Kobieca ejakulacja i punkt G. Deborah Sundah
kontrolować swój wytrysk oraz mogą mieć ejakulację z równoczesnym orgazmem albo bez orgazmu. Wielu mężczyzn doszło do mistrzostwa w naszych czasach i na przestrzeni wieków, jeśli chodzi o umiejętność decydowania, czy mieć wytrysk, czy też go powstrzymać. Rzeczywiście, w niektórych społeczeństwach, szczególnie na Wschodzie, stało się to pewnego rodzaju normą kulturową. Teraz kobiety odkryją, że można mieć ejakulację bez orgazmu, i to czasem wielokrotnie podczas jednego intymnego zbliżenia.
Dokonywanie wyboru, czy mieć wytrysk, jest ważne dla kobiety z punktu widzenia poczucia własnej wartości. Podjęcie decyzji, żeby mieć ejakulację, daje kobiecie wolność skorzystania z anatomicznych uwarunkowań, z którymi przyszła na świat, żeby odczuwać większą przyjemność z seksu i poprawić swój stan zdrowia oraz – jak dowiemy się z kolejnych rozdziałów – również zwiększyć przyjemność i poprawić stan zdrowia swojego partnera. Decyzja, żeby nie mieć ejakulacji, pozwala kobiecie świadomie i w sposób przemyślany opóźnić to doświadczenie albo w ogóle z niego zrezygnować.
Kiedy kobiety zaczynają same zgłębiać zjawisko ejakulacji, mogą uświadomić sobie, że miały ejakulację w przeszłości, ale tego nie zauważyły. Dzieje się tak dlatego, że wytrysk pojawia się zwykle wtedy, kiedy kobieta zaczyna szczytować, co może przesłonić odczucia związane z ejakulacją. Ogólnie rzecz biorąc, ejakulacja nie sprawia, że kobieta odczuwa pełniejszy i bardziej satysfakcjonujący orgazm. Raczej powoduje uczucie ulgi w obrębie miednicy. Ejakulacja to nie orgazm.
Szersze spojrzenie na kobiecy organ seksualny
Znajomy mały guziczek, czule nazywany łechtaczką, to tak naprawdę po prostu odsłonięta część całego organu, który sięga dziesięć–dwanaście centymetrów w głąb kobiecego ciała. W 1981 roku pod patronatem Federation of Feminist Women’s Health Centers opublikowano przełomową książkę zatytułowaną A New View of a Woman’s Body (Nowe spojrzenie na ciało kobiety), w której sporządzono mapę rozległej sieci ciał jamistych, nieujętych w żadnym podręczniku medycyny. Ilustracje autorstwa Suzann Gage, dyplomowanej pielęgniarki, wydobyły na światło dzienne ukryty skarb organu łechtaczki w rysunkach nazwanych „nowe spojrzenie na kobiecą łechtaczkę”. Ilustracja powyżej, która została zaadaptowana z oryginalnego rysunku zamieszczonego we wspomnianej książce, to widok z boku na łechtaczkę w stanie pobudzenia.
Ta sieć gąbczastych ciał jamistych wypełnia się krwią i powiększa, kiedy kobieta jest seksualnie pobudzona. Poza dobrze znanymi i udokumentowanymi naukowo częściami łechtaczki – żołędzią, trzonem i odnogami – dzięki badaniom naukowym firmowanym przez Federation of Feminist Women’s Health Care Centers odkryto i nazwano wcześniej nieujawnione części tego organu: część, która znajduje się wokół ujścia cewki moczowej (ciało gąbczaste cewki moczowej), część, która znajduje się pod powierzchnią warg sromowych (opuszki przedsionka pochwy), i część złożoną z ciał jamistych o mniej zwartej budowie skupionych wokół naczyń krwionośnych, położoną pomiędzy pochwą a odbytem (ciało gąbczaste krocza).
Prace badawcze prowadzone pod auspicjami Federation of Feminist Women’s Health Care Centers nie należały do łatwych. Pisząc wspomnianą książkę, naukowcy znajdowali puste karty zarówno w amerykańskich, jak i w europejskich podręcznikach anatomii, na których powinny się znaleźć szczegółowe opisy kobiecych organów płciowych. Penis i przylegające do niego części zostały poddane wnikliwej analizie i udokumentowane naukowo, ale kobiece genitalia w większości przypadków pozostały niezbadane i nieopisane. Rebecca Chalker w swojej książce z 2002 roku The Clitoral Truth (Prawda o łechtaczce) opisuje całą historię feministycznego ruchu z lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku na rzecz wydobycia na światło dzienne tej „nowej”, wewnętrznej części łechtaczki. W książce została również opisana niezwykła historia tego, jak anatomia kobiecych narządów płciowych została umniejszona w wiekach szesnastym i siedemnastym, dokładnie wtedy, kiedy kobiety zaczęły domagać się równouprawnienia.
W 1987 roku Josephine Lowndes Sevely opublikowała książkę Eve’s Secrets (Sekrety Ewy), w której opisała swoje zakrojone na szeroką skalę i trwające siedem lat badania naukowe na temat seksualności kobiet, finansowane przez Uniwersytet Harvarda. Sevely przeformułowała i zmieniła nazewnictwo części anatomicznych łechtaczki oraz uwzględniła kobiecą prostatę. Autorka zgodnie z tradycyjnym podejściem w medycynie, żeby używać tych samych nazw dla określenia części ciała kobiety i mężczyzny, ukazała kobiecy organ płciowy z nowej perspektywy, klasyfikując rozbudowaną sieć ciał jamistych w łechtaczce, żeńską prostatę, cewkę moczową i pochwę jako połączone ze sobą części. Efektem takiego spojrzenia był kompletny, medycznie potwierdzony kobiecy organ seksualny. Jak się okazało, jego rozmiar, budowa i sposób działania były podobne do męskiego penisa.
(Uznanie, że żeńskie i męskie narządy płciowe mają analogiczną budowę, nie jest jednak zupełną nowością w nauce świata Zachodu. Przez dwadzieścia jeden stuleci, od starożytnej Grecji przez epokę renesansu aż po rewolucję francuską, uważano męskie i żeńskie organy płciowe za „jednopłciowe”).
Poza przeformułowaniem części anatomicznych Sevely wnikliwie zbadała historię żeńskiej ejakulacji. Prześledziła dokumentację naukową potwierdzającą istnienie tego zjawiska aż po czasy greckich filozofów i badaczy, co zostanie omówione w kolejnym rozdziale: Historia kobiecej ejakulacji w starożytności. Opisała również czternaście badań anatomicznych nad żeńską prostatą przeprowadzonych przez zachodnich naukowców – od holenderskiego lekarza i anatoma Regniera de Graafa, który „odkrył” kobiecą prostatę w 1672 roku (patrz poniżej), aż po dwudziestowiecznego naukowca Ernsta Gräfenberga, od którego nazwiska pochodzi nazwa punktu G.
Najsłynniejsze spośród tych badań zostały przeprowadzone w 1880 roku przez lekarza Alexandra Skene’a, który odkrył dwa gruczoły w żeńskiej cewce moczowej produkujące wydzielinę prostaty. Chociaż zauważył podobieństwa do męskiej prostaty, sądził, że nie pełniły żadnej funkcji, i dlatego uznał je za szczątkową wersję męskiego organu (nie w pełni działającą, rozwiniętą albo użyteczną). Główne zainteresowania naukowca skupiały się na tym, że kobiece gruczoły mogły zostać zatkane, i na wyjaśnianiu, jak je udrożnić. Ten zawężony obraz kobiecej prostaty zaproponowany przez Skene’a przyczynił się w ogromnym stopniu do stanowiska przedstawicieli świata medycznego, że kobieca ejakulacja nie istnieje.
Na szczęście współcześni studenci medycyny i innych pokrewnych nauk otrzymują teraz wykształcenie w duchu nowego postrzegania łechtaczki. Kiedy pewna dyplomowana pielęgniarka, która studiowała w Nowym Jorku, miała możliwość przyjrzeć się podczas sekcji zwłok, jak wycinano łechtaczkę, była zaskoczona tym, co zobaczyła:
Kiedy rozcięli łechtaczkę, zobaczyliśmy, że sięga ona o wiele dalej w głąb ciała. Byłam pełna podziwu. Zdałam sobie sprawę z tego, że wiedziałam jedynie o istnieniu czubka góry lodowej. Natychmiast poczułam o wiele większy szacunek dla tego miejsca, które, jak sądziłam, było tylko niewielkim skrawkiem rozkoszy.
W dzisiejszych czasach można znaleźć w Google’u piękny niebiesko-żółty obraz USG wewnętrznej części łechtaczki, który pochodzi z opracowania naukowców Buissona i Foldèsa (2008), potwierdzający odkrycia naukowców działających pod egidą Federation of Feminist Women’s Health Care Centers z lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. W świecie nauki aż huczy od plotek na temat tego obrazu ultrasonograficznego i dokonywane są kolejne odkrycia w dziedzinie anatomii narządów płciowych, również z wykorzystaniem obrazowania metodą rezonansu magnetycznego. Oto współczesny, udoskonalony komputerowo „nowy obraz” wewnętrznej części łechtaczki wykonany za pomocą ultrasonografu, który wyraźnie pokazuje jej charakterystyczny rozmiar i kształt. Czyż nie jest piękna?