Uważność dla wszystkich. Jon Kabat-Zinn
pozwalającej nam zrozumieć i odpowiednio zakotwiczyć własną aktywność, staje się atrakcyjna również dla nas. To zachęta do wcielania w życie potencjału oświeconego, demokratycznego społeczeństwa, jak również do wystrzegania się podszeptów chciwości, nienawiści oraz ułudy – zwłaszcza gdy znajdują one wsparcie w niesprawiedliwych przepisach prawa – mogących osłabić lub zupełnie zanarchizować społeczeństwo, a takie niebezpieczeństwo w naszej erze cyfrowej staje się coraz bardziej realne. Motto amerykańskiego lotnictwa brzmi: „Nieustająca czujność ceną wolności”. Oby nasze siły powietrzne zdawały sobie sprawę, jak bardzo jest ono prawdziwe. Czujność musi być jednak owocem jasnego umysłu i mądrego serca, musi być też zakorzeniona w zasadach etyki i moralności. W przeciwnym wypadku błyskawicznie stanie się częścią nowomowy na modłę dystopijnej powieści 1984 George’a Orwella. Może też doprowadzić do podobnego rozwoju wypadków jak wydarzenia, które obserwowaliśmy w Białym Domu w roku 2018 – w postaci znacznie bardziej groteskowej, bezceremonialnej i niepokojąco niebezpiecznej niż kiedykolwiek wcześniej. Zarazem ludzkość zawsze przejawiała skłonność do fundowania sobie takich epizodów. Kiedy przybierają one na sile, zawsze pociągają za sobą wiele ofiar i mnóstwo ludzi trafia za kraty bez sprawiedliwych wyroków. Dotyczy to nawet dzieci. Wydaje się wtedy, że miłość i współczucie zgasły.
To jednak nigdy nie dzieje się do końca. Taki rozwój wypadków podpowiada nam kolejna ograniczona narracja, której się poddajemy i na pewien czas uznajemy ją za prawdę, co po części zależy od naszych przekonań i sojuszy. Ludzka dobroć i troska o innych nie umiera nigdy. To część naszego DNA, ujawniająca się niekiedy nawet w najtrudniejszych i najbardziej koszmarnych warunkach. Wszyscy z osobna jesteśmy zdolni do odczuwania wielkiej miłości w takim samym stopniu, w jakim, niestety, potrafimy krzywdzić innych i siebie, zarówno aktywnie, jak i poprzez zaniedbanie. Dlaczego więc nie mielibyśmy pielęgnować właśnie miłości i mądrości? Dlaczego nie mielibyśmy ćwiczyć swoich serc i umysłów w obieraniu takiego kierunku? W końcu to przecież tam można znaleźć prawdziwą wolność i prawdziwe szczęście.
Spójrzmy szerzej na siebie i zaabsorbowanie własnymi sprawami
Pora, byśmy zatroszczyli się o swoje życie, poszerzając definicję „korzyści własnej”, i dokładniej przyjrzeli się temu, co właściwie rozumiemy pod pojęciem „ja”, „mnie”, „mój”, „my” i „oni”. Pora, byśmy dostrzegli, co się z „nami” dzieje, gdy wpadamy w pułapkę reaktywnego emocjonalnego dystansowania się i odczłowieczania wizerunku innych ludzi. Podobnej refleksji możemy poddać prawdziwe znaczenie pomyślności i szczęścia. Musimy tylko w kluczowych momentach nauczyć się powstrzymywać od reaktywnego wprowadzania podziałów na „swoich” i „obcych”, łagodną perswazją skłonić samych siebie, by unikać tego w życiu osobistym i społecznym.
Przyszłość będzie taka, jaka jest nasza obecność w tej chwili
Skoro już o tym mowa, zastanówmy się nad swoją rolą w kształtowaniu przyszłości, na tym, jak każdy z nas będzie mógł wnieść w nią własny wkład, w pełni angażując się w chwilę obecną. Jeśli to zrobimy, już następna chwila będzie się głęboko różnić od poprzedniej, ponieważ nie zmarnowaliśmy swojej szansy na obecność w tym momencie, który właśnie upłynął. Budowanie przyszłości tak, aby było w niej więcej mądrości i dobra, to troska właśnie o chwilę, to pełna obecność wraz ze wszystkimi, rozmaitymi rodzajami inteligencji, którymi dysponujemy, innymi słowy, obecność pełna uważności, obecność zanurzona w świadomości.
Ta książka zachęca Czytelnika, aby zaufał swojej kreatywności i swojemu dziedzictwu, bez względu na narodowość, przynależność kulturową i poglądy. Pielęgnowanie uważności, w tym uważności serca, to nasz wcale niemały wkład w wielowymiarową sieć powiązań, w której możemy być węzłami ucieleśnionej mądrości uzdrawiającej i przeobrażającej nasz świat. Ucieleśniona mądrość ujawnia się w sposobie, w jaki okazujemy troskę dzieciom i wnukom w konkretnej chwili, a nie w abstrakcji. Manifestuje się w świecie, jaki dla nich zostawimy w spadku. Przenika naszą pracę, związki, gotowość afirmacji tego, co uważamy za najcenniejsze, gotowość, aby stać się żywym przykładem wyznawanych wartości dzięki mądremu działaniu i trafnym wyborom. Pojawia się, gdy jesteśmy gotowi z całą uwagą wysłuchać kogoś, kto ma zupełnie inne poglądy, gdy z całym możliwym oddaniem słuchamy głosu natury, w tym własnej oraz natury samego wszechświata. Mówiąc krótko, ucieleśniona mądrość tętni życiem i ma się dobrze, gdy my żyjemy pełnią swego życia i mamy się dobrze, gdy umiemy chwila po chwili, dzień po dniu rozpoznawać i z otwartymi ramionami przyjmować wszystko, co się uobecnia – również kompletną katastrofę ludzkiej kondycji – a potem podchodzimy do tego mądrze. Kiedy to nam się udaje, pielęgnowanie uważności prowadzi jakimś tajemniczym sposobem do nowej głębokiej więzi z samym życiem, o której istnieniu nawet nie śniliśmy, a wtedy ostatecznie przynosi pożytek wszystkim.
Patrzymy w przeszłość, aby lepiej widzieć przyszłość
Większość tego tekstu powstała w latach 2002–2004. Stanowiła wówczas dwie ostatnie części pierwotnej wersji Coming to Our Senses, o czym świadczą przykłady, z których korzystam, zwłaszcza w Części 1. Zależało mi wtedy na rozszerzeniu na całe społeczeństwo uzdrawiającego zasięgu uważności i jej ortogonalnego podejścia. Innymi słowy, chciałem objąć nim rzeczywiste poczynania Stanów Zjednoczonych na własnym terenie i za granicą, kontrastujące ostro z oficjalną retoryką, próbowałem też pokazać, co zyskamy, sięgając po uważność w obliczu największych wyzwań, które zaczynaliśmy sobie wtedy dopiero uświadamiać, a które dziś jedynie się spotęgowały.
Ta książka to optymistyczna próba wskazania, jak pilna jest potrzeba, byśmy spojrzeli z perspektywy kultywowania uważności na otaczający nas świat oraz planetę jako całość9. Pozwoli nam to uzyskać znacznie lepszy punkt wyjścia dla trafnej diagnozy oraz skutecznego eliminowania wad naszego społeczeństwa, zarówno w postaci jawnej patologii, jak i dotykających go ukrytych, lecz rozpowszechnionych schorzeń (patrz: Tom 1, Część 2). Do jawnej patologii należy zaliczyć niezaprzeczalne świadectwa, że działalność naszego gatunku wywołała stan zapalny całej planety, co może stanowić zagrożenie dla pomyślności przyszłych pokoleń. Niewykluczone zresztą, że Ziemia przestanie nadawać się do życia, jeśli nie przeprowadzimy radykalnych, wręcz graniczących z cudem reform społecznych, technicznych oraz politycznych o zasięgu ogólnoświatowym. Nie obędzie się również bez zrewidowania ślepej wiary w ideę nieustannego wzrostu gospodarczego.
Jednak to nie świat techniki ani polityki udzieli nam najważniejszej lekcji, to nie on umożliwi nasz największy rozwój, nie on doprowadzi do najgłębszego uzdrowienia i przeobrażeń. To może wyłonić się wyłącznie z cechującej nas wszystkich zdolności do rozpoznania dylematu, przed którym stoimy, oraz do rozbudzenia naszego potencjału rozumienia: rozumienia, że mamy zewnętrzne oraz wewnętrzne możliwości, by ograniczyć niezdrowe, napędzane chciwością skłonności i zastąpić je postawą zdrowszą oraz bardziej współczującą. Dzięki temu nauczymy się skupiać przede wszystkim na uzdrowieniu, powstrzymując się od powodowania dalszych szkód. Musimy bowiem z pełnym zaangażowaniem całej naszej inteligencji – ogólnej, somatycznej, konceptualnej, emocjonalnej i społecznej – bez zwłoki poświęcić uwagę zarówno pozytywnym, jak i negatywnym konsekwencjom rozwoju ludzkości od czasów rewolucji przemysłowej, musimy zrozumieć, do czego nasz nad wiek rozwinięty gatunek doprowadził w ciągu zaledwie dwunastu pokoleń.
* * *
W tej wersji zrezygnowałem z części wykorzystanego wcześniej materiału na rzecz przykładów bardziej aktualnych. Tu i ówdzie poprawiłem tekst i uzupełniłem go o fragmenty trafniej odnoszące się