Wesele. Stanisław Wyspiański
Rachel poswywoli,
no, pan się mną żydem brzydzi
a ją to pan musi uszanować:
ona się ojca nie wstydzi
PAN MŁODY
przyszła pani z nami potańcować;
jeśli pani szuka parki,
przygarniemy ją w noc ciemną.
Tam są tańce, – tam są grajki
a tu zastaw gospodarski
SCENA 19. PAN MŁODY, RACHEL
RACHEL
ensemble, jak z feerji, z bajki,
ach ta chata rozśpiewana,
jakby w niej słowiki dźwięczą
i te stroje ukąpane tęczą.
PAN MŁODY
ma pani słuszność, ćmy brzęczą
najwięcej wokoło świec;
gdzie błyska, muszą się zbiedz
RACHEL
zlatują się w dobrej wierze,
na oślep, serdecznie, szczerze;
nie domyślają się wcale,
że ich tam czeka ogarek,
co im będzie skrzydła piec
PAN MŁODY
na skrzydłach pani tu przyszła
RACHEL
na skrzydłach myśl moja zwisła:
szłam przez błoto po kolana
od karczmy aż tu do dworu; —
ach ta chata rozśpiewana,
ta roztańczona gromada,
zobaczy pan, proszę pana,
że się do poezyi nada,
jak pan trochę zmieni, doda
PAN MŁODY
Tak to czuję, tak to słyszę:
i ten spokój, i tę ciszę,
sady, strzechy, łąki, gaje,
orki, żniwa, słoty, maje.
Żyłem dotąd w takiej cieśni,
pośród murów szarej pleśni:
wszystko było szare, stare
a tu naraz wszystko młode,
znalazłem żywą urodę,
więc wdecham to życie młode;
teraz patrzę się i patrzę
w ten lud krasy, kolorowy,
taki rzeźki, taki zdrowy, —
choćby szorstki, choć surowy.
Wszystko dawne coraz bladsze,
ja to czuję, ja to słyszę,
kiedyś wszystko to napiszę;
teraz tak w powietrzu wiszę
w tej urodzie, w tem weselu;
lecę, jak mnie konie niosą, —
od miesiąca chodzę boso,
odrazu się czuję zdrowo
chadzam boso, z gołą głową;
pod spód więcej nic nie wdziewam,
odrazu się lepiej miewam.
SCENA 20. PAN MŁODY, RACHEL, POETA
POETA
Panna młoda jakieś słówko
ma do ciebie
PAN MŁODY
rzucam damę,
muszę służyć mojej pani
RACHEL
Może słóweczko z wymówką,
bo coś na mnie kiwa główką
POETA
takie tam drobnostki same
SCENA 21. RACHEL, POETA
RACHEL
A pan mi zostawia siebie
POETA
pani mnie interesuje
RACHEL
ja się patrzę i miarkuję
POETA
tak od pierwszego spojrzenia
RACHEL
ach myśli pan, tak zniechcenia
POETA
trzask gromu
RACHEL
spudłować można
POETA
Otóż panienko wielmożna:
miłość, Amor, strzała złota
RACHEL
Amor, Amor, bóg bożyszcze
rzuca się na pastwę oślep
i woła:
i zapalę i zniszczę
POETA
Bellerofon leci oklep.
Pani poezyą przesiąkła;
Ledwo słówek parę brząkła
Muza pani, – a już błyski
RACHEL
pan sądzi, że koniec bliski;
że mnie porwie Amor-bożek
POETA
oto od stóp główy do nożek
Galatea
RACHEL
co, ja nimfa?
Tosamo mi właśnie powtarza
pewien koncypient jurysta
POETA
więc go pani zaniedbuje,
że to człowiek pracy
RACHEL
limfa:
to jest taki, jak się zdarza
zbyt często, co tylko powtarza,
co kto drugi gdzie umieści
w poezyi albo w powieści;
nie indywidualista
POETA
Pani żąda z pierwszej ręki
RACHEL
jak od kwiatów, od jabłoni,
od chmur, słońca, żabek, gadu,
jak od kwitnącego sadu; —
cała ta poezya co goni
w powietrzu, którą wichr miata,
która co dnia świeża wzlata,
z wszystkiego