Księga przeznaczenia. Parinoush Saniee

Księga przeznaczenia - Parinoush Saniee


Скачать книгу
się, więc obserwuję ulicę.

      Kilka minut później usłyszałam dzwonek do drzwi. Gderając pod nosem, matka poszła otworzyć. Gdy zobaczyła Parwanę, odwróciła się i spojrzała na mnie znacząco. A więc na to czekałaś, zdawał się mówić jej wzrok.

      Parwana wbiegła po schodach i rzuciła plecak na środek pokoju. Jednocześnie próbowała jedną stopą zsunąć but z drugiej.

      – Wchodź… co ty wyprawiasz?

      – To te cholerne sznurowane buty!

      W końcu się ich pozbyła, weszła do mojego pokoju i usiadła.

      – Pozwól, że jeszcze raz przeczytam ten list – powiedziała. – Nie wszystko zapamiętałam.

      Podałam jej książkę, w której ukryłam list, i odparłam:

      – Opowiedz, co się dzisiaj działo… Widziałaś go?

      Roześmiała się i odparła:

      – On pierwszy mnie wypatrzył. Stał na schodach przed apteką i tak się rozglądał, że każdy bez trudu mógł się domyślić, że na kogoś czeka. Gdy byłam już blisko, przywitał się, ale tym razem na jego twarzy nie było rumieńca. Zapytał mnie: „Jak ona się czuje? Przekazałaś mój list?”. Odpowiedziałam, że czujesz się dobrze i go pozdrawiasz. Odetchnął z ulgą, ponieważ się martwił, że się na niego zdenerwujesz. Potem zaczął przestępować z nogi na nogę i zapytał: „Nie odpisała?”. Odparłam, że nie wiem, ponieważ po przekazaniu listu od razu wyszłam. Co teraz zrobisz? On czeka na twoją odpowiedź.

      – Uważasz, że powinnam do niego napisać? – zapytałam zdenerwowana. – Nie, tak nie wypada. Jeśli to zrobię, pomyśli, że jestem bezczelną dziewczyną.

      W tym samym momencie do pokoju weszła matka:

      – Ale przecież ty jesteś bezczelna – stwierdziła.

      Zamarłam z przerażenia. Nie byłam pewna, jak długo słuchała naszej rozmowy. Spojrzałam na Parwanę. Na jej twarzy także malował się strach.

      Matka odłożyła miskę z owocami, które dla nas kupiła, i usiadła.

      – To dobrze, że w końcu zdałaś sobie z tego sprawę.

      Parwana szybko się opamiętała:

      – O nie, to nie jest przejaw bezczelności.

      – O czym ty mówisz? – zapytała moja matka.

      – Masuma poprosiła mnie, abym codziennie ją odwiedzała i  powtarzała z nią lekcje. Powiedziałam o tym mojej mamie, ale Masuma się boi, że ona uzna to za przejaw bezczelności.

      Matka pokręciła głową i spojrzała na nas nieufnie. Po chwili powoli wstała, wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Pokazałam Parwanie, aby zachowała milczenie. Wiedziałam, że matka stoi za drzwiami i podsłuchuje. Zaczęłyśmy więc głośno rozmawiać o szkole, zajęciach i moich zaległościach. A potem Parwana zaczęła czytać podręcznik do arabskiego. Matka bardzo lubiła ten język i  podejrzewała, że czytamy Koran. Kilka minut później usłyszałyśmy, jak schodzi ze schodów.

      – Dobra, poszła – powiedziała cicho Parwana. – Szybko, zdecyduj, co chcesz zrobić.

      – Nie wiem!

      – W końcu będziesz musiała do niego napisać albo z nim porozmawiać. Nie możecie do końca życia porozumiewać się za pomocą gestów. Musimy się przynajmniej dowiedzieć, jakie ma zamiary. Czy myśli o małżeństwie, czy nie? Może chce nas tylko oszukać i zwieść na manowce.

      Jak widać, zaczynałyśmy z Parwaną funkcjonować jak jeden organizm i mówiłyśmy o sobie w liczbie mnogiej.

      – Nie potrafię – przyznałam zdenerwowana. – Nie wiem, co napisać. Lepiej ty to zrób.

      – Ja? Nie wiem jak. Jesteś ode mnie dużo lepsza w pisaniu wypracowań i znasz więcej wierszy.

      – Napisz to, co przyjdzie ci do głowy. Ja zrobię to samo. Potem porównamy teksty i złożymy je w jeden porządny list.

      Tego samego popołudnia z rozmyślań wyrwały mnie dobiegające z podwórza wrzaski Ahmada.

      – Słyszałem, że ta wulgarna dziewczyna codziennie do nas przychodzi. Po co? Przecież mówiłem ci, że nie lubię jej, jej pretensjonalnego sposobu bycia i języka. Dlaczego cały czas przebywa w naszym domu? Czego chce?

      – Niczego, mój synu – odparła matka. – Dlaczego tak się denerwujesz? Przychodzi tylko do Masumy, aby przekazać jej zadanie domowe, a potem szybko wychodzi.

      – Na pewno! Jeśli jeszcze raz ją tu zobaczę, wyrzucę ją kopniakiem w tyłek.

      Miałam wtedy ochotę dorwać Alego i porządnie go sprać. Ten mały gnojek nas szpiegował i przekazywał wszystko starszemu bratu. Powtarzałam sobie, że Ahmad nic nie może zrobić, ale mimo wszystko ostrzegłam Parwanę, aby odwiedzała mnie jedynie pod nieobecność Alego.

      Cały dzień i całą noc pisałam i kreśliłam. Wcześniej tworzyłam już listy do Saiida, ale to, co miałam do przekazania, było zbyt emocjonalne i intymne jak na list w oficjalnym tonie. Poza tym poprzednie wiadomości adresowane do niego zapisywałam wymyślonymi przez siebie symbolami. Było to konieczne, ponieważ w  naszym domu nie było miejsca na prywatność ani osobistą przestrzeń. Nie miałam nawet jednej szuflady dla siebie. A przecież musiałam pisać, nie mogłam przestać, potrzebowałam przelać swoje uczucia i marzenia na papier. Tylko w ten sposób byłam w stanie uporządkować myśli i zrozumieć, czego tak naprawdę pragnęłam.

      Nie miałam jednak pojęcia, co napisać w liście do Saiida. Nie wiedziałam nawet, jak się do niego zwracać. Szanowny Panie? Nie, to zbyt oficjalne. Drogi przyjacielu. Nie, tak nie wypadało. A może po imieniu? To z kolei byłoby zbyt bezpośrednie. Do czwartkowego popołudnia, gdy Parwana przyszła mnie odwiedzić po szkole, nadal nie napisałam ani słowa. Moja przyjaciółka natomiast jeszcze nigdy nie była tak podekscytowana. Gdy Faati otworzyła drzwi, Parwana nawet nie poklepała jej po głowie, jak to miała w zwyczaju. Popędziła od razu po schodach, rzuciła torbę na podłogę, usiadła przy drzwiach i zaczęła mówić, jednocześnie próbując ściągnąć buty.

      – Gdy wracałam ze szkoły, zawołał do mnie: „Panno Ahmadi, lekarstwa pani ojca są gotowe”. Biedny ojciec. Musi trawić go poważna choroba, skoro potrzebuje tylu lekarstw. Dzięki Bogu, nie było ze mną wścibskiej Mariam. W aptece przekazał mi paczuszkę. Szybko, otwórz mój plecak. Jest na samej górze.

      Miałam wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Usiadłam na podłodze i w pośpiechu otworzyłam jej plecak. Na wierzchu leżała mała paczuszka zawinięta w biały papier. Rozerwałam go. W środku znajdował się tomik poezji w wydaniu kieszonkowym, z którego wystawała koperta. Byłam zlana potem. Wzięłam list i oparłam się o ścianę. Zrobiło mi się słabo. Gdy w końcu Parwanie udało się pozbyć butów, podeszła do mnie i powiedziała:

      – Nie mdlej mi tu! Najpierw przeczytaj, potem możesz tracić przytomność.

      W tym samym momencie weszła Faati, przytuliła się do mnie i powiedziała:

      – Mama pyta, czy panna Parwana ma ochotę na herbatę.

      – Nie! Nie! – odparła Parwana. – Dziękuję bardzo. Niedługo wychodzę.

      Potem odciągnęła ode mnie Faati i ucałowała ją w policzki.

      – Idź już i podziękuj matce w moim imieniu. Grzeczna dziewczynka.

      Jednak Faati ponownie się do mnie przytuliła. Zrozumiałam, że dostała polecenie, aby nie zostawiać nas samych. Parwana wyciągnęła z kieszeni cukierka, podała go Faati i poprosiła:

      – Bądź


Скачать книгу