Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner

Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki - Kennedy Hudner


Скачать книгу
członków załogi mostka okrętu „Lwie Serce” ujawniło wakacje wykupione na Darwinie. Kobieta miała tydzień urlopu. Dokładnie w czasie odpowiednim do przeprowadzenia operacji. Kolejne, bardziej dokładne sprawdzenie danych w pamięci urządzenia pozwoliło poznać nazwę hotelu, w którym miała się zatrzymać, a także dokładną datę przylotu.

      Zespół operacyjny zarezerwował pokój w tym samym hotelu.

      ROZDZIAŁ 7

      Kornwalia, sektor Victorii

      Frances MacDonald miała w życiu dwie pasje. No, w sumie trzy, jeśli liczyć wnuki.

      Najważniejszą były finały mistrzostw piłkarskich na Christchurch.

      Drugą była czekolada. Zresztą może czekolada powinna znaleźć się na pierwszym miejscu, bo sprawiała przyjemność Frances za każdym razem, podczas gdy jej ulubiona drużyna, Gladiatorzy z Glasgow, zapewniała tę przyjemność tylko czasami. To bolało. Gladiatorzy przez trzy lata z rzędu przegrywali z Perth, najsłabszym i najbiedniejszym zespołem w lidze. Frances rozumiałaby jeszcze, gdyby to była porażka z Edynburgiem albo Aberdeen. Do diabła, mogliby przegrać nawet z Dundee! Ale z Perth?

      Dla pani MacDonald stanowiło to niemal osobistą zniewagę. Jednak w tym roku na pewno będzie inaczej. Gladiatorzy zyskali nowego rozgrywającego, Aleca Brody’ego.

      Ten mężczyzna poruszał się jak młody bóg – stopy miał szybkie, a biodrami kręcił na prawo i lewo jak tancerz, gdy robił zwody, aby zmylić obrońców. Kiedy strzelał gola lub skakał, by przyjąć niemożliwie wysokie podanie, Frances MacDonald prawie płakała z zachwytu. Przypominało to bardziej balet niż piłkę nożną. Brody był elegancki, zwinny i świetnie zbudowany.

      Frances MacDonald kochała go całym sercem. Nie było to kapryśne, zmienne zauroczenie typowe dla nastolatek, lecz głęboka, szczera i trwała, bezwarunkowa miłość, jaka mogła połączyć tylko Frances i Aleca Brody’ego. Kiedy strzelał gola, robił to dla niej. Kiedy uśmiechał się chłopięco i psotnie do kamer, posyłał ten uśmiech Frances. A kiedy w programach towarzyskich pojawiał się z jakąś wysoką, absurdalnie chudą modelką ubraną jak dziwka, Frances MacDonald wiedziała z niezłomnym i namiętnym przekonaniem, że to minie, gdy tylko ona i Alec wreszcie się spotkają.

      Raz, gdy po zdobyciu wyjątkowo trudnego gola Brody zdarł z siebie koszulkę i zaczął nią triumfalnie wymachiwać, Frances MacDonald zabrakło tchu. Ten gracz był najwspanialszym przedstawicielem ludzkiego gatunku – o szerokich ramionach i muskularnym torsie oraz płaskim, twardym brzuchu, który wyglądał jak… jak… Frances MacDonald nie umiała znaleźć odpowiedniego słowa na opisanie tego ciała, ale rzuciła się na kolana i zaczęła modlić, modlić o przebaczenie za swoje myśli i wyobrażenia. O bogowie, co ona sobie wyobrażała! Obrazy mknęły jej przez głowę i wzbudzały dreszcze w podbrzuszu oraz innych miejscach, których nie ośmieliłaby się nawet wymienić.

      Było to tak cholernie cudowne, że pani MacDonald zjadła dwie tabliczki czekolady podczas oglądania gry Brody’ego i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Tylko czekoladowe odciski na sukience zdradzały słodką ekstazę.

      Pani MacDonald była kobietą poważną, dlatego zamówiła najlepszą wideotransmisję holograficzną z tegorocznych mistrzostw. Przez trzy tygodnie przeżywała niewyobrażalne napięcie i stres, które złagodzić mogły tylko kolejne opakowania czekolady – jedynego lekarstwa na stargane nerwy. Aberdeen nieoczekiwanie przegrał z żywiołową drużyną z Livingston, a Perth pokonał Edynburg i Cumbernauld. Glasgow bez trudu zwyciężyło z Dundee i Inverness, a Brody zdominował rozgrywkę. Frances MacDonald przeżyła paroksyzm zachwytu, po którym pozostały jej rumieńce, rozedrganie i smugi czekolady na ubraniu.

      A właśnie zaczynał się mecz między Glasgow i Perth. Zwycięzcę tej rozgrywki czekało finałowe starcie z Kirkcaldy, drużyną, która tak wysoką lokatę osiągnęła chyba tylko dzięki łapówkom i oszustwom. W tegorocznych mistrzostwach Perth okazał się podobno czarnym koniem, ale niech no tylko Alec Brody znajdzie się na boisku, a błyskawicznie zmiecie tę marną drużynę z murawy.

      Tyle tylko, że Perth jakoś nie zamierzało odpuścić. Do końca meczu pozostało niecałe pół minuty, ale wciąż utrzymywał się remis 1:1. Wspaniały Brody zdobył dla Glasgow tylko jednego gola, ale potem nie udało mu się nawet dojść do pozycji strzeleckiej.

      Co za niesprawiedliwość.

      Frances MacDonald pochyliła się w fotelu, jedną dłoń zacisnęła na piersi, drugą nieświadomie zgniotła najlepsze i najdroższe nadziewane pralinki na Darwinie.

      Sprawozdawca krzyczał do mikrofonów:

      – Bramkarz Glasgow rzucił piłkę na środek boiska. O Boże, podanie niecelne! Za dalekie! Napastnik Perth już próbuje przejąć. Pędzi do piłki! Zaraz! Brody go wyprzedził! Alec Brody z Glasgow przejął piłkę! Tak, już ruszył do ataku! Tańczy wokół obrońcy Perth! Findlay próbuje go zablokować, ale Brody mija go pięknym zwodem! Ostatni z obrońców Perth rusza za nim! Prawie go dogania! Ale Brody znowu zmienia kierunek! Nieprawdopodobny unik! Mija obrońcę, przeciwnik nie może go złapać! Wchodzi w pole karne! Zastawia go kolejny obrońca, zbliża się też bramkarz. Brody strzela! Z lewej nogi! Co za strzał!

      Frances MacDonald z wytrzeszczonymi oczami śledziła piłkę, która pomknęła do lewego górnego narożnika bramki. Bramkarz Perth rozpaczliwie rzucił się do obrony z wyciągniętymi ramionami.

      Wtedy obraz zamigotał dwa razy, rozmył się, znowu zamigotał, a potem powoli ściemniał, zanim znowu się pojawił. Widać było tylko, jak bramkarz podnosi się z ziemi, podobnie jak Alec Brody, a na trybunach tysiące kibiców wiwatuje na stojąco.

      – Co za mecz! – wrzeszczał sprawozdawca. – Co za gra! Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem takiej rozgrywki!

      Frances otworzyła i zamknęła usta jak karp wyjęty z wody.

      – Co? Co? – wrzasnęła zmieszana. – Co się stało?

      Dopiero po chwili dowiedziała się, że jej ukochany Alec Brody strzelił, ale piłka odbiła się od poprzeczki i wróciła w jego stronę. Bramkarz Perth ruszył na niego, ale Brody wyskoczył, strzelił z główki i tym razem trafił do bramki.

      Było to ukoronowanie rozgrywki. Szybka, sprytna i sprawna akcja.

      A Frances MacDonald nie udało się tego zobaczyć.

      Kobieta wbiła wzrok w najciemniejszy kąt swojego salonu, w którym stał sprzęt holograficzny. Frances zapłaciła za niego fortunę tylko po to, żeby obejrzeć ten mecz, a przeklęte urządzenie zawiodło w najważniejszym momencie.

      Dlatego sięgnęła po telefon i połączyła się z menadżerem firmy świadczącej usługi transmisji satelitarnych, po czym dosadnie i głośno wyraziła swoje niezadowolenie.

      Niekiedy najważniejsze wydarzenia wywoływane są przez drobny impuls.

      ROZDZIAŁ 8

      Orbita Kornwalii

      Jason Whitney był nieudacznikiem.

      Służył we Flocie Victorii przez dziesięć lat i pozostał tylko szeregowym. Wypełniał obowiązki i bardzo się starał – bogowie wiedzą, jak bardzo – ale nie awansował. Z jednego prostego powodu: był głupi. Nie leniwy czy nieodpowiedzialny, lecz zwyczajnie i bezwzględnie głupi. Oficerowie karcili go bez umiaru, przestawali dopiero wtedy, gdy Jason podnosił na nich smutne, niedowierzające spojrzenie i odpowiadał: „Ale, panie oficerze, starałem się najlepiej, jak umiem”. U zwierzchników nieodmiennie wywoływało to uczucie, jakby znęcali się nad małym szczeniakiem.

      Jednak między wykonaniem a staraniem istniała spora różnica. Dlatego Whitneya przenoszono z jednego działu do drugiego. W maszynowni utrzymał się zaledwie dwa dni, ponieważ nie można było


Скачать книгу