Medyczne skutki terroryzmu. Przemysław Guła
w krajach Afryki, brakuje jednak wiarygodnych danych na temat ich skutków.
Każdorazowo problem przygotowania i reagowania musi być także rozpatrywany z uwzględnieniem różnic systemowych, gdyż mają one istotne znaczenie dla sposobu organizacji działań. Fazy i zasady reagowania pozostają oczywiście stałe, ale szczegóły dotyczące organizacji samych działań, a zwłaszcza rola i kompetencje podmiotów są bardzo różne.
Bibliografia do rozdziałów Autora została umieszczona na końcu książki.
3. WSPÓŁCZESNE ZAGROŻENIA TERRORYSTYCZNE EUROPY
Terroryzm jest jednym z najmodniejszych tematów współczesnych mediów. Ekspertów od terroryzmu jest nie mniej niż samych terrorystów.
Terroryzm stanowi temat nauczania w programie niemal każdej uczelni i nie ma chyba służby, która w zakresie działalności nie miałaby problematyki zwalczania terroryzmu. Porównanie obecnej intensywności zamachów terrorystycznych w Europie z tzw. dekadą terroru (lata 70. XX wieku), pozwala na stwierdzenie, że dzisiaj intensywność ta jest znacznie mniejsza; wówczas zamachy zdarzały się niemal codziennie. W samych Włoszech w szczytowym momencie rejestrowano zamach bombowy częściej niż co dwa dni. Grupy terrorystyczne pojawiały się niczym grzyby po deszczu i korzystały z szerokiego wsparcia służb specjalnych państw demokracji ludowej, tworzących tzw. blok wschodni. Związana z nim idea zbrojnego rozprzestrzeniania rewolucji odeszła szczęśliwie w niepamięć, niemniej pojawiło się zjawisko ekstremizmu religijnego czy mówiąc ściślej – muzułmańskiego. Nie znaczy to, że tradycyjny podział na terroryzm prawicowy, lewicowy i religijny (z pewnymi modyfikacjami) odchodzi na zawsze do lamusa.
Ekstremizm, który jest pierwszym krokiem do terroryzmu (choć szczęśliwie nie zawsze do niego prowadzi), ma się dobrze i z prawej, i z lewej strony sceny politycznej. Jednak ekstremizm odwołujący się do Islamu od dwóch dziesięcioleci odgrywa w świecie terroryzmu największą rolę. W niektórych przypadkach postrzeganie trendów w ideologii, na której bazuje terroryzm, może też być zaburzone przez stosowaną kwalifikację prawną i nazewnictwo popularyzowane przez media. Wydaje się, że podpalanie ośrodków dla azylantów, popularne w Niemczech, powinno zostać zakwalifikowane jako akt terroru. Podobnie jest z zabójstwami politycznymi motywowanymi nienawiścią – w przypadku Norwega Andresa Breivika sprawa jest ogólnie znana, jednak już zabójstwo brytyjskiej parlamentarzystki w 2016 r. i polskiego posła w Łodzi w 2010 r. nie są tak głośne i powszechnie nie kojarzą się z terroryzmem, choć swoim charakterem przynajmniej się do niego zbliżają.
Oficjalny cel terrorystów ma zawsze charakter polityczny i idealistyczny, nawet jeśli są to idee z gruntu chore. Również w przypadku terroryzmu religijnego związek z polityką jest ewidentny – wysuwane są postulaty określonego systemu państwowego, społecznego, prawnego. Przy zwalczaniu i zapobieganiu aktom terroru warto jednak zastanowić się, czy w poszczególnych przypadkach cel oficjalny jest jedyny i najważniejszy. Niedocenionym zagadnieniem wydaje się tu psychologia jednostek i ich niespełnione potrzeby. W tym wypadku cel stanowi wyłącznie usprawiedliwienie, racjonalizację prawdziwej potrzeby zaspokajanej ekstremalną agresją. Analiza lewicowych grup terroryzujących Europę w latach 70. XX w. pozwala przypuszczać, że deklarowana potrzeba obrony klas wyzyskiwanych jest tylko pretekstem. Zamachowcy wywodzili się głównie z dobrze sytuowanych rodzin, jeździli drogimi samochodami, kupionymi przez bogatych tatusiów, i zanim zaangażowali się w terroryzm, raczej włóczyli się po imprezach, niż angażowali w pomoc biednym i wykluczonym. Jeden z nich sam przyznał, że główną motywacją była dla niego „nuda”.
Terroryści odwołujący się do Islamu niejednokrotnie radykalizują się w więzieniach, gdzie znajdują teoretyczne usprawiedliwienie dla agresywnych potrzeb zaspokajanych wcześniej w działalności kryminalnej. Osoby wierzące w natychmiastową nagrodę w raju mają komfort ułożenia sobie „życia” na zawsze i ucieczki, choćby od biedy czy zakazów społecznych. Natomiast czeczeńskie samobójczynie często uciekają przed traumą, którą przeszły, a której w swoim społeczeństwie nie są w stanie zagłuszyć w inny sposób, niż wysadzenie się w powietrze. Dlatego część z nich wiktymizowana jest specjalnie w celu przymuszenia do przeprowadzenia zamachu.
Również na poziomie racjonalnym, poza celem głównym, istotne jest zauważenie celów dodatkowych. Wśród nich najważniejsze wydają się sianie strachu (terroryzowanie) i pozostająca w związku z poprzednim celem medialność. Paradoksalnie im bardziej media zajmują się terroryzmem, tym bardziej sprzyjają aktom terroru, zaspokajając medialne potrzeby sprawców i kreując naśladowców (wydaje się, że dotyczy to również innych poważnych przestępstw, co jednak przekracza ramy niniejszych rozważań).
Potrzeba medialności, jak również przygotowanie odpowiednich służb państwowych do obrony (zazwyczaj będących krok za sprawcami) warunkuje okresowe zmiany modus operandi sprawców. Zmiany te idą nie tylko w stronę innych technik determinowanych przygotowaniem służb państwowych, lecz również w stronę coraz większego szokowania terroryzowanych społeczeństw. Wydaje się, że okresowe zmiany modus operandi sprawców można także rozpatrywać przez pryzmat mody, spodziewając się, że każdy nowy sposób, relacjonowany szeroko przez media, znajdzie naśladowców. Po Nicei, Berlinie i Jerozolimie w 2016 r. (wjeżdżanie ciężarówką w tłum) należy się spodziewać tego typu zamachów i uwzględniać to w planach ochrony zbiorowisk ludzkich.
Truizmem jest twierdzenie, że w Europie istnieje zagrożenie terroryzmem. Polska jak dotąd nie padła ofiarą zamachu, co nie znaczy, że zagrożenie nie istnieje. Mówiąc o obronie państw przed terroryzmem, należy rozważać co najmniej kilka podstawowych poziomów, z których część będzie miała znaczenie w fazie zapobiegania, część w fazie reagowania, a część – jak wprowadzanie rozwiązań prawnych – w obu tych fazach.
Radykalizacja pojawić się może w przypadku każdego poglądu. Można o niej mówić, jeśli określone przekonania lub wierzenia wykluczają akceptację innych poglądów czy wierzeń, i dopuszczają, a nawet preferują użycie przemocy w celu ich zwalczania. Radykalizm wyklucza tolerancję. Nie chodzi tu o popularną w obecnym świecie „radykalną tolerancję”, która zakłada posuniętą do absurdu akceptację każdego poglądu. Tolerancją będziemy raczej nazywać podejście wyrażone w wypowiedzi Jana Zamojskiego, który w wieku XVI delegatom protestanckich miast miał powiedzieć, że „oddałby pół życia, żeby zostali katolikami, ale całe życie, żeby nikt ich do tego nie zmuszał”.
Radykalizacja nie musi prowadzić do terroryzmu, ale jest do niego pierwszym krokiem. Istotnymi elementami radykalizacji prowadzącej do terroryzmu w ostatnich latach wydają się:
Z a g u b i e n i e d r u g i e g o p o k o l e n i a i m i g r a n t ó w
Zarówno w czasie wojny domowej w Somalii, jak i wojny w Iraku i Syrii zwrócono uwagę na sporą liczbę obywateli krajów zachodnich walczących jako ochotnicy po stronie somalijskiego Al-Shabaab czy bliskowschodniego Państwa Islamskiego. Poza nielicznymi konwertytami były to głównie osoby urodzone w rodzinach imigranckich. Zastanawiając się nad przyczynami zjawiska, można zaryzykować postawienie tezy, którą nazwiemy sytuacją „próżni normatywnej”. Rodziny, w których osoby takie się urodziły, często pochodzą ze społeczności rządzących się tradycyjnymi normami, zwyczajowym prawem plemiennym, nieprzystającym do realiów zachodnich. Normy te przewidują szacunek i całkowite podporządkowanie starszym. Pierwsze pokolenie jest wdzięczne państwu przyjmującemu, nie potrafi jednak myśleć tak jak nowi współobywatele. Dzieci widzą anachronizm zachowań rodziców, odrzucają normy plemienne, jednocześnie nie przyswajają sobie norm społeczeństwa, w którym się urodziły. W efekcie starych norm nie ma już, a nowych