Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich. Wojciech Lipoński
lánaer („pełna satyra”). Najostrzejsza i najcięższa w skutkach, aż do wyklęcia i banicji danej osoby włącznie, była satyra dziesiątego stopnia – glám dicend.
Wygłaszanie satyr poszczególnych stopni wiązało się ściśle z rangą poety. Poecie pośledniemu nie wolno było sięgać po środki ze szczytu satyrycznej hierarchii, zaś wybitniejsi filidzi i wszyscy ollavowie nie zajmowali się raczej kwestiami błahymi.
Pamiętać też trzeba, iż oprócz ogólnego podziału na bardów, filidów i ollavów, poeci irlandzcy mieli jeszcze stopnie wtajemniczenia, których było sześć. Tylko poeta z szóstym stopniem mógł egzekwować satyrę typu glám dicend, a i to nie wedle własnego uznania. W takim wypadku, choćby ze względu na możliwość poważnych następstw w rodzaju ekskomuniki, decyzję podejmowano prawie zawsze kolektywnie. Ciała, które o tym decydowały, bywały różne na różnych terenach i w różnych okresach. Natomiast w wiekach późniejszych na większych dworach królewskich stosunkowo często powtarza się liczba 30 wojowników, 30 poetów (a więc tylu, ilu ollav miewał w swym orszaku filidów), zaś w czasach chrześcijańskich również 30 biskupów. Po powzięciu decyzji o napomnieniu czy ekskomunikowaniu władcy nie mieli oni jednak prawa powstrzymania biegu rzeczy, przy czym związana z tym ceremonia miała oryginalną oprawę: „Poecie, któremu towarzyszy sześciu innych, mających szósty stopień poetycki, pozostaje udać się przed wschodem słońca na pagórek, gdzie zbiega się siedem terytoriów i skąd spogląda na krainę króla, którego chce wyszydzić, podczas gdy wszyscy zwracają się plecami do ciernistego krzewu na wierzchołku wzgórza, gdzie wieje północny wiatr, a każdy z nich ma w jednej ręce kamień, a w drugiej kolec z krzewu i wypowiada do obu (tj. kamienia i kolca) jedną stanzę zwaną laídh. Główny poeta wypowiada swą stanzę pierwszy, a po nim pozostali poeci śpiewają swoje chórem, przy czym każdy kładzie kamień i kolec u nasady krzewu. Te, jeśli poeci nie mają racji (w przypadku niesprawiedliwej satyry), pochłania powierzchnia wzgórza, natomiast jeśli racji nie ma król, ziemia pochłania jego, jego żonę, dzieci, konia, broń, odzież i psa”77.
Poeci najniższych rang najczęściej nadużywali prawa do satyry. Często wystarczyło, by filidowi czy bardowi przybyłemu na gościnny dwór odmówiono wynagrodzenia w żądanej wysokości lub nawet by poczęstowano go gorszym jedzeniem, żeby mścił się satyrą, bywało – niewspółmierną do zawodu czy przykrości, jaka go spotkała. W ostatnich wiekach istnienia filidów, podobnie zresztą jak walijskich bardów czy szkockich aois dàna, mamy już do czynienia wręcz z dyktaturą poetów: „Czegokolwiek żądali – otrzymywali, nie zawsze jednak z szacunku, lecz ze strachu przed ich satyrą, którą miotali, gdy im czegoś odmawiano. Przez bezczelność i natręctwo stopniowo tracili cały respekt, jakim tak długo cieszył się ich zakon, aż w końcu utracili wszystkie przywileje i korzyści”78.
W przeciwieństwie do poetów niższych rang funkcja ollavów skupionych na dworach królewskich i możnowładczych utrzymywała swą godność i – jeśli nie liczyć wyjątków – nie była na ogół nadużywana. Wynikało to niewątpliwie z wyższej rangi poety i jego politycznej funkcji.
Skuteczność oddziaływania i wpływów ollava na władcę była instytucjonalnie zapewniona przez rodzaj szczególnej zależności osobistej: „jest to ścisła i mistyczna łączność między księciem a ollavem, i ma to z pewnością związek z tym, że tak ollav jak druid zapewnili jedyny możliwy dostęp do bóstw ziemi, którym (książę) był poślubiony. Może to wyjaśnić założenie, podstawowe w irlandzkim systemie myślenia, że książę i ollav są w symbolicznym sensie mężem i żoną”79. Ten stosunek obu mężczyzn należy oczywiście traktować nie wedle współczesnych kryteriów moralnych, a stosownie do dawnej obyczajowości celtyckiej. Okazywanie bliskości i intymnego związku uczuciowego między władcą a ollavem było publiczną demonstracją ich jednomyślności i wspólnoty, a tym samym potwierdzeniem, iż postępowanie władcy jest słuszne. Gdy z kolei ollav w jakikolwiek sposób uchylał się od okazywania wspólnoty, było to sygnałem nieprawidłowości w działaniu rządzącego krajem. Trzeba jednak przyznać, że nie w każdej podobnie demonstrowanej sytuacji współczesny obserwator dostrzegałby należytą powagę, zwłaszcza „po nocnym pijaństwie, gdy całe towarzystwo kładło się gdzie popadło, i gdy przywilejem i prawem poety było układać się obok władcy. Takie prawo, jak możemy przyjąć, było traktowane z pewną zazdrością. Irlandia stała się z czasem chrześcijańska, ale takie idee trwały tak samo długo, jak jej poetycki porządek”80.
Nie ulega też kwestii, iż takie wspólne pokładziny przeradzały się często w stosunek homoseksualny. Wynika to jasno z samych tekstów poetyckich, co prawda dotyczących okresu już średniowiecznego. Gdy w XIV w. ollav Sean O’Cluain w przypływie gniewu uderzył pięścią swego władcę O’Connora, błagał go potem o przebaczenie w takich słowach:
O ty, o jasnych włosach, nie pozwól, byśmy pozostawali dłużej poza naszym łożem, nie pozwól, byśmy nie pili z tego samego pucharu. Jestem twoim kochankiem, jestem towarzyszem twojej sypialni i to ja jestem tym, który trwa przy twoich jasnych ramionach81.
Nieco później inny ollav – Lughaidh O’Dalaigh opłakiwał zabicie swego pana, Feilima O’Reilly, i patrząc na grób, wypowiadał słowa pełne żalu:
Pozwól mi być w twym łożu jak dawniej, o książę na Boroimhu, nawet najwęższe łoże nie byłoby zbyt wąskie dla nas82.
We wcześniejszych okresach ollav pełnił również funkcję strażnika prawa, co trwało przypuszczalnie do VI–VII w. n.e., dopóki miało ono charakter tradycji ustnej. Czas, gdy pojawiają się najstarsze kodeksy pisane, Senchas Már, jest okresem wzrastającego prestiżu ich opiekuna i interpretatora, czyli brehona. Pojawił się on co prawda wcześniej, ale ten moment sprzyja mu wyjątkowo: prawa odtąd nie trzeba już zapamiętywać, co ułatwia forma poetycka, można się bardziej skupić na interpretacji jego pisanej litery. Sprzyjały temu również przemiany w strukturze licznych organizmów politycznych Irlandii, stających przed coraz to nowymi wyzwaniami rozwijającego się świata. Reakcja na nie społeczeństwa irlandzkiego była wyjątkowo konserwatywna, ale przecież najoporniejsza zachowawczość nie mogła się zasklepić w biernych i niezmiennych instytucjach. Samo pojawienie się chrześcijaństwa, choć nie dokonało w Irlandii rewolucji społecznej, spowodowało oprócz zmian czysto religijnych pojawienie się łacińskiego pisma, klasztornego skryptorium i w konsekwencji powstanie m.in. pisanych kodeksów prawa. Zyskał na tym brehon, stracił ollav. Do końca jednak swego istnienia nie utracił ollav praw strażnika genealogii. Doglądał prawidłowości dziedziczenia władzy nie tylko w sensie jej biologicznej prawomocności, ale i dostarczania niezbędnych dowodów w razie jakichkolwiek wątpliwości czy przeszkód. Znane też są przykłady fabrykowania dowodów fałszywych, gdy nie stawało prawdziwych. Oto gdy ród Dál Cais obalił dynastię Eóganacht w królestwie Munster, jego ollav otrzymał zadanie udowodnienia, że zwycięska familia stanowi gałąź Eóganachtów. Ponieważ zadanie ostatecznego orzeczenia legalności dziedziczenia należało do brehona, rysowała się tu współpraca obu, choć nie brakło i obopólnych sporów, i kłótni.
Genealogia stanowiła część ogólniejszej funkcji przechowywania tradycji historycznej, senchas, w skład której wchodziły cykle plemiennych i rodowych legend, silnie osadzone w urzekająco oryginalnej mitologii celtyckiej. Z tego połączenia rodziła się wspaniała, epicka literatura dawnej Irlandii, tworzona bądź w nieskończoność przetwarzana przez filidów. Przypatrzmy się zatem, co po nich pozostało.
Wielkie cykle
77
Anonimowy tekst irlandzki, cyt. za: E. Knott, G. Murphy, op. cit, s. 81. Wtrącenia w nawiasach moje – W.L.
78
E. Dwelly, op. cit., hasło
79
J. Carney, op. cit., s. 11–12.
80
Ibid., s. 12.
81
Ibid., s. 37.
82
Ibid.