Na szczycie. K.N. Haner
Chcesz wracać czy zostaniesz?
– A jest jakieś wolne łóżko?
– Moje – posłał mi ten swój zadziorny uśmiech.
– Nawet o tym nie myśl, widziałeś, co się ze mną dzieje. Jestem obolała…
– Żartowałem! – przerwał mi i pocałował w nadgarstek. Wstaliśmy i wyszliśmy z łazienki.
– O! Mamusia i tatuś się pogodzili! – krzyknął narąbany Alex, a dziewczyna, która przyszła z Sedem, wstała i wybiegła z płaczem z autobusu.
– Gdzie Nicki? – zapytał Sed.
– Z Simonem i tamtymi dwiema… – odpowiedział Erick i uśmiechnął się do mnie. Kiwnął pytająco głową, czy wszystko w porządku. Puściłam mu oczko i całusa w powietrzu.
– Ja spadam spać. Idziesz, Alex? – zapytał Clark.
– Ta. Nara wszystkim! – chłopaki poszli do drugiego autobusu. Zostaliśmy tylko we dwoje z Sedem. Znowu…
***
– Od poniedziałku zaczynamy próby przed trasą – powiedział, siadając za stolikiem w kuchni.
– Ja też będę miała jakieś próby?
– Tak. Musisz ułożyć układy do siedmiu utworów i na bis.
– A nie mogę improwizować? Nie lubię trzymać się układu…
– To dość ryzykowne.
– Ryzykowne jest to, że zatrudniasz mnie trzy tygodnie przez trasą. Tamte dziewczyny miały dużo więcej czasu na przygotowania – stwierdziłam fakt. Nie jestem przekonana do jego pomysłu. To przecież jakieś kompletnie szaleństwo.
– Ufam ci i wiem, że dasz czadu.
– Dzięki – uśmiechnęłam się. Z tyłu autobusu dobiegały takie jęki i krzyki, że nie potrafiłam się skupić.
– Wytrzymasz to? – zapytał Sed, rozbawiony moją zniesmaczoną miną.
– Nie będę spała z nimi busie, więc chyba tak…
– Bzykalnia jest tylko w tym.
– Bzykalnia? – parsknęłam śmiechem.
– Chłopaki tak to nazywają, brzmi łagodniej niż kącik ruchania.
– Kącik ruchania! – prawie się oplułam.
– Teraz już rozumiesz, czemu śpię w tamtym autobusie. Może syf, ale nie muszę słuchać tych jęków co noc…
– W sumie to jestem przyzwyczajona, Trey co weekend sprowadza sobie facetów.
– Będziecie musieli się podzielić, jest jedna prycza wolna tutaj i jedna w tamtym autobusie.
– A kto śpi tutaj?
– Nicki, Simon i Alex, ale, jak widać, różnie to bywa.
– To wolę tam. Erick i Clark wyglądają na spokojniejszych…
– Ja też tam śpię.
– Jakoś to zniosę, o ile będziesz grzeczny.
– Grzeszny?
– Grzeczny! – Sed pociągnął mnie gwałtownie na swoje kolana, pisnęłam zaskoczona.
– Cholernie mnie kręcisz, Reb. Wiesz o tym, prawda? – zamruczał, zanurzając nos w moje włosy. Odepchnęłam się rękami, ale nadal mnie mocno trzymał.
– W ten sposób nic nie zdziałasz… – próbowałam go jakoś zniechęcić.
– Pachniesz tak cudownie słodko.
– To szampon waniliowy.
– Nie mówię o włosach, choć faktycznie pachną wanilią – spojrzał na mnie. Jego szmaragdowe oczy błyszczą i widać tańczące w nich iskierki. Cholera, no! Co za facet. Jak ja mam mu się oprzeć?
– Sed, proszę…
– O co mnie prosisz, kochanie?
Kochanie? Nie wiem, dlaczego się roześmiałam.
– Puść mnie.
– Po co? – Wsunął mi rękę pod pupę i jednym ruchem posadził na sobie okrakiem.
– Nie chcę takich gierek.
– Więc czego chcesz? – Zaczął mnie całować po szyi. Jęknęłam, aż odbiło się to echem tam na samym dole. Och!
– Nie uwodź mnie… Proszę – zakwiliłam, wciągając powietrze.
– Nie lubisz być uwodzona? – zamruczał tuż przy moim uchu i polizał je, a potem przygryzł.
– O Boże! – Instynktownie otarłam się kroczem o jego biodra.
– Jesteś taka wrażliwa, twoje ciało idealnie na mnie reaguje – wyszeptał i zsunął mi ramiączka bluzki, pod którą nie mam stanika. Materiał prześliznął się po skórze i zatrzymał na krągłości piersi.
– Sed, proszę…
– O co mnie prosisz, kochanie? – Pocałował mój obojczyk, jego zagłębienie i ramię.
– Och! – wyjęczałam, odrzucając głowę do tyłu. Dlaczego on na mnie tak działa? Dwie godziny temu miałam ochotę go zabić, a teraz mam ochotę się z nim pieprzyć. Naprawdę – albo się pozabijamy, albo zostaniemy małżeństwem.
– Będę delikatny, teraz już wiem, co z tobą zrobić… – zsunął mi koszulkę na brzuch, odsłaniając piersi. Sutki stwardniały mi już dawno, przy pierwszym jego dotyku. Polizał prawy, potem lewy i wessał się w niego łapczywie.
– Och, Sed! – jęknęłam znowu. Moje ciało pokryło się gęsią skórką, a obolała cipka zaczęła pulsować.
– Czujesz, jaki jestem przez ciebie twardy? – Naparł na mnie biodrami tak, że jego wielki penis otarł się o moje udo.
– Tak.
– Chcesz mnie w sobie poczuć? W tej swojej małej, ślicznej, ciasnej cipce…
– Och tak! Tak! – Co ja wygaduję? Nie potrafię się opanować. To silniejsze ode mnie.
– Co tak, Reb?
Oczy mam zamknięte, ale wiem, że uśmiechnął się, pieszcząc nadal moje piersi.
– Chcę cię poczuć!
– Gdzie?
– Wszędzie! – krzyknęłam bo akurat w tym momencie przygryzł mocniej sutek. Mało mnie interesuje, że ktoś może w każdej chwili wejść do autobusu i nas zobaczyć. Chcę go poczuć w sobie, chcę, by mnie wypełnił, by moja cipka przyjęła go całego. Oderwał się od moich piersi i zajął ustami. Pieścił mój język swoim, przygryzając co i rusz. Jest taki zachłanny, a zarazem delikatny i namiętny.
– Chodźmy stąd – powiedział nagle i wstał, nie puszczając mnie ze swoich bioder.
– Gdzie? – pisnęłam zaskoczona i strasznie rozpalona.
– Tu nie ma warunków – postawił mnie delikatnie na podłodze i wyprowadził z autobusu. Chwycił moją dłoń i ruszył do samochodu. No, faktycznie, dziś nie pił, więc może prowadzić. Czeka tu kolejne auto, widziałam je na podjeździe jego domu. BMW, tyle że większe niż to, którym jechaliśmy wczoraj.
– Gdzie jedziemy? – zapytałam, cała podniecona i zaintrygowana.
– Do mnie, chcę cię mieć w swoim łóżku.
Poczułam