Nowa Historia Meksyku. Erik Velasquez Garcia
tlatoque (l. poj. tlatoani), przez Hiszpanów zwanych caciques. Przetrwanie altepetl i ich władców było zasadniczą sprawą dla funkcjonowania całego systemu, gdyż Hiszpanie nie mieli innego sposobu sprawowania rządów, było ich po prostu zbyt mało. Niewielka liczebność nie przeszkadza w wygrywaniu bitew, gdy można oprzeć się na sojusznikach i przewadze technologicznej, ale utrzymanie zdobyczy terytorialnych to już co innego. Zostali zmuszeni do wymyślenia sposobu na sprawowanie władzy pośredniej – skutecznego łącznika między panującymi a rządzonymi.
Ilustracja 4.2 Kodeks Osuna: encomenderos
Sami indiańscy władcy nie wystarczali, by owo pośrednictwo stało się efektywne, dlatego Cortés „powierzył” (hiszp. encomendar) w imieniu króla każdemu konkwistadorowi dwa lub trzy señoríos. Takiego dysponenta, zwanego odtąd encomendero, obligowano do utrzymywania ustalonych relacji w ramach señoríos, które zostały mu przyznane – tzn. które stały się jego encomiendas92. Ilustracja 4.2, przedstawiająca fragment Kodeksu Osuna, indiańskiego manuskryptu z epoki kolonialnej, ukazuje te powiązania na schemacie równie wymownym jak przedhiszpańska księga Matrícula de Tributos (Ilustracja 4.1). Encomendero musiał stale zachowywać czujność wojskową, aby nie doszło do odwrócenia sojuszy i rozstrzygnięć na niekorzyść Hiszpanów, jak również wspierać chrystianizację, w zamian za co król cedował na niego trybuty, do których zobligowane były señoríos, łącznie z daninami uiszczanymi w formie robocizny, znanymi później jako świadczenia służebne (servicio personal). Konkwistador otrzymywał w ten sposób różne produkty i mógł dysponować pracownikami niemal wedle własnego uznania. Encomiend było niewiele ponad pół tysiąca. Cortés sam zawierzył sobie niektóre señoríos, podczas gdy te najważniejsze, jak sam Meksyk, ośrodki tlaxcalteckie (nagrodzone zwolnieniem z danin) i kilka innych, zostały podporządkowane bezpośrednio królowi.
Mimo przywilejów pozycja encomenderos była słaba. Ich uzbrojenie i zdolność reakcji pozostawiały wiele do życzenia, jeśli weźmie się pod uwagę, że nie tworzyli zorganizowanych oddziałów jak z okresu pierwszych kampanii. Nie bez powodu niepokoili się o własne bezpieczeństwo i starali się grupować w zwarte osady. Ponadto tworzyli zróżnicowaną grupę, w której przydział encomiendas odzwierciedlał pozycję społeczną lub negocjacyjną. Jako że señoríos trafiały się wielkie i małe, bogate i biedne, to uiszczane daniny mogły zarówno stanowić prawdziwą fortunę, jak i składać się z kilku cargas93 kukurydzy. Pojawiło się wówczas dużo zawiści i wrogości, czasem niepotrzebnych, bo wiele bogatych encomiendas zbiedniało w wyniku późniejszej depopulacji.
Zamysł encomiendy wiązał się z potrzebami ewangelizacji, którą rozumiano jako nieodłączny element konkwisty. Krzewienie wiary chrześcijańskiej zostało zainicjowane przez pojedynczych misjonarzy, a w 1522 r. papież Hadrian VI powierzył to zadanie zakonom żebraczym, które w Ameryce miałyby prawo (i tylko one) zajmować się zarządzaniem parafiami. Jako pierwsi w Nowej Hiszpanii osiedlili się franciszkanie w 1524 r., a w ciągu niespełna dekady to samo uczynili dominikanie, augustianie i mercedariusze (ci ostatni w Gwatemali, jako że nie byli zakonem żebraczym). Było też sporo księży świeckich. Aby podjąć działalność w dziedzinach, które im przynależały – w oświacie i organizacjach wspólnotowych – trzeba było tak jak encomenderos oprzeć się na zastanej rzeczywistości. Zgodnie z duchem konkwisty zakonnicy musieli dopasować się do zasad funkcjonowania tych samych señoríos, które były podmiotem sojuszy, wojen i encomiendas, a w każdym z nich założyli tzw. doctrinas94 (w każdym, o ile się dało, a jeśli nie – wówczas łączono kilka señoríos). Doctrinas były odpowiednikami parafii lub jednostek administracji religijnej; każda miała własny kościół i o ile to było możliwe – dom zakonny. Granice lub jurysdykcja każdej doctrina stały się odwzorowaniem zasad panujących w señorío, w którym się znajdowała.
Encomenderos, czyli hiszpańscy posiadacze ziemscy, byli zobowiązani do utrzymywania doctrineros – zakonników; jak widać, encomiendas i doctrinas rozwijały się ramię w ramię. W każdym altepetl, przekształconym w encomiendę i misję zakonną (doctrina), na szczycie takiego układu znajdował się tradycyjny władca indiański oraz dostojnicy najwyżej postawieni w hierarchii. Ich przystąpienie do praktyk chrześcijańskich było zasadnicze dla pozyskania swoich poddanych na rzecz nowej wiary i skłonienia ich do wypełniania zaciągniętych zobowiązań, takich jak uczestnictwo w mszy, dawanie jałmużny, budowa kościołów lub posyłanie dzieci (zwłaszcza z arystokratycznych rodów) na lekcje religii – indoktrynacji w najbardziej dosłownym znaczeniu tego słowa. Nader drażliwą kwestią było przekształcenie rodzin wedle modelu chrześcijańskiego – narzucenie monogamii i wzorca rodziny nuklearnej – co oznaczało naruszenie dotychczasowych norm seksualności, małżeństwa, pokrewieństwa i dziedziczenia; taka zmiana nie byłaby możliwa bez wsparcia miejscowych władz. Ten sam układ rządzący brutalnie zwalczał stare wyznania, zamykając świątynie i inne miejsca kultu przedhiszpańskiego, a także dławiąc opór indiańskich kapłanów poprzez prześladowania, odcięcie od środków i akty otwartej agresji. Działano nie tylko metodą przymusu, ale i zachęt – przyznawano przywileje i nagrody w zamian za współpracę.
Hiszpańscy posiadacze ziemscy, tradycyjni władcy indiańscy oraz przedstawiciele Kościoła stworzyli w ten sposób silnie powiązaną triadę, choć niekoniecznie spójną. Różnice między nimi prowadziły do konfrontacji, prawie zawsze rozstrzyganych na korzyść kleru, którego duchowe wpływy we wspólnotach miały niebagatelne znaczenie. A choć jednymi kierował altruizm, a drugimi egoizm, ambicja lub zmysł przetrwania, to cicha zbieżność interesów połączyła wszystkie trzy grupy we wspólnym wysiłku na rzecz realizacji życiowego projektu.
Świat panów i władców
Taki projekt zakładał powstanie – złożonego z niezależnych cząstek – społeczeństwa feudalnego. Nie oznaczało to wyjęcia spod władzy króla i Kościoła, natomiast każdy z filarów tego systemu cieszył się przywilejami i swobodą postępowania. Posiadacze ziemscy dążyli do tego, aby ich pozycja stała się dziedziczna i aby pozwolono im zarządzać ziemiami oraz wymierzać sprawiedliwość na swoim terytorium, przy czym to ostatnie postrzegane było przez księży jako ich własna domena. Jedni i drudzy podzielali opinię, że żaden Hiszpan nie powinien osiedlać się na ziemi, którą to oni zdominowali i z której to oni teraz czerpali korzyści. Zakonnicy argumentowali, że kieruje nimi dbałość o ochronę tubylczej ludności przed nadużyciami i demoralizacją. Hiszpańska monarchia sprzeciwiała się tym feudalnym ambicjom lub przynajmniej je niuansowała. Koncepcja dzielenia się władzą nie spodobała się Koronie. Sam Cortés przyznał sobie większe przywileje w postaci szlacheckiego tytułu „markiza Doliny Oaxaki” oraz dziedzicznych ziem doń przypisanych, które objęły niemal wszystkie dawne altepetl uprzednio przywłaszczone sobie w różnych regionach Nowej Hiszpanii. Był to jedyny i wyjątkowy przypadek takiego ustępstwa ze strony państwa.
Tradycyjni władcy indiańscy byli ważnym ogniwem tego społeczeństwa feudalnego. Status „naturalnych władców” zapewniał im prerogatywy w kwestiach wymierzania sprawiedliwości i przyznawania ziemi. U ich boku przetrwała rodzima arystokracja, która dysponowała wieloma przywilejami, chociaż została pozbawiona atrybutów religijnych i wojskowych, przekształcona wskutek nowych reguł dziedziczenia i zrównana w ramach jednej kategorii, która wymazywała gradacje; wszyscy jej członkowie bez wyjątku określani byli hiszpańskim mianem principales. Mimo to przynależność do arystokratycznego
92
93
94