Księga przeznaczenia. Parinoush Saniee

Księga przeznaczenia - Parinoush Saniee


Скачать книгу
się nasiliły. Gdy ojciec oraz moi starsi bracia wrócili do domu, każdy po kolei wyraził swoje zdanie.

      – Zapomnijcie o tym – powiedział Ahmad. – Nic jej nie jest. Gdyby jak inne porządne dziewczęta została w domu, a nie wychodziła na trzaskający mróz, nic by się nie stało.

      A potem poszedł pić.

      – Zawieźmy ją do szpitala – zaproponował ojciec.

      – Poczekaj – odparł Mahmud – pan Esmaiil jest dobry w  składaniu połamanych kości. Mieszka w pobliżu dzielnicy Szemiran. Przyprowadzę go. Jeśli stwierdzi, że kość jest złamana, wtedy zabierzemy ją do szpitala.

      Pan Esmaiil był mniej więcej w wieku ojca i znany był z  nastawiania złamanych kończyn. Tamtej zimy jego interes prosperował w najlepsze. Zbadał moją stopę i nie stwierdził złamania, ale jedynie skręcenie. Następnie włożył ją do ciepłej wody i zaczął masować. Cały czas do mnie mówił i w momencie, gdy chciałam coś powiedzieć, on nagle wykręcił mi stopę. Krzyknęłam z bólu i zemdlałam. Gdy się ocknęłam, wmasowywał w moją kostkę miksturę z białka kurzego, kurkumy i tysiąca przeróżnych olejków. Potem ją zabandażował i zakazał chodzenia przez dwa tygodnie.

      Cóż za katastrofa. Ze łzami w oczach powiedziałam:

      – Ale ja muszę chodzić do szkoły. Niedługo zaczynają się egzaminy kończące drugi semestr.

      Wiedziałam jednak, że miały się one odbyć dopiero za półtora miesiąca i że moje łzy płyną z zupełnie innego powodu.

      Przez kilka dni naprawdę nie mogłam się ruszyć. Leżałam pod korsi, rozmyślając o Saiidzie. Rano, gdy wszyscy byli w szkole, zakładałam dłonie pod głową i z twarzą skąpaną w słabym zimowym słońcu zanurzałam się w słodkich fantazjach. Uciekałam do krainy marzeń, do cudownych dni, które miałam spędzić w  towarzystwie Saiida…

      Moje rozmyślania zakłócała jedynie pani Parvin, która pod przeróżnymi pretekstami odwiedzała matkę. Naprawdę jej nie lubiłam i gdy tylko słyszałam jej głos, udawałam, że śpię. Nie mam pojęcia, dlaczego matka, która nieustannie rozprawiała o wierze i przyzwoitości, zaprzyjaźniła się z tą kobietą i nie zorientowała się, że przymilne zachowanie pani Parvin powodowane było jej związkiem z Ahmadem. Cała okolica wiedziała przecież, że nie podąża ona do końca uczciwą drogą.

      Po południu, gdy Faati i Ali wracali ze szkoły, spokój i cisza ulatywały z domu. Ali potrafił w pojedynkę narobić zamieszania w całej okolicy. Stał się nieposłuszny i arogancki. Starając się pójść w ślady Ahmada, odnosił się do mnie w niemal równie okrutny sposób, zwłaszcza teraz, gdy nie chodziłam do szkoły. Matka dbała o mnie, a ojciec okazywał mi troskę, co wzbudzało zazdrość mojego młodszego brata. Zachowywał się tak, jakbym podstępem pozbawiła go jego praw. Zwykle przeskakiwał korsi, dręczył Faati, aż ta zaczynała krzyczeć, kopał moje książki, a potem specjalnie bądź przez przypadek uderzał mnie w chorą kostkę, tak że wyłam z bólu. Pewnego dnia po długich prośbach i błaganiach udało mi się przekonać matkę, aby przeniosła moje posłanie na górę, do salonu. Tam mogłam schronić się przed Alim i trochę pouczyć.

      – Będziesz musiała chodzić po schodach tam i z powrotem – próbowała odwieść mnie od tego pomysłu. – Poza tym na górze jest zimno, ponieważ duży piec jest zepsuty.

      – Mniejszy mi wystarczy.

      W końcu się zgodziła i mogłam przenieść się na górę. Nareszcie miałam spokój. Uczyłam się, marzyłam, pisałam w pamiętniku z wierszami, popuszczałam wodze fantazji, a pismem, które sama wymyśliłam, zapisywałam imię Saiida w różnych miejscach w  zeszycie. Odnalazłam odpowiednik jego imienia w języku arabskim i wypisałam jego wszystkie formy fleksyjne: Sa’ad, Saiid, Sa’adat. Następnie wykorzystałam je w zdaniach, które musiałam zbudować w ramach pracy domowej.

      Pewnego dnia Parwana przyszła mnie odwiedzić. W obecności mojej mamy rozmawiałyśmy o szkole oraz egzaminach, które miały rozpocząć się piątego marca, ale gdy tylko zostałyśmy same, Parwana powiedziała:

      – Nie masz pojęcia, co się dzieje.

      Wiedziałam, że ma wieści o Saiidzie. Uniosłam się więc na posłaniu i poprosiłam:

      – Powiedz mi, co u niego. Szybko, zanim ktoś wejdzie.

      – Ostatnio zyskał u mnie przydomek: Hadżi Zmartwiony. Codziennie stoi na schodach apteki, rozgląda się, a gdy zdaje sobie sprawę, że jestem sama, jego twarz tężeje i ze smutkiem malującym się na twarzy wraca do środka. Dzisiaj wykazał się odwagą i podszedł do mnie. Najpierw oblał się rumieńcem, a potem zbladł, i tak kilka razy, aż w końcu przywitał się niepewnym głosem i  powiedział: „Twoja przyjaciółka już od kilku dni nie chodzi do szkoły. Martwię się. Wszystko u niej w porządku?”. Zachowałam się podle, ponieważ grałam głupią: „Którą przyjaciółkę masz na myśli?”. Spojrzał na mnie zaskoczony: „Tę młodą dziewczynę, która zawsze ci towarzyszy. Jej dom znajduje się na ulicy Gorgan”. A więc wie nawet, gdzie mieszkasz! Jest sprytny. Pewnie nas śledził. Odpowiedziałam: „Aha, masz na myśli Masumę Sadeghi. Biedaczka upadła i skręciła kostkę. Przez dwa tygodnie nie będzie mogła chodzić do szkoły”. Pobladł na twarzy, powiedział, że to straszne, a potem po prostu się odwrócił i odszedł. Chciałam zawołać, że zachował się bardzo nieuprzejmie, ale już po dwóch krokach zorientował się, że postąpił niegrzecznie. Odwrócił się w moim kierunku i powiedział: „Przekaż jej, proszę, moje pozdrowienia”. Potem się pożegnał jak normalny człowiek i wrócił do apteki.

      Moje serce i głos drżały.

      – O mój Boże! – powiedziałam przerażona. – Powiedziałaś mu, jak się nazywam?

      – Nie bądź głuptasem – odparła Parwana. – Nic się nie stało. Przecież już to wiedział, a przynajmniej znał twoje nazwisko. Możesz być pewna, że zbadał nawet historię twojej rodziny. Zakochał się na zabój. Wydaje mi się, że niedługo przyjdzie poprosić o twoją rękę.

      Oszalałam z radości. Byłam tak podekscytowana, że gdy matka weszła z tacą z herbatą, spojrzała na mnie zaskoczona i zapytała:

      – Co się dzieje? Jesteś taka wesoła!

      – Nie! – zająknęłam się. – Nic się nie dzieje.

      Parwana szybko podskoczyła i powiedziała:

      – Dzisiaj oddawali nasze prace egzaminacyjne i Masuma zdobyła najlepsze stopnie.

      A potem puściła do mnie oko.

      – Po co to wszystko, córko? Takie umiejętności nie przydadzą się kobiecie – stwierdziła matka. – Marnujesz czas. Niedługo przeprowadzisz się do domu męża i będziesz prała pieluchy.

      – Nie, matko. W najbliższym czasie nie zamierzam się nigdzie przeprowadzać. Na razie muszę zdobyć świadectwo ukończenia szkoły.

      Po chwili Parwana dodała złośliwie:

      – Tak, a potem zostanie panią doktorową.

      Posłałam jej gniewne spojrzenie.

      – Naprawdę? – odparła matka żartobliwym tonem. – Będzie kontynuowała naukę? Im dłużej chodzi do szkoły, tym bardziej arogancka się staje. To wina jej ojca. Hołubi ją, jakby była kimś wyjątkowym.

      Matka wyszła z pokoju, marudząc pod nosem, a ja wybuchnęłam z Parwaną śmiechem.

      – Dzięki Bogu, matka się nie zorientowała, w przeciwnym wypadku pewnie zapytałaby, od kiedy można zostać lekarzem, mając dyplom z literatury?

      Wycierając


Скачать книгу