Świat Zofii. Jostein Gaarder
sobie, że cały zamieszkany przez ludzi świat jest wyspą, której stale grożą niebezpieczeństwa z zewnątrz. Tę część świata nazywali MIDGARD, czyli kraina położona w środku. W Midgardzie znajdował się także ASGARD, czyli siedziba bogów. Wokół Midgardu rozciągał się UTGARD, czyli kraj położony na zewnątrz. Tu mieszkali groźni jotunowie – olbrzymi, którzy wymyślnymi sztuczkami bezustannie usiłowali zniszczyć świat. Takie złośliwe potwory często określamy jako „moce chaosu”. Zarówno w religii staroskandynawskiej, jak i w większości innych kultur, ludzie wierzyli w chwiejną równowagę sił między dobrymi i złymi mocami.
Jednym ze sposobów, jakimi olbrzymi mogli zniszczyć Midgard, było porwanie bogini płodności FREYJI. Gdyby tego dokonali, ziemia przestałaby wydawać plony, a kobiety nie rodziłyby dzieci. Dlatego tak istotne było, by bogowie zdołali utrzymać olbrzymów w szachu.
I tu także ważną rolę odgrywał Thor. Jego młot nie tylko sprowadzał deszcz, był także niezawodną bronią w walce z niebezpiecznymi siłami chaosu. Młot zapewniał mu prawie nieograniczoną siłę. Mógł rzucać nim za olbrzymami i w ten sposób je uśmiercać. Nie musiał się też bać, że go straci, gdyż młot działał jak bumerang i zawsze wracał do właściciela.
Takie było mityczne wyjaśnienie istnienia natury i przyczyn bezustannie toczącej się walki dobra ze złem. Jednakże filozofowie takich właśnie wyjaśnień nie chcieli uznać.
Nie chodziło jednak tylko o wyjaśnienia.
Ludzie nie mogli siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż spadną na nich nieszczęścia – na przykład susza lub zakaźne choroby. Sami ludzie także musieli brać udział w walce ze złem. Dokonywało się to poprzez rozmaite obrzędy religijne, czyli rytuały.
W epoce staroskandynawskiej najważniejszym religijnym obrzędem była ofiara. Dzięki ofierze składanej bogu jego siła wzrastała. Ludzie musieli składać ofiary bogom, by dodać im mocy w walce z siłami chaosu. W ofierze składano zwierzęta. Thorowi prawdopodobnie ofiarowywano kozły. ODYNOWI składano czasem nawet ofiary z ludzi.
Najpopularniejszy w Norwegii mit znamy z poematu Thrymskvida, czyli Pieśni o Thrymie. Opowiada on, jak to Thor pogrążony był we śnie, a kiedy się obudził, zobaczył, że jego młot zniknął. Thor wpadł w taki gniew, że aż drżały mu ręce i trzęsła się broda. Wraz ze swym towarzyszem LOKIM udał się do Freyji i poprosił ją o pożyczenie szaty z piór, aby Loki mógł pofrunąć do Jotunheim, siedziby olbrzymów, i sprawdzić, czy to nie oni skradli młot. Tu właśnie Loki spotyka króla olbrzymów, THRYMA, który rzeczywiście chełpi się, że ukrył młot osiem mil pod ziemią. Dodaje także: Asowie (bogowie) nie odzyskają go, dopóki Freyja nie zostanie jego żoną.
Słuchasz uważnie, Zosiu? Dobrzy bogowie stają nagle w obliczu straszliwego szantażu z zakładnikiem. Olbrzymi przejmują teraz władzę nad najpotężniejszą bronią bogów, sytuacja staje się więc niezwykle napięta. Dopóki olbrzymi mają młot Thora, dzierżą władzę nad światem bogów i ludzi. W zamian za młot żądają Freyji. Taka transakcja jest jednak niemożliwa. Jeśli bogowie będą zmuszeni oddać boginię płodności, która strzeże wszelkiego życia, wówczas zwiędnie trawa na łąkach, a bogów i ludzi niechybnie czeka śmierć. Jest to więc sytuacja bez wyjścia. Jeśli wyobrazisz sobie grupę terrorystyczną grożącą zrzuceniem bomby atomowej na Londyn albo Paryż, gdy nie zostaną spełnione ich śmiertelnie niebezpieczne żądania, z pewnością zrozumiesz, o co mi chodzi.
Mit opowiada dalej, że Loki wrócił do domu, do Asgardu. Prosi Freyję, by przywdziała ślubny strój, bo niestety musi zostać poślubiona olbrzymowi. Freyja gniewa się i mówi, że ludzie posądzą ją o całkowite szaleństwo na punkcie mężczyzn, jeśli zgodzi się poślubić jednego z olbrzymów.
Na świetny pomysł wpada jednak bóg HEIMDALL. Proponuje, aby zamiast Freyji, przebrać za oblubienicę Thora. Żeby przypominał kobietę, mogą odpowiednio ułożyć mu włosy, a na piersi zawiesić kamienie. Thor naturalnie nie jest zachwycony propozycją, ale w końcu pojmuje, że jedynym sposobem na odzyskanie młota jest usłuchanie rady Heimdalla.
Thor przebiera się za pannę młodą, Loki ma mu towarzyszyć jako druhna. „Tak więc my, dwie niewiasty, wyruszamy do Jotunheim” – mówi Loki.
Posługując się bardziej nowoczesnym językiem, możemy stwierdzić, że Thor i Loki to „brygada antyterrorystyczna” bogów. Przebrani za kobiety mają wedrzeć się do twierdzy olbrzymów i odzyskać młot Thora.
Ledwie przybywają do Jotunheimu, a już olbrzymi zaczynają szykować ucztę ślubną. Ale podczas biesiady panna młoda – czyli Thor w przebraniu – zjada całego wołu i osiem łososi i do tego wypija trzy beczki piwa. Budzi to podejrzenia Thryma i niewiele brakuje, by „komandosi” zostali zdemaskowani. Loki potrafi jednak w porę zażegnać niebezpieczeństwo. Wyjaśnia, że Freyja nic nie jadła od ośmiu dni, tak ogromnie cieszyła się na przybycie do Jotunheimu.
Następnie Thrym unosi welon ślubny, chcąc ucałować pannę młodą, ale spojrzawszy w ziejące nienawiścią oczy Thora, odskakuje przerażony. I tym razem Loki ratuje sytuację. Wyjaśnia, że narzeczona nie spała przez osiem nocy, tak bardzo radowała się zamążpójściem. Thrym, zadowolony z odpowiedzi, nakazuje przynieść młot i położyć go na kolanach panny młodej na czas zaślubin.
Podobno gdy Thor poczuł swój młot na kolanach, wybuchnął radosnym gromkim śmiechem. Najpierw uderzeniem młota pozbawił życia Thryma, a później resztę olbrzymów. W ten sposób straszna historia terrorystyczna zakończyła się szczęśliwie. Jeszcze raz Thor – Batman czy James Bond bogów – zwyciężył złe moce.
Tyle opowiada nam sam mit, Zosiu. Ale co właściwie chce nam przekazać? Z pewnością nie wymyślono go jedynie dla zabawy. Ma on coś wyjaśnić. Można na przykład rozumieć go następująco:
Kiedy w kraju nastała susza, ludziom potrzebne było wyjaśnienie, dlaczego nie nadchodzi deszcz. Może dlatego, że olbrzymi skradli młot Thora?
Można również przypuszczać, że mit usiłuje wytłumaczyć zmieniające się pory roku: zimą natura zamiera, ponieważ młot Thora znajduje się w Jotunheimie, ale wiosną udaje się go Thorowi odzyskać. W taki sposób mit wyjaśnia ludziom coś, czego nie rozumieją.
Rola mitu nie kończyła się jednak na wyjaśnianiu. Często ludzie odprawiali obrzędy związane z mitem. Możemy wyobrazić sobie, że sposobem ludzi na suszę czy nieurodzaj było odegranie dramatu, o którym mówi mityczna opowieść. Być może któregoś z mężczyzn z wioski przebierano za oblubienicę, przywiązując mu zamiast piersi kamienie, by wykradł młot olbrzymom. W taki sposób ludzie mogli podjąć działania, by przywołać deszcz i by ziarno na polu zakiełkowało.
Wiadomo, że istnieje wiele pochodzących z innych części świata przykładów na to, że ludzie odgrywali mit o porach roku, by przyspieszyć procesy zachodzące w przyrodzie.
Ledwie uchyliliśmy drzwi prowadzące do świata mitów skandynawskich. Istniało całe mnóstwo innych mitów o Thorze i Odynie, FREYU i Freyji, HODZIE i BALDRZE, i wielu, wielu innych bogach. Mityczne wyobrażenia kwitły na całym świecie, zanim zabrali się za nie filozofowie. Tak, bo kiedy rodziła się filozofia, Grecy także posługiwali się mitycznym obrazem świata. Przez stulecia, z pokolenia na pokolenie przekazywano opowieści o bogach. Greccy bogowie nazywali się ZEUS i APOLLO, HERA i ATENA, DIONIZOS i ASKLEPIOS, HERAKLES i HEFAJSTOS. Wymieniłem tylko kilku.
Około roku 700 przed Chrystusem wiele greckich mitów zostało spisanych przez HOMERA i HEZJODA. Zaistniała całkiem nowa sytuacja. Gdy mity zostały zapisane, można było o nich dyskutować.
Pierwsi greccy filozofowie krytykowali mitologię Homera za to, że bogowie tak bardzo przypominali ludzi, że byli równie egoistyczni i wiarołomni jak zwykli śmiertelnicy. Po raz pierwszy stwierdzono, że mity być może są jedynie wytworami ludzkiej fantazji.
Przykład krytyki mitów znaleźć możemy u filozofa KSENOFANESA,