Kepusie. Adrian Widram
wynosiłaby średnio pięć km. Droga zaś pomiędzy kolejnymi zderzeniami, zwana drogą swobodną, wzrasta gdy zmniejszamy ciśnienie gazu.
W tym samym momencie w mieście astrofizyk i matematyk, Pikromedes Kropek, zajmował się obserwacją i teoretyczną właściwością ciał niebieskich, materii rozproszonej i promieniowania w przestrzeni poza Koto. Jego nazwa Kropek wzięła się stąd, że był cały biały, tylko na plecach i brzuchu miał czarne kropki. Kropek wziął w obliczeniach pod uwagę aktualną trajektorię dwóch słońc, okrążających i oświetlających jego planetę, obliczył, że drugie słońce – gwiazda kwazarowa, oddalone o miliard kilometrów od Koto ma bardzo dużą gęstość. Jedna mała jego łyżeczka ważyła 1000 miliardów ton i świeciła ośmiokrotnie jaśniej od tego pierwszego słońca. Kwazar daje białe światło, w przeciwieństwie do Słońca, które promieniuje żółtym blaskiem. Po dokonaniu obliczeń Pikromedes Kropek stwierdził, że przez coraz silniejsze przyciąganie grawitacyjne oba słońca w końcu zderzą się ze sobą. Odrzut wybuchu nada kwazarowi tak dużą prędkość, że po 34 minutach wpadnie na planetę Koto, która w efekcie tego zdarzenia wyparuje pod wpływem bardzo wysokiej temperatury. Kropek jeszcze raz zrobił obliczenia, myśląc że się pomylił, ale te powtórne wyliczenia potwierdziły tylko, że za 405 dni nastąpi koniec istnienia kepusiowej planety.
Kepusie zasadniczo chodziły spać o godzinie 19:30. Żeby móc zasnąć, zasłaniały w oknach aluminiowe żaluzje, a przed snem piły soarę, czyli kawę zbożową. Nazwa tego napoju pochodziła od wytworzania jej z ziaren zboża hodowanego na terenie pustyni Soara. Kawa Soara jest dla Kepusiów napojem-kołderką.
Kropek zadzwonił do kapitana Procjona, żeby go powiadomić o swoim katastrofalnym odkryciu. Kapitan nadal delektował się kubkiem gorącego mleka w towarzystwie Outrona. Kiedy więc zadzwonił telefon kapitana, ten spojrzał na niego i powiedział:
– Och! Nie pozwolą nawet w spokoju wypić kubka gorącego mleka!
Telefon leżał po prawej stronie kubka, zatem też prawą ręką podniósł go i spojrzał na wyświetlacz. Poznał numer numer Kropka i powiedział do kolegi:
– To Kropek tak się do mnie dobija. – Nacisnął przycisk połącz i odezwał się poważnym tonem: – Tu kapitan Procjon. Słucham cię, Kropku ?
– Musimy opuścić naszą planetę Koto, ponieważ drugie słońce, gwiazda kwazarowa, zbliża się coraz bardziej do pierwszego słońca. Co rok o kilkaset kilometrów, co zakłóca grawitację pierwszego słońca. Teraz oba są jak dwa magnesy różnoimienne. Przyciągają się, co powoduje, że się do siebie szybko zbliżają. Kiedy kwazar wbije się w to pierwsze słońce, nastąpi gigantyczna eksplozja, która wystrzeli jak z procy pierwsze słońce prosto w nas. Ta katastrofa jest nieunikniona – wydusił jednym tchem.
– Hmm… co ty mówisz Kropku? Czy ty przypadkiem nie nawąchałeś się za dużo kepomlecza? (Jest to roślina, po której widzi się na jawie wszystko, co w tym dniu sobie myślałeś).
– Od tygodnia niczego nie wąchałem, bo pilnie pracuję w swoim laboratorium! – wrzasnął Kropek. – Co mam innym powiedzieć?
– Prawdę. Teraz trzeba powiadomić o tym fakcie załogę stacji orbitalnej okrążającej Koto, aby dokonali transformacji na statek kosmiczny. Potem trzeba przygotować miejsca dla wszystkich kepusiów. W celu znalezienia we Wszechświecie planety podobnej do naszej, na której będzie skalista gleba, woda, klimat o temperaturze od 10 do 14 stopni kedaronów (1 kedaron to 2 stopnie Celsjusza) oraz niezbędny do oddychania tlen.
– Ze wszystkich planet w naszym układzie jest tylko jedna, która może utrzymać życie, to tylko nasza planeta, znajdująca się w odpowiedniej odległości od słońc, z idealnym klimatem. Jest naszą szczęśliwą planetą. Mamy tu krajobrazy spektakularnie piękne. To są idealne warunki dla nas. Gdzie my znajdziemy drugą taką ?
– Wcześniej czy później znajdziemy planetę, i to nie jedną. To jest tylko kwestia czasu.
– To teraz zadzwoń do stacji orbitalnej – odpowiedział Procjon i rozłączył się z Kropkiem.
Stacja orbitalna białego koloru, o nazwie „Keraz4321”, z łatwością mogła się zamienić na statek międzygalaktyczny po naciśnięciu zaledwie czterech przycisków. W końcu technika Kepusiów liczyła ponad 200 lat. „Keraz4321” ma kształt itery V. Po naciśnięciu pierwszego przycisku na kadłubie górnym rozwijał się nad całą powierzchnię statku żagiel napędzany wiatrem słonecznym. Drugi i trzeci przycisk to chowanie baterii słonecznych, które znajdują się wzdłuż boków kadłuba, a czwarty przycisk uruchamia dwa silniki znajdujące się w tylnej części statku. Wcześniej statek poleciał tylko raz, żeby odwiedzić sąsiednią planetę Anzel, oddaloną zaledwie o 200 milionów kilometrów. Mimo że Kepusie dotarły tam całe i zdrowe, to na miejscu okazało się, że cała planeta jest pokryta tysiącem wulkanów, które eksplodując co kilka godzin, zalewały ogromne obszary oliwą, tryskającą niczym gejzery.
„Keraz4321” był dumą gatunku Kepusiów. Grawitację na Keraz sztucznie wytwarzano za pomocą dwóch magnesów. Sama stacja składała się z siedmiu pokładów. Na pierwszym, górnym, był poziom sterowniczy. Na drugim pokoje, łazienka oraz duży salon. Na trzecim kuchnia, stołówka, basen, kino, stół bilardowy oraz sala komputerowa. Na czwartym i piątym poziomie znajdował się sad, w którym w doniczkach rosły trzymetrowej wysokości drzewka kokosowe, czyli podstawowy pokarm Kepusiów. Ich owoce pestkowe, zwane orzechem kokosowym, były zamknięte w bardzo twardej brązowej i włochatej skorupce o grubości dwóch milimetrów. W środku orzech miał dwa litry pysznego mleczka, za którym Kepusie przepadały. Mleczko miało barwę białą. W sadzie rósł też kepomlecz. Na szóstym pokładzie znajdował się magazyn z żywnością, a na siódmym ogromny, o wysokości 20 metrów hangar dla statków, które wlatywały przez wrota umieszczone w bocznej części orbitera. Pod podłogą ten wspaniały prom miał wysuwane podwozie, składające się z trzech ogromnych dysków antygrawitacyjnych. Długość orbitera to 250, szerokość 70, a grubość 35 metrów. Statek napędzały cztery reaktory eleanotorowo-ezonowe (pierwiastek ezon chłodzony laserowo). Z tylnej części statku wylatywały fotony. Ich odrzut z olbrzymią mocą powodował, że wprowadzały statek w ruch do przodu, czyli w przeciwną stronę, niż one wylatywały z tyłu, nadając mu niebagatelną prędkość międzyplanetarną 98 procent prędkości światła.
W Kepolandii żyło ponad 100 Kepusiów. Większość mieszkała w domach z cegieł, a reszta w domach wydrążonych w drzewach o nazwie kekwoje (dorastały do dwustu metrów wysokości, a ich średnica dochodziła do pięćdziesięciu metrów), ich lancetowate liście były wiecznie fioletowe. Każdy z Kepusiów miał po dwa takie domy wydrążone w kekwojach, w sześciu różnych miastach rozsianych po całym kontynencie.
Tymczasem 100 kilometrów od miasta Nikomedes, na oceanie załoga łodzi podwodnej „K-III” odebrała sygnał radiowy wysłany alfabetem Kota. Jak ustalił nawigator Menus, sygnał wysłano z odległości dwudziestu kilometrów z kierunku drugiego zachodu. Menus odszyfrował kod o następującej treści: „Toniemy, załoga Magnezala”. Menus wziął w prawą rękę kartkę z przezroczystej folii z wydrukowanym tekstem wiadomości i pobiegł do Ketosa.
„K-III” wypłynął w celach badawczo-naukowych. Oprócz Menusa na pokładzie znajdowało się jeszcze 8 Kepusiów – dowódca Ketos, Aema, Kater, Relimedes, Ragemedes, Aurela, Grey oraz kucharka Karen i piekarz Wuon.
Kiedy Menus wpadł do kabiny, Grey rozmawiał w tym czasie z kucharką Karen. Co chwilę się do niej uśmiechał i dopytywał się, co dzisiaj będzie na obiad.
Menus wpadł do kabiny tak zasapany, że aż nie mógł mówić, tylko sapiąc i fukając, podał kartkę foliową z odkodowanym tekstem Ketosowi. Kapitan wziął prawą ręką folię z notatką napisaną czarną czcionką na białym tle. Po przeczytaniu sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej telefon radiowy o zasięgu czterdziestu kilometrów, podłączony do