Zemsta i przebaczenie Tom 4 Morze kłamstwa. Joanna Jax
że skronie mu pulsują, a spodnie robią się ciasne w okolicach rozporka. Dokończył gęstą zupę z ziemniakami i kawałkami mięsa, po czym udał się do swojego pokoju na strychu. Lipcowy upał nie ominął także jego kwatery. Powietrze było duszne, a leżąca na łóżku pościel zdawała się go parzyć. Do tego powracały przed jego oczy białe uda Brygide i jej jędrne piersi. Myśli Waltera zrobiły się frywolne, a potem coraz bardziej perwersyjne. Dotychczas miewał kobiety drobne i delikatne, i takie właśnie mu się podobały. Nawet Renate Zoll zdawała się przy nich dobrze zbudowana, ale Brygide była po prostu jak żywcem wyjęta z obrazu Rubensa. Wydawało mu się, że nawet brutalne zabawy, które w tej chwili podpowiadała mu wyobraźnia, nie byłyby w stanie zrobić jej krzywdy.
Zerwał się z posłania i zszedł do kuchni.
– Wypłynę na jezioro, pani Lagendorf. Może jakieś rybki złowię – powiedział na wdechu, chcąc jak najszybciej opuścić domostwo i zająć się czymś innym.
Ryby łowił dosłownie kilka razy w życiu i było przy tym więcej śmiechu niż ryb, ale pomyślał, że przynajmniej odwiedzie swoje myśli od szerokich bioder Brygidy, które zapowiadały swym wyglądem zmysłową i szaloną rozkosz. Nie podobała mu się, normalnie nie zwróciłby na nią uwagi. Tak samo, jak na Holly. Jedna była zbyt zwalista, druga zbyt chuda i płaska, jednak obie doprowadziły go do stanu wrzenia.
Pani Lagendorf wyciągnęła z komórki stare wędki i słoik na robaki, po czym wręczyła Walterowi i powróciła do swoich zajęć. Gdy zbliżał się do furtki posesji, usłyszał głos Brygide:
– Franz? Płyniesz na ryby? – zapytała słodko.
Walter przeklął w duchu.
– Tak, nie jestem co prawda mistrzem wędkarstwa, ale chyba czas nabrać wprawy. – Wyszczerzył zęby w nienaturalnym uśmiechu.
– Wybiorę się z tobą, pokażę ci miejsca, gdzie najlepiej biorą szczupaki. Płyń na tamtą wyspę – powiedziała, mrużąc jasne oczy otoczone równie jasnymi rzęsami i machnęła ręką w kierunku gęstwiny wyłaniającej się pośrodku jeziora.
„Diabli nadali”. – Walter zacisnął zęby, po czym pomyślał, że właściwie zachowuje się nieracjonalnie. Ta dziewczyna sama pchała mu się w ramiona, a i on nie miałby nic przeciwko temu, żeby poużywać sobie z nią na jednej z kilku wysepek znajdujących się na ogromnym jeziorze. Już słyszał w wyobraźni jej jęki i niemal czuł na ciele łaskotanie wysokich traw porastających wyspy.
Podeszli do pomostu, gdzie przycumowana była łódź Lagendorfów. Walter zwinnie wskoczył do środka, wyjął spod brezentu wiosła i wyciągnął dłoń w kierunku Brygide. Ta jednak roześmiała się jedynie i równie wprawnie co on wsiadła do chyboczącej się łodzi. Jej piersi kolejny raz zafalowały, zapowiadając uciechy, jakich Lossow nie zaznał od dawna. Tak, właśnie w tym momencie zdobył pewność, że tego wieczoru jego napięcie zniknie, a on da upust swojej żądzy. Od czasu do czasu jakiś wewnętrzny głos szeptał mu, żeby uważał, jeśli nie chciał powtórki sytuacji z Renate Zoll, ale im bardziej wpatrywał się w rowek pomiędzy piersiami Brygide, tym ów wewnętrzny głos stawał się cichszy. Nie patrzył na twarz swojej towarzyszki, jakby jej w ogóle nie miała, ale składała się jedynie z jędrnego ciała, zachęcającego do tego, by je dotykać, ściskać, a wreszcie wsunąć się na nie i ulżyć zwierzęcemu pożądaniu.
– Franz? – zagadnęła niskim, zmysłowym głosem.
Popatrzył na nią spłoszony, jak gdyby za chwilę miała zadać mu pytanie o jego myśli, wypełnione żądzą spodnie, a potem dać przyzwolenie i krzyknąć, że czuje to samo i nie wytrzyma ani chwili dłużej.
– Dlaczego okłamałeś moją matkę? – zapytała bez cienia kokieterii.
To było jak kubeł zimnej wody. W jednej chwili podniecenie minęło, a on powrócił z nieba na ziemię.
– Nie wiem, o czym mówisz – bąknął, głośno przełykając ślinę.
– Franz… Nie byłeś na żadnej komisji, w ogóle nie pojechałeś do Neidenburga, tylko błąkałeś się po okolicy. Chyba że w leśniczówce była jakaś komisja lekarska, ale stary Gumiński nic o tym nie wie – zadrwiła.
Walter milczał, bo nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Nie odpowiedzieć, tylko wrócić do brzegu i spakować manatki, czy może utopić tę wścibską dziewczynę w jeziorze, by jego tajemnica była bezpieczna. Nie był jednak pewien, jakie zamiary miała Brygide. Po kilku minach niezręcznej ciszy postanowił sprawdzić intencje córki Gertrude Lagendorf.
– Masz rację, nie pojechałem na komisję. Stchórzyłem, bo czuję się tak naprawdę w pełni zdrów. Byłem na wschodzie i za nic w świecie nie chcę tam wracać. Równie dobrze mogę sobie strzelić w łeb tutaj, na miejscu. Przynajmniej będzie szybko i bezboleśnie – powiedział z goryczą w głosie.
Nie miał jednak zamiaru ujawniać wszystkiego, łącznie ze swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Już raz stał się zakładnikiem kobiety i nie skończyło się to dla niego dobrze.
Po chwili dodał:
– No… A teraz idź i powiedz komu trzeba, że macie w domu dezertera.
Brygide uśmiechnęła się.
– Ależ, Franz, nie mam najmniejszego zamiaru cię wydawać. Moja mama bardzo cię lubi i przydajesz się nam, ale chciałabym też ci coś powiedzieć i mam nadzieję, że połączy nas wspólna tajemnica.
Walter uspokoił się, a myśli o wspólnych igraszkach powróciły. Postanowił postawić sprawę jasno.
– Tak, domyśliłem się. Dzisiaj po popołudniu – powiedział uwodzicielskim głosem.
– Tak bardzo to widać? – zapytała, spuszczając wzrok.
– Bardziej, niż ci się wydaje. Myślę, że się dogadamy i spędzimy razem niezapomniane chwile. – Walter przeciągał sylaby, żeby ich rozmowa nabrała charakteru gry wstępnej, a potem jedynie zakotwiczenie łódki będzie ich dzieliło od pełnego aktu seksualnego, bez zbędnych pieszczot i umizgów.
– O czym ty, do cholery, mówisz, Franz? – Brygide zmarszczyła czoło, a jej głos zrobił się oschły.
– O tym, moja Brygide, że gdy tylko dopłyniemy do wyspy, zerwę z ciebie ubranie i zaspokoję twoje żądze. Swoje zresztą też. – Lossow był coraz śmielszy.
Głośny śmiech Brygidy rozniósł się echem po całym jeziorze.
– Franz… – powiedziała, poważniejąc nagle. – Ja jestem z Jankiem. To z nim wymykam się wieczorami nad jezioro, to z nim pływam na wyspę, żeby się kochać, i gdy wojna się skończy, chcę zostać jego żoną. Dlatego chciałabym, żebyś go szanował i nie nękał nadmiernie. I, broń Boże, nie mówił mutti, jeśli zobaczysz nas razem. Moja matka boi się wszystkiego, a jak ci wiadomo, takie kontakty są surowo zabronione. I to jest ta tajemnica, którą chciałam się z tobą podzielić.
„A zatem tak się sprawy mają” – pomyślał Walter, czując z jednej strony zawód, a z drugiej coś w rodzaju ulgi. Nie będzie musiał bowiem mieć dylematów, czy właściwe byłoby zrobić sobie kochankę z córki dobrotliwej pani Lagendorf. Brygida była zakochana w Janku Solskim spod Bydgoszczy i żaden inny mężczyzna nie budził w niej szczególnych emocji, a ów spektakl koło studni zapewne miał zrobić wrażenie tylko na jednym widzu, i nie był nim Walter. Jednak Brygide Lagendorf zmarnowała w Lossowie pożądanie, jakiego nie doznał od lat.
Tego wieczoru musiał zadowolić się jedynie pokaźnymi połowami i niezobowiązującymi rozmowami z Brygide. Gertrude