Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich. Wojciech Lipoński
z ok. 2000 r. p.n.e. w Durington Walls, Marden lub Mount Pleasant w Wesseksie mogły znajdować się konfiguracje utworzone przez kręgi masywnych słupów, które mogły być świątyniami mającymi dachy, jak kamienny krąg wewnętrzny w Avebury”59.
To, że w epoce żelaza kontynuowano doświadczenia architektoniczne epok wcześniejszych, wydaje się tu o wiele ważniejsze niż sama w sobie ciekawa kwestia dachów. Jak pamiętamy, podnosił to w 1974 r. Bernard Wailes, kierownik prac wykopaliskowych w Navan i Dun Ailinne. Wróćmy jeszcze na chwilę do omawianego już wcześniej sporu o początek obecności Celtów na wyspach. Jeśli za pierwszy lud celtycki czy też praceltycki uznać przedstawicieli Kultury Pucharów – Beaker Folk – to kwestia kontynuacji wyda się znacznie uproszczona. Jeśli jednak nie, to jej możliwość nadal istnieje w formie pożyczki kulturowej dokonanej przez jeden lud od drugiego. Sądy te zwolennicy kontynuacji insularnej wyrażają jednak ostrożnie. Piggott zastrzega się, że „wiązać jakąkolwiek religię, zwłaszcza gdy jest wciąż niedostatecznie rozumiana, z wykopaliskami archeologicznymi, gdzie zachowało się zaledwie minimum świadectw i to ogołoconych z tego, co istotne, jest w największym stopniu ryzykowne. Ale religia celtycka może być zilustrowana nie tylko za pomocą źródeł literackich, ikonografii i epigrafii, lecz także dzięki świadectwom archeologicznym miejsc, które mogą być w sposób niewątpliwy uznane za ołtarze, sanktuaria lub świątynie (sites which may fairly be regarded as shrines, sanctuaries or temples). To za pomocą tego typu ewidencji nasza skala czasu może być rozciągnięta w głąb prehistorii i warstw życia codziennego oraz wierzeń, o których nie możemy wnioskować w inny sposób”60.
Po podboju Brytanii przez Rzymian działalność druidów gwałtownie zanika. Wiąże się to z otwartym prześladowaniem tej kasty, łącznie z fizyczną jej eksterminacją. Najgłośniejsza stała się rzeź druidów dokonana w 69 r. przez wojska Swetoniusza na wyspie Mona (Anglesey), dramatycznie opisana przez Tacyta, którą bliżej omawiamy w rozdziale poświęconym rzymskiej Brytanii. Dopiero wówczas, gdy społeczna organizacja Celtów została pozbawiona druidystycznego kręgosłupa, ich religia poczęła się cieszyć prawie zupełną swobodą. Przejawiało się to m.in. w swoistym kompromisie z religią Rzymian, co przybrało postać wierzeń, zwanych w historiografii romano-celtyckimi. Do odradzającego się druidyzmu Rzymianie jednak nigdy nie dopuścili. Natomiast gdy Brytania przestała być imperialną prowincją, postępy chrystianizacji wykluczyły szerszy zasięg odradzającego się druidyzmu, choć przetrwał on w małych, izolowanych społecznościach Brytanii przypuszczalnie aż do XI w.
Inaczej przedstawiała się sytuacja druidyzmu w Irlandii, gdzie nie dotarły rzymskie legiony. W swej masie przetrwał dłużej, ale praktyczna likwidacja zlokalizowanego w Brytanii „centrum szkoleniowego” pozbawiła Irlandię dopływu „nowych kadr”. Irlandzka Tara, po wcześniejszym upadku Galii i tamtejszego ośrodka kultu druidystycznego w Carnutum i przy ogromnej odległości od Drunemetonu w Galacji, stała się praktycznie główną ostoją druidów. Tymczasem potrzeby Zielonej Wyspy były w tym względzie duże. Nie mogąc dłużej liczyć na Brytanię, stanęła niespodziewanie przed potrzebą samodzielnego kształcenia odpowiednich kandydatów, nie mając po temu stosownych tradycji. Prawdopodobnie w tym okresie powstały dwa nowe ośrodki druidystyczne w Armagh i Cruachan, będące jakby próbą kompensowania strat spowodowanych na kontynencie i w Brytanii przez Rzymian. Brać jednak należy pod uwagę czas wykształcenia druida, wynoszący według Cezara ok. 20 lat. Gwałtowne odcięcie od dotychczasowych ośrodków z pewnością spowodowało trudną do szybkiego wyrównania lukę pokoleniową. Prawdopodobnie zdecydowano się wówczas na skrócenie okresu przygotowawczego, co z kolei spowodowało pojawienie się druidystycznego dyletantyzmu, którego ślady obserwujemy w najdawniejszych pogańskich tekstach irlandzkich. Z drugiej strony równoczesny proces powstawania plemiennych państewek irlandzkich coraz częściej wymagał specjalistycznej, nie uniwersalnej, a przez to mniej głębokiej wiedzy mędrca. Druidzi poczynają więc powoli tracić nie tyle na znaczeniu,” ile na zasięgu swej duchowej władzy. Pojawiają się „specjaliści”, przejmujący niektóre z ich dotychczasowych funkcji. Kompetencje „strażnika i interpretatora prawa” zyskuje w tym czasie brehon. Rola przewodnictwa duchowego i nauczyciela sztuki poetyckiej w odniesieniu do wyższych warstw społeczeństwa, szczególnie władcy i arystokracji, przejęta zostaje przez ollavów i filidów. W tym zakresie druidzi utrzymali swe wpływy głównie wobec plebsu. Tuż przed nadejściem chrześcijaństwa w IV w. irlandzcy druidzi nie byli już, jak wcześniej na kontynencie czy Wyspach Brytyjskich, jedyną wyróżnioną klasą mędrców i duchownych. Stanowili wciąż uprzywilejowaną, ale już tylko jedną z kilku równorzędnych grup áes dana – ludzi wszelkich sztuk. W tej sytuacji chrystianizacja stosunkowo łatwo spowodowała zanik tak osłabionego druidyzmu. Przetrwał on jednak częściowo w niektórych funkcjach ollavów i filidów, którzy z pojawieniem się chrześcijaństwa wyraźnie wzmocnili swą pozycję kosztem druidów, przejmując ostatecznie te ich funkcje, które nie były sprzeczne z nową religią i które tolerował Kościół. Dotyczyło to między innymi, a może i w szczególności, rozszerzenia politycznej roli poety i uprawianej przez niego poezji.
„Jestem siłą sztuki słowa” – poeta w archaicznej społeczności celtyckiej
W przytaczanej już Księdze podboju Irlandii Amhairghin, jeden z dwu najstarszych i znanych z imienia przedchrześcijańskich poetów Erynu, śpiewa niezwykłą pieśń, w której utożsamia swe istnienie z przejawami otaczającego go świata. Z niego też czerpie moc swego poetyckiego oddziaływania:
Jestem ujściem rzeki do morza,
jestem falą oceanu,
jestem grzmotem morskich fal
i silnym bawołem —
jestem sokołem na skale,
kroplą rosy na słońcu
i drzewem piękności
i krzykiem odwagi —
jestem łososiem w wodzie
i jeziorem wśród równin:
jestem siłą sztuki słowa61.
Poezja odgrywała istotną rolę w społeczeństwie celtyckim, bez porównania większą niż w jakimkolwiek innym mu współczesnym. Poeta był czymś znacznie więcej niż tylko rymotwórcą, usługowym pieśniarzem, a nawet więcej niż artystą, choćby nawet najwyższej rangi. Był nade wszystko interpretatorem świata natury, co brzmi oczywiście dość ogólnikowo, dopóki nie zdamy sobie sprawy, co kryje się za tą pozorną oczywistością. Przede wszystkim natura otaczała wówczas człowieka nieporównanie gruntowniej i kompletniej niż obecnie. Społeczność irlandzka nie uciekała od niej tak szybko i z taką premedytacją jak inne ludy europejskie, szczególnie śródziemnomorskie. Nie istniało tu jeszcze miasto jako centrum kultury. Poezja zaś nie była polem estetycznych rozważań czy sposobem uczuciowej kontemplacji, której oddawał się człowiek w chwili wolnej od trudów życia lub w buncie przeciw niemu. Była u Celtów ekspresją i zarazem esencją ludzkiego życia, powiązanego nierozdzielnie z przyrodą. Nie była to jednak biologiczna, instynktowna więź człowieka pierwotnego z naturą. Umysł i uczucia Celtów wyraźnie wyprzedzały rozwój cywilizacji materialnej. Poeta był dla nich filozofem wyrastającym ponad niezbyt wyrafinowaną rzeczywistość, był tłumaczem praw natury na język ludzkich pojęć, kolekcjonerem doświadczeń przeszłości, wreszcie ich wyrazicielem – i to wyrazicielem publicznym. Z przeszłości wysnuwał nauki moralne, zasady współżycia swego ludu, tworzył z nich symbole i prawdy czytelne dla tych, którym bóstwa poskąpiły poetyckiego daru.
Kogoś, kto skutecznie potrafił oddziaływać na ludzką zbiorowość siłą swych słów, nie lekceważył
59
S. Piggott,
60
Ibid., s. 54.
61
Cyt. za: J.E. Caerwyn Patrick, K. Ford,