Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner
że wykryliśmy satelitę szpiegowskiego wroga dzięki rozgrywkom piłkarskim?
– Uznaj to za palec boży – stwierdził ironicznie Tamari.
Hiram skrzywił się z niechęcią, choć niezbyt mocną.
– Bogowie postanowili wykorzystać Gladiatorów z Glasgow? Naprawdę? Do czego to doszło.
– Cóż… – Tamari nie krył rozbawienia.
Brill przymknął oczy. Mózg słabo mu pracował, musiał coś z tym zrobić.
– Nie wiem, jak ty, pułkowniku, ale mnie potrzeba kawy. – Sztywnym krokiem ruszył do kuchni. Przygotował dwa kubki, ale tylko do jednego dodał mleko i cukier. Czarną podsunął Tamariemu, a sam napił się tej z mlekiem i dopiero wtedy potarł dłonią policzek. Potrzebował asystenta, kogoś, kto mógłby go czasem zastąpić. Hiram zbyt wiele razy musiał wstawać w środku nocy i zaczynało się to odbijać na jego samopoczuciu. Czy to nie Rosjanie podczas wojny światowej na Starej Ziemi wprowadzili zasadę, że ich generałowie mają obowiązek przesypiać przynajmniej sześć godzin na dobę? Zmęczenie sprawia, że człowiek przestaje myśleć. A Hiram Brill był koszmarnie zmęczony.
Musiał się skupić.
Opróżnił kubek, po czym nalał sobie nową porcję kawy. Zamyślił się. Wokół Kornwalii orbitował satelita szpiegowski Tilleke. A zatem został tu jakoś przetransportowany. Jak duże stanowił zagrożenie? I jak dobrą okazję? Jedno z drugim zwykle chodziło w parze.
Brill usiadł przy stole w kuchni i gestem zaprosił Tamariego, aby zajął miejsce naprzeciwko.
– Znaleźliśmy tylko jednego satelitę czy jest ich więcej?
Pułkownik wzruszył ramionami.
– Nie mam pojęcia, ale zakładamy, że więcej.
Hiram rozważył to, popijając kawę. Tilleke udało się jakoś umieścić przynajmniej jedno, a zapewne więcej urządzeń szpiegowskich na orbicie głównej planety sektora, tuż pod nosem Floty Victorii. Niedobrze. „Dopóki jednak Tilleke nie wiedzą, że my wiemy…”
– Lepiej wyszukać je i zniszczyć czy zostawić na miejscach? – wyraził na głos swoje rozterki.
Dov Tamari uniósł brwi.
– Co ci chodzi po głowie, Hiramie?
Brill wydął usta.
– Potrzebujemy paru ludzi. – Włączył komunikator. – Tu komandor Brill. Proszę wezwać do mnie Lori Romano, kapitana Rafaela Eitana ze Specjalnych Sił Zwiadowczych Azylu… Tak, z Azylu, nie z Victorii. I Sadię Zahiri, kapitan „Sowy Śmieszki”. Jej jednostka, jak mi się wydaje, jest w remoncie. Niech stawią się w mojej kwaterze o szóstej. I proszę przekazać Romano, żeby po drodze zajrzała do głównej kantyny i przyniosła śniadanie na pięć… – Urwał, bo Tamari uniósł palec. – Nie, na sześć osób.
Operator odpowiedział, a Hiram się uśmiechnął.
– Tak, wiem, że jest dopiero czwarta nad ranem. Proszę przekazać wyrazy uznania dla kucharzy i wyjaśnić, że porę spotkania wyznaczył osobiście pułkownik Tamari.
Brill rozłączył się i spojrzał pytająco na swojego gościa.
– Kogo jeszcze chcesz dodać?
– Dezeci mają zwiadowcę, Astrid Drechsher, kapitan „Draugra”, tej małej fregaty, która narobiła nam kłopotów podczas ataku na Siegestora. Jest tutaj, na Atlasie. Jeżeli zamierzasz wykorzystać jednostki zwiadu, powinniśmy włączyć tę kobietę. Jej doświadczenie i ogląd sytuacji mogą się okazać pomocne.
Hiram zmrużył oczy.
– „Draugr”? Czy to nie ta jednostka, która niszczyła nasze holowniki, a potem niepostrzeżenie się wymknęła?
Tamari potwierdził skinieniem głowy.
– Mieliśmy ją także na detektorach przez pięć sekund, gdy ostrzelała „Fez” wszystkim, co miała w arsenale.
Brill jęknął cicho. Transportowiec „Fez” był jedynym okrętem zniszczonym podczas starcia o Siegestor, tajną stocznię Dominium. Zginęła cała załoga, włącznie z kapitanem Grantem Skiffingtonem, którego Hiram poznał na szkoleniu wstępnym wraz z Emily i Cookie.
– „Draugr” – powtórzył w zamyśleniu. Przypomniał sobie zaskoczenie, gdy mała wroga fregata pojawiła się znikąd i zestrzeliła holowniki, pamiętał też dobrze, jak ją ścigał i jak bardzo pragnął zniszczyć. Westchnął. – Kto by pomyślał, że bogowie mają poczucie humoru. W porządku, wezwij ją. Jeżeli potrafi nam pomóc w walce z Tilleke, nie będę się sprzeciwiał.
Tamari pokiwał głową.
– Dlaczego chcesz, żeby dołączyła do nas chorąży Romano? Nie należy do dowództwa, nie sądzisz? I, szczerze mówiąc, chyba jest trochę nieśmiała?
– To prawda – przyznał Brill. – Ale w kwestiach technicznych nie ma sobie równych, a będzie nam potrzebny prawdziwy cud.
Tamari na końcu języka miał uwagę, że to właśnie Romano przygotowała teleportery, które zawiodły, przez co siły Victorii musiały porzucić Cookie na pokładzie okrętu flagowego Dezetów, ale przezornie nie powiedział tego na głos. Hiram bardzo poważnie traktował kwestię lojalności.
***
Zebrali się dwie godziny później i usiedli przy stole w kuchni Hirama, żeby zjeść trochę świeżych owoców i jogurt. Tylko Astrid Drechsher uparła się, aby dostać na śniadanie stek z ziemniakami.
– I wy nazywacie się żołnierzami? – prychnęła, wskazując widelcem na porcje pozostałych. – Żołnierz powinien jeść tak, jakby w każdej chwili miał ruszyć do walki. Jak długo wytrzymacie na opakowaniu jogurtu? – Skrzywiła się pogardliwie. – To jeszcze jeden dowód, że nasz rząd jest słaby, skoro pokonały go jogurtowe żołnierzyki.
Lori Romano, ekspert od systemów sztucznej inteligencji, wyglądała na zmęczoną, była też wyraźnie onieśmielona uczestnictwem w spotkaniu na tak wysokim szczeblu. Sadia Zahiri, kapitan „Sowy Śmieszki”, rozmawiała cicho z Rafaelem Eitanem z oddziałów specjalnych Azylu, który z zainteresowaniem słuchał opowieści o tym, jak udało się podłożyć nadajnik namierzający w stoczni Siegestor.
– Dzień dobry wszystkim – przywitał się Hiram i od razu włączył holograficzny obraz satelity szpiegowskiego Tilleke. – Wczoraj wykryto ten obiekt na wysokiej orbicie wokół Kornwalii. W tej chwili posiadamy tylko takie zdjęcia. Zrobił je monter z firmy sprzedającej transmisje wideo, gdy próbował znaleźć przyczynę zakłóceń sygnału.
Brill ustawił obraz tak, aby znajdował się centralnie nad stołem, i maksymalnie powiększył. Zebrani musieli cofnąć się z krzesłami, żeby mieć dobry widok.
– Monter zbliżył się na tyle, żeby porobić zdjęcia, z których można było poskładać obraz trójwymiarowy. – Hiram zerknął na Tamariego, zanim spojrzał na resztę zebranych przy stole. – Chorąży Romano, przyjrzyj się dokładnie temu satelicie i powiedz, czy widzisz coś ważnego.
Lori Romano przełknęła nerwowo, wstała i powoli obeszła obraz holograficzny.
– Można prosić o obniżenie obrazu i obrócenie go tak, żeby było widać górną część?
Brill zrobił, jak chciała, choć nie było to konieczne, bo Romano przysunęła sobie krzesło i stanęła na nim, żeby przyjrzeć się jeszcze dokładniej. Potem wyjęła tablet, uruchomiła jakąś aplikację i zaczęła szybko wpisywać ciągi obliczeń.
– Mogę trochę obniżyć – zaproponował Hiram cicho, żeby nie zakłócać jej koncentracji.
–