Hayden War. Tom 1. Na Srebrnych Skrzydłach. Evan Currie

Hayden War. Tom 1. Na Srebrnych Skrzydłach - Evan Currie


Скачать книгу
ruch uratował jej życie, ponieważ pierwszy kamień trafił ją w bark, a nie w kark. Zsunęła się w dół, tracąc oparcie dla rąk i nóg. Krzyknęła z bólu, kiedy gwałtownie wyrzuconą do góry lewą ręką chwyciła krawędź krateru i zawisła.

      Kolejny kamień trafił ją w nogi w momencie, gdy wyciągała prawą rękę, by wspomogła w chwycie lewą.

      – Kurwa! – krzyknęła, wciągając się poza krawędź krateru. – Proc! Uruchom blokadę rdzeniową.

      Nie subwokalizowała komendy, ale procesor i tak ją wychwycił i po chwili cały ból w dolnej części ciała ustał, zaś kobieta podniosła się i rzuciła biegiem w kierunku linii lasu.

      Nie zdążyła przebiec nawet kilku metrów, gdy dudnienie stało się słyszalne, a otaczające ją budynki zaczęły drżeć. Sorilla przyspieszyła i mając nadzieję, że nie pakuje się w pułapkę, zanurkowała w gęstą dżunglę. Siły zaczynały ją opuszczać.

      3

      Jerry prawie ją postrzelił, gdy sierżant wyłoniła się z dżungli. Przyrządy celownicze jego broni mierzyły w środek ciężkości kobiety, tak jak uczono myśliwego wiele lat wcześniej. Na szczęście rozpoznał ją, zanim pociągnął za język spustowy, mimo iż refleksy świetlne tak dobrze zgrywały się z kamuflażem, że sylwetka Sorilli była niezauważalna.

      Obniżył z ulgą broń, wypuszczając powietrze, które nieświadomie wstrzymywał.

      – Niech cię cholera, śmiertelnie mnie wystraszyłaś!

      Postąpił krok naprzód, gdy nie usłyszał odpowiedzi.

      – Wszystko w porządku?

      Kobieta runęła na kolana, karabin wypadł jej z rąk.

      – Jezu! – krzyknął przewodnik, podtrzymując ją i delikatnie układając na miękkim poszyciu dżungli. Kiedy uniósł dłonie, zdał sobie sprawę, że są mokre. Powąchał je.

      W półmroku nie widział koloru ciemnej substancji, ale zapach nie pozostawiał żadnych złudzeń.

      Krew.

      – O Chryste... – wymruczał, patrząc przerażonymi oczyma na leżące ciało. – Światło... potrzebuję światła... muszę...

      Prawie wyskoczył ze skóry, gdy dłoń kobiety zamknęła się na jego nadgarstku, próbując powstrzymać go od dalszego działania.

      – Bez światła – powiedziała Aida. – Będę żyć.

      Jerry odetchnął kilka razy głęboko i spróbował opanować drżenie rąk.

      – Co się stało, do cholery?

      – Nie wiem – odpowiedziała, leżąc nieruchomo na ziemi i patrząc w niebo. – Nigdy dotąd nic takiego nie widziałam.

      – Widziałaś ich? Najeźdźców?

      Aida pokręciła głową.

      – Nikogo nie widziałam. Nie ma tam nikogo, kogo dałoby się zobaczyć.

      – Co? Musieli tam być...

      – Nie. Zobaczyłabym ich... albo usłyszała. – Sorilla mówiła szeptem, często zamykając oczy, jakby zwracała się do samej siebie. – To coś... nowego.

      Jerry prawie się rozpłakał. Coś nowego. Wróciła zakrwawiona, poobijana, ledwie żywa i jedyne, co mogła powiedzieć, to to, że napotkała coś nowego. Tropiciel zamknął oczy, starając się zapanować nad drżącym głosem.

      – Jesteś pewna, że wszystko w porządku?

      Kobieta pociągnęła nosem, unosząc głowę.

      – Powiedziałam, że będę żyć, a nie, że jest w porządku.

      – Czy mogę...? – Spojrzał na nią bezradnie.

      – Nie. – Pokręciła głową. – Leczenie już trwa. Po prostu poczekaj. To będzie długa noc.

      – O czym ty mówisz? Nie masz przecież na sobie kombinezonu.

      – Nie potrzebuję go. – Uśmiechnęła się słabo, ukazując czarne od posoki zęby. – Bakterie w mojej krwi już pracują. Rano będę jak zdjęta z krzyża, ale nie wydaje mi się, żebym miała jakieś obrażenia wewnętrzne... Odpocznij. Będziesz tego potrzebował.

      Pokręcił w odpowiedzi głową, tłumiąc pytania, które chciał zadać. „Bakterie we krwi?” Koniecznie chciał zapytać, ale jeśli on nie potrzebował teraz odpoczynku, to ona zdecydowanie tak. Zapyta rano.

      „Boże, mam nadzieję, że rano będzie się lepiej czuła. Do obozu jest cholernie daleko”.

      ***

      Gdy wstało słońce, Sorilla nie była w pełni sił, ale czuła się zdecydowanie lepiej. Jerry obserwował, z jakim wysiłkiem stąpa, jak nie domyka dłoni na przedmiotach, jak niepewnie stawia kroki.

      – Blokady rdzeniowe są zabronione, wiesz? – odezwał się w końcu, dodając dwa do dwóch.

      – Nie dla żołnierzy – odparła, nie patrząc na niego.

      Pokręcił głową.

      – Nie bez powodu są nielegalne.

      – Znam ryzyko – powiedziała, poprawiając plecak. – Ale jeśli nie jesteś w stanie nieść mnie całą drogę aż do obozu...

      Jerry musiał przyznać jej rację, ale wcale mu się to nie podobało.

      – Powiedz przynajmniej, że nie jest stuprocentowa.

      Aida uśmiechnęła się lekko.

      – Jestem dużą dziewczynką, Reed. Potrafię o siebie zadbać. Ale skoro już pytasz, to system samoadaptujący. W chwili obecnej pracuje nieco poniżej pięćdziesięciu procent.

      Pięćdziesiąt procent. „Nie tak źle” – ocenił. Przy stu procentach blokady stałaby się odpowiednikiem osoby z porażeniem czterokończynowym, przynajmniej jeśli chodzi o impulsy biegnące w stronę mózgu. Sygnały podążające w drugą stronę byłyby przepuszczane. Ludzie odcięci od wszelkiego czucia poniżej karku nie poruszali się sprawnie.

      Pięćdziesiąt procent sprawności nie oznaczało, że sygnały były zmniejszane o połowę. Chodziło o to, że system w jej ciele przepuszczał sygnały o określonej częstotliwości. Lekkie bodźce dochodziły do mózgu, podczas gdy intensywne, takie jak ból spowodowany obrażeniami, blokada przechwytywała, zanim do niego dotarły.

      Efektami ubocznymi był brak odczuwania bólu, obniżenie koordynacji i całkowity zanik sygnałów ostrzegawczych płynących z ciała. Oznaczało to, że Sorilla mogła złamać nogę, nie zauważyć tego i nadal kontynuować marsz na uszkodzonej kończynie, doprowadzając ją do stanu, w którym konieczna byłaby amputacja.

      Oczywiście, to nie były powody, dla których blokady zostały zabronione. Psychologiczne aspekty niewrażliwości na ból okazały się zgubne i prowadziły niekiedy do nieodwracalnych zmian osobowości. Ludzi, którzy ich doświadczyli, nazywano blokadowymi psycholami albo bardziej naukowo, cierpiącymi na psychozę nadczłowieka. W całej ludzkiej społeczności znani byli z robienia szalonych rzeczy. Ziemskie filmy często przedstawiały ich jako negatywnych bohaterów, ze względu na mity, jakie wokół nich narosły.

      – Chodźmy – powiedziała sierżant, wskazując ruchem brody dżunglę i kierunek, w którym znajdował się obóz.

      Potwierdził skinieniem głowy i zarzucił plecak.

      – Co stało się w nocy? – spytał, gdy byli już głęboko w dżungli.

      Przez moment milczała, a na jej twarzy malowało się napięcie.


Скачать книгу