Zastępcza miłość. Beata Majewska
Za godzinę mam być na lotnisku. Z Wrocławia do Warszawy, a stamtąd mam lot do domu. – Mrugnął wesoło. – A, jeszcze jedno. Ważna uwaga. – Podniósł wskazujący palec. – Wprawdzie znajdziesz ją w umowie, ale to istotne, więc uprzedzę: prosilibyśmy, żebyś w trakcie pobytów w Monako powstrzymała się od robienia zdjęć, a już na pewno nie wstawiała ich na żadne portale społecznościowe. Mogę na to liczyć?
– To chyba jasne. Bez obaw, nie będę się chwalić. A kiedy...? – Julia dotknęła koperty.
– Wystarczy ci tydzień? Czy dwa?
– Wystarczy jeden. – Miała ochotę dodać, że już zdecydowała.
– Okej. Zdzwonimy się. – Diamond wstał z fotela.
– Dobrze.
Trochę zakłopotana przyjęła uścisk dłoni, a jeszcze bardziej zawstydził ją delikatny pocałunek w policzek. Pożegnali się pod kawiarnią, chociaż Diamond zapraszał ją do taksówki. Powiedziała, że sama wróci. Jeszcze tego brakowało, by ktoś zauważył ją z ciemnoskórym mężczyzną w samochodzie. Zresztą wolała, przynajmniej na razie, by nie znał jej adresu. Wszak jeszcze nic nie podpisała, prawda?
ROZDZIAŁ 3
– Mamuś, chcę ci coś pokazać. – Julia stanęła w progu sypialni matki i nerwowo przełknęła ślinę.
„Muszę w końcu z nią pogadać” – pomyślała, czując, że to będzie jedna z trudniejszych rozmów w ich życiu, o ile nie ta najtrudniejsza.
– Co takiego? – Teresa wysunęła głowę zza drzwi szafy. Już trzeci dzień porządkowała ubrania i bez litości wyrzucała wszystko, czego nie zamierzała kiedykolwiek założyć. Uspokajało ją to i przynosiło chwilową ulgę dla coraz mocniej napiętych nerwów. – Nie mam teraz czasu. Chciałam wreszcie z tym skończyć.
– Chodź do mojego pokoju. Proszę.
– No dobrze.
Razem przeszły do sypialni po przeciwnej stronie wąskiego korytarzyka na piętrze. Julia kazała matce usiąść, obróciła w jej stronę otwarty laptop i zaczęła pokazywać plan mieszkania, które wybrała dwa tygodnie temu, a opłaciła za nie zaliczkę wczoraj.
– Nasze nowe mieszkanie składa się z...
– Juleczko, dziecko, już o tym mówiłyśmy. – Teresa położyła dłoń na dłoni córki. – To nie jest dobry pomysł. Tak naprawdę to kompletnie nierealny. Przykro mi, że nie mogę kupić tego mieszkania, ale może uda się coś innego załatwić. Kazia z działu kadr ma znajomą w magistracie i podpyta o jakiś lokal komunalny, poczekajmy więc na odpowiedź.
– Nie chcę żadnego lokalu komunalnego. Żadnej komunalnej nory we Wrocku. Mamo, ja już zapłaciłam. Za późno.
– Co?! – żachnęła się Teresa. – Jak to zapłaciłaś?
– Przelałam dziesięć tysięcy zaliczki. Miałam oszczędności. Za pół roku wypada ostateczny termin na wpłatę pierwszej dużej transzy. Mnóstwo czasu. To mieszkanie jest piękne, ma prawie dziewięćdziesiąt metrów powierzchni, dwie duże i wygodne sypialnie z garderobami, salon, gabinet, kuchnię z jadalnią, dwie łazienki oraz wielki taras – wymieniała, korzystając z chwilowego stuporu, w który popadła jej matka. – Będzie nam tam dobrze. Osiedle jest strzeżone, a między budynkami jest basen. Słyszysz, mamo? Będziemy mieć basen! A nawet dwa baseny, bo w każdym budynku jest jeszcze taki mniejszy w podziemiach. A jeśli nie lubisz pływać w basenie, jest morze! Zawsze chciałaś mieszkać nad Bałtykiem – mówiła coraz szybciej, dając upust stresowi nagromadzonemu w ciągu kilku ostatnich dni. – A tam jest blisko do morza. Kilkaset metrów spacerem przez las. Lubisz zapach lasu.
– Zapłaciłaś? – Teresa złapała się za głowę, bo te dziesięć tysięcy miało zapewnić Julce ukończenie studiów. Podręczniki były drogie. – Nie da się tego jakoś wycofać?
– Nie, mamo, a nawet gdyby się dało, nie zrobię tego. Kupimy to mieszkanie i będziemy tam mieszkać. Obie.
– Boże... – jęknęła jej matka. – Co teraz?
– Teraz podpiszę umowę, urodzę dziecko tym ludziom, a potem wrócę na studia.
– Jaką umowę? Jak to wrócisz?
– Wzięłam roczną dziekankę. Już załatwione. Umowa też gotowa. – Przez chwilę Julię kusiło, by skłamać, że wysłała dokumenty do Diamonda, ale ostatecznie ugryzła się w język.
– Chyba oszalałaś! Nie pozwolę ci.
– Jestem pełnoletnia, nie robię niczego, co jest niezgodne z prawem. Sama mówiłaś, że gdy coś nie jest zabronione, jest dozwolone.
– Ale jak to sobie wyobrażasz?! – Teresa poderwała się z krzesła i stanęła wzburzona na środku pokoju. – Myślisz, że to zabawa? Już abstrahując od tego kompletnie niedorzecznego pomysłu z byciem zastępczą matką, to wszystko jest po prostu nierealne! Ci ludzie wyślą ci przelew na konto i nikt się tym nie zainteresuje? To jakaś nieprawdopodobna góra pieniędzy! Urząd skarbowy na pewno zacznie wnikać, skąd masz takie sumy. Dadzą ci domiar i tyle będzie.
– Dostanę gotówkę.
– Gotówkę? – pisnęła Teresa.
– Czystą, żywą gotówkę przywiezioną w walizce.
– Cudownie! – fuknęła. – Istny gang Olsena. Walizka z forsą.
– Dzwoniłam do firmy deweloperskiej i powiedzieli, że nie widzą problemów z wpłatą gotówkową. Pobierają za to jakąś niewielką opłatę manipulacyjną, pół procenta? Szkoda nawet tego, ale takie mają procedury, a przelew, jak zauważyłaś, niestety nie wchodzi w grę.
– Cudownie – powtórzyła z przekąsem matka. – A jak wyjaśnisz, jeśli ktoś zapyta, na przykład urzędnik skarbowy, skąd miałaś tyle pieniędzy na kupno mieszkania?
– Razem je będziemy mieć.
– Spadną nam z nieba?
– Oszczędzałaś całe życie, ja też. Trochę kasy dostałam od babci i dziadka, trochę ty wygrałaś w pokera, a resztę zarobiłam.
– A gdzie?
– Byle gdzie. Zyski z nierządu. Nie są opodatkowane w Polsce.
– Co?! – Teresa przytknęła dłoń do serca, czując, że jeszcze moment i dostanie zawału. – Jaki nierząd?! Czy ty siebie słyszysz?
– Błagam. Przecież wiesz, że tak nie jest. – Julia wywróciła oczami.
– Otóż to, nie jest. Myślisz, że ludzie z kontroli skarbowej to durnie? Już dawno to ukrócili. Każą ci podać nazwiska klientów.
– Nie ma problemu. Diamond się zgodził podać swoje. Pytałam – zełgała.
– Diamond? To ten...?
– Tak, ten. A gdy będzie potrzeba, przyjedzie do skarbówki i pogada z nimi. I uwierz, będą mu jeść z ręki już po pięciu minutach. O ile najpierw znajdą tłumacza, bo nasi urzędnicy nie znają języków. – Prychnęła.
– Nie, to nie na moje nerwy. – Teresa potrząsnęła głową. – To jakiś żart. Albo sen. Niech ktoś mnie uszczypnie. – Zrezygnowana podeszła do Julki, usiadła naprzeciwko i nie wierząc własnym oczom, spojrzała na ekran laptopa córki. – Naprawdę przelałaś zaliczkę?
– Tak.
– Masz jakiś dokument?
– Mam potwierdzenie przelewu i wstępną umowę kupna-sprzedaży. Aktu notarialnego jeszcze