Blaski i cienie II Rzeczypospolitej. Sławomir Koper

Blaski i cienie II Rzeczypospolitej - Sławomir Koper


Скачать книгу
do niej karetą zaprzężoną w cztery konie, natomiast podczas oblężenia Saragossy kula armatnia miała oderwać tylne nogi wraz z zadem jego wierzchowcowi. Radziwiłł jednak nie zrezygnował (jego koń również) i dotarł na mury twierdzy, gdzie osobiście wysiekł obrońców. Przy takich rewelacjach pomysł wysypania cukrem dziedzińca zamku w Nieświeżu, by latem urządzić tam kulig, wydaje się całkiem prawdopodobny…

      Karol Stanisław, niestety, nie ograniczał się wyłącznie do snucia oryginalnych opowieści. Był warchołem pierwszej wody często zmieniającym orientację polityczną, cieszył się jednak autentycznym uznaniem szlachty. Miał bowiem prawdziwie książęcy gest, a jego wszelkie dziwactwa uznawano za właściwe dla wielkiego pana. Inna sprawa, że nie zawsze były to sympatyczne zachowania – pijany książę potrafił bowiem urządzać pokazy publicznej masturbacji czy też obnażać się na ucztach.

      W rodzie Radziwiłłów trafiali się również autentyczni dewianci, jak świetnie wykształcony krajczy wielki litewski, Marcin Mikołaj (1705-1782), który już w wieku młodzieńczym zdradzał objawy choroby psychicznej. Z upływem lat było coraz gorzej – krajczy uwięził żonę wraz z dziećmi „w wielkiej niewygodzie i smrodzie, gdyż w tej jednej izbie spać, jeść i inne potrzeby natury czynić musieli”. Otoczył się współpracownikami żydowskiego pochodzenia, przestrzegając ich praktyk religijnych. Utrzymywał harem porwanych lub kupionych dziewcząt, a urodzone z nich dzieci podobno mordował i z ich zwłok „jakieś destylacje czynił”. Ponoć poszukiwał kamienia filozoficznego, co jednocześnie nie przeszkadzało mu napadać na okoliczne dwory, więzić i mordować sąsiadów. W sprawę ostatecznie wdała się dalsza rodzina i siłą ubezwłasnowolniono szaleńca. Marcin do końca życia był trzymany w ścisłym areszcie domowym.

      Radziwiłłowie zaliczali się do najświetniejszej arystokracji europejskiej, nie brakowało zatem koligacji z rodami panującymi. Radziwiłłówny wychodziły za Piastów mazowieckich i Jagiellonów, mężczyźni poślubiali Hohenzollernówny. Niewiele zresztą brakowało, by Radziwiłłówna została cesarzową Niemiec. Córka Henryka Antoniego, Eliza, zaręczyła się w 1820 roku z następcą tronu pruskiego, Wilhelmem. Nacisk rodziny Hohenzollernów spowodował jednak zerwanie zaręczyn, ale późniejszy cesarz do końca życia wspominał ukochaną ze łzami w oczach…

      Skandal obyczajowy, jakim było małżeństwo Dominika Hieronima Radziwiłła z kuzynką, spowodował, że ordynacje nieświeska i ołycka trafiły w ręce tej samej linii rodu. W jej posiadaniu znalazła się także ordynacja przygodzicka w Wielkopolsce oraz kolejny majorat ze stolicą w Dawidgródku na Kresach.

      Była to berlińska linia Radziwiłłów od lat osiedlona na terenie królestwa pruskiego, dlatego gdy kolejni jej przedstawiciele obejmowali majątki położone w imperium Romanowów, musieli się starać o obywatelstwo rosyjskie. Nie stanowiło to większego problemu – Radziwiłłowie, podobnie jak większość arystokratycznych rodów europejskich, byli rodziną kosmopolityczną. Dobrze funkcjonowali także w berlińskim życiu politycznym, co jednak nie przeszkadzało im w działalności na rzecz Polaków. Książę Bogusław Fryderyk, będąc pruskim generałem, głosował przeciwko przyłączeniu Wielkiego Księstwa Poznańskiego do Związku Niemieckiego, a jego syn, Ferdynand, zasłynął ostrą interpelacją w sprawie strajków szkolnych we Wrześni. Do tego sprzeciwiał się antypolskiej polityce podczas kulturkampfu, a w 1918 roku został posłem na polski Sejm Ustawodawczy, gdzie sprawował funkcję marszałka-seniora.

      Problemem księcia Ferdynanda był jego najstarszy syn, Michał. Jak przystało na Radziwiłła, na chrzcie dostał aż osiem imion, ale od „najmłodszych lat zdradzał najgorsze cechy charakteru” i zawsze był „odporny na wpływy domowe”. Do tego okazał się osobnikiem wyjątkowo zachłannym na majątek i uważał, że – jako najstarszemu potomkowi – należy mu się cały spadek po ojcu. A zatem nie tylko majorat w Ołyce, lecz także w Przygodzicach. Nie trafiały do niego żadne argumenty, na nic zdały się perswazje – planował pozbawić młodszego brata należnej mu ordynacji. Nic dziwnego, że w rodzinie zaczęto powoli uważać go za „psychopatę na podłożu rodowej megalomanii”, gdyż w niczym nie był podobny do współczesnych sobie Radziwiłłów, a bardziej przypominał przodków z czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

      Ferdynand Radziwiłł zmarł w lutym 1926 roku. Zgodnie z jego testamentem Ołykę objął najmłodszy z rodzeństwa, Janusz, natomiast Michałowi przypadły Przygodzice. Nigdy się z tym nie pogodził, zawsze podkreślał, że został okradziony z dziedzictwa, i uważał się za czternastego ordynata ołyckiego i czwartego hrabiego na Przygodzicach. Na co dzień preferował jednak tytuł „Jego Wysokość Jaśnie Pan” i tak lubił się określać.

      Potrafił procesować się z ojcem, zarzucając mu skąpstwo i bezprawną wycinkę drzew w Przygodzicach. A po jego śmierci nie rezygnował z żadnej okazji, by oskarżać rodzinę o kradzież należnego mu majątku. Mimo że sąd honorowy odrzucił jego pretensje, nadal nie chciał się zrzec Ołyki – w odpowiedzi rodzina nie wydała zgody na zaciąganie pożyczek pod hipotekę Przygodzic. Było to tym ważniejsze, że Radziwiłł prowadził hulaszczy tryb życia i miał ogromne potrzeby finansowe, a gospodarką we własnej ordynacji kompletnie się nie interesował. W efekcie – z powodu zaległości podatkowych odmówiono mu kiedyś wydania paszportu.

      Ordynat jednak kompletnie się tym nie przejmował i mając już poważne problemy finansowe, potrafił zamówić ogromną partię szampana, za który później nie był w stanie zapłacić. Gdy wyjeżdżał za granicę, żył jak na polskiego magnata przystało – pod Londynem wynajął pałac i „miał ze sobą szereg osób ze służby w Polsce”. Z reguły zabierał ze sobą „48 kufrów” z rzeczami osobistymi, a do tego dywany i pościel. Podobno miesięczny pobyt księcia za granicą (nie licząc przejazdów i niespodziewanych wydatków) kosztował ponad 15 tysięcy złotych (około 46 tysięcy euro).

      Z racji koloru brody i włosów przylgnął do niego przydomek „Rudy”, ale ordynat w niewielkim stopniu przypominał swojego poprzednika z XVI wieku o tym samym przezwisku. Michał regularnie dostarczał bowiem skandalicznych plotek „z życia wyższych sfer”, prasa miała o czym pisać, a aktorzy warszawskich kabaretów mogli dowcipkować na jego temat. Inna sprawa, że projekty matrymonialne „Jaśnie Pana” wprawiały rodzinę w przerażenie, gdyż zawierał związki małżeńskie w podobny sposób, w jaki prowadził interesy.

      Jego pierwszą żoną została Rosjanka greckiego pochodzenia, Maria de Bernardaky. Wcześniej była młodzieńczą fascynacją Marcela Prousta, a Radziwiłł poznał ją zapewne w Londynie. Choć rodzina sprzeciwiała się temu związkowi, Munio postawił na swoim – ożenił się w 1898 roku. Na świat przyszło dwoje dzieci, związek nie przetrwał jednak długo – awantury domowe były na porządku dziennym, a raz nawet książę wyrzucił żonę z pędzącego samochodu, w wyniku czego złamała nogę.

      Prawdziwe kłopoty zaczęły się jednak dopiero wtedy, gdy Radziwiłł zainteresował się zamożną hiszpańską arystokratką. Markiza zza Pirenejów była od niego starsza o cztery lata. Uczucie raczej nie wchodziło tu w grę, chyba że była to miłość do jej pieniędzy…

      „Zadłużywszy się po uszy – wspominała siostra »Rudego«, Maria Małgorzata Potocka – Michał opuścił żonę i dzieci i podróżował po świecie z bogatą wdową, Hiszpanką, panią Joachiną de Santa Sussaną [Maria Henrietta Joaquina Martinez de Medinilla, markiza de Santa Susana – red.]. Ta naiwnie go ubóstwiała, dogadzała wszystkim jego kaprysom, służyła mu jak niewolnica i uważała, że Michał to nieszczęsny męczennik. Po otrzymaniu anulacji pierwszego małżeństwa Michał wziął ślub z Joachiną w Szwajcarii podczas pierwszej wielkiej wojny. O dzieci swoje już się nie troszczył”1.

      Rozwód orzeczono w 1915 roku, a rok później odbył się drugi ślub Radziwiłła. Maria Bernardaky pozostała w Polsce, razem z córką zamieszkałą pod Bydgoszczą.

      Natomiast


Скачать книгу