Dziewczyna bez makijażu. Zuzanna Arczyńska

Dziewczyna bez makijażu - Zuzanna Arczyńska


Скачать книгу
taki jałowy dzień, walcząc o to, by niedopity chuj nie wyciągnął z lodówki margaryny i poszedł spytać sąsiadkę, czy nie zamieniłaby jej na złoty pięćdziesiąt, bo mu brakuje do winka, to bym go pewnie własnoręcznie ukatrupiła w misce wody. Może po odmoczeniu przestałby tak cuchnąć.

      – W takim razie tym bardziej mi przykro, że będziesz musiała ścierpieć jego obecność na jutrzejszej uroczystości.

      – Przeżyję. To i tak farsa przecież. Co za różnica… Wiesz, spotkało mnie jeszcze coś dobrego. Ta wielka kluska, która latami tkwiła mi w gardle i sprawiała, że pamiętałam o każdym swoim oddechu, zniknęła. Ot tak. Jak węzeł, który ktoś rozwiązał. Po prostu już jej nie czuję. Nie jestem taka, hm, zdławiona.

      – Nerwica. Trzeba było zwyczajnie iść z tym do lekarza.

      – Recepty kosztują. Dajmy już temu spokój. Arek, a jak to jutro będzie?

      – Normalnie: wy pojedziecie na ślub, ja przypilnuję firmy kateringowej, a kiedy wrócicie, wystawny obiad będzie gotowy, potem pstrykniemy rodzinne zdjęcia jako dowód dla potencjalnych wątpiących i z bańki. Topolow za kilka dni pojedzie w swoją stronę, a my spróbujemy się tu nie pozabijać. Ty powinnaś być przy podpisywaniu przez Angelikę intercyzy. Dbaj o jej interesy. W końcu jesteś najbliższą rodziną. Potarguj się z Topolowem. Może zechce poprawić warunki finalne. Może dom utargujesz. Twoje dzieci już go kochają. Staraj się. Życie to twardy biznes. Walcz, Karino. Walcz o was. On to doceni. Może się okazać, że ma gest.

      – Nie mogę jej pomóc. Obiecałam nigdy się nie wtrącać, chyba że sama mnie poprosi. A tak właściwie mówisz to po to, bym czuła, jak bardzo poświęca się dla mnie?

      W jej głosie usłyszał gorycz.

      – Nie rozumiesz własnej córki. Pytałaś, co ona myśli. Dla niej to nie jest poświęcenie. Dla Angeliki to biznes. Ona ma głowę do interesów. Co może stracić?

      – Czas?

      – Brednie. Angelika chce się uczyć, więc dla niej to czas studiowania. Ma szkołę skończyć i nie myśleć o pierdołach. Spytaj ją. Mówi, że będzie miała starszego brata. Cieszy się. Wykorzystuje Aloszę do nauki angielskiego. Już go nawet pytała, czy mogłaby się z małymi uczyć rosyjskiego. Ucieszył się jak dziecko. Angelika ma zacząć zaraz po maturze, a do tego czasu chce z Kate rozmawiać przynajmniej dwadzieścia minut dziennie, z Aloszą również dwadzieścia po angielsku. To prawie dodatkowa godzina konwersacji. Lepiej niż korepetycje. Ona jest zadowolona. Rozmawiaj z nią, bo stracisz córkę.

      – Gadasz jak stary ojciec, który wychował piątkę dzieci i wszystkie wyszły na ludzi.

      – Gadam, bo nie wyobrażasz sobie, jak wiele dzieci popełnia życiowe błędy tylko dlatego, że nie rozmawia z rodzicami. Kiedy nie ma komu się wyżalić, opowiedzieć czy poskarżyć w domu, znajdą się zawsze podli doradcy. Serio. Będą słuchać, ale nie słyszeć i bez zastanowienia radzić głupie rzeczy, takie, o których tylko fantazjują, ale sami nie mają odwagi tego zrobić. A potem wiadomo: konsekwencje, płacz i zgrzytanie zębów. Patrzysz do lustra i plujesz sobie w gębę, bo czasu nie cofniesz. No pomyśl, ile młodych wraca z baletów po pijaku albo nawciąganych, ile jest niechcianych ciąż z przypadkowymi partnerami… Ile młodych ginie, bo się ich trzymały głupie żarty i postanowili jechać z głową poza pociągiem czy poczuli, że wszystko mogą i zimą próbują przepłynąć rzekę? Ile osób przypłaca życiem własną głupotę? Młodość ma swoje prawa, ale musi też mieć granice nakreślone jasno przez doświadczenie starszych. Nie da się chodzić po pijaku nocą po stromym dachu i nie spaść. Uda się raz czy dwa, ale za trzecim razem życie roztrzaska się w drzazgi. A czasu nie cofną. Nie ma szans. Masz niegłupie dzieci. Kochasz je. Teraz będą miały godne warunki, dobre dzieciństwo. Naucz dziewczynki, że jesteś, byłaś i będziesz ich opoką. Inaczej pójdą w tango, a tobie zostanie płacz.

      – Dziękuję, Arek. Nikt tak nigdy ze mną nie rozmawiał. Jesteś głosem rozsądku.

      – Teraz raczej bankomatem. Idź, konto załóż, kobieto, bo stoimy pod tym bankiem już kilka minut.

      – Wiem. – Położyła drobną dłoń na jego ręce opartej o dźwignię zmiany biegów. – Ale to nie był stracony czas. Warto ciebie posłuchać. Bardzo dziękuję.

      9

      Topolow pojawił się późnym wieczorem. Razem z nim przyjechała Tatiana i jej arabski narzeczony. Właściwie młodzi wpadli tylko na chwilę, bo wynajęli pokój w najlepszym hotelu w miasteczku. Przywitali się, przedstawili i po kilku minutach uciekali, by odpocząć po długiej podróży. Tania żałowała, że nie poznała dziewczynek. Po bajce i kolacji padły jak muchy. Nie doczekały gości.

      Jewgienij Topolow usiadł w głębokim fotelu. Jego syn zrobił mu drinka i rozmowa tocząca się po rosyjsku zakończyła się, nim się na dobre zaczęła. Ojciec był pewien, że młody przeczytał i przyswoił instrukcje. Wszystko, czego jeszcze nie wiedział, miało stać się jasne po uroczystości. To z Angeliką stary tak naprawdę chciał pogadać. Poprosił ją o rozmowę, a ona, nie zdając sobie sprawy z wagi tego, co może usłyszeć, swobodnym gestem dłoni zaprosiła go do kuchni. Podniósł teczkę stojącą przy nodze i ruszył za dziewczyną, która od razu sięgnęła do lodówki i wyjęła brzoskwiniową maślankę. Topolow postawił na blacie swojego drinka i usiadł naprzeciw nastolatki.

      – Piękna, młoda kobieto… Jestem zaszczycony, goszcząc pod twoim dachem. Dziękuję, że zechciałaś wyjść za mojego syna.

      – No bez przesady! – prychnęła, gdy tylko przełknęła maślankę. – I bez makaronu na uszy. Nie jestem piękna, to pański dom, a układ z tą rodziną wyciąga mnie z biedy. Nie wiem, gdzie tu zaszczyt.

      – Oj, maleńka. Robić z tobą interesy to będzie kłopot. – Zaśmiał się szczerze. – Mówisz, co myślisz, a do tego jesteś przekonana, że to dobrze.

      – Do rzeczy, bo nie mogę mieć jutro worków pod oczami. Lepiej, żebym się położyła o normalnej porze. Jak mogę panu pomóc?

      – Doskonale, Angeliko. Mam tu dokumenty do podpisania. Są napisane po polsku, żeby nie było niejasności. Może chcesz, by ktoś je z tobą przeczytał? Wezwać adwokata? Poprosić matkę?

      – Dziękuję. Umiem czytać ze zrozumieniem. Poradzę sobie, ale doceniam ten gest. Chętnie przeanalizuję dokumenty razem z panem. W razie niejasności będę miała informacje z pierwszej ręki.

      – Zacznij, a ja zamienię jeszcze parę słów z synem i pójdę po butelkę, bo to potrwa.

      Zostawił ją z plikiem kartek. Kolejne podpunkty umowy przedślubnej regulowały jej dochód, mówiły o nieograniczonych kosztach wykształcenia i utrzymania, co gwarantowało bardzo wysoki status społeczny. Wszystko to brzmiało jak bajka. Potem doszły paragrafy, od których zrobiło się jej ciemno przed oczami. Topolow jak wytrawny łowczy zastawiał pułapki. Chciał zabezpieczyć się na każdą sytuację. Gdy dotarła do ustępu mówiącego o wspólnym wychowywaniu dzieci, parsknęła śmiechem. Następny, traktujący o tym, że jeśli będzie miała z Aloszą dziecko, a potwierdzą to testy DNA, dom i wszystko, co się w nim znajduje, zostanie automatycznie przepisane na nią i bez względu na to, czy małżeństwo się utrzyma, czy rozpadnie, dziadek zobowiązuje się do łożenia na wnuki, wprawił ją w tak dziką wściekłość, że zacisnęła pięści i czekała na powrót przyszłego teścia. Nie czytała dalej. Zareagowała dopiero, gdy usiadł. Wstała, głośno szurając krzesłem, i oparła się dłońmi o stół.

      – Myślisz, że skoro kupujesz nazwisko i pięć lat mojej egzystencji, możesz rozegrać mną szachowy mecz swojego życia? – Patrzyła na przystojną


Скачать книгу