Kepusie. Adrian Widram
hutnik. Ciężka praca, ale sama wybrała ten zawód. W końcu przecież jest równouprawnienie w Kepolandii.
Hutnikiem jest też Heaming, którego futerko jest barwy jasnobrązowej. Prócz rąk, bo te ma białe.
Na to Ferromedes odparł:
– A jak coś się pochrzani i po kilku latach żelazne drzewa zmutują się?
– To będą mutantami! – krzyknął z entuzjazmem Nanol.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
– Nie,nie. To jest w stu procentach bezpieczne – rzekł Atom, siadając za owalnym stołem na obrotowym fotelu.
Podczas zebrania w drzwiach laboratorium stanęli ogrodnicy Tetan i Preon. Poinformowali, że w ich sadzie pojawiła się znowu choroba o nazwie tlemistość owoców, która powoduje, że owoce gorzknieją i mają nieprzyjemny zapach.
Preon wyjął z prawej kieszeni spodni liść rośliny, która pokryta była małymi granatowymi plamkami i podszedł z nią do stołu, gdzie ją położył. Atom spojrzał na liść i powiedział:
– Może za małą dawką spryskaliście drzewka i nie zostało do końca…
– Bakterie się na nie już uodporniły? Tyle lat opryskujemy je tym samym środkiem – odrzekł Tetan, wpadając w słowo Atomowi.
– To powiedz to Ferromedesowi,a on już wymyśli nowy środek chemiczny.
– To chodźmy do niego.
Preon był już kompletnie zrezygnowany, gdy zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszał głos Ferromedesa:
– Cześć Preon! Co porabiasz?
– Właśnie chciałem do ciebie zadzwonić.
– To świetnie się składa, bo i ja chciałem z tobą pogadać.
– Stało się coś? – spytał Ferromedes.
– Tak! Znowu na drzewkach kokosowych pojawiła się tlemistość owoców. Co ty na to?
– Hmm… widocznie i na to się już uodporniły…
– Ferromedes, twój głos jest jakiś niewyraźny – rzekł Preon, starając się ukryć rozczarowanie.
– Zajmę się tym, ale to dopiero jutro. Teraz jestem zajety czym innym.
– Świetnie! – to jutro przyjedź do mnie.
– To nara…
– Narka – odpowiedział Preon i się rozłączył.
Uspokojeni tą wiadomością ogrodnicy wrócili do domu.
Na pustyni Soara tuż przy granicy miasta Orion trwała budowa mostu wiszącego. Projektowaniem i budową mostów zajmował się Nikomedes.
– Nikomedes! Czy na tych dwóch linach przerzuconych na drugą stronę wąwozu będzie wisieć platforma? – zapytał Kanzel.
Nikomedes intensywnie wpatrywał się w pracę dziesiątek robotów heksanów, które poruszając się na gąsienicach, przeciągały potężne liny z jednej strony wąwozu na drugą. W końcu odwrócił wzrok w stronę Kanzela i odpowiedział mu:
– Na tych linach będą wisieć przęsła.
Spojrzeli w dół wąwozu, który był rodzajem głębokiej, suchej doliny o charakterystycznych stromych i bardzo urwistych zboczach i z niewyrównanym wąskim dnem. Głębokość wąwozu to 487 metrów, a jego długość wynosi ponad 6 tysięcy kilometrów i zatacza koło wokół pustyni.
– Jak wybudujemy ten most, to będzie wreszcie można jechać samochodem przez góry w poprzek naszego kontynentu.
– A kiedy ukończona zostanie budowa?
– Planowaliśmy za 150 dni, ale te silne podmuchy wiatru opóźnią wszystko. Straciliśmy już cztery roboty, które roztrzaskały się na dnie wąwozu. A budowa dopiero się przecież zaczęła pięć dni temu – odrzekł Nikomedes.
– No, no. Widzę, że ten most to będzie dzieło sztuki w swojej dziedzinie – powiedział z uznaniem Kaznel.
Kaznel, Kepuś o białym futerku pełnym łat barwy antracytowej, interesował się paludologią, czyli nauką o tworzeniu się i ewolucji bagien. Jego zainteresowania skoncentrowały się na obiegu wody w bagnach, bilansie wodnym bagien, filtracji wody oraz jej parowaniu.
Nikomedes odwrócił się, spojrzał na niego i uśmiechając się rzekł, mrużąc oczy z zadowolenia:
– Jak ja bym tak chciał, żeby było, jak mówisz.
Z kierunku drugiego zachodu zaczął nadlatywać potężny śmigłowiec, co sygnalizował ogromny ryk dwóch silników. Pod nim był zawieszony wielki dźwigar o długości stu i szerokości dwóch metrów.
– No, wreszcie przetransportowali go ze statku, cumującego w porcie Kell – rzekł podekscytowany Nikomedes.
Za sterami śmigłowca siedziały dwa roboty, a zza przedniej szyby było widać ich świecące na czerwono diody osadzone w miejscu oczu.
Do rozmowy włączył się Mez:
– A od kiedy to roboty mogą kierować maszyną?
Kanzel przywitał się z nim, ściskając prawą rękę Meza. To samo zrobił Nikomedes.
– To jest przecież budowa mostu, więc hekseny wykonują te najbardziej niebezpieczne prace – odpowiedział Momedes, wychodząc z kabiny dźwigu, znajdującego się dwadzieścia metrów za nimi.
– Ładnie to tak podsłuchiwać? – zapytał z przekąsem Kanzel.
– Wcale nie podsłuchiwałem. Spałem i właśnie się obudziłem – odpowiedział ziewając Momedes.
Zajmował się astronomią i matematyką. Między innymi wyznaczył długość roku gwiazdowego i opracował katalog 2.876 gwiazd.
– A nie wiecie może, skąd się tak potężne rowy wytworzyły? – zapytał Momedes, drapiąc się po lewym uchu.
– To ty tego nie wiesz? – zdziwił się Mez.
– Nie.
– To zgaduj!
– Piasek i wiatr wyrzeźbił?
– Nie. To skutek erozyjnej działalności wody płynącej milion lat temu – wyjaśnił Mez.
– To znaczy, że stoimy nad brzegiem morza, a te wąwozy to wyschnięte koryta rzek – cierpliwie dopowiedział Momedes.
– Brawo! – rzekł Kanzel, przysłuchując się rozmowie.
Mez, Momedes i Kanzel poszli zwiedzać ogród eksperymentalny, znajdujący się pod ogromną szklarnią niedaleko budowy mostu.
– Tutaj rośliny uczą się żyć w niewoli, pozbywają się nawyków sprzed milionów lat, kiedy rosły na wolności. Ja wskazuję im nową drogę rozwoju – powiedziała Minrona, z zawodu genetyk, pracująca w szklarni.
Spod kapelusza z szerokim rondem uważnie przyglądały się przybyszom jej bystre oczy. Przechadzając się ścieżką prowadzącą między drzewami owocowymi w głąb ogrodu, Minrona opowiadała im, jak to dzięki swoim umiejętnościom ze skamieniałych komórek roślin DNA odtworzyła te rośliny.
– Pomogły mi odnaleźć moją drogę, teraz ja pomagam roślinom – stwierdziła.
– Jak Minrona nazywasz swoją pracę? Czy to ogrodnictwo? Biologia? Biotechnologia? – zapytał Kanzel.
Uśmiechnęła się do nich.
– Jestem ogrodnikiem, zwykłym ogrodnikiem. A mój zawód genetyka pomaga mi w mojej pasji. Wyobraźcie sobie, że te rośliny panowały na tym globie przez miliardy lat i z niewiadomych powodów wyginęły. Na przykład paprocie. To prawdziwy relikt.