Świąteczne tajemnice. Группа авторов
1995).
W późniejszych czasach zawsze miał przypominać sobie to miejsce jako podobne do plastra miodu, przesiąknięte złocistym światłem, które pokrywało niczym szkliwo ściany domów zbudowane z jakiegoś żółtawego lokalnego kamienia. Po dachach, ozdobionych kołami porostów w ochrowych obwódkach, miodowe światło spływało na wąską ulicę, gdzie drzwi wejściowe otwierały się bezpośrednio na salon (by posłużyć się tym miejskim określeniem).
Po długiej podróży przez skąpo porośnięte wzgórza poczuł się we wsi mile przywitany. Jadąc przez garbaty kamienny most, od razu wiedział, że znalazł to, czego szukał. Zatrzymał samochód i wysiadł. Nie było sklepów, nie było pubu, nie było kogo zapytać o drogę. Na drugim końcu ulicy zobaczył krowy, kremowozłote w ostrym świetle zachodzącego słońca, człapiące w stronę otwartej bramy jednego z gospodarstw. Kamienne budynki, błoto, siano i skopki za bramą wskazywały na mleczarnię. Poszedł w ślad za krowami.
Jakaś kobieta przypinała już pierwszą krowę do elektrycznej dojarki. Spojrzała na niego bez prostowania się. Twarz miała silną, ponieważ przez pięćdziesiąt do sześćdziesięciu lat bez żadnej osłony stawiała czoło pogodzie.
– Próbuję znaleźć ten dom – powiedział, czując się niezręcznie jako mieszczuch otoczony przez źródła żywiołów.
Pokazał jej zdjęcie, kciukiem i palcem serdecznym ściskając brzeg grubej tekturki.
– Ano – odparła.
– Chyba nazywa się Beckwith House.
– Ano.
– Jest tutaj – we wsi?
– Nie. – Głos miała miękki, krągły jak krowy, którymi się opiekowała. – Nie, nie we wsi.
To nim trochę wstrząsnęło. Był absolutnie przekonany, że znajdzie go tutaj, zaprzyjaźnionego z innymi domami, otoczonego przez sąsiadów.
– W takim razie gdzie?
– Kawałek doliną.
Skinęła w stronę drogi i wzgórz, do których prowadziła. Na zbocza sypały się już cienie, tylko wyższe partie wciąż były oświetlone słońcem, chociaż nadal mógł zobaczyć kontury murowanych ścian na tle niższych partii, a tu i ówdzie rozkraczoną sylwetkę stodoły.
– Jak daleko?
– Cztery, pięć kilometrów. Może sześć. Zaraz przy drodze.
– Dziękuję.
Kiedy zszedł z powrotem w stronę bramy, zawołała za nim:
– Ona wie o pana przyjeździe?!
Zatrzymał się.
– Kto wie o moim przyjeździe?
– Gospodyni.
Uśmiechnął się i pokręcił głową.
– Nie, nie wie.
Kiedy znowu znalazł się na otwartej przestrzeni, po chwilowym zbliżeniu na wieś, poczuł wiatr nadciągający od wysokich wzniesień i spychający samochód w stronę krawędzi czarnej drogi. Teraz, kiedy był tak blisko tego, do czego przez większość życia zmierzał, nie odczuwał przewidywanego wcześniej podniecenia, miał tylko takie wrażenie, jakby czekała na niego próżnia, która za chwilę się wypełni.
– …gdzieś… – mawiała okrutnie.
Ale gdzie? Do dzisiaj tego nie wiedział. Teraz to miejsce, czas i napierająca od góry noc otuliły go tak szczelnie, jakby były uszyte na miarę.
Droga wiła się. W zakolu jednego z zakrętów zobaczył kamienne słupki, dwa razy wyższą od siebie żelazną bramę, gęste wawrzyny za ogrodzeniem. Zaparkował na poboczu, prawie przywierając autem do ogrodzenia. Krótki podjazd za bramą kręto prowadził w stronę domu, kwadratowego i jednopiętrowego. Mimo że była to jego pierwsza wizyta, dokładnie wiedział, jakimi torami ścieżka prowadzi wokół domu, koło okien z długimi parapetami do bocznych drzwi z gankiem. Wiedział, że z tyłu ciągnie się wychodzący na ogród kamienny taras. Znał widok z tylnych okien i wiedział, w których miejscach stoją śliwy i jabłonie po obu stronach wpuszczonej w mur ogrodu żeliwnej furtki, przez którą jak na zdjęciu można zobaczyć fragment krajobrazu. Wiedział, że obok tarasu będzie staw i ogródek skalny z roślinnością alpejską, pnączami pełzającymi po białych kamieniach. Na jednym ze słupków bramy wisiała okrągła kamienna tabliczka. Beckwith House. Przeciągnął palcem po dwóch brzuszkach litery „B”. Obrócił gałkę prawej połówki bramy. Zazgrzytało metalicznie. Żelazne pręty stawiały opór, a potem się cofnęły, podążając wzdłuż głębokiej bruzdy w wysypanej żwirem ziemi.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.