Fastlane milionera. MJ DeMarco

Fastlane milionera - MJ  DeMarco


Скачать книгу
na młodych facetów.

      Moi koledzy czynili w owym czasie postępy w swoich karierach. Dostawali swoje czteroprocentowe podwyżki płac, kupowali swoje Mustangi i Acury oraz szeregówki o powierzchni 1200 stóp kwadratowych. Wydawali się zadowoleni i prowadzili życie, jakie przygotowało dla nich i jakiego oczekiwało od nich społeczeństwo. Byli normalni, ja nie.

      Kiedy miałem 26 lat, wpadłem w depresję. Moje firmy nie były w stanie się utrzymać, podobnie jak ja. Okresowa depresja dręczyła moją zmęczoną psychikę. Deszczowa, ciemna i posępna pogoda Chicago sprawiała, że marzyłem o ciepłym łóżku i słodyczach. Osiągnięcia przychodziły po słonecznej pogodzie, więc nie było ich zbyt wiele.

      Zmęczony zajęciami dla licealistów, które co chwilę traciłem, z trudem wstawałem z łóżka, a moją codzienną afirmacją stało się zwątpienie. Fizycznie, emocjonalnie i finansowo wyczerpany porażką, wiedziałem, że to, co osiągam, nie ma nic wspólnego z moim prawdziwym „ja”. Znałem drogę do bogactwa Fastlane, ale nie potrafiłem jej odnaleźć. Co robiłem nie tak? Co mnie powstrzymywało? Po tych wszystkich latach badań i zdobywania wiedzy, dopełnionych szafą pełną książek, czasopism i nagrań wideo z receptami na szybki start, nie byłem ani trochę bliżej bogactwa. Usiadłem zrezygnowany na chodniku, Fastlane zniknęło z pola widzenia.

      Głęboka depresja skłoniła mnie do ucieczek, ale zamiast w seksie, narkotykach i alkoholu, zatracałem się w książkach i studiowałem dalej losy milionerów, którzy nie byli sławni. Skoro nie mogłem odnieść sukcesu, zgłębiałem życia tych, którym się to udało. Pochłaniałem książki, autobiografie i inne opowieści o sukcesie stworzonym z niczego.

      Mimo to sytuacja uległa pogorszeniu. Zaczęli opuszczać mnie ludzie. Moja wieloletnia dziewczyna oświadczyła: „nie masz w sobie determinacji”. Miała bezpieczną pracę w agencji wynajmu aut, ale kłóciliśmy się, bo pracowała długie godziny za śmieszne pieniądze – 28 tysięcy dolarów rocznie. Oczywiście trafnie odparła zarzuty, przedstawiając fakty: „Nie masz pracy, zarabiasz o 27 tysięcy mniej ode mnie i żaden z twoich biznesów nie działa”. Była mądra. Nasz związek zakończył się wraz z jej romansem z kierownikiem działu reklamy radiowej.

      I na koniec moja mama. Zaraz po studiach dawała mi luz, ale potem nadeszły porażki i głupkowate prace. Błagałem o cierpliwość i broniłem się, tłumacząc, że budowanie bogactwa dla przedsiębiorcy Fastlane działa w skali wykładniczej – ci, którzy mają zwykłe prace, operują w skali liniowej. Niestety, moje wspaniałe tabele i diagramy nie miały znaczenia. Mama straciła wiarę i wcale się jej nie dziwię. Lądowanie człowieka na Marsie było bardziej obiecujące.

      Jej dyrektywy zarządzały moim życiem. Co najmniej 20 razy w tygodniu zwykła krzyczeć „Znajdź pracę, dziecko!”. Nawet dzisiaj się wzdrygam. Te słowa, wykrzykiwane tym tonem, mogły wybić karaluchy w postapokaliptycznym świecie. Bywały dni, kiedy chciałem wsadzić głowę w imadło i zmiażdżyć sobie uszy, żebym nie mógł słyszeć. „Znajdź pracę, dziecko!” drążyło dziurę w mojej duszy. Był to matczyny dekret, kończący proces jednogłośnym werdyktem ławy przysięgłych: „Porażka, bez wotum zaufania”.

      Mama zasugerowała: „Sklep spożywczy szuka managera, może pójdziesz tam i to sprawdzisz?”. Tak, jakby moje wykształcenie i zmagania z ostatnich pięciu lat miały zniknąć za ladą delikatesów, podczas cięcia na kawałki bloków szynki i nakładania sałatki ziemniaczanej mamuśkom z sąsiedztwa. Dzięki za cynk, ale nie, dziękuję.

Moja śnieżyca przebudzenia

      Dopiero ból zimnej śnieżycy, typowej dla Chicago, rzucił mnie na rozstaje dróg życia. Była ciemna, lodowata noc, a ja byłem wykończony pracą jako kierowca limuzyny. Moje buty były przemoczone od mokrego śniegu, walczyłem z migrenowym bólem głowy. Cztery aspiryny, które wziąłem dwie godziny wcześniej, nie przyniosły ulgi. Chciałem pojechać do domu, ale nie mogłem. Utknąłem w śnieżycy, a moje zwykle obierane trasy były zaśnieżone.

      Zjechałem na pobocze ledwie oświetlonej drogi i poczułem chłód topniejącego śniegu, wolno wędrujący od palców moich stóp w górę. Przesunąłem drążek biegów w tryb parkowania i znalazłem się w kompletnej ciszy, zakłóconej tylko spadaniem płatków śniegu, które przypomniały mi, jak bardzo nienawidziłem zimy. Gapiłem się w przypalony od papierosów sufit limuzyny i myślałem „Co ja, do cholery, robię? Czy naprawdę tak ma wyglądać moje życie?”.

      Siedząc na pustej drodze w śnieżycy i ciemnościach, nie wiadomo gdzie, postanowiłem, że mam dość. Czasami klarowność przychodzi powoli, jak łagodna bryza, a czasami wali cię w łeb, jak spadający fortepian Stainway. W moim przypadku wydarzyło się to drugie. Mój umysł opanowała stanowcza deklaracja: „Nie możesz żyć w ten sposób ani jednego dnia dłużej!”. Jeśli miałem przetrwać, potrzebowałem zmiany.

Decyzja o zmianie

      Ostra zima dała mi energię do szybkiego działania. Zdecydowałem, że się zmienię. Zdecydowałem przejąć kontrolę nad czymś, co wydawało mi się niemożliwe do kontrolowania: nad moim środowiskiem. Podjąłem decyzję o przeprowadzce. Nie wiedziałem w tamtym momencie, dokąd i nic mnie to nie obchodziło.

      W jednej chwili poczułem się silny. Szybkość tej decyzji napełniła moje żałosne życie nadzieją i malutką kropelką szczęścia. Moje porażki wyparowały i poczułem się jak nowo narodzony. Nagle ślepa uliczka zbiegła się z marzeniami. Nie chodziło tylko o decyzję o przeprowadzce, chodziło o przejęcie kontroli i świadomość, że miałem wybór.

      Z tą nowo nabytą mocą rozważałem opcje, które nigdy wcześniej nie przyszły mi do głowy. Zadałem proste pytanie: „Gdybym mógł mieszkać w którejkolwiek części kraju, gdzie bym mieszkał?”. Myślałem nad ważnymi dla mnie rzeczami i zakreśliłem na mapie pięć miast. Miesiąc później przeprowadziłem się, a w zasadzie powinienem powiedzieć – uciekłem.

Zmiana pasa ruchu z wolnego na szybki

      Przyjechałem do Phoenix, mając 900 dolców i nie mając pracy, przyjaciół ani rodziny – jedynie 330 dni słońca i palące pragnienie, aby wjechać na Fastlane. Wśród rzeczy, jakie miałem ze sobą, był stary materac, 10-letni buick skylark bez trzeciego biegu, kilka biznesów na boku, które zarabiały odrobinę pieniędzy i kilkaset książek. Punktem startowym mojego nowego życia był mały pokój w centrum Phoenix, który wynająłem za 475 dolarów miesięcznie. Przekształciłem go w biuro. Bez sypialni, bez mebli – był tylko materac, który wchodził do kuchni. Spałem z okruchami Pop Tart4 – był to efekt uboczny umieszczenia materaca obok blatu kuchennego.

      Mieszkałem biednie i bez żadnego zabezpieczenia, ale czułem się bogaty. Miałem kontrolę nad swoim życiem. Jednym z biznesów, jakie stworzyłem, była strona internetowa. Podczas prowadzenia limuzyny w Chicago czasami godzinami siedziałem bezczynnie i miałem mnóstwo czasu na czytanie książek. Nie marnowałem go. Podczas czekania na klientów na lotnisku, lub kiedy wymazywali swoją pamięć w lokalnym wodopoju, siedziałem w limuzynie i czytałem. Studiowałem wszystko, od finansów do programowania internetowego, i jeszcze więcej autobiografii ludzi bogatych.

      Limuzyna dokonała czegoś szczególnego: umieściła mnie na pierwszym planie pewnej potrzeby, która wymagała zaspokojenia. Jeden z moich klientów zapytał, czy znam jakieś dobre firmy wynajmujące limuzyny w Nowym Jorku. Odstawiłem tego pasażera na lotnisko, ale zostało mi po nim ziarenko inwencji. Gdybym mieszkał w Chicago, ale potrzebowałbym limuzyny w Nowym Jorku, gdzie bym się udał, aby ją znaleźć? Nie miałem pod ręką nowojorskich yellow pages i na pewno nikt spoza Nowego Jorku także ich nie miał. Skonfrontowany z tym pytaniem, doszedłem do wniosku, że inni podróżni mają ten sam problem. Zbudowałem więc stronę internetową, która ten problem rozwiązywała.

      Naturalnie


Скачать книгу

<p>4</p>

Rodzaj ciastek podgrzewanych w tosterze, produkowanych przez Kellogg Company – przyp. tłum.