ja jestem teraz tutaj lokatorem. Powoli odwróciła się, ale, wielkie nieba, milordzie, jakąż twarz mi odsłoniła! Niepodobna już było żywić żadnych wątpliwości co do tego, kim jest, ani zaliczyć jej do grona żywych osób. Na obliczu, które zachowało dawne rysy, odłożyły się ślady najokropniejszych i najbardziej występnych namiętności, jakie nawiedzały ją za życia. Miało się wrażenie, iż z grobu dobyte zostało ciało jakiejś straszliwej zbrodniarki, a z wieczystego ognia wyrwano duszę, aby je zjednoczyć w okropnym dziele. Poderwałem się na łóżku, siadłem, opierając się na dłoniach, i wpatrzyłem w okropne widmo. Wiedźma jednym szybkim ruchem zbliżyła się do łóżka, na którym zległem, i przykucnęła na nim, nachylając na odległość pół jarda ode mnie swe diaboliczne lico, na które wypełzł grymas nienawistnej drwiny żywionej przez wcielonego wroga.

      Tutaj generał Browne urwał i otarł czoło z zimnego potu, którym się ono pokryło na samo wspomnienie przeraźliwej wizji.

      – Milordzie, nie jestem tchórzem – ciągnął. – Zaznałem wszelkich śmiertelnych niebezpieczeństw związanych z moją profesją i mogę bez fałszywej skromności stwierdzić, że Richard Browne nigdy nie przyniósł ujmy orężu, które nosi. W tych jednak upiornych okolicznościach, czując na sobie wzrok, czy nawet wręcz uchwyt wcielonego zła, opuściła mnie wszelka dzielność, męstwo stopniało niczym wosk w ogniu i miałem wrażenie, że każdy z oddzielna włos staje mi dęba na głowie. Krew zakrzepła mi w żyłach, ja zaś osunąłem się w omdleniu, zupełnie jakby ofiarą przerażenia padła jakaś wiejska dzieweczka czy dziesięciolatek. Nawet nie próbuję zgadywać, jak długo leżałem w tym stanie. Zbudził mnie dzwon zamkowy, wydzwaniający pierwszą tak wyraźnie, jakby znajdował się w tym samym pokoju. Trochę potrwało, zanim odważyłem się otworzyć oczy, bałem się bowiem, że napotkam spojrzenie tego przerażającego widma. Kiedy się jednak zebrałem w końcu w sobie, nigdzie nie było go widać. W pierwszym odruchu chciałem zadzwonić, aby obudzić służbę i przenieść się na strych czy jakieś inne poddasze, aby się zabezpieczyć przed następnym najściem. Cóż, muszę wyznać, że zmieniłem zamiar, nie dlatego jednak, że wstydziłem się przyznać do przygody, lecz z powodu strachu, iż drogę do znajdującego się obok kominka sznura może mi zagrodzić owa złośliwa wiedźma, nie wykluczałem bowiem tego, że przyczaiła się w jakimś kąciku. Nawet nie spróbuję opisać, jakie gorące i zimne na przemian dreszcze targały mną przez resztę nocy, a chwile drzemki przerywały momenty zatrwożonego czuwania – jedne i drugie trudne do odróżnienia od niejasnych stanów pośrednich. Straszyły mnie setki koszmarnych obiektów, od opisanej jednak wcześniej zjawy różniły się tym, iż dobrze wiedziałem, że są jedynie wytworem mojej fantazji i rozedrganych nerwów. Nastał wreszcie dzień, a ja zwlokłem się z łóżka, słaby na ciele, a zarazem przepełniony wstydem jako mężczyzna i jako żołnierz, ale najbardziej z powodu chęci, by czmychnąć z nawiedzonego pokoju, która wzięła górę nad wszystkimi innymi względami. W najbardziej gorączkowym przeto pośpiechu oblekłszy się w ubranie, pierzchnąłem z siedziby jego lordowskiej mości, aby na otwartym powietrzu szukać jakiejś ulgi dla mego systemu nerwowego rozdygotanego po spotkaniu z istotą – nie mogłem oprzeć się temu przekonaniu – pochodzącą z innego świata. Jego lordowska mość poznał zatem przyczynę mego pomieszania oraz nagłego pragnienia, aby opuścić pański gościnny zamek. W innych miejscach, tuszę, możemy śmiało się spotykać i to po wielokroć, niech mnie Bóg jednak broni przed spędzeniem jeszcze jednej nocy pod tym dachem!

      Przedziwna była to opowieść, generał jednak przedstawił ją z takim przekonaniem w głosie, że nie było tu nawet miejsca na komentarze najczęściej towarzyszące podobnym historiom. Lord Woodville ani razu nie spytał gościa, czy aby wszystko to mu się nie przyśniło, nie zgłosił też żadnej sugestii, które zwykło się wysuwać, aby wyjaśnić jakieś nadnaturalne zdarzenia, jak chociażby wybryki fantazji czy defekt nerwów wzrokowych. Przeciwnie, wydawało się, że jest głęboko poruszony możliwością prawdziwości i rzetelności tego, co usłyszał. Po dość długiej chwili milczenia nader szczerze zaczął przepraszać swego starego przyjaciela za katusze, jakich doświadczył w jego domu.

      – Drogi panie Browne, tym bardziej boleję nad twoją zgryzotą, przyjacielu, że jest ona niefortunnym, choć nieoczekiwanym efektem mego eksperymentu! Trzeba ci wiedzieć, że co najmniej od czasu mego ojca i dziadka komnata, w której zostałeś ulokowany na noc, stała zamknięta z powodu opowieści, że nawiedzają


Скачать книгу